Pisanie bloga na stronie Liberté zaproponowano mi już przed kilkoma laty. Jednak z wielu powodów, częściowo obiektywnych, ale zapewne i z braku wystarczająco silnej motywacji, nie powstał tam ani jeden tekst. Dopiero teraz, przy okazji modernizacji strony, zapytany przez przedstawicielkę redakcji o moje w tej sprawie zamiary, postanowiłem spróbować.
Na początek podzielę się moimi refleksjami, jakie wywołała jedna z informacji w dzisiejszych „Wydarzeniach” – programie informacyjnym TV TOYA. Otóż dowiedziałem się z tego źródła, że wielogodzinny, jak się okazało – nierozstrzygnięty – spór wiedli na ostatniej sesji radni Rady Miejskiej Tuszyna wokół projektu uchwały w sprawie nadania jednemu z miejskich placów zabaw imienia Kubusia Puchatka, po angielsku – Winnie-the-Pooh. Tak, tak, żyjemy w naprawdę szczęśliwym kraju, w którym radni tego miasteczka przez półtorej godziny dyskutowali o tym, czy można miejscowe dzieci uszczęśliwić tą kultową dla kilku pokoleń – nie tylko polskich – dzieci postacią, która – zdaniem oponentów – ma niedookreśloną płeć! A poza tym to wszystko brzydko pachnie, bo jak dowodziła tego radna Hanna Jachimska (na co dzień dyrektorka Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Pawła II w Tuszynie), autor – Alan Alexander Milne – „w wieki 63 lat obciął sobie tępą brzytwą jądra”.
No i mamy kolejny dowód, do czego zdolny jest ten obrzydliwy gender! W Tuszynie radni próbowali dać mu odpór, tyle, że jeszcze nie mieli większości. W głosowaniu było 7 głosów za nadaniem tego imienia placowi zabaw, 7 – przeciw, jeden (wiceprzewodniczący rady) – wstrzymał się od głosu. Decyzję ma podjąć, już po wyborach, nowa rada miejska. Jako mieszkaniec łódzkiego osiedla „Pienista” cieszę się, że wśród patronów jego ulic znalazła się – obok Czerwonego Kapturka oraz Jasia i Małgosi – także uliczka Kubusia Puchatka. Nic dziwnego – powiedzą „Prawdziwi Polacy”, obrońcy odwiecznych praw i moralności – wszak te nazwy nadawała jeszcze peerelowska rada narodowa! Fakt! Kapturek jest czerwony!
Ale dość tego kabaretu. Mnie najbardziej w tej opowieści zasmucił casus pani dyrektor Jachimskiej. Bo ta pani, to pomysłodawczyni i pierwsza, jak dotąd jedyna, dyrektorka tego, powstałego w 1993 roku niewielkiego, bo liczącego tylko 3 oddziały liceum, jest zapewne dla bardzo wielu tuszynian, nie mówiąc o jej uczniach i absolwentach – przynajmniej formalnym – autorytetem. Bo poziom jej argumentacji w owym sporze, nie licuje, moim zdaniem, ze standardami, jakich należałoby oczekiwać po kimś, kogo – publicznie – nazywa swoją doktorantką nie kto inny, jak sam profesor Bogusław Śliwerski – przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN! Ten, od kilkunastu lat – po przeprowadzce z Łodzi – także mieszkaniec Tuszyna, od dawna kreuje się na propagatora idei liberalizmu w edukacji. Gorzej z oceną jego liberalizmu, gdy zacznie się analizować nie ogólnikowe deklaracje, a opinie i poglądy ogłaszane przez niego w konkretnych sytuacjach.
To jednak temat na oddzielne opowiadanie. Na dziś niech zakończeniem tej mojej premiery w roli blogera będzie deklaracja, że postaram się być w moich tekstach nie tylko recenzentem wydarzeń edukacyjnego mainstream’u, ale także po trosze plotkarzem, dzielącym się z czytelnikami tego bloga przemyśleniami. Będą to myśli człowieka, któremu status emeryta pozwala na luksus AUTENTYCZNEJ niezależności sądów, a bogata i różnorodna przeszłość zawodowa jest źródłem – osadzonych jednocześnie w praktyce i teorii – refleksji i opinii o dziejącej się „tu i teraz” edukacyjnej rzeczywistości.
P.s.
Jeśli PT Czytelnicy zechcą bliżej zapoznać się z moją biografią zawodową i dotychczasową działalnością publicysty będą mogli to zrobić aktywując link do pierwszego felietonu, w którym przedstawiałem się czytelnikom, gdy przed ponad rokiem inaugurowałem prowadzenie swego autorskiego projektu „Obserwatorium Edukacji”. – TUTAJ