Napiszę lirycznie, nie epicko, jak to staram się zazwyczaj. Pamiętam, z jaką ogromną ulgą przyjęliśmy upadek rządów Kaczyńskiego w 2007 roku. Przypomnijcie sobie ten moment. To sam autokrata w swej pysze popełnił wówczas fatalny błąd polityczny rozwiązując parlament i ogłaszając przedterminowe wybory. Przegrał z kretesem…
Tamte lata, czyli pierwszy PiS, były masakrą. Nikt po klęsce Kaczyńskiego nie spodziewał się, że to zaledwie preludium przyszłych – obecnych wydarzeń. Trwaliśmy w przekonaniu, że to skuteczna szczepionka, i że awersja społeczna nie pozwoli mu już nigdy przejąć władzy. Okazało się inaczej.
Dziś już mamy pewność, że bandyterka Kaczyńskiego rujnuje nasz kraj i demoralizuje społeczeństwo. Że to oligarchia, przestępcza szajka z dodatkiem faszyzmu i komuny w jednym upiornym tyglu.
Mamy rok wyborczy, a właściwie całą serię, bo i przyszły jest wyborczy: na wiosnę wybierzemy przedstawicieli do Europarlamentu, na jesieni do polskiego Sejmu i Senatu, a w 2020 – prezydenta…
Być może ta chuligańska dewastacja musi potrwać kolejną kadencję, nie na wszystko mamy wszak wpływ. Być może jedna kadencja nie wystarczyła, by otworzyć ludziom oczy. Piszę to, choć nie wierzę. Wierzę, że ten rok zakończy definitywnie rządy Kaczyńskiego rodem z kruchty, z gumna, z magla, z żylety, z meliny i spod celi.
Niemniej, należy się liczyć także z czarnym scenariuszem. Wyborcy bowiem podlegają dwóm zjawiskom psychologicznym: dysonansowi poznawczemu i obronności percepcyjnej. To potężne mechanizmy, zaburzające postrzeganie rzeczywistości. Zazwyczaj ludzie oszukani reagują w ten właśnie sposób.
Dodatkowo występuje efekt „wtórnej racjonalizacji własnych wyborów”, co zdaniem jednego z analityków jest konsekwencją naszych ataków, demaskowania przez nas kłamstw i przekrętów złej władzy spod znaku „dobrej zmiany”. Wyborcy PiS konsolidują się tym mocniej, im bardziej niezależne media ujawniają podłości rządzących.
My musimy wytrwać, niezależnie od tego, co się wydarzy. Chcę, pisząc to, Państwu uświadomić, że nasza działalność opozycyjna – owszem – poza prostą skutecznością ma też na celu uratowanie naszych twarzy. Byśmy nie mieli sobie nic do zarzucenia, że zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy, by zwalczyć nikczemny układ Kaczyńskiego.
Protestujemy na ulicach, by sobie nawzajem pokazać, że nie jesteśmy sami, by pokazać wyborcom PiS, że ich poglądy nie są jedynie obowiązujące, by pokazać władzy, że spotka się ze sprzeciwem, a nie tylko z biernością i poklaskiem, i wreszcie, by pokazać cywilizowanemu światu, że Polacy nie są stadem baranów prowadzonych na rzeź.
Nie wolno nam, wbrew temu, co się wydarzy, ulec apatii i zniechęceniu. Być może nasz los jest losem tragicznym, losem banitów, losem „gorszego sortu”. Niewykluczone. Na dwoje babka wróżyła: albo w tym roku zwyciężymy, albo przegramy, ale pamiętajmy, że to byłaby zaledwie przegrana bitwa.
Mnie dodają sił ludzie. I Wam też. Nawzajem się wspieramy. Mam trzy takie moje muzy: Krystynę Jandę, Agnieszkę Holland i Kayah. Trzy wspaniałe kobiety, artystki i obywatelki, które odważnie mówią, co myślą, i których działalność publiczna jest nie do przecenienia. Zarówno twórczość, jak i poglądy wyrażane przy różnych okazjach.
Słupek poparcia, mimo morderstwa politycznego prezydenta Adamowicza i mimo ujawnionej dwa tygodnie temu afery stulecia pod hasłem „spółka Srebrna”, ledwo drgnął. Być może musimy poczekać, być może sondaże obarczone są błędem, być może respondenci nie są prawdomówni wobec sondażowni. Być może też imponuje im złodziejski spryt…
Nie wolno nam mimo wszystko upadać na duchu. Powstała Wiosna Roberta Biedronia. Jedni są nią zachłyśnięci, drudzy krytyczni. Mówi się o metodzie Victora D’Hondta, która premiuje wielką koalicję opozycyjną. Nic jeszcze nie jest przesądzone.
Tusk zapowiada powrót na rodzimą scenę polityczną.
Mówi się o populizmie Biedronia. Prawda jest taka, że nikt nie wygra dziś z PiS-em, jeśli swojego programu wyborczego nie nasyci – tak jak Biedroń – postulatami socjalnymi. Nie mówię o obietnicach bez pokrycia, lecz o opiekuńczych funkcjach państwa. Bez tego kandydat nie zostanie wzięty pod uwagę. Społeczeństwo rości sobie prawo do godnego życia, niezależnie od tego, jak to oceniamy z punktu widzenia dyscypliny budżetu państwa.
Biedroń to zrozumiał, a pozostałe partie opozycyjne?