Parafrazując słowa znanego badacza polityki Josepha Frankela o urzędnikach – politycy przychodzą i odchodzą, Angela Merkel zaś trwa. Czy jednak jest ona tylko urzędniczką? Pragmatyczna i zorganizowana, praktyczna i wyważona w słowach – to bez wątpienia określenia doskonale do niej pasujące. Wkrótce odejdzie ze stanowiska kanclerza, ale dla Niemców, Europy i świata pozostanie kluczową postacią XXI wieku.
Z Akademii Nauk do polityki
16 lat na stanowisku szefowej rządu federalnego to dużo czasu, ale jej rola jako polityczki trwa dwa razy dłużej. Patrząc z dzisiejszej perspektywy można ocenić, że jej kariera polityczna zawiera się w kilku, zwykle trwających 5 lat, cyklach. Wszystko zaczyna się na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX stulecia. W 1989 roku Angela Merkel – wówczas pracownica w Centralnym Instytucie Chemii Fizycznej Akademii Nauk NRD w Berlinie – dołącza do nowoutworzonej partii we Wschodnich Niemczech „Demokratyczny Przełom”. Po pierwszych demokratycznych wyborach w NRD (marzec 1990) obejmuje funkcję zastępczyni rzecznika rządu Lothara de Maizière’a. To niezwykle gorący czas. Wkrótce, podczas odbywających się od maja do września 1990 roku konferencji dwóch państw niemieckich i czterech zwycięskich mocarstw z okresu II wojny światowej, politycy wykonują zadanie matematyczne, które daje zaskakujący, choć przewidywalny wynik. Od teraz 2 + 4 = 1. Niemcy zostają zjednoczone. Kariera Merkel nabiera zaś rozpędu.
W nowym państwie, na czele rządu federalnego staje „kanclerz zjednoczenia” – Helmut Kohl. Jego pozycja w państwie jest niepodważalna – cieszy się ogromnym szacunkiem w „starych” i „nowych” landach. W rządzie federalnym, który po przywróceniu jedności Niemiec zostaje rozszerzony o członków byłego kierownictwa NRD, Merkel zaczyna pracę jako doradczyni ministerialna w Biurze Prasowym i Informacyjnym Rządu. Wznowienie pracy w Akademii Nauk wydaje się jej niepewne ze względu na nieuchronną restrukturyzację, polityka daje szansę na nowe wyzwania. Już 2 grudnia 1990 roku zdobywa bezpośredni mandat w pierwszych ogólnoniemieckich wyborach federalnych. W okręgu Stralsund-Rugia-Grimmen, gdzie startuje, udaje jej się zgromadzić 48,5% tzw. pierwszych głosów oddawanych bezpośrednio na kandydata. Wkrótce Kohl mianuje ją federalnym ministrem ds. kobiet i młodzieży. To czyni ją pierwszą kobietą z byłej NRD na tak wysokim stanowisku. Ponieważ nie ma własnej władzy w CDU, ubiega się o przewodnictwo w Brandenburgii w listopadzie 1991 roku, ale pojedynek na głosy przegrywa. Kilka tygodni później zwycięża w wyborach na stanowisko wiceprzewodniczącej CDU w Dreźnie, zastępując Lothara de Maizière. W kolejnych latach, razem z Paulem Krügerem, ministrem badań naukowych i technologii, są jedynymi członkami rządu federalnego z enerdowską biografią. Przysparza im to sporo sympatii i daje duży kredyt zaufania.
Drugi etap jej kariery zaczyna się właśnie wtedy. Gdy w połowie lat dziewięćdziesiątych euforia zjednoczenia trwa w najlepsze, Merkel obejmuje stanowisko przewodniczącej regionalnego stowarzyszenia CDU Meklemburgii-Pomorza Przedniego, które pełni do 2000 roku. W ostatnim gabinecie Kohla (1994-1998) ponownie przyjmuje tekę ministra. Tym razem zajmuje się kwestiami ochrony środowiska i bezpieczeństwa jądrowego. Jest doktorem fizyki, zna się na rzeczy.
