Czekają nas trzy gorące – i zapewne męczące – lata polityczne! Jeszcze jesienią 2023 (według oficjalnego kalendarza) lub wiosną 2024 (w przypadku wydłużenia kadencji) odbędą się wybory samorządowe. Wiosną 2024 roku planowo wybierać będziemy posłów do europarlamentu, zaś rok 2025 przyniesie koniec drugiej kadencji Andrzeja Dudy i walkę o urząd prezydenta. Nie odetchniemy zatem od naszych polityków, nie odetchną też oni!
Lato 2022 roku nie jest dla polskich polityków czasem błogiego wypoczynku i słonecznego relaksu. Tego lata na dobre rozpoczęła się kampania wyborcza przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi. Jak jednak pokazuje kalendarz wyborczy, kampania ta trwać będzie do lipca 2025 roku, czyli dobre trzy lata. O, tak! Czekają nas trzy gorące – i zapewne męczące – lata polityczne! Jeszcze jesienią 2023 (według oficjalnego kalendarza) lub wiosną 2024 (w przypadku wydłużenia kadencji) odbędą się wybory samorządowe. Wiosną 2024 roku planowo wybierać będziemy posłów do europarlamentu, zaś rok 2025 przyniesie koniec drugiej kadencji Andrzeja Dudy i walkę o urząd prezydenta. Nie odetchniemy zatem od naszych polityków, nie odetchną też oni!
Czas wielkiej polaryzacji
Przede wszystkim wszyscy przygotować się musimy na czas wielkiej polaryzacji. Bez wątpienia dwie największe partie polityczne – Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska – będą dążyły do takiego formowania debaty publicznej, aby to między nimi odbywała się zasadnicza polityczna walka. Od lat wiemy, że polaryzacja w polskiej polityce sprzyja obu politycznym gigantom. Wiemy również, że taka polaryzacja i jednocześnie zawłaszczenie większości politycznego pola przez te dwie partie polityczne bynajmniej nie wpływa korzystnie na kreowanie pomysłów na rządzenie, czy też tworzenie pozytywnych programów politycznych. Polaryzacja nie wyłania się bowiem na gruncie merytorycznych debat i konstruktywnych propozycji – polaryzacja jest domeną emocji, czasami wręcz ślepych emocji. Trzeba więc spodziewać się tego, że zarówno Prawo i Sprawiedliwość, jak i Platforma Obywatelska, usiłować będą wpychać nas – wyborców – w kajdany emocji. Jedni straszyć będą drugimi, jedni demonizować będą drugich. W tę emocjonalną wojenkę wciągać będą nas wszystkich z nadzieją, że uda się odwrócić uwagę od dyskusji o Polsce, rzeczywistych problemów Polaków oraz sposobów na ich rozwiązywanie. A przecież problemów tych już dziś jest mnóstwo: od zagrożenia dla naszego bezpieczeństwa energetycznego, poprzez ochronę granicy wschodniej, aż po niespotykaną w realiach ostatnich dekad inflację.
Wielka polaryzacja, jakiej będziemy świadkami – a pewnie również uczestnikami – przesunie akcenty debaty publicznej na sprawy, które łatwiej poruszają sumieniami i jednocześnie emocjami obywateli. Trudno zatem spodziewać się dyskusji na temat zmian w finansowaniu zadań oświatowych, systemu podatkowego czy rozwiązań dotyczących polskiej ochrony zdrowia. Tymczasem można być pewnym – świadczy o tym zresztą szereg wypowiedzi politycznych z ostatnich tygodni – że jedni straszyć nas będą Niemcami, przekonując, że najwyższy czas, aby „wyciągnąć” od nich miliardy reparacji wojennych; drudzy zaś równolegle przekonywać nas będą, że nacjonalistyczno-kaczystowska dyktatura wyprowadzi nas z Unii Europejskiej. Jedni opowiadać będą brednie na temat tego, jak „tęczowa zaraza” wdziera się do polskich szkół i podaje dzieciom tabletki zmieniające płeć; drudzy – że antyaborcyjne prawo jest jednoznaczne z przyzwoleniem na mordowanie polskich kobiet. Pierwsi straszyć będą potworami o proweniencji putinowsko-brukselskiej, drudzy – diabłami putinowsko-bukareszteńskimi. Scenariusze tych retoryczno-emocjonalnych wojenek bardzo łatwo napisać już dziś, jednakże niestety istnieje duże prawdopodobieństwo, że kolejny już raz spora część polskiego społeczeństwa da się wciągnąć w ten miernej jakości – ale o całkiem dużej skuteczności – teatrzyk wyreżyserowany przez dwóch starszych panów, którzy kiedyś pokłócili się o to, który z nich powinien dzierżyć tytuł Samca Alfa.
