A jak powinno być?
Zajęcia techniczne w szkołach podstawowych i w gimnazjach muszą pozwalać rozwinąć różne zdolności manualne uczniów, a nie tylko uczyć pisma technicznego i wykonywania prac z papieru lub tektury. Trzeba wrócić do szycia, korzystania z młotka, a może nawet wymiany kontaktu. Warto nauczyć dzieci jak przygotować rower do sezonu i jak wymienić dziurawą dętkę. Kiedy dziecko podejmuje decyzje o wyborze zawodu, pójściu do liceum, technikum czy szkoły zawodowej, warto, żeby znało swoje zdolności manualne, a nie tylko akademickie. Powinno wiedzieć, czy kocha pracę z drewnem, łączenie kabli, czy może gotowanie. Chcemy wychować „Zawodowców”, a nie próbujemy zainteresować ich pracą elektryka, mechanika czy kucharza. Wychowujemy pokolenie, które nie będzie potrafiło przyszyć guzika, a do wkręcenia haka w ścianie wezwie specjalistę.
Również inne lekcje jak biologia, chemia, czy fizyka potrzebują jak kania dżdżu doświadczeń. Nie zastąpi ich pokaz multimedialny! Każdy uczeń ma dostęp do YouTube i filmiki nie robią na nim wrażenia. Zapamięta tylko samodzielnie wykonane doświadczenia, albo już słabiej, zrobione przez nauczyciela. Uczniowie pierwszy raz przychodząc na lekcję chemii, myślą, że to będzie ciekawe i z nadzieją czekają na wybuchy i inne atrakcje, jak z lekcji eliksirów w Hogwarcie . Zamiast tego dostają karty pracy i pisemne opisy reakcji w książce. Przeprowadzenie własnoręcznie doświadczenia rozbudza zainteresowanie naukami przyrodniczymi, pokazuje, że nauka to nie tylko teoria, ale też praca badawcza. Brak doświadczeń skutkuje spadkiem zainteresowania przedmiotem.
Pamiętajmy, że czasem do doświadczenia potrzebne jest tylko naczynie z miarką i waga, czasem deska i kulka lub ogólnodostępne produkty spożywcze, czy własnoręcznie zebrane liście z parku. O budowie jajka można uczyć rozbijając i obserwując jajko kurze, najlepiej wiejskie (zapłodnione). Kwasowość można badać na podstawie kwasku cytrynowego i mydła, a do określenia pH potrzebny jest tylko prosty odczynnik i skala. Dzieci uczymy budowy liści, a nie uczymy jak rozpoznać gatunki drzew. Wiedzą z obrazka jak wygląda sekwoja, a nie rozróżnią owsa od gryki. Mówimy o gęstości różnych produktów, a nie pokazujemy jak w prosty sposób ją zmierzyć. Do bardziej skomplikowanych doświadczeń niezbędna jest pracownia, odczynniki czy mikroskop. Szkoła bez trenowania praktycznych umiejętności traci cały urok odkrywania i pozaszkolnej możliwości wykorzystania wiedzy. I nieliczne wyjątki nauczycieli pasjonatów niestety potwierdzają tylko regułę obowiązującą w polskiej szkole – uczniu wchodząc w te mury zapomnij o zajęciach doświadczalnych.
Lekcje języka polskiego, poza poznaniem kultury i literatury polskiej powinny służyć pozyskaniu takich umiejętności praktycznych, jak napisanie maila, listu motywacyjnego, polemiki, tekstu na blogu czy listu do mediów. Obecnie na zajęciach ćwiczy się dłużej tylko te formy, które są wymagane na egzaminach (charakterystyka bohatera, czy rozprawka). Ile razy w życiu po skończeniu szkoły pisali Państwo charakterystykę?
Tak już jest, że najlepiej pamiętamy te lekcje, z którymi wiązały się jakieś emocje, lub które miały praktyczny charakter i wiązały się z konkretną działalnością manualną. Ja do dziś najlepiej z historii pamiętam wiktorię wiedeńską, której makietę robiłam na lekcji w szkole podstawowej.
Jeżeli chcemy, żeby uczniowie polubili szkołę, a wiedza służyła im do czegoś więcej niż zaliczenie testu musimy zmienić pracę szkoły. Trzeba stworzyć w szkołach podstawowych pracownie techniczne z narzędziami i przyrodnicze z materiałami do prostych doświadczeń. Trzeba zbudować pracownie chemiczne, fizyczne i biologiczne w gimnazjach i liceach, a także zadbać, żeby były w nich odczynniki i preparaty. Na razie pracownią chemiczną nazywana jest sala z układem okresowym na ścianie, a biologiczną z przekrojem człowieka na plakacie. Trzeba zadbać, żeby podstawy programowe przewidywały czas na doświadczenia i wymagały ich przeprowadzania. Trzeba zmienić mentalność nauczycieli, którzy teraz na pytanie, czy będą doświadczenia na chemii, najpierw odpowiadają – „Nie, bo nie ma odczynników”, a po deklaracji rodziców, że zakupią –„Nie, bo to niebezpieczne”.
Jeśli nic nie zrobimy szanse na innowacyjność gospodarki, na zainteresowanie uczniów naukami przyrodniczymi i wreszcie na polubienie szkoły raptownie maleją.
I jeśli ktoś mi powie, że na to potrzebne są środki, to zapewniam, w oświacie marnuje się dużo pieniędzy. Wydajemy na 2 lekcje religii tygodniowo czy na funkcjonowanie pustych szkół, których samorządy boją się zlikwidować.
Może czas, żeby pieniądze szły na to, co zmienia polską szkołę w nowoczesną, a nie na to, czego boimy się zmieniać. Musimy zadbać o .Nowoczesną edukację naszych dzieci.
Katarzyna Lubnauer jest związana z ugrupowaniem Nowoczesna Ryszarda Petru. Jest kandydatem Nowoczesnej do Sejmu w Łodzi.