Początek rewolucji
Trzeci cykl rozpoczyna się w 2000 roku. Wraz z początkiem nowego tysiąclecia Merkel przejmuje stery CDU. Jest pierwszą kobietą na stanowisku przewodniczącego tej partii ludowej. Podczas głosowania zdobywa 895 z 937 możliwych głosów. Zaczyna się rewolucja. Wcześniej już w krytycznych słowach wypowiada się na temat swojego politycznego ojca Helmuta Kohla. Nie mniej sceptyczna jest wobec Wolfganga Schäublego, który był jej poprzednikiem na stanowisku szefa chadeków. Obaj usuwają się w cień w atmosferze korupcyjnego skandalu.
W tym czasie władzę w RFN sprawuje koalicja SPD – Sojusz 90/Zieloni z Gerhardem Schröderem na czele. W wyborach parlamentarnych z 2002 roku ta koalicja ponownie wygrywa. Merkel pełni rolę liderki opozycji, podczas gdy Schröder utrzymuje wcześniejszy kurs polityczny kraju. Niemcy koncentrują się mocno na sprawach unijnych – wielkim tematem jest poszerzenie UE o kraje Europy Środkowej i Wschodniej, wprowadzenie euro, nowa konstytucja dla Europy. Ale polityka światowa także daje o sobie znać. Po atakach terrorystycznych z 11 września 2001 roku Niemcy mocno stoją przy USA, ale decyzja prezydenta Georga W. Busha ws. interwencji w Iraku budzi w Berlinie duży sprzeciw. Niemcy mówią Amerykanom „nie”, zaczyna się epoka lodowcowa we wzajemnych relacjach.
W polityce krajowej Schröder wprowadza wielkie reformy. Merkel wspiera projekty czerwono-zielonego rządu federalnego, takie jak Agenda 2010, reforma zdrowia i reforma Hartz IV w celu modernizacji usług na rynku pracy. W tym samym czasie Merkel pokonuje swoich wewnątrzpartyjnych konkurentów, takich jak Friedrich Merz, Roland Koch czy Edmund Stoiber. Niegdysiejsza „dziewczynka Kohla” zaczyna niepodzielnie panować w partii.
W Niemczech zaczyna się „Merkelmania”
Kolejne okno możliwości otwiera się dla niej w 2005 roku. Seria porażek SPD w wyborach w niektórych krajach związkowych, zwłaszcza w maju 2005 roku w Nadrenii Północnej-Westfalii, skłania kanclerza Schrödera do przeprowadzenia przedterminowych wyborów do parlamentu 18 września. Angela Merkel po raz pierwszy kandyduje na kanclerza. Decyzją wyborców SPD i Zieloni tracą większość. Z politycznych negocjacji wyłania się jednak wielka koalicja CDU/CSU i SPD, jej pracom ma przewodniczyć liderka chadecji. 22 listopada 2005 roku niemiecki Bundestag wybiera Angelę Merkel na kanclerza. Przewodniczący Bundestagu Norbert Lammert zwraca się do szczęśliwej Merkel z pytaniem czy przyjmuje wybór. Ona odpowiada pewnym głosem: „Panie Przewodniczący, akceptuję wybór”. Oklaski grup parlamentarnych CDU i CSU są głośne, ale nie burzliwe. Posłowie SPD klaszczą, ale ostrożnie – teraz muszą oddać strzemiona w koalicji. Tymczasem rodzice Merkel i jej brat siedzą na trybunach w budynku Reichstagu i patrzą, jak Gerhard Schröder składa gratulacje pierwszej pani kanclerz Niemiec i jednocześnie najmłodszej osobie na tym stanowisku w historii. W Niemczech zaczyna się „Merkelmania” – w grudniu 2005 roku określenie Bundeskanzlerin zostaje wybrane przez Towarzystwo Języka Niemieckiego na słowo roku. Rozpoczyna się zupełnie nowa era.