Wielka polaryzacja w wykonaniu polskiego PO-PiS-u właściwie nie różni się zbytnio od typowej dziecięcej kłótni w przeciętnej osiedlowej piaskownicy. Oczywiście przedstawiciele jednej i drugiej partii nie ustają w przekonywaniu nas, że taki retoryczno-polaryzacyjny porządek jest w państwie demokratycznym czymś zupełnie naturalnym, bo przecież amerykańscy republikanie i demokraci, bo przecież brytyjscy torysi i labourzyści, bo przecież przez kilka dekad niemieccy chadecy i socjaldemokraci, itp., itd. Niewielu polskich wyborców posiada jednakże odpowiednią wiedzę na temat amerykańskiego, brytyjskiego czy niemieckiego systemu partyjnego, aby móc sfalsyfikować tak postawioną tezę. Trzeba zatem nieustannie przypominać, że ślepa polaryzacja oparta na emocjach nolens volens odwraca naszą uwagę od rzeczywistych pomysłów na Polskę. I rzecz jasna nie należy się łudzić, że polityka może być zupełnie pozbawiona czynnika emocjonalnego – tak nigdy nie było i nigdy nie będzie! Jednakże konieczna jest świadomość tego, że za emocjonalną otoczką i niejednokrotnie ostrym retorycznie i symbolicznie sporem stać musi spójny i racjonalny pomysł na rządzenie. Pewnie osiągnięcie takiego stanu w społeczeństwie jest niezwykle trudne w demokracjach nieskonsolidowanych – jak chociażby Polska – a jeszcze trudniejsze wydaje się w realiach silnie nasyconych obecnością mediów społecznościowych i baniek informacyjnych. Jedno i drugie karmi się wręcz emocjami i żyje z polaryzacji.
Międzynarodowe cienie
Nie odetchniemy również w zbliżającej się wyborczej trzylatce od obecności międzynarodowych cieni w polskiej rzeczywistości społeczno-politycznej i gospodarczej. Cieniem numer 1 będzie rzecz jasna Władimir Putin, czyli ten, który dla rządu Zjednoczonej Prawicy stał się w ostatnich miesiącach uosobieniem zła, agresji i zniszczenia. Putin bowiem – jako autor ataku Rosji na Ukrainę – stał się w polskiej narracji politycznej generowanej przez kręgi rządowe (działaczy Prawa i Sprawiedliwości, media publiczne, publicystów sprzyjających rządowi i tygodniki żyjące z pieniędzy z reklam opłacanych przez spółki Skarbu Państwa) odpowiedzialny za wszystkie problemy energetyczne, z jakimi przyjdzie nam borykać się w szczególności w najbliższych miesiącach. To także Putin został obarczony odpowiedzialnością za wysoką inflację, stąd też kręgi prorządowe ukuły określenie „putininflacja” – zupełnie jakby żadnego wpływu nie miały zmiany gospodarcze spowodowane pandemią, głównie zaś drukowany przez bank centralny pusty pieniądz, który w dalszej kolejności trafiał do polskich przedsiębiorców. Putin zatem będzie tym cieniem, który w rządowej narracji pojawiać się będzie przy okazji wszystkich kolejnych kłopotów rządu Zjednoczonej Prawicy i wszystkich kolejnych prób samousprawiedliwienia. Nie odetchniemy więc od Putina, nie odetchniemy od wikłania wojny w Ukrainie w polskie sprawy, ponad miarę i nawet wbrew faktom. Nie jest jednak wykluczone, że część elektoratu taką narrację przyjmie i zanurzy się w wykreowanym świcie nowego oblężenia.
Cieniem międzynarodowym nr 2, od którego na pewno w ciągu najbliższych trzech lat nie odetchniemy, będzie cień złowrogiej Brukseli. Nic to jednak nowego, bo już od 2015 r., czyli od przejęcia władzy w Polsce przez Prawo i Sprawiedliwość i jego przystawki oraz od zwycięstwa w wyborach prezydenckich przez Andrzeja Dudę, całe to środowisko konsekwentnie uprawia tzw. politykę wstawania z kolan. Tak, tak, tak, wszyscy rozsądnie myślący o polskiej polityce i wszyscy ci, którzy umieją racjonalnie oceniać dorobek polskich elit politycznych w ostatnich kilkuset latach, niewątpliwie kulać się będą ze śmiechu na samo brzmienie hasła o „wstawaniu z kolan”. Prawo i Sprawiedliwość, które w sposób bezwzględnie konsekwentny marginalizowało Polskę w stosunkach międzynarodowych, rujnując dorobek relacji polsko-amerykańskich, polsko-izraelskich, polsko-niemieckich i polsko-francuskich, w sposób szczególny upodobało sobie dążenie do uczynienia z Polski pariasa w ramach Unii Europejskiej. Nieumiejętność uprawiania dyplomacji, brak zdolności koalicyjnej, bezmyślne uczepienie się rusofilskiego despoty z Budapesztu – to jedynie niektóre grzechy rządów polskiej narodowej prawicy. Spór wokół praworządności zaś doprowadził do kulminacyjnego zablokowania wypłaty Polsce środków finansowych z Krajowego Planu Odbudowy. Każdego dnia Polacy ponoszą tego bezpośrednie konsekwencje w postaci braku środków finansowych na zaplanowane tysiące inwestycji. Kręgi rządowe jednak opowiadają i opowiadać będą Polakom kolejne bujdy o złej Brukseli: o niemieckiej dominacji w Unii Europejskiej, o nadużyciach Komisji Europejskiej, o niesprawiedliwym Trybunale Sprawiedliwości UE, o nierównym traktowaniu państw w ramach europejskiej wspólnoty, o uwzięciu się na Polskę… Nie odetchniemy od tego, nie odetchniemy! Miejmy jednak nadzieję, że przywiązanie Polaków do Unii Europejskiej nie zostanie podważone przez eurosceptyków spod znaku Kaczyńskiego i Ziobry.
Pojawił się już jednak międzynarodowy cień nr 3! Odgrzewany co jakiś czas od początków istnienia Prawa i Sprawiedliwości, objawiający się zwykle w okresach kampanii wyborczych, wypływający wówczas w formie kolejnych rzekomych wyliczeń i cyfr, kolejnych wypowiedzi autorytetów spod znaku prawicowych publicystów i kolejnych zdecydowanych zapowiedzi samego prezesa Polski. Ten trzeci cień międzynarodowy to oczywiście reparacje wojenne od Niemców! Temat grzany jest już przez pisowską propagandę od kilku tygodni, a ton nadawały mu wystąpienia samego Jarosława Kaczyńskiego. Twarzą reparacyjnej farsy jest poseł Mularczyk, który zapewne każdego wieczora siada nad kalkulatorem i rozkminia… Temat ten najprawdopodobniej będzie stale obecny podczas całej trzyletniej kampanii wyborczej. Choć bowiem nie jest to zagadnienie, które daje PiS-owi szansę na zdobycie nowego elektoratu, to jednak pozwala ono na podtrzymywanie emocjonalnego nastroju w elektoracie starszym, którego germanofobia skutecznie podlewana była przez kolejnych satrapów ery Polski Ludowej. Temat ten pewnie zauroczy również elektorat nacjonalistyczny, przede wszystkim zaś bliskich Konfederacji niemcosceptyków, których niechęć do Donalda Tuska jest głęboko motywowana przez umiejętne posługiwanie się przez niego językiem Merkel, Goethego i Hegla. Widmo krąży po polskiej scenie politycznej – widmo reparacji, a raczej: widmo bujdy o reparacjach.
Puste garnki i zimne mieszkania
Ta trzyletnia kampania wyborcza, której początki już obserwujemy, jak nigdy będzie kampanią, w trakcie której politycy dotykać będą bardzo namacalnie codzienności nas wszystkich. Kampania ta będzie towarzyszyła nam nie tylko poprzez telewizory czy ekrany komputerów i wyświetlacze smartfonów. Tej kampanii towarzyszyć będą niezwykle dobitnie stopy procentowe, które przekładać się będą na rosnące lub malejące oprocentowania kredytów hipotecznych, a przecież już dziś miliony polskich rodzin płacą raty, których wysokość pożera coraz większą część ciężko zarobionej pensji. Tej kampanii towarzyszyć będzie inflacja, czyli de facto coraz mniejsze zakupy za tę samą kwotę, coraz bardziej dobijające paragony grozy, coraz szybciej rozpływające się oszczędności. Perspektywa pustej lodówki i nie do końca pełnego garnka będzie nieustannie tej kampanii towarzyszyć, bo od początku lat dziewięćdziesiątych jeszcze nigdy pieniądze Polaków nie traciły tak szybko na wartości. Perspektywa pustego garnka i pustej lodówki nie będzie już wyłącznie narracją dotyczącą rzekomej przyszłości, ale stanie się dosadnym i dotykającym każdej polskiej rodziny doświadczeniem, które będzie musiało odbić się na wynikach wyborów, które w całej tej trójlatce będą miały miejsce. Nie można mieć pewności, w jaki sposób ta perspektywa przeniesie się na wyborczy wynik, ale można być pewnym, że będzie to miało miejsce.
