Dobrobyt całego społeczeństwa, a nie jednostek buduje się codziennie od dołu w Kartuzach, a nie w Warszawie, na Nowogrodzkiej. Dobrobyt przede wszystkim buduje się pracą, a nie rozdawnictwem.
Krajowy Plan Odbudowy, liczący niemal 500 stron, został nie bez perturbacji ratyfikowany przez Sejm i trafił aktualnie do Senatu. Czekamy wciąż na przekładany już od marca Nowy Ład premiera Morawieckiego. Podobno 15 maja (piszę ten tekst 9 maja) ma się w końcu ukazać. W tej chwili nikt tego dokumentu poza jego twórcami i centralą PiS-u jeszcze nie widział, ale lektura wcześniejszego, pochodzącego z 2015 roku, Planu Odpowiedzialnego Rozwoju i Krajowego Planu Odbudowy oraz wypowiedzi samego premiera każą nam przypuszczać, co w nim zobaczymy.
Czekając powinniśmy się jednak przede wszystkim zastanowić dlaczego ten kluczowy dla dalszego rozwoju naszego kraju dokument nie został poddany żadnym, ale dosłownie żadnym konsultacjom. Ani pracodawcy, ani reprezentujący pracowników związkowcy nie zostali mimo wielu apeli dopuszczeni do prac nad nim. Niezrozumiałym też wydaje się tworzenie kolejnego dokumentu w sytuacji gdzie mamy przecież aktualnie obowiązującą Strategię Odpowiedzialnego Rozwoju i nie nastąpiło żadne jej rozliczenie. Wiecie – to się nam udało, to się nam nie udało… Nic takiego nie nastąpiło. Po prostu my jako społeczeństwo, pracodawcy, przedsiębiorcy, mamy o wszystkim zapomnieć. Zapomnieć, a przecież na coś się jednak wtedy umawialiśmy! Rząd namawia nas do zbiorowej amnezji. Ciężko jednak będzie o nią, bo za jednym jak i drugim planem stoją te same osoby. Mateusz Morawiecki i Paweł Borys, Prezes Państwowego Funduszu Rozwoju, który został przecież powołany by tą Strategię Odpowiedzialnego Rozwoju realizować. Minęło 5 lat i co? Mamy ufać, że tym razem ci sami panowie za 5 lat nie wytną nam znowu tego samego numeru?
Awantura przy ratyfikacji Krajowego Planu Odbudowy, związana z niespodziewaną woltą Lewicy, miała swoje dobre strony. Przynajmniej temat KPO przebił się jakoś do świadomości społecznej. Może dzięki temu też nadchodzący Nowy Ład nie przejdzie niezauważony i spowoduje jakąś szerszą dyskusje, którą my, jako obywatele, musimy przeprowadzić jeżeli chcemy zacząć świadomie uczestniczyć w życiu naszego kraju. Musimy się tutaj określić. I to nie będzie podział polegający na tym, czy jesteś za wegańskimi parówkami, czy za wegańskimi parówkami na Orlenie. Może choć na chwilę podziały światopoglądowe nie będą jedynymi tematami o których się mówi i pisze na pierwszych stronach gazet i w postach na mediach społecznościowych? Może choć przez jeden tydzień zmienią się priorytety? Tego bym sobie i nam wszystkim (oczywiście wielce naiwnie) życzył.
Musimy w końcu uświadomić sobie, że przyjęcie tego dokumentu i jego późniejsza realizacja, bądź nie, odbije się na poziomie życia każdego z nas. Że zdefiniuje nas na lata. Na to czy będzie Was stać na mieszkanie w centrum, czy na obrzeżach miasta, na to czy polecicie na wakacje nad Morze Śródziemne, lub czy raczej będzie Was stać tylko na Morze Czarne? Czy Wasze dzieci będą miały szanse na przyzwoite życie w Gdańsku, lub Krakowie, czy jednak będą musiały realizować swoje ambicje w Pradze, lub Madrycie, bo u nas się nie da?
Ktoś mi powie, że przecież nie ma tu czym się przejmować, że większość z tego czym w Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju chwalił się aktualny premie,r zostało tylko na papierze. Opozycja słusznie pyta, gdzie jest ten milion elektrycznych samochodów i co się dzieje z promami, które miały być zwodowane w bankrutującej dziś Stoczni w Szczecinie? To wszystko prawda, ale jednocześnie te najgorsze pomysły z tej Strategii już zaczęły być realizowane i ciężko będzie to odkręcić.