Angela Merkel, przejmując obowiązki szefowej rządu, w wymiarze polityki zagranicznej RFN chce kontynuować szczególne stosunki z Francją, jednak, działając już w rozszerzonej od 2004 roku Europie, kładzie większy nacisk na wsłuchiwanie się w głos państw regionu Europy Środkowej i Wschodniej, także Polski. Kontynuuje wprawdzie partnerstwo strategiczne z Rosją, w tym budowę Gazociągu Północnego, ale – w przeciwieństwie do Schrödera – podejmuje próby rozmowy na temat projektu z krajami regionu bałtyckiego w celu wyjaśnienia ich wątpliwości. Nowy rząd stara się o poprawę stosunków ze Stanami Zjednoczonymi oraz stawia na rozwój współpracy dwustronnej z „mocarstwami wschodzącymi”, w tym przede wszystkim z Chinami, Indiami oraz Brazylią.
Pierwsze lata jej rządów to okres wyjątkowo pomyślny dla Niemiec. Wskutek przeprowadzonych jeszcze przez gabinet Schrödera reform gospodarczych w ramach pakietu Agenda 2010 sytuacja gospodarcza się poprawia, a bezrobocie znacząco spada. Trudne i niepopularne decyzje, które poprzedni gabinet przypłacił utratą władzy, wraz z pakietami ratunkowymi przyjętymi przez kanclerz Merkel, chronią Niemcy przed długotrwałą recesją spowodowaną przez światowy kryzys gospodarczy, który wybucha na jesieni 2008 roku.
Trzeba oszczędzać i stawiać na kobiety
Ten kryzys ekonomiczny, który w konsekwencji doprowadził także do poważnego kryzysu w strefie euro, powoduje przedefiniowanie niemieckiego postrzegania Europy oraz wzmocnienie dotychczasowych tendencji do poszukiwania partnerów poza Starym Kontynentem. W konsekwencji, świetnie prosperujące gospodarczo Niemcy urastają do rangi niekwestionowanego lidera w zakresie polityki ekonomicznej w UE. Choć decyzje na szczeblu Rady Europejskiej podejmowane są na zasadzie konsensu wszystkich państw członkowskich, powszechną staje się opinia, że to właśnie Berlin nadaje ton dyskusjom gospodarczym w Brukseli. Lansowana przez kanclerz Merkel polityka austerity staje się nadrzędną polityką realizowaną przez instytucje unijne, starające się walczyć ze skutkami kryzysu. Dzieje się tak, mimo że wielu liderów państw członkowskich UE, zwłaszcza tych z Południa, wyraża swój sprzeciw wobec wprowadzania drastycznych cięć i rygorystycznych wymogów oszczędności, twierdząc, że blokują one wszelkie inicjatywy pobudzające gospodarkę.
Sama Merkel musi też zadbać o własne podwórko. W wyborach parlamentarnych w 2009 roku jej partia ponownie wygrywa, ale tworzy nową koalicję razem z liberałami z FDP. Przezwyciężenie trwającego europejskiego kryzysu zadłużenia, który dotyka głównie Grecję, Portugalię i Irlandię, znajduje się w centrum jej drugiej kadencji. Nie mniej ważny jest jednak także kurs modernizacji Niemiec – po katastrofie w Fukushimie decyduje o odejściu od energii atomowej na rzecz odnawialnych źródeł energii; wprowadza też reformę armii. Mocno angażuje się w integrację cudzoziemców i dąży do poprawy sytuacji pracujących kobiet i matek. W szczególności wspiera kobiety w ich awansie do czołowych urzędów. To dzięki jej wsparciu karierę robią Christine Lieberknecht, Annegret Kramp-Karrenbauer, Julia Klöckner, Ursula von der Leyen i wiele innych. Polityka nad Renem i Szprewą zaczyna mieć coraz bardziej kobiecy charakter.
