W skali globalnej epidemia powstrzyma, a w niektórych sytuacjach wywoła poważny krok wstecz w procesach, które w ostatnich kilkunastu i kilkudziesięciu latach były znakiem poprawy położenia wielu ludzi na świecie, wychodzenia z nędzy, lepszych warunków życia, większej dostępności nowoczesnej ochrony zdrowia, skutecznej edukacji i większego bezpieczeństwa.
Już był w ogródku, już witał się z gąską. To w telegraficznym skrócie opisuje sytuację wielu politycznych liderów latem tego roku. Uznawszy, że główna fala pandemii koronawirusa przypadnie na wiosnę, zastosowawszy najsurowsze lockdowny i wydawszy wszelkie zaskórniaki budżetowe na odszkodowania i wypłaty pomocowe dla podupadających biznesów, Mateusz Morawiecki z radością w głosie formułował tezy o „zwalczeniu tego wirusa” (akurat na wybory prezydenckie), a Donald Trump zapowiadał, że szczepionka będzie powszechnie dostępna w listopadzie (akurat na wybory prezydenckie). Niemal oficjalnie potwierdzonym faktem miało być odbicie się gospodarki w kształcie litery V.
Tymczasem przyszła jesień i stało się to, co wcześniej chciano siłą woli unieważnić. Druga, bardzo wysoka fala zachorowań uświadomiła, że lato było tylko krótką pauzą. Gospodarka otrzyma w najbliższych tygodniach nowy, najpewniej znacznie silniejszy cios. Koronawirus nie będzie drobnym wybojem na drodze rozwoju. Pełne skutki wywoła dopiero powrót kryzysu jesienią i zimą 2020-21. W skali globalnej epidemia powstrzyma, a w niektórych sytuacjach wywoła poważny krok wstecz w procesach, które w ostatnich kilkunastu i kilkudziesięciu latach były znakiem poprawy położenia wielu ludzi na świecie, wychodzenia z nędzy, lepszych warunków życia, większej dostępności nowoczesnej ochrony zdrowia, skutecznej edukacji i większego bezpieczeństwa. Zagrożenia dla systemów zdrowotnych i dla wzrostu gospodarczego to tylko dwa pierwsze, najbardziej oczywiste i fundamentalne skutki pandemii, lockdownów i obostrzeń. Epidemia pociągnie jednak za sobą konsekwencje w niemal każdym zakresie funkcjonowania naszych społeczeństw. Pokazują to dane zebrane w tegorocznym Goalkeepers Report Fundacji Melindy i Billa Gatesów.
Druga fala populizmu?
Spowodowany epidemią spadek wzrostu PKB będzie najgłębszy od okresu po zakończeniu II wojny światowej, gdy ustały zamówienia związane z potrzebami wojskowymi w realiach gospodarki przestawionej całkowicie na cele wojenne, a niemal cała Europa legła w gruzach. COVID spowoduje finansowe straty co najmniej dwukrotnie większe, aniżeli światowy kryzys finansowy z roku 2008, a przecież wszyscy wiemy, jak poważne skutki społeczno-ekonomiczne tamto załamanie za sobą pociągnęło (do dzisiaj się z nimi borykamy). Odsetek krajów, które przez pandemię wpadły lub wpadną jeszcze w recesję, będzie wyższy niż w jakimkolwiek momencie w dziejach gospodarczych od 1870 r. W skali świata bolesnym efektem ubocznym tych kryzysów będzie zatrzymanie procesu nadganiania przez najuboższe regiony świata, które nie są w stanie ponieść kosztów stymulacji i pomocy dla zamkniętej gospodarki, na które to cele kraje bogate wydają teraz kolosalne sumy (nawet do ok. 22% PKB dla krajów z grupy G20).
Gospodarcze skutki pandemii będą więc niezwykle poważne w każdym zakątku świata. Jest oczywistym, że mogą one przynieść ze sobą bardzo niekorzystne późne skutki polityczne. W przypadku załamania z roku 2008 fala populizmu wzbierała stopniowo, aby przynieść realne konsekwencje w postaci zakwestionowania konsensusu liberalno-demokratycznego w połowie kolejnej dekady we wszystkich prawie krajach i w postaci przejęcia władzy przez siły pozasystemowe w niektórych krajach (USA, Włochy, Polska, w pewnym sensie Wielka Brytania, gdzie partia Ukip narzuciła narrację rządowi torysów). Istnieje obawa, że pokłosiem pandemii będzie druga fala wzrostowa dla tzw. populistów, którzy w latach 2025-30 będą przejmować władzę w dalszych krajach (otwarcie formułowaną jest teza o przejęciu prezydentury w USA przez antysystemowca podobnego do Trumpa, lecz od niego bardziej inteligentnego i w efekcie bardziej niebezpiecznego, w 2028 r.).
Przerwa w szkole
Jednak w tle najbardziej spektakularnych skutków politycznych, wielkie szkody wyrządzić mogą konsekwencje społeczne. W przypadku wszystkich zagrożeń wskazywanych w raporcie Goalkeepers najbardziej narażone są na nie państwa rozwijające się i najuboższe. To ich zwykle dotyczą zawarte tam najbardziej pesymistyczne prognozy, które obrazują zatrzymanie lub cofanie się osiągniętych po 2000 r. postępów, a więc bolesną utratę z trudem osiągniętych i – jak się okazuje kruchych – zdobyczy. Jednak także w krajach naszej części świata staniemy przed poważnymi wyzwaniami.
Jednym z oczywistych obszarów wyzwań jest edukacja. Podczas gdy w krajach rozwijających się wzrośnie odsetek uczniów późno opanowujących czytanie i pisanie oraz podstawowe umiejętności matematyczne, zaś zapaść finansowa spowoduje zamykanie i spadek dostępności szkół, w krajach takich jak Polska uczniowie popadną w zaległości. Należy spodziewać się, że pandemia – zanim zostanie w końcu przezwyciężona – zmusi polskich uczniów i studentów do nawet ponad roku nauki w trybie zdalnym. Technologiczne rozwarstwienie, różnice w dostępie do infrastruktury komunikacyjnej pomiędzy uczniami w dużych i małych ośrodkach oraz oczywiście pochodzących z rodzin o różnym statusie ekonomicznym stawiają w tych warunkach znak zapytania przy celu równości szans edukacyjnych w Polsce. Realia te pogłębia zmniejszenie tych szans w odniesieniu do młodzieży z tzw. Polski powiatowej już spowodowane wydłużeniem podstawówek kosztem możliwości uczęszczania do gimnazjum w mieście powiatowym. Jednak zapóźnienia powstaną w przypadku wszystkich uczniów. Rodzice obserwują styl pracy szkolnej w środowisku zdalnym. Pracuje się mniej, znaczną część czasu zajmuje toczenie nierównej walki z nowoczesną technologią cyfrową, sprawdziany wiedzy z otwartym podręcznikiem na biurku przestają pełnić funkcję mobilizatora do systematycznej nauki. Oczywiście, polska podstawa programowa jest przeładowana i zmniejszenie liczby wbitych pamięciowo do głów faktów z takich przedmiotów jak historia, biologia, geografia czy fizyka i chemia, uczniom nie zaszkodzi. Jednak przy nauce zdalnej w polu pozostanie rozwój wielu istotnych umiejętności, jak praca w zespołach, rozwój kompetencji matematycznych, formułowanie myśli w tekście pisanym samodzielnie. Dużym ciosem w rozwój jest utrata możliwości pracy w klasycznej szkole przez uczniów klas I-III, gdzie samodzielna praca jest relatywnie mniej istotna od bezpośredniej