Być może nie jestem w pełni prawdziwym w waszym, „narodowym” mniemaniu lecz na pewno normalnym Polakiem. W ogóle nie lubię używania określenia „prawdziwy” bo kojarzy mi się z buractwem. Jednak jako (jak już wcześniej wspomniałem) normalny Polak będący członkiem zdecydowanej większości mieszkańców naszego kraju jestem przeciwny odwoływaniu się takich ludzi do Polskości czy wręcz próbie monopolizowania tego określenia, czy wyznaczaniu kto Polakiem jest a kto nie.
O jakich ludziach mówię? No oczywiście o wszelkiej maści faszystach mentalnych spod znaku narodowców, wszechpolaków czy części kiboli. Gdyby ktoś z zagranicy przyjechał i na podstawie tego co mówicie wysnuł wniosek, że to wy jesteście prawdziwymi Polakami byłoby mi autentycznie wstyd. Na szczęście dla nas w większości krajów społeczeństwa też mają taki problem i wiedzą, że osobniki przywłaszczające sobie miano prawdziwych przedstawicieli własnego narodu (będąc paradoksalnie jego tragedią narodową, hańbą czy czarną owcą) tak naprawdę z własnym narodem wiele wspólnego nie mają. Są marginesem, ekstremizmem popieranym przez procent nie większy niż błąd statystyczny. A co jest największym paradoksem, który można zauważyć oglądając programy z wypowiedziami nacjonalistów z różnych krajów, uważają oni, że są po cichu popierani praktycznie przez każdego (bo na przykład: „mimo, że pobiłem Araba policjant mi podał rękę, po czym mnie wypuścił”) co tylko obnaża wąskie horyzonty, ignorancję i ciemnotę tych środowisk (szczególnie ich bojówek). Dlatego rolą publicystów jest ciągłe przypominanie narodowcom, że tak naprawdę nikt poza nimi ich nie popiera. Oczywiście ich tępe umysły bronią się przed tą wizją nazywając krytykantów niepolakami i uznając ich za margines lub przedstawicieli mniejszości narodowej. Dlatego tak ważne jest aby zwykli ludzie też przypominali im, że nikt ich nie lubi ani tym bardziej nie popiera.
Ostatnio tym, który zrobił to najbardziej dosadnie był publicysta Leszek Jażdżewski, który urządził jednoosobową kontrdemonstrację, która wprawiła faszystów w stan furii (co oznacza, że akcja była skuteczna) i to do tego stopnia, że pobili naczelnego „Liberte”. Moim zdaniem zachowali się całkowicie bez honoru (a może właśnie zgodnie z własnym, wypaczonym honorem), przecież wiedzieli (a może i nie?), że najgorszą karą dla Leszka Jażdżewskiego byłoby zignorowanie go (on sam też tak chyba uważał bo po początkowej obojętności tłumu stanął na podwyższeniu ryzykując jeszcze większą agresję). A tak, pomimo strat własnych i poświęcenia wiadomość o jego akcji obiegła Polskę i we wszystkich mediach było pokazane jaką hołotą w istocie jesteście. Oczywiście niektórzy pisali dalej swoje, na przykład, że „pokojową manifestację zakłócił prowokator-Jażdżewski” (o pobiciu go nie wspominali).
Czy naprawdę uważacie, że tak się zachowuje Polak-patriota? Ja też się urodziłem w Polsce i mam całkowicie inne przekonanie o tym co powinien robić Polak – normalny (też patriota), a czego robić nie powinien, szczególnie mając w ręku flagę i będąc na rzekomo patriotycznej demonstracji. Mówicie, że jest wojna, otóż żadnej wojny nie ma a gdyby była pewnie zaczęlibyście paktować z najeźdźcami jako ulegli wobec silniejszego co jest niezbywalną częścią waszych autorytarnych osobowości (nie użyję słowa charakterów bo takowych moim zdaniem w ogóle nie posiadacie).
Także naprawdę oddajcie te flagi, bo robicie tylko Polsce wstyd a najlepiej to wracajcie do obory (z całym szacunkiem dla bydła).