Niedzielne wybory autonomiczne silnie podzieliły społeczeństwo w regionie jak i w całej Hiszpanii. Juan Luis Cebrián nie bez racji zauważa, że od zawsze walczące ze sobą nacjonalizmy: kataloński i hiszpański, raz jeszcze doprowadziły do głębokich podziałów wśród samych Hiszpanów. Stanowisko rządu wydaje się jeszcze tę sytuację pogarszać. Sprowadza się do straszenia wymiarem sprawiedliwości i dzieleniem Hiszpanów na „patriotów” i „zdrajców”. Iñaki Gabilondo uważa, że tak jak José Luis Zapatero nie dostrzegł zbliżającego się niczym tsunami kryzysu ekonomicznego, równie poważnie zawinił obecny premier Hiszpanii, Mariano Rajoy nie dostrzegając fali niepodległościowej i powinien ponieść tego konsekwencje.
Zdaniem hiszpańskich komentatorów nie ma już czasu na analizowanie co w ramach obowiązującego prawa może, a czego nie może zrobić lider ruchu niepodległościowego Katalonii Artur Mas. Należy działać, ponieważ jedno jest pewne Junts pel Sí nie odstąpi od raz wytyczonego planu. Powód jest prosty, tej zbieraniny wszelkiej maści partii katalońskich nie łączy nic innego niż wspólne dążenie niepodległościowe. Jeśli dodamy do tej grupy antysystemowe, ale równie oddane sprawie niepodległej Katalonii, CUP – uzyskujemy machinę, która może podążać tylko w jednym kierunku i już za kilkanaście dni, podczas inwestytury Artura Masa na prezydenta Generalitat może być za późno, ponieważ deklaracja niepodległości zostanie już wygłoszona i mosty zostaną spalone.
De facto będzie to oznaczało wypowiedzenie przez jeden z regionów porozumienia konstytucyjnego, na którego bazie został zbudowany obecnie funkcjonujący podział terytorialny Hiszpanii.
Z pewnością państwo stanie wobec najpoważniejszego kryzysu politycznego demokratycznej Hiszpanii, jednakże czy można temu zaradzić? Takich kompetencji nie posiada rządząca Hiszpanią Partia Ludowa (Partido Popular – PP) ani premier Rajoy, który skompromitował się doprowadzając do sytuacji, w której w tym momencie znajduje się kraj.
Madryt kwestionuje brak podstaw prawnych dla planu nacjonalistów. Jednak sam nie ma czystego sumienia. Odmawiając podstaw prawnych planom tworzonym obecnie przez nacjonalistów katalońskich to establishment państwowy powinien otworzyć debatę publiczną na temat głównych filarów demokracji hiszpańskiej, które zostały wzniesione w duchu autorytarnym.
Transformacja została przeprowadzona przez siły reżimowe, które pozostały częścią systemu. To główni aktorzy reżimu frankistowskiego (obecnie ich bezpośrednią kontynuację stanowią struktury PP) ustalili reguły gry w ramach systemu monarchicznego, przy zachowaniu jedności narodowej.
Stąd decydujące dla przyszłości kraju jest poddanie pod dyskusję fundamentalnych kwestii ustrojowych. Jest to projekt ryzykowny, ale tylko on może sprawić, że ustrojowy i terytorialny kształt państwa będzie wynikiem woli jego obywateli.
Jak zauważył Iñaki Gabilondo obecna Katalonia nie mieści się w ramach współczesnej Hiszpanii, stąd elity polityczne muszą zrobić wszystko, aby swoje miejsce odnalazła. Pytanie kto i kiedy miałby wystąpić z planem zatrzymania Katalonii w ramach Królestwa Hiszpanii.
De facto, zbliżające się na jesieni wybory parlamentarne wydają się do tego stworzone. Projekt rozwiązania „problemu regionalnego” powinien stać się w związku z niedzielnymi wypadkami priorytetowym, a liderami zmiany mogłyby zostać Ciudadanos (która wyprzedziła w wyborach w Katalonii PP jednocześnie ją marginalizując) wraz z PSOE (która nabiera przyspieszenia po triumfie w wyborach regionalnych w Andaluzji). Musi być to praca zespołowa oraz projekt poparty przez wszystkie siły polityczne. Najwyraźniej bez zmiany konstytucji tym razem się nie obejdzie!