Kapitan Merkel wyprowadza europejski statek z ekonomicznej mielizny
W tym czasie, zwłaszcza od wybuchu kryzysu w Eurolandzie w 2010 roku, Merkel staje się nolens volens nieformalną przywódczynią UE. Ten kolejny cykl w jej politycznym życiu przynosi jej ogromną ilość wyzwań. Światowi politycy ją podziwiają, choć nie obywa się także od krytycznych opinii. Mieszkańcy krajów europejskiego Południa jej nie znoszą, jej karykatury są częstym motywem plakatów podczas demonstracji w Grecji czy we Włoszech. W Niemczech cieszy się dużym zaufaniem, ale i tutaj musi liczyć się z ostrymi recenzjami. Ona sama koncentruje się na wykonaniu zadania – chce wyprowadzić europejski statek z ekonomicznej mielizny. Niewątpliwie, od momentu wybuchu kryzysu gospodarczo-finansowego, Niemcy pod jej przywództwem konsekwentnie forsują swoje rozwiązania, nie do końca kierując się interesem europejskim, lecz realizując interesy własne. Bezpośrednio przyznaje to niemiecki Instytut Badania Gospodarki w Halle, twierdząc, że Niemcy stają się najważniejszym „beneficjentem” kryzysu finansowego w Europie, w szczególności w kontekście sytuacji w Grecji.
Kapitan Merkel wyprowadza ostatecznie Unię na szerokie wody, zapewniając jednocześnie własnemu państwu pozycję centralnego kraju dla polityki europejskiej. Kolejne wybory parlamentarne z 2013 roku potwierdzają jej pozycję lidera – w jej okręgu aż 56% uprawnionych do głosowania wybiera ją do Bundestagu; w skali kraju jej partia zyskuje 41,5% głosów. Pani kanclerz po raz kolejny zwycięża, ale ponownie musi szukać koalicjanta – FDP nie dostała się do Bundestagu. Powstaje znów wielka koalicja z SPD.
W tym czasie Merkel prowadzi też coraz bardziej efektywną politykę zagraniczną i coraz pewniej porusza się na europejskich i światowych salonach. Wyzwań jest mnóstwo – od kryzysu ukraińsko-rosyjskiego, do afery szpiegowskiej związanej z podsłuchiwaniem jej telefonu przez Amerykanów. Merkel robi dobrą minę do złej gry, stara się utrzymywać poprawne relacje ze wszystkimi, nikogo nie antagonizować – wszystko zgodnie z zasadą: jeśli chcesz zmienić status quo, musisz je najpierw zaakceptować. Często podkreśla, że w swojej działalności kieruje się przesłaniem in dubio pro Europa, choć jej działania postrzegane są z coraz większą podejrzliwością.
W 2013 roku biografka Merkel, Gertrud Höhler, pisze krytycznie, że „im gorsza była sytuacja Europy, tym lepiej powodziło się Niemcom […]. Europa sięgnąwszy dna, była gotowa na przyjęcie koncepcji władzy Merkel, a Merkel szykowała się do rządzenia Europą”. Istotnie, w tym czasie pytania o rolę Niemiec w Unii Europejskiej stają się coraz bardziej widoczne, a zarazem drażliwe. Jak w swojej książce zatytułowanej „Niemiecka Europa” pisze znany niemiecki socjolog Ulrich Beck, „Niemcy jako potęga gospodarcza wysunęły się na pozycję politycznego lidera, decydującego o losie państw Południa i całej UE”. Rzeczywiście, teza Becka, iż dzisiaj mamy „europejskie Niemcy w niemieckiej Europie”, dobrze oddaje opinie, jakie od kilku lat pojawiają się w publicznym dyskursie dotyczącym przywództwa niemieckiego w Unii Europejskiej w XXI wieku.
Z kryzysem imigracyjnym „damy sobie radę”
Atmosfera w Europie robi się jeszcze bardziej gorąca w 2015 roku. Dla politycznej kariery Merkel to kolejny już etap, jednocześnie też największe jak do tej pory wyzwanie. Od kilku lat trwa „arabska wiosna” w krajach Afryki Północnej, ostry konflikt w Syrii wywołuje kryzys humanitarny, w Afganistanie i Iraku trwa wojna. Ze Wschodu i Południa nadciągają do Europy tysiące migrantów. Przez Morze Śródziemne płyną łodziami ludzie, którzy w UE chcą szukać bezpiecznego schronienia. Fala migracyjna tzw. „boat people” była w analizach politologów przewidywany już wiele lat wcześniej, ale żadne z państw członkowskich UE nie jest przygotowane na aż tak dużą ich liczbę. Europa zaczyna przeżywać kolejny kryzys.
Pod koniec sierpnia 2015 roku, na konferencji prasowej po wizycie w obozie dla uchodźców w pobliżu Drezna, gdzie lokalni przeciwnicy jej polityki wobec migrantów wygwizdują ją, niemiecka szefowa rządu staje przed kamerami i mówi spokojnym głosem, że przecież udało się już zrobić tak wiele by pomóc uchodźcom, a Niemcy stać na więcej empatii, wysiłku i wsparcia. Na koniec wypowiada słynne słowa: „Wir schaffen das” („Damy radę”).
Gdy kanclerz Merkel oficjalnie apeluje, by nie zamykać granic Niemiec przed uchodźcami, jej prośby spotykają się z ogromną krytyką, zarówno w Republice Federalnej (to w tym czasie popularność zyskują ruch Pegida i nowa partia AfD), jak i w pozostałych krajach UE, które czują się pominięte w tak ważnej sprawie. Faktycznie decyzja niemieckiej kanclerz w kolejnych tygodniach uruchamia „siłę zasysającą” kolejnych migrantów, a retoryka rządu oraz serdeczne zdjęcia z uchodźcami wskazują na uprawianie przez nią polityki „otwartych drzwi”. Do dziś kanclerz usprawiedliwia swoją decyzję argumentując, że Niemcy podjęły ją w momencie humanitarnego kryzysu. Merkel przyznaje, że dostrzega w polityce uchodźczej wiele błędów i to ze strony wszystkich państw Unii Europejskiej, konieczna jest zatem reforma polityki azylowej ale i sprawniejsze kontrolowanie granic UE przy jednoczesnym wsparciu dla osób, których dotknął kryzys uchodźczy. Jak sama powiedziała „pewne jest, że w Europie zbyt późno otworzyliśmy oczy na to, jak nieznośna jest sytuacja w krajach pochodzenia uchodźców czy w otoczeniu ich ojczyzny”.
Trwający przez kolejne miesiące kryzys przynosi osłabienie jej rządów. W wyborach parlamentarnych na jesieni 2017 roku chadecy otrzymują najgorszy wynik w historii – niecałe 33%. To porażka, choć nadal utrzymują się przy władzy. Merkel zmuszona jest miesiącami negocjować powstanie nowej koalicji, karuzela propozycji nie chce się zatrzymać. SPD odmawia początkowo współpracy uświadamiając sobie, że od czasu 2005 roku ta najstarsza niemiecka partia polityczna (powstała w 1863 roku) znajduje się wyłącznie w cieniu CDU/CSU. Merkel zwraca się z propozycją do FDP, które ponownie ma swoich posłów w Bundestagu. Rozmowy kończą się jednak fiaskiem. Dopiero zaangażowanie prezydenta federalnego, dawniej ważnego polityka SPD, Franka-Waltera Steinmeiera, przynosi przełom. Socjaldemokracja, choć niechętnie, wchodzi do koalicji rządowej. 14 marca 2018 roku Angela Merkel po raz czwarty składa przysięgę na wierność zapisom Ustawy Zasadniczej. Tym razem bez uśmiechu na twarzy – jej wybór popiera wyłącznie 364 parlamentarzystów spośród 692. Dla Merkel, ale też dwóch największych partii ludowych, to początek równi pochyłej. Politycznie coraz mocniejsi są Zieloni, ale i prawicowa AfD zaczyna narzucać ton w politycznych dyskusjach. Żadna strona nie oszczędza wieloletniej szefowej rządu, wyborcy odwracają się od chadeków.
Merkel wie kiedy czas odejść
7 grudnia 2018 roku Merkel rezygnuje z bycia szefową CDU. Jest to jej suwerenna decyzja. To budzi szacunek, bo żaden z jej wielkich poprzedników nie zdecydował się na taki krok. Stanowisko przekazuje Annegret Kramp-Karrenbauer. AKK to od lat jej zaufana współpracowniczka, więc jej wybór oznacza kontynuację dawnego kursu. Jednocześnie opinia publiczna zastanawia się, czy Merkel nie odejdzie wkrótce z polityki w ogóle. Ona sama potwierdza te plotki – mówi, że w kolejnych wyborach w 2021 roku nie będzie się już ubiegać o fotel kanclerza, nie podejmie też żadnego stanowiska w instytucjach międzynarodowych.
Rozpoczyna się ostatni cykl jej kariery jako szefowej rządu. Ewidentnie jest zmęczona, media donoszą o złym stanie jej zdrowia. Rzeczywiście tempo pracy jakie sobie narzuciła jest mordercze. Cały czas na spotkaniach, na okrągło negocjując, prowadząc rozmowy, podróżując.
Jej ulubione kierunki to Izrael i Chiny. Żaden z poprzednich kanclerzy nie przyłożył się tak mocno do pojednania z Izraelem – względy historycznej odpowiedzialności są tutaj oczywiste, ale Merkel ma także ogromny szacunek do tradycji i kultury tego państwa. Izrael staje się jednym z głównych filarów jej polityki zagranicznej. Drugim są relacje z Chinami. Jej przyjacielskie kontakty z premierem Wen Jiabao są już legendarne, dobra atmosfera relacji utrzymuje się także po zmianie ekipy rządzącej. Zarówno przewodniczący Xi Jinping, jak i premier Li Keqiang są jej częstymi partnerami w rozmowach. Merkel nie ukrywa fascynacji wobec zmian, jakie zachodzą w Państwie Środka, choć nie zaprzecza, że równocześnie istnieje wiele kwestii budzących sprzeciw środowiska międzynarodowego. W relacjach z Pekinem jednak odgrywa ona zwykle rolę dobrego policjanta – tym złym jest przeważnie szef dyplomacji, który expressis verbis wyraża niemieckie obiekcje wobec działań chińskich (w tym m.in. odnośnie łamania praw człowieka, prześladowania mniejszości religijnych, ochrony własności intelektualnej, wykorzystywania krajów EŚW do chińskiej ekspansji w Europie).
Merkel wie, że w świecie końca drugiej dekady XXI wieku Niemcy mogą liczyć głównie na siebie. Brytyjczycy chcą wyjść z Unii, Włosi i Hiszpanie znajdują się w ciągłym politycznym chaosie. Polska i Węgry stają się coraz bardziej nacjonalistyczne. Wsparciem jest na powrót Francja, gdzie Emmanuel Macron z ogromną energią i zaangażowaniem chce reformować Unię Europejską, kreśli jej nową przyszłość. Merkel nie zawsze się z nim zgadza, ale docenia że – po biernej prezydenturze François Hollande’a – ma wreszcie partnera do rozmowy. Przecież od kilkudziesięciu lat to niemiecko-francuski tandem nadaje ton sprawom europejskim, a bez porozumienia między Berlinem a Paryżem Europa nie działa.
Wyzwań jest cała masa. Problemem są na pewno relacje z Waszyngtonem. Powiedzieć, że partnerstwo amerykańsko-niemieckie nie działa, to nic nie powiedzieć. Donald Trump uwielbia stawiać sprawy na ostrzu noża, jest całkowitym przeciwieństwem niemieckiej szefowej rządu, która zwykle przyjmuje koncyliacyjny ton a wyzwania traktuje jako szansę, a nie zagrożenie. Nawet i ona jednak traci do niego cierpliwość. „My, Europejczycy, naprawdę musimy wziąć nasz los we własne ręce” stwierdza po spotkaniu grupy G7 w 2017 roku. Niemcy koncentrują się więc na Europie, ale szukają też wsparcia na Dalekim Wschodzie. Głównym koalicjantem stają się Chiny, od 2016 roku największy partner handlowy RFN. To z Pekinem można rozmawiać o kluczowych dla Niemiec sprawach ochrony środowiska, czystej energii, zmian klimatycznych, nowych wyzwań globalizacji. Nadal nie brakuje tematów spornych, ale przeważają punkty łączące oba państwa. Dążenie do stworzenia wielobiegunowego świata jest jednym z nich. Merkel angażuje się w unijne procesy zawiązywania partnerstw handlowych z krajami azjatyckimi – Japonią, ASEANem, wreszcie z samymi Chinami. Podpisane na zakończenie niemieckiej prezydencji w UE w grudniu 2020 roku wszechstronne porozumienie inwestycyjne między UE a ChRL – jeśli wejdzie w życie – będzie idealnym uzupełnieniem jej dorobku w polityce zagranicznej.
Szczepionka Pfizera – dumą pani kanclerz
Rok 2020 staje się ogromnym wyzwaniem – nic nie idzie tak jak miało być, nawet niemieckie przewodnictwo w Radzie UE i zaplanowane wydarzenia muszą ulec zmianie. Merkel staje w ogniu krytyki po tym jak Niemcy znajdują się w chaosie w czasie epidemii; odpowiedzialność bierze na siebie Jens Spahn, federalny minister zdrowia. W styczniu 2021 roku, gdy szczepionka na wirusa SARS-CoV-2 stworzona przez firmę Pfizer i BioNTech zostaje dopuszczona jako bezpieczna i skuteczna, Merkel jest dumna. Media na całym świecie piszą, że za tym sukcesem stoi dwoje niemieckich naukowców o tureckich korzeniach. Nie ma lepszego dowodu na potęgę nauki, migranckie pochodzenie badaczy dodaje jednak temu sukcesowi dodatkowego wymiaru.
Bilans kanclerstwa Merkel – na kilka miesięcy przed opuszczeniem przez nią urzędu – jest więc pozytywny. Przez 16 lat świat, Europa i Niemcy stawały w obliczu poważnych problemów. Niektóre z nich zakończyły się sukcesem, inne porażką. Merkel była akuszerką większości rozwiązań, dlatego wielokrotnie zarzucano jej, że przebudowuje Stary Kontynent i świat na niemiecką modłę, żałując jednocześnie, że dawna wizja nastawionych na kooperację i kompromis europejskich Niemiec zastępowana jest przez „nieskrywaną chęć przywództwa” (określenie Jürgena Habermasa), a dyplomatyczna powściągliwość RFN stopniowo ustępuje takim działaniom, które wskazują na coraz mniejszą wrażliwość na interesy innych państw. Upowszechnia się postrzeganie RFN jako „hegemona” w Unii. Choć wielu wskazuje jednocześnie, że jest to „hegemon wbrew własnej woli”.Ceniony niemiecki politolog Christian Hacke użył tego terminu jeszcze przed zjednoczeniem Niemiec, ale w drugiej dekadzie XXI wieku zyskało ono nowy wymiar.
Jednak ci, którzy obawiają się zdominowania UE przez Niemcy mogą spać spokojnie. Merkel przez lata brała na siebie odpowiedzialność za losy Europy, bo nikt inny nie chciał (nie potrafił?) zrobić tego za nią lub razem z nią. To z jednej strony siła Niemiec i osobiste zdolności pani kanclerz, a z drugiej strony słabość innych zadecydowały o dzisiejszej roli Berlina. Jednak, jak wskazuje brytyjski socjolog Anthony Giddens, „niemiecka Europa” nie jest stanem, który będzie się długotrwale utrzymywał. To „tymczasowy i niestabilny układ z konieczności”, będący odpowiedzią na kryzys samej UE i słabość innych liderów.
Czy komuś uda się wejść w jej buty?
Kto zajmie biuro Merkel w Urzędzie Kanclerskim przy Willy-Brandt-Strasse 1 w Berlinie okaże się po 26 września br. Wtedy to bowiem zaplanowane są wybory do Bundestagu. Zanim do nich dojdzie nastąpią zaś ważne wybory regionalne w 6 krajach związkowych. To, kto w nich zwycięży będzie prognozą dla wyniku ogólnokrajowego. CDU/CSU nadal są silne, ale nie na tyle by czuć się pewnie. SPD ma najgorsze wyniki w historii, FDP i Lewica prześlizgują się przez próg wyborczy. AfD może liczyć na wsparcie co dziesiątego Niemca. Czarnym koniem mogą okazać się Zieloni, którzy już dziś mają 21% poparcia. Można więc przypuszczać, że powstanie nowa koalicja chadeków z Zielonymi. Czy na jej czele stanie jednak polityk takiego formatu jak Merkel? To stoi pod znakiem zapytania. Wejść w jej buty na pewno nie będzie łatwo. Jesień 2021 roku przyniesie zatem koniec pewnej epoki. Ale i początek nowej.