Tej kampanii towarzyszyć będą również zimne, niedogrzane bądź cholernie drogo ogrzewane mieszkania. Niezależnie od tego, że może udać się rządowi – należy mieć taką nadzieję! – ochronić nas przed katastrofą sektora bezpieczeństwa energetycznego, sama groźba niedoborów na rynku węglowodorów oraz horrendalne ich ceny będą obecne przez cały okres tej długiej kampanii wyborczej. Zimne czy też niedogrzane mieszkanie będzie namacalnym doświadczeniem, które nie może nie odbić się na wyborczych decyzjach Polaków. Ci, którzy lubią zimą chodzić po mieszkaniu w krótkich spodenkach i podkoszulku, będą musieli ubrać dresy i grube skarpety, a za każdym razem, gdy będą je ubierać, przypomną sobie tych, którzy w kwestii bezpieczeństwa energetycznego Polaków nie zrobili nic bądź zrobili za mało, bądź potencjalnie przynajmniej zrobić mogli więcej. Dyskusje o transformacji energetycznej i zmianach klimatycznych dotychczas były w Polsce zagadnieniami, które rządzącym udawało się spychać na margines debaty publicznej. Niszczenie OZE i zaniechania w kwestii energetyki atomowej nie wpływały na poczucie bezpieczeństwa Polaków, tym samym rząd mógł bezkarnie przejadać pieniądze z opłat emisyjnych i uprawiać przy ich pomocy socjalną propagandę. Te czasy jednak już się skończyły! Trzyletnia kampania wyborcza będzie okresem, kiedy przyjdzie rządzącym zapłacić rachunek za ignorancję energetyczną. Najgorsze jednak, że zanim rachunek ten zapłacą rządzący, zapłacić go będą musieli wszyscy Polacy.
Polacy – jak zresztą wszystkie inne narody – zawsze udzielają odpowiedzi zwrotnej względem klasy politycznej, kiedy ich portfele stają się coraz lżejsze. Punkt widzenia „topniejącego” lub „pęczniejącego” portfela nie powinien być dla nikogo zaskakujący czy wręcz oburzający. Bodźcem dla wyborców są nowe donacje czy transfery socjalne, które sprawiają, że pewne grupy społeczne bezpośrednio odczuwają finansowy wzrost swojego dobrobytu. Tak samo bodźcem wyborczym są wzrastające koszty życia czy kurczące się oszczędności. Demokratyczne narody europejskie wielokrotnie doświadczały tego bezpośrednio – wystarczy prześledzić historię społeczno-polityczną Niemców, Francuzów czy Brytyjczyków po II wojnie światowej, aby zobaczyć, jak bardzo zmieniały się polityczne sympatie w momentach gospodarczych czy społecznych kryzysów. Zmiany te niekoniecznie muszą stanowić racjonalną i przemyślaną odpowiedź na poprawnie przypisywaną odpowiedzialność za zajście niniejszej sytuacji kryzysowej. Nie zawsze ci, których naród porzuca w wyborach, muszą być bezpośrednio odpowiedzialni za niedobory, braki czy zagrożenia. Logika wyborcy opiera się jednak na mechanizmie akcji i reakcji. I choć populistom zwykle udaje się dłużej bronić przed gniewem ludu, to jednak nie są oni w stanie bronić się przed nim w nieskończoność. Zwykle nadchodzi moment, kiedy zaczyna im brakować pomysłów, pieniędzy w publicznej kasie bądź papieru do drukarki w banku centralnym, w którym udawało się dotychczas drukować pieniądze, przy pomocy których udawało się dotychczas utrzymywać naród w stanie chocholego tańca.
Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14–16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji na: www.igrzyskawolnosci.pl