Niesmaczne wystąpienia są chlebem powszednim polskiej polityki. Dlatego też w znacznej mierze zrezygnowaliśmy już z oburzania się za każdym razem, nie mamy sił, ani po prostu czasu, aby to za każdym razem piętnować, nawet na rejestrowanie wszystkich tych przypadków nie starcza miejsca w pamięci. Każdy dostaje po krzyżu od przedstawicieli każdej niemal partii, ale jest kilku prawdziwych „ekspertów”. Oni są zresztą szczególnie rozchwytywani przez większość mediów relacjonujących politykę, gdyż ambicje tych mediów stały się jedyną rzeczą, która prezentuje jeszcze niższy poziom od samej polityki.
Janusz Palikot od samego początku swojej „kariery” politycznej w pełni świadomie i z premedytacją wywalczył sobie pozycję jednego z takich „ekspertów”. Trzeba oddać mu pewną sprawiedliwość: jego jaskrawe wystąpienia nie zawsze były pustą pozą, służącą wyłącznie nakręcaniu spirali emocji w „debacie” politycznej. Często poruszał przy okazji i zwracał uwagę na istotne, realne problemy. Tak było, gdy zabrał na konferencję wibrator (to chyba była jego „premiera”), ale także, gdy do debaty publicznej wprowadził kilka istotnych tematów w sposób zorientowany na liberalne obyczajowo rozwiązania – to było w najwcześniejszym i najlepszym okresie istnienia Ruchu Palikota. Niestety, gdy metoda staje się odruchem, poczyna być nadużywana. Dlatego Palikot już w przeszłości wielokrotnie przekraczał granice dopuszczalnej krytyki, zarówno w odniesieniu do ludzi polityki, jak i duchownych. W ten sposób, choć skutecznie zwracał uwagę na realne problemy swoim jazgotem medialnym, to jednak często równocześnie rzucał także cień na słuszne postulaty, poprzez skonfigurowanie ich z odpychającym stylem formułowania poglądów. W ten sposób utrudniał centrowym liberałom, ludziom posiadającym zwykle skłonność do umiarkowania w formułowaniu ocen, opowiedzenie się po jego stronie. Zaś poparcie, które zdobył przede wszystkim w innych grupach społecznych, okazało się niezwykle niestabilne i ulotne.
Dziś Palikot gra już w innej drużynie ideowej. Jeszcze przed zawarciem koalicji z SLD i innymi partiami jeszcze bardziej od Sojuszu lewicowymi, przekształcił Twój Ruch w partię jednoznacznie socjaldemokratyczną, czego ostatecznym wyrazem był wybór Barbary Nowackiej na współszefową partii. Na pewno w odczycie ideowej konfiguracji ZL nie pojawia się, ze względu na udział TR, żaden podobny dysonans poznawczy, który towarzyszył udziałowi Partii Demokratycznej w LiD w latach 2006-08. To koalicja ideowo spójna, wyraźnie lewicowa, a więc w zakresie polityki gospodarczej antyliberalna.
Nie czynię z tego Palikotowi zarzutu. Choć w dużo młodszym wieku, to jednak także i ja przechodziłem przez proces ewolucji poglądów politycznych: od socjalliberalizmu do neoliberalizmu w latach studenckich, a także przez proces ograniczenia radykalizmu moich neoliberalnych oczekiwań w ostatnich 2-3 latach. Zarzut Palikotowi, którego postrzegam jako ex-liberała (abstrahując od tego, że zawsze różniły nas kwestie podejścia do stylu i formy uprawiania polityki), stawiam inny. Z uporem typowym dla socjalistycznego w tym przypadku neofity stara się on wykazać wobec swoich nowych partnerów w ZL radykalizmem antyliberalnym. W tym przypadku celem jego niesmacznego ataku stał się Ryszard Petru. Dość przypadkowo, jako osoba, która postanowiła w tym roku i w tej kampanii wprowadzić na scenę polityczną nową opcję wyboru, o centrowo-liberalnym charakterze. Formuła .Nowoczesnej zakłada uwypuklenie liberalizmu gospodarczego, a więc tego elementu tradycji ideowej, którą Palikot odrzucił i niechęcią wobec którego musi teraz się z animuszem wykazać, by zyskać wiarygodność w ZL.
Metoda ta jest poniżej krytyki. Palikot odmawiając Petru szczerości w wyznawaniu poglądów liberalnych gospodarczo, odmawia tego w zasadzie każdemu, kto takie poglądy posiada. A więc także autorowi tego tekstu. Zdaje się instygować, że być liberałem gospodarczym dziś jest już niemożliwe. Palikot poniża Petru (a wraz z nim i mnie), sugerując, że nie są to tyle jego poglądy, a po prostu postulaty formułowane na zamówienie wpływowych lobbies, których najemnikiem miałby być Ryszard Petru. Palikot poniża lidera .Nowoczesnej publicznie zwłaszcza wtedy, gdy sugeruje, że może on go „odkupić” od bankowych lobbies i skłonić sumą 200.000 zł do lobbowania na rzecz takich czy innych postulatów socjaldemokratycznych. Są to słowa i sugestie obrzydliwe, zasługujące po ludzku na umieszczenie w dolnej szufladzie.
Proponuję panu Palikotowi, gdy już on i opinia publiczna dostrzeże, że Petru pozostał oczywiście przy swoich poglądach, aby podobną propozycję złożył mnie. Konieczność sformułowania odpowiedzi na nią będzie okazją do ponownego podjęcia przeze mnie w kolejnym tekście tematów stabilności poglądów, ideowości, a także jakości debaty publicznej w Polsce. Tematów tworzących razem achillesową piętę Janusza Palikota.