Bezsensowny przekop Mierzei Wiślanej ruszył i nie da się go zatrzymać. Nie kosztuje obiecanych w Strategii z 2015 roku 880 mln złotych, ale – na dziś – wedle rządowych wyliczeń, ma kosztować 2 miliardy złotych. Na dziś statystycznego podatnika będzie kosztował (bez wyliczenia późniejszych kosztów jego utrzymania) 120 złotych. Centralny Port Komunikacyjny w Baranowie – według szacunków rządowych – ma kosztować 35 mld złotych, nie wliczając w to gigantycznych kosztów rozbudowy sieci kolejowych i transportowych, by to wszystko połączyć. Znając życie i historię budowy np. nowego lotniska pod Berlinem, mnożnik tej inwestycji należałoby ustawić na minimum 2. Jednak nawet licząc po ,,horałowemu” to wychodzi około 2200 złotych na jednego pracującego Polaka. Tyle będziesz musiał minimum wyłożyć z własnej kieszeni kolego, lub koleżanko, by zrealizować te wizje, nawet jeśli cierpisz na awiofobię i nigdy do tego samolotu w Baranowie nie wsiądziesz.
Dalej cię to nie interesuje? A co ty na to, jeśli powiem ci, że w 2020 roku statystycznie w podatkach zapłaciłeś naszemu państwu 4450 złotych więcej niż w 2019 roku? Nie interesuje Cię dług publiczny naszego kraju? Możemy się bezkarnie dalej zadłużać? Oczywiście, że nie, bo Ci powiem, że za same odsetki od tego długu zapłaciłeś w 2020 roku 841 złotych jak to zgrabnie policzyła w swoim raporcie Fundacja Obywatelskiego Rozwoju. Dostajesz 500 plus na dziecko, a może nie masz dzieci? Składasz się na ten program tak czy inaczej. W 2020 roku kosztował cię ponad 2000 złotych.
Musimy wszyscy zrozumieć, że gdy rząd/PFR postanawia pomóc przedsiębiorcom i tworzy dziurawą tarczę, gdzie bezzwrotną pomoc dostają nie ci, którzy są realnie poszkodowani – jak na przykład wykluczeni z tej tarczy dostawcy do gastronomii – a dostają pomoc ci, co jej nie potrzebują, ale mają odpowiednie według rządu PKD, to na tą nie trafioną publiczną pomoc składasz się w efekcie właśnie TY. Co ciekawe składa się również ten dostawca do gastronomii, który nie wiadomo dlaczego tej pomocy nie otrzymał. Więc dziurawa, przeciekająca tarcza to nie tylko problem dla przedsiębiorców, którzy ucierpieli przez Covid, ale również realny problem dla każdego podatnika, z którego to pieniędzy ta pomoc jest finansowana.
Największy problem SOR, KPO i NŁ to wyzierające z każdej strony tych dokumentów przekonanie ich twórców, że najlepiej jest wydawać te pieniądze centralnie. Że jedynie rząd wie, jak je wydać. Że przedsiębiorcy i samorządy tego nie wiedzą. Oczywiście jest to spowodowane tym, że samorządy i przedsiębiorcy nie są przychylne temu rządowi. Trudno więc tu zarzucać stronie rządowej brak logiki. Po prostu inaczej im się tych pieniędzy politycznie nie opłaca alokować. Polityka w takim wypadku zawsze wygra z efektywnością. Niestety my, jako społeczeństwo, oczywiście wszyscy na tym stracimy. Ilustracją tego centralizmu jest sytuacja, w której za rządów PiS powstało 35 nowych instytucji, funduszy i agencji. Tak wynika z odpowiedzi na interpelację posłanki Izabeli Leszczyny (KO), która zapytała Radę Ministrów o to, ile powstało nowych bytów tego typu i jakie są ich koszty.
Dlatego dziś projekty takie jak Centralny Port Lotniczy wygrywają z bardziej koniecznymi i przyziemnymi potrzebami. Poza tym przy realizacji tych projektów rząd i partia sama się też wyżywi. Nie od dziś wiadomo, że w takich projektach często nie chodzi o to, by je zrealizować, ale o to, by je realizować. Im dłużej, tym lepiej. Im dłużej, tym wyższe uposażenia zgarną pod siebie menadżerowie i zarządy tych spółek. A im więcej zarobią, tym więcej przekażą potem w darowiznach na poczet jednej czy drugiej partyjnej kampanii wyborczej. Mało istotne przy tym jest to, że czasy wielkich lotnisk-hubów się już skończyły. Że większość tortu z przyrostu ruchu lotniczego przed pandemią zgarniały pod siebie tzw. tanie linie, które są tanie, bo tych hubów nie muszą właśnie utrzymywać i wliczać tego w cenę biletu. Że ten hub, istaniejł już kiedyś w Warszawie przez kilka lat i najzwyczajniej nie przetrwał próby czasu. Że sam wiecznie zadłużony i łaknący budżetowej pomocy LOT jest i będzie za mały, aby samodzielnie go wypełnić. Że lotnisko na Okęciu nie jest wykorzystywane w 100% i wbrew temu co mówi Marcin Horała nadal ma spore możliwości rozwoju.
Kolejnym problemem, który rzuca mi się w oczy czytającym wspomniane dokumenty, jest niezarejestrowanie przez rządzących faktu, iż gospodarka większości państw starej Unii opiera się na sukcesie małych i średnich, często rodzinnych przedsiębiorstw. Wbrew powszechnemu przekonaniu polski sektor małych i średnich przedsiębiorstw (MŚP) jest drastycznie mniejszy niż w innych krajach Unii. Liczba MŚP w przeliczeniu na mieszkańca jest najniższa wśród państw członkowskich – na 1000 Polaków przypada zaledwie 1,9 przedsiębiorstwa, podczas gdy na Węgrzech jest to 2,8, a w Niemczech 4,6. Wyprzedzają nas wszyscy. Nie tylko Europa zachodnia, ale i Rumuni, Łotysze, Litwini. Każdy. Na dodatek te dane to nie wszystko. Na MŚP w Polsce przypada ledwie 36 procent łącznych przychodów, czyli o jedną piątą mniej niż w przypadku dużych firm, podczas gdy w większości krajów Unii to właśnie sektor MŚP jest większy.
Widać więc, że droga do bogactwa, którą przeszedł przedsiębiorca na zachodzie od pucybuta do milionera naszym przedsiębiorcom bardzo rzadko jest dana. Założenie najpierw mikrofirmy, która potem staje się mała, następnie średnia, a na końcu duża to historia, która w III Rzeczpospolitej jest raczej ewenementem niż regułą, a tak przecież jak pokazywała historia państw zachodnich rodził się w Europie dobrobyt.
My tymczasem chcemy ten dobrobyt zaplanować sobie centralnie, a tak się po prostu nie da. Dodatkowo nie cenimy tego, co już mamy. Nie cenimy polskich przedsiębiorców, którzy już od lat w tym bagnie działają. System podatkowy w Polsce sekujący małych i średnich kosztem mikro i dużych nie dopinguje właścicieli do rozwijania ich firmy. Polityka wspierania od lat startupów, których 99% upada po wykorzystaniu publicznych, unijnych środków, by odrodzić się za chwilę pod zmienionym NIP-em to błędne koło. Z kolei państwowy gigantyzm typu Obajtek-Orlen, mający leczyć nasze narodowe kompleksy, to choroba, na którą cierpi przewlekle rządzący PIS.
Dobrobyt całego społeczeństwa, a nie jednostek buduje się codziennie od dołu w Kartuzach, a nie w Warszawie, na Nowogrodzkiej. Dobrobyt przede wszystkim buduje się pracą, a nie rozdawnictwem. Jest taki rysunek, który niedawno zamieściło na swojej stronie Centrum Adama Smitha. Przedstawia dwie postacie. Jedna mówi do drugiej.
-Zapłaciłem dziś czynsz, pracowników, podatek, ZUS, telefon i paliwo i zostało mi na czysto jakieś 1500 złotych.
-To tak jak mi
-A Ty też jesteś przedsiębiorcą?
-Nie. Bezrobotnym. Dostałem 500 plus i świadczenie rodzicielskie 1000 złotych.
Kurtyna.
Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi w dniach 10 – 12.09.2021.
Dowiedz się więcej na stronie: https://igrzyskawolnosci.pl/
Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń.