„Czasem myślę, że mogłabym podbić świat, ale wcześniej… O rany, muszę wyskubać brwi. O rany, i jeszcze ogolić nogi. Oczyścić pory, ujędrnić skórę. Wypchać sobie stanik i ułożyć fryzurę” – tak o współczesnych kobietach mówi Siwan Clark. Czy takie jesteśmy? Zdolne do wielkich czynów pod warunkiem, że nasza wartość estetyczna odpowiada obowiązującym kanonom?
Dyskursy XX i XXI wieku zainteresowane ciałem swoją uwagą skupiły głównie na kobiecym wyglądzie. Coraz więcej znaczeń przypisuje się wartościom estetycznym.
Kobiety zaczęły być swoim ciałem i partycypować przez nie w społeczeństwie
Symbolika ciała determinuje coraz więcej aspektów ich życia. Tyrania szczupłego wizerunku jest jednym z najpopularniejszych narzędzi dyscyplinowania w ramach kultury popularnej. Liczy się rozmiar! – coraz częściej czytamy w popularnych czasopismach. Jeszcze dekadę wcześniej macierzyństwo było głównym elementem przynależności i ważności roli płci żeńskiej w społeczeństwie. A dziś? Jaką rolę odgrywa nasz wygląd? Czym tak naprawdę jest rozmiar naszego ciała?
Kobiety dużo bardziej niż mężczyźni narażone są na wpływ obowiązujących modeli kulturowych. To twarze i nazwiska konkretnych mężczyzn upamiętnione są na pomnikach, a wsparte jedynie identycznymi, ale anonimowymi i pięknymi, „kamiennymi” przedstawicielkami płci żeńskiej.
Idea deprecjacji kobiet dotyczy każdej kultury
Model ten, który pomija indywidualne potrzeby jednostki – kobiety, przeniósł się ze sfery objętej patosem na popularną mitologię: mężczyźni patrzą na kobiety. Kobiety patrzą na siebie, będąc przedmiotem oglądu.
Wizerunki obowiązującego rozmiaru stały się z czasem obsesyjnie istotne dla kobiet, ponieważ miały się takie stać. Miały być częścią publicznej debaty. Dowodem potwierdzającym tę tezę jest to, co wiele z nas czuje, gdy zje za dużo: wyrzuty sumienia. Dlaczego poczucie winy jest najczęstszą emocją? Dlaczego kobiecy tłuszcz staje się publiczną kwestią, rozważaną w kwestiach dobra i zła? Choroby i zdrowia? Jeśli szaleństwo naszej kultury odnoszące się do odpowiedniego rozmiaru sylwetki, dotyczyłoby kwestii seksualnych pomiędzy płciami, byłaby to ich prywatna sprawa. Jeśli odnosiłoby się do zagadnień związanych ze zdrowiem to pozostawałoby sprawą indywidualną każdej z nas.
Kobiecy „rozmiar” wzbudza publiczne emocje
Coraz częściej kobiety czują się winne z powodu swojego nieodpowiedniego wyglądu. Podświadomie zdają sobie sprawę, że w kręgu „kultury piękna” ich ciała nie należą do nich, lecz do ogółu. Szczupłość nie jest indywidualnym wyborem czy kwestią prywatną każdej z nas, lecz społecznym wymogiem. Kulturowa fiksacja na „odpowiednim rozmiarze” nie jest w rzeczywistości obsesją na punkcie piękna, lecz obsesją na punkcie kobiecej uległości.
Kwestia stosowania diet przez kobiety stała się niemalże „powszechną obsesją”. Traktowana jest jako długotrwałe misterium tortur, podczas, którego poświęca się ogromną ilość zainteresowania zdrowotnym (często estetycznym i moralnym) konsekwencjom nadwagi. Coraz częściej na płaszczyźnie języka kultury, nadwaga to nic innego jak nieodpowiednie proporcje, brak widocznych mięśni brzucha czy dwa kilogramy nadprogramowej tkanki. Cały proces nieustająco wspierany jest przez ładunek emocjonalny, który nie jest nawet typowy dla kampanii skierowanych przeciwko paleniu papierosów czy nadmiernemu opalaniu się. Ogół społeczeństwa śledzi odgrywany na ich oczach dramat, wiedząc świadomie lub nie, że nie chodzi tu o normy zdrowotne, niewłaściwy poziom glukozy czy cholesterolu, ale o kobiecą autonomię. Chaotyczne, kompulsywne, ekspresyjne obrazy mass mediów dotyczące odpowiedniego rozmiaru ciała są w rzeczywistości narzędziami w walce pomiędzy kobietami, a dyskursem władzy i wiedzy, który napędza całą maszynę kultury popularnej.
„Nowe”, „lepsze” bo szczuplejsze
Tyrania odpowiedniego rozmiaru kobiecego ciała nierozerwalnie łączy się z przemysłem napędzającym pieniądze. Reklamy propagujące niską wagę, dietę oraz związane z nimi produkty odnoszą się nie tylko do idei zrzucenia zbędnych kilogramów. Ich głównym zadaniem jest budowanie przekonania, że „nowe”, „lepsze” bo szczuplejsze ciało, przyniesie każdej z nas nową tożsamość i nowe – lepsze życie. Obecna tożsamość zawsze ujmowana jest jako nieszczęśliwa, słaba i nieatrakcyjna, zaś nowa, to kwintesencja zdrowia i urody.
W spotach reklamowych podkreśla się, że nowy wygląd zapewnia wyższą pozycję w społeczeństwie. Status kobiety zmienia się więc radykalnie. Taka osoba jest w większym stopniu akceptowana przez grupę i postrzegana przez pryzmat pozytywnych cech. Idea szczupłego ciała w reklamach najczęściej opiera się na antynomii duma – wstyd. Zgubienie odpowiedniej ilości nadprogramowej tkanki jest powodem do dumy, którego symbolem jest radosne wyrzucanie starych ciuchów i kupowanie nowych. Z drugiej strony, nieudana próba uzyskania szczupłej sylwetki bądź przerwanie swojej walki – obowiązku, ma być powodem do wstydu. By wzmacniać negatywny przekaz reklamy rozszerzają poczucie wstydu na kategorie: powinnaś wstydzić się swojego ciała, którego waga jest zbyt wysoka, ale także własnej tożsamości, która również „waży za dużo”.
Nie trudno zauważyć, że w dyskursie rozmiaru i diety mamy do czynienia również ze zjawiskiem przemieszczenia aspiracji i kwestii życiowych. Odbiorca spotu ma uważać, że ludzie szczupli są atrakcyjniejsi, łatwiej osiągają sukcesy zawodowe, a nawet prywatne. Taką strategie przyjęły popularne, ale nieco droższe od „zwykłych sieciówek” sklepy z odzieżą dla kobiet. Wysoką cenę produktu łączą z małym rozmiarem – dostępnym tylko dla nielicznych. Tym samym kampanie tych marek propagują szczupłość jako zaproszenie do lepszego świata. Zgodnie z hasłem: jeśli chcesz chodzić w naszym ubraniach, które nie są dostępne dla każdego ze względu swoją cenę, to musisz być szczupła. W tym kontekście mały rozmiar staje się również synonimem bogactwa.
Przemoc nad ciałem
Dyskurs szczupłego ciała stał się nie tylko formą dyscyplinowania tożsamości, ale również narzędziem różnicującym ludzi w ogóle. Różnorodne społeczeństwa funkcjonują w oparciu o wytwarzanie różnic pomiędzy ludźmi. Nigdy nie dzieje się tak, że jesteśmy identyczni. Stąd coraz popularniejszym zabiegiem staje się kreowanie „maszyn”, których celem jest budowanie określonych form tożsamości (bycie szczupłą i piękną). Odpowiedzialne są za tworzenie binarności Ja – Inny. Aktywność tych maszyn ma charakter uprawomocnienia określonych dyskursów, które w danym czasie, miejscu i kulturze zostały uznane za „prawdziwe”.
Zjawisko przemocy nad ciałem znajduje potwierdzenie w sugestywnym charakterze kategorii wiedzy. Idea szczupłego wizerunku wywiera wpływ poprzez budowanie poczucia utożsamiania się oraz przynależności, które stały się silnym narzędziem różnicującym. Sprzeczności w wyglądzie ciała (nadwaga – chudość) wykorzystywane są jako jedno z głównych kryteriów klasyfikacji kobiet w ogóle.
„Panika” nad fizycznością
Duża część przedstawicielek płci żeńskiej skupia swoje zaangażowanie, czas i energię wokół takiego wyglądu ciała, który jeszcze niedawno traktowany był jako niemodny wymysł, by dziś stać się tematem niezwykle ważnym („natychmiast” i „wszyscy” zaczynają się opalać, by po jakimś czasie przestać). Dyskurs szczupłego wizerunku jest idealną egzemplifikacją wzajemnych, ale i nierozerwalnych relacji pomiędzy zdrowiem, kulturą popularną, a „suwerennym” ciałem. Działalność maszyny dyscyplinujących kobiece wizerunki można uznać za „panikę” nad fizycznością. Kategorie zdrowia i ciała pod wpływem narzędzi współczesnej kultury ulegają nieustającej (re)definicji i (re)konstrukcji.
Ideał szczupłego wizerunku rozpowszechnia się za sprawą popularnych narzędzi współczesnej kultury. To one konstruują obowiązujące kanony estetyczne: kształt i wagę ciała, kolor skóry, proporcje, ale także co jest „zdrowe” i „korzystne” dla naszego wizerunku. Kształtując określony model estetyczny dyscyplinują spojrzenie swojego odbiorcy. Niekiedy też mają decydujący wpływ na postrzeganie swojego ciała przez każdą z kobiet. W warunkach powszechnej obsesji piękna szczupły rozmiar stał się sprawą publiczną.
Ta wielka zmiana w podejściu do kobiecej wagi może, a nawet powinna być traktowana jako jedna z najistotniejszych refom w historii kobiecej fizyczności, szczególnie w kontekście lęku przez kobiecą reprodukcyjną wolnością, statusem ekonomicznym oraz równością płci.
#WolneCiało
Obsesja obowiązującego piękna jest szkodliwa, napuszona i krzywdząca, ponieważ tak wiele od niej zależy. Zbyt wiele. Jak mogą postępować kobiety by się przed nią ustrzec? Nie wiem. Może należy pozwolić naszym sylwetkom rosnąć i maleć według naszych indywidualnych upodobań? Być może powinniśmy cieszyć się małymi obliczami naszego ciała, unikając przy tym bólu i męki? Być może mniej bólu zadanego naszym sylwetkom spowoduje, że będziemy szczęśliwsze? Być może powinniśmy być bardziej świadome otaczającego nasz środowiska? Albo spróbować zapomnieć o wzbudzaniu podziwu u innych.
Nie mówię, żebyśmy nie dbały o siebie. Ale mówię byśmy robiły to w zgodzie z własnym sumieniem.