Liberałowie konserwatywni albo stanęli na pozycjach całkowitego sprzeciwu wobec demokracji, albo postulowali powolne dążenie do powszechnego prawa wyborczego poprzez ustanowienie i stopniowe łagodzenie cenzusów.
Liberalizm konserwatywny ukształtował się w drugiej połowie XIX wieku. W swojej pierwotnej formie był on krytyczną reakcją na proces zbliżania się liberalizmu klasycznego do myśli demokratycznej. Odrzucał refleksję, jakoby demokracja stanowiła naturalne rozwinięcie zasad liberalnego ustroju z jego głównymi ideami uzależnienia władztwa od woli podwładnych oraz prawa jednostki do dokonywania wolnego wyboru. Z wcześniejszych doświadczeń wynikało bowiem, że ustrój liberalnego konstytucjonalizmu może zostać z powodzeniem wprowadzony w warunkach oligarchii merytokratycznej (z elementami zarówno arystokratycznymi pod postacią idei izby wyższej parlamentu złożonej z przedstawicieli tej klasy społecznej, jak i plutokratycznymi, wyrażonymi majątkowymi cenzusami wyborczymi). Pójście w kierunku demokracji pełnej wydawało się niepotrzebnym ryzykiem, które może spowodować kryzys klasycznego porządku liberalnego poprzez rozbudzenie masowych społecznych sił i ich roszczeń. W efekcie liberałowie konserwatywni albo stanęli na pozycjach całkowitego sprzeciwu wobec demokracji, albo postulowali powolne (trwające przez pokolenia) dążenie do powszechnego prawa wyborczego poprzez ustanowienie i stopniowe łagodzenie cenzusów.
Konserwatywni liberałowie uwypuklali zagrożenie dyktaturą większości, która stanowiła niebezpieczeństwo dla praw mniejszości i wolności jednostek. Najwyższa władza nie powinna zostać oddana w ręce ludzi, którzy nie kładą na szali swego dotychczasowego dorobku (nie ryzykują majątkiem i pozycją społeczną), po których nie sposób oczekiwać, że będą wykorzystywać ją w sposób roztropny, a więc nieprzynoszący ze sobą ryzyka rozpadu ładu społecznego. Powszechne prawo wyborcze byłoby ewentualnie możliwe w sytuacji daleko idącej i uprzedniej poprawy położenia najuboższych grup w społeczeństwie. Szczególne znaczenie miały mieć dostęp do miejsc pracy, wysoki poziom płac i niski poziom cen żywności. Z udziału w głosowaniu w każdym razie musieliby pozostać wykluczeni ludzie żyjących w warunkach materialnych zagrażających ich biologicznej egzystencji, którzy z łatwością mogliby skierować swoje frustracje w kierunku obalenia istniejącego ustroju czy „splądrowania bogaczy”.
Ale nie tylko obawa przed rewolucją była źródłem sceptycyzmu liberałów konserwatywnych wobec powszechnego głosowania. Obawiano się także odruchu zachowawczego w przypadku uzyskania kontroli nad głosami ubogich przez sprzeciwiające się wolnościom jednostki i reformom warstwy arystokracji, czy to poprzez zwykłe kupowanie głosów, czy też poprzez oddziaływanie uświęconą „tradycją” autorytetu z epoki społeczeństwa stanowego. Prawdopodobieństwo tego scenariusza potęgować miała ludzka skłonność do bezrefleksyjnej akceptacji zastanego stanu rzeczy i brak odwagi do zakwestionowania istniejących zwyczajów i tradycji, co stwarzało właśnie warunki dla korupcji i manipulacji. Otwarcie systemu wyborczego na nowy elektorat w postaci upowszechnienia praw politycznych, nie posłużyłoby wtedy więc do dynamizacji rzeczywistości politycznej i wygenerowania innowacji. Przeciwnie, umocniłoby potencjał stagnacji, jako że nowi wyborcy z niższych warstw społecznych, intelektualnie najsłabsi, w jeszcze większym stopniu skłonni byliby bezkrytycznie przyjmować rzeczywistość i podążać ślepo za głosem warstw wyższych.
Głównym ideowym założeniem było więc ograniczanie praw wyborczych poprzez cenzusy. François Guizot proponował taką oto konstrukcję, w której obywatele wnosiliby najpierw wkład w postaci intelektualnego i „moralnego” samodoskonalenia, bogacili się i dopiero w efekcie tego rozwoju pozyskiwali odpowiednio należne prawa polityczne. „Suwerenność ludu” miała ustąpić „suwerenności rozumu”. Tymczasem demokracja oznaczała głęboki sen rozumu. W jej reżimie otwierają się perspektywy zaspokojenia wszystkich popędów człowieka, jest ona pokusą zarówno dla skłonności dobrych, takich jak wolność, jak i także złych, takich jak swawola. W pozbawionych formacji warstwach społecznych trafia to na szczególnie mocny rezonans i właśnie tam niebezpieczeństwo uwolnienia szkodliwych tendencji jest największe. Konieczne jest więc podjęcie spraw publicznych przez przedstawicieli tych warstw, które uzyskały już wysoką pozycję, dysponują majątkiem, niezależnością, wychowaniem i wykształceniem. Tylko tacy ludzie są w stanie wnieść do administrowania sprawami publicznymi odpowiednią wiedzę, spokój i szacunek dla urzędu. Ponadto dla zachowania pokoju społecznego ważnym jest obecność i zrównoważenie w łonie władzy państwowej zarówno interesów żywiołu dynamiki i postępu, jak i konserwatywnych oczekiwań stabilności i zachowawczości.
Z czasem w refleksji liberałów konserwatywnych więcej miejsca zaczęło zajmować poszukiwanie metod zabezpieczenia wartości stabilności ustroju i wolnościowego systemu prawa także w warunkach robiącej postępy demokratyzacji. Rozróżniono pomiędzy „demokracją powierzchowną”, która jest beztroskim politykowaniem dla przyjemności i zasadza się w gruncie rzeczy na filarach ignorancji, próżności, a nawet infantylności obywateli oraz ich zdeprawowanych kacykostwem i orientacją na patronat elit a demokracją odpowiedzialności po swoistej „korekcie”. Korekta ta miałaby służyć temu, aby państwo i jego mieszkańcy stali się poważniejsi, bardziej świadomi ciążących na nich obowiązków i bardziej zdyscyplinowani. Konieczne w tym celu jednak jest sięgnięcie po elementy rządów arystokratycznych, najlepiej także oparcie się na utożsamiającej historyczne prawa monarchii. Wola do przeprowadzenia tych reform musi wywodzić się z grup ludzi, których jedynym interesem jest dobro całego narodu. Zadaniem „oświeconej” części narodu winno więc być pociągnięcie za sobą reszty i komenderowanie nią.
Rozwój sytuacji społecznej w końcówce XIX w. zdecydował o tym, że liberalizm konserwatywny znalazł się w zasadzie na straconej pozycji. W sporach ze współczesnymi sobie zwolennikami demokratycznego, a zwłaszcza socjalnego liberalizmu, jego stronnicy występowali z pozycji kontynuatorów i obrońców dorobku liberalizmu klasycznego i gospodarczego leseferyzmu. Ale nie byli jednak też bezkrytycznymi kontynuatorami klasycznego nurtu idei, którzy tylko broniliby tradycji przed „nowym światem”. Przeciwnie, dostrzegali słabe strony klasycznego liberalizmu, ale upatrywali je głównie w jego uległości wobec roszczeń egalitarystyczno-demokratycznych. Co prawda część z nich pozostała przy tradycyjnym etosie wigów i pielęgnowała koncepcję praw naturalnych, ale inni zaakceptowali zasadę użyteczności utylitaryzmu i nadali jej oryginalną formułę.
Był nią inspirowany ewolucjonizmem Charlesa Darwina socjaldarwinizm, którego najgłośniejszym zwolennikiem był Herbert Spencer, równocześnie jeden z ostatnich liberałów konserwatywnych, głoszących postulat prostego powrotu do klasycznego liberalizmu. Głosił on całkowite wycofanie się państwa z aktywności na polu ekonomicznym, przestrzegał przed rozrostem biurokracji oraz nadmierną ilością regulacji i przepisów. Słabością jego myśli było powiązanie klasycznie liberalnych postulatów z wywodzącymi się jednak z innego, pozapolitycznego porządku darwnistycznymi koncepcjami naturalnego doboru i przetrwania najsilniejszych, które przyczyniły się do sprowokowania zmasowanej krytyki i osłabiły wpływ pism Spencera na rzeczywistość polityczną. Połączenie indywidualizmu z bezpardonową konkurencją odzierało ideę wolności jednostki z immanentnej jej dotąd moralnej podbudowy i przewagi oraz, co nawet gorsza, zwracało uwagę opinii publicznej ku jej potencjalnie szkodliwym skutkom z punktu widzenia spójności społecznej, gdy pierwotny liberalny pogląd o nadrzędnej roli wartości jednostki ludzkiej ulega zatarciu poprzez demonstracyjne désintéressement skutkami końcowymi walki o zasoby i pozycję.
Po XIX w. i zwycięstwie demokracji liberalnej z liberalizmu konserwatywnego, w oryginalnym rozumieniu tego pojęcia, niewiele zostało. Neoliberałowie omijali jego dorobek, nawiązując bezpośrednio do tradycji klasycznego liberalizmu. Konserwatywny liberalizm w zasadzie przestał być nurtem liberalizmu w pełnym tego słowa znaczeniu. Stał się raczej swoistym „odruchem” różnych liberałów, gdy tempo zmian społecznych zaczynało się im jawić jako nadmierne i ryzykowne dla zakresu ludzkiej wolności. Stawali zatem konserwatywni liberałowie na stanowisku dopuszczalności wyłącznie ewolucyjnych, ostrożnych zmian. Załamywali ręce nad podatnością na populizm w polityce, na antyintelektualizm w kulturze masowej, czy na zwyczajny prymitywizm i chamstwo w życiu publicznym.
Nie tylko, ale przede wszystkim w Niemczech prawicowy nurt liberalizmu zachował część żywotności ze względu na związki z nacjonalizmem (liberalizm narodowy). W warstwie teoretycznej dziełem narodowych liberałów niemieckich była rozbudowana koncepcja państwa prawa, która wiązała wolność i indywidualizm człowieka w ramy jego instytucji. W warstwie praktyki politycznej liberalizm narodowy posiadał silną reprezentację zarówno w II Rzeszy, jak i w Republice Weimarskiej, zachowując instytucjonalną odrębność zarówno od demokratycznych liberałów, jak i od konserwatystów. Był jednak mocny także w III Republice francuskiej i w Wielkiej Brytanii. Ten nurt liberalizmu okazał się przeszkodą w utrwaleniu międzynarodowego porządku liberalnego i pozostał nie bez winy w kontekście wybuchu I wojny światowej, która położyła kres tzw. erze liberalnej.
Celem obrony swoich poglądów konserwatywni liberałowie nierzadko byli zmuszani do korzystania z, obcego liberalizmowi, konserwatywnego aparatu pojęciowego. Nawiązywali np. do wartości tradycji, idealizowali czasy przeszłe, popierali surowość w wychowaniu, wskazywali na pozytywne aspekty hierarchicznej organizacji społeczeństwa, wyolbrzymiali pozytywne wpływy religii (choć raczej nie instytucji Kościołów). Nie mniej jednak stale pozostawali na antykonserwatywnych stanowiskach indywidualizmu i wolności jednostki, której obrona była w końcu elementem konstytutywnym tego (jak i każdego innego) nurtu liberalizmu. Dlatego warto, kierując uwagę na współczesność, dokonać rozróżnienia pomiędzy nim a nurtami konserwatyzmu o liberalnych poglądach ekonomicznych i antyliberalnym charakterze w pozostałych dziedzinach.
Liberalizm ograniczający się tylko do liberalizmu ekonomicznego to nie jest żaden liberalizm. Gospodarcza wizja liberalna posiada naturę pewnego rodzaju modułu, który można dość swobodnie wyjąć z ram filozofii liberalnej i potraktować jako ideologicznie niemal neutralne instrumentarium osiągania wzrostu gospodarczego, które łatwo dopasować do innych idei i systemów, mających charakter czasem otwarcie antyliberalny. Czynił tak faszyzujący dyktator Chile Pinochet, czynili demokratyczni konserwatyści spod znaku Reagana i Thatcher, lub też i neokonserwatysta Bush jr. Wszyscy oni prowadzili liberalną politykę gospodarczą, ale nikt z nich nie był liberałem. Nikt z nich nie był też liberałem konserwatywnym. Wolnorynkowy konserwatysta nie jest liberałem, jest konserwatystą.
Gdy zatem mówimy o współczesnych liberałach konserwatywnych, to na myśl powinni przychodzić liberałowie, którzy jak premier Holandii czy niedawny premier Danii, mają liberalne poglądy także na sprawy światopoglądowe, moralne i obyczajowe, a od bardziej progresywnego skrzydła liberałów odróżniają się ostrożnością i orientowaniem się na amortyzowanie poszerzania zakresu wolności indywidualnej i swobody obywatela w wyborze stylu życia wcześniejszym przygotowaniem gruntu w postaci akceptacji ze strony (stanowiącej masę krytyczną) części społeczeństwa. Uprzednie osłabienie (a nawet spacyfikowanie) oporu opinii publicznej przeciwko tej czy innej liberalizacji w realiach relacji społecznych jest – jak niechybnie zapewniliby konserwatywni liberałowie – dobrą metodą na zapobieżenie gwałtownym protestom i ideologicznym konfliktom, które rozrywają na pół wspólnoty społeczne poprzez rozgrzewanie emocji. Polityka reform liberalizmu konserwatywnego niewątpliwie nie prowadzi poprzez wojny ideologiczne w stylu spotkań parad równości ze środowiskiem kibicowskim lub ulicznych debat pomiędzy pro-choice a pro-life, a poprzez cierpliwe kładzenie fundamentów pod spokojne przyjęcie zmiany społecznej za pomocą narzędzi edukacji, kultury popularnej i mass mediów.
Skutkiem tego jest też fakt, że w 2019 r. konserwatyzm w Europie ma zupełnie inne oblicze niż jeszcze 30 lat temu i staje się liberalny także w sensie społeczno-etycznym, przynajmniej w kontekście praw ludzi wywodzących się z etnicznych większości (europejska, a nawet amerykańska prawica dużo łatwiej akceptuje nawet bardzo szerokie prawa osób LGBT, niż najbardziej fundamentalne prawa imigrantów czy uchodźców). Być może obserwujemy proces, w którym za chwilę znikną prawdziwi konserwatyści, a na prawo od liberałów konserwatywnych w stylu Davida Camerona czy Angeli Merkel będzie wyłącznie skrajna prawica.