Po śmierci biskupa Pieronka część liberalnych, postępowych, acz pobożnych i bogobojnych redaktorów zawędrowała w pewne aksjologiczne zawiłości i dwuznaczności.
Redaktor Szostkiewicz narzeka, że duchowny jest po śmierci hejtowany. Ludzie odpowiadają, że przypominanie obrzydliwych wypowiedzi (o feministkach, gender, pedofilii, Żydach itp.) nie jest hejtem, jest przypomnieniem.
Generalnie w Polsce liberalne media mają problem z kościołem i duchownymi. Niby sprzeciwiają się konserwatywnej retoryce, brakowi tolerancji, punktują zacofanie, obłudę, opływanie w bogactwa, wykazują siermiężny entuzjazm kk na ruchy faszo-nacjonalistyczne i brak refleksji na grzechy kleru, ale muszą się w specyficzny sposób do tego kościoła ustawiać. Zamiast podejść do sprawy szczerze i w pełni świecko, szukają na siłę tych „dobrych”, którzy mieliby być przeciwwagą dla Hozerów, Jędraszewskich, Rydzyków, Natanków, Jankowskich, Głodziów, Paetzów… Wymieniać można długo. No i uznali biskupa Pieronka za jednego z tych nieodżałowanych dobrych.
Komentatorzy internetowi pokazują, że z tym dobrem to wcale tak jasno i klarownie nie było. W pewnych kręgach wiele biskupowi uchodziło bo… Nie lubił PiS-u.
Kilkaset kilometrów stąd, u naszych czeskich sąsiadów nie trzeba jak się okazuje robić wywiadów rzek przez dziennikarzy ateistów o ewangelizacji tychże przez księży, duchowni nie są zapraszani do liberalnych tv śniadaniowych by mowić o duchowym wymiarze świąt i tak dalej. No, ale tu je Polska a nie Czechy.
Adam Michnik był mawiał, że „Polacy będą jak Polski kościół”. Ciekawe czy dziś by się pod tym podpisał.