Skapywanie bogactwa to jeden z postulatów neoliberalizmu lat 90 tych. Jeden z tych, który się świetnie sprawdził, a jest jednocześnie najczęściej wyśmiewany przez etatystów. Idea za nim stojąca jest prosta: kiedy kraj się rozwija korzystają z tego wszyscy. W sumie koncepcja dość prosta i zdroworozsądkowa. Główny zaś z niej wniosek jest taki, że należy wprowadzać takie działania by rozwój gospodarczy był jak najszybszy. To dotyczy także kwestii deregulacji jak i obniżania opodatkowania – zwłaszcza działalności generującej wzrost gospodarczy – czyli firm i przedsiębiorców.
Globalizacja wspierana neoliberalizmem od lat 90 tych postawiła lewicę w trudnym położeniu. Bieda zaczęła spadać do bezprecedensowo niskich poziomów. Jeden z podstawowych postulatów etatystów zaczął być wypełniany rękami liberałów. To groziło zapaścią całemu ruchowi, konieczne więc było zredefiniowanie narracji. Zamiast ochrony biednych etatyści skupili się na nierównościach, które po dziś dzień są głównym polem debaty. Głównym zarzutem wobec koncepcji skapywania bogactwa jest to, że wzrosły nierówności. Ale skapywanie obiecywało zmniejszanie biedy (co nastąpiło na skalę bezprecedensową na całym świecie), a nie powszechną równość. Na marginesie – globalne nierówności i tak spadły do historycznie niskich poziomów.
O ile walka z biedą wydaje się być hasłem uniwersalnie słusznym, to walka z nierównościami znacznie mniej. Czujemy oczywiście, że jeśli jeden ma wszystko, a reszta nic – to nie jest dobrze. Ale jeśli wszyscy mają tyle samo to też nie jest w porządku. Istnieje gdzieś jakiś optymalny poziom nierówności i czasem możemy chcieć ich więcej. Szczególnie jeśli z nierównościami idą w parze wyższe dochody. Niewielu z rozrzewnieniem wspomina równo klepaną biedę w PRL.
Jednak takie postawienie sprawy jest wyraziste. Oczywiście pierwsi na celowniku są bogacze (to się oczywiście nie zmieniło), ale nie z powodu tego, że wyzyskują i wpędzają w biedę. Samo ich istnienie jest obrazą dla etatystów – bo jakby ich nie było to nierówności byłyby mniejsze. Na okoliczność lotu Bezosa w kosmos zaś pojawiła się petycja „Nie pozwólcie Jeffowi Bezosowi wrócić na Ziemię”, zaś Tom Scocca pisze, że „nikt nie zasługuje by być miliarderem”.
I tu dotykamy kolejnego mitu etatystów jakoby bogactwo miało wynikać z zasług – a jeśli z takowych nie wynika to być go nie powinno. Usprawiedliwiającą zasługą miałaby tu być na przykład „ciężka praca”. To dość oczywisty absurd. Gdyby bogactwo brało się z ciężkiej pracy najlepszą metodą dorobienia się byłoby kopanie w ogrodzie głębokich dołów, a następnie w pocie czoła ich zasypywanie. To przekonanie o nagrodach wynikających z ciężkiej pracy bierze się z protestanckiej etyki pracy powstałej w czasie, kiedy wielkość produkcji wprost wynikała z włożonego wysiłku. W takim przypadku to utożsamienie miało sens, z czasem jednak coraz mniejszy. Ciężka praca to nic przyjemnego, zaś wiele fortun powstało właśnie dzięki jej eliminacji – procesowi jaki znamy pod pojęciem ‘rewolucja przemysłowa’. Większości ‘ciężkich prac’ z nami już nie ma i nie ma za czym płakać.
Prawdziwe bogactwo wynika zwykle z przebłysku geniuszu, zdolności interpersonalnych czy zwykłego szczęścia. Mieszkańcy krajów zachodu swoje relatywne bogactwo zawdzięczają przecież nie swojej ciężkiej pracy tylko temu, że się urodzili w Niemczech, USA, Szwecji czy Polsce, a nie w Afganistanie, Syrii czy Wenezueli. Czasem pochodzi też ze spadku, ale ten argument etatystów nie jest ostatnio podnoszony – bo najbogatsi akurat swoje fortuny stworzyli, a nie odziedziczyli.
Obecna narracja wygląda zatem dość groźnie. Odbiera się prawo do istnienia pewnej grupie osób tylko dla tego, że istnieją – co w narracji etatystów nie jest nowością (pamiętamy rozkułacznie, czy zwalczanie burżujów), więc pamiętamy czym się może skończyć. Zaś redefinicja ‘bogacza’, któremu nie należy pozwolić na powrót na Ziemię jest plastyczna. Przypominam, że właśnie dyskutujemy w Polsce podwyżkę podatków dla ‘bogaczy’, którzy zarabiają średnią krajową naszego zachodniego sąsiada.
Ostatni lot Bezosa obalił jeszcze jeden mit etatystów (i może dla tego wywołał taką wściekłość). Jednym z argumentów za wyższością państwa nad sektorem prywatnym miała być eksploracja kosmosu. Wielkie wyczyny w tym zakresie bazowały na planach państwa, bo z punktu widzenia przedsiębiorców było to zbyt duże i nieopłacalne przedsięwzięcie. W ostatnich latach to się jednak odwróciło i to sektor prywatny odgrywa coraz ważniejszą rolę w przemyśle kosmicznym – czego jednym z symboli jest lot Bezosa – rozwijający niewątpliwie turystykę kosmiczną. Oczywiście etatyści będą dowodzić, ze gdyby nie państwo kiedyś to by dziś nie było lotów Bezosa. No ale idąc tą drogą można udowodnić, że gdyby nie wynalazek koła prywatnej osoby nie byłoby państwowego programu kosmicznego.
Autor zdjęcia: shiTim Foster
_________________________________________________________________
Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi w dniach 10 – 12.09.2021.
Dowiedz się więcej na stronie: https://igrzyskawolnosci.pl/
Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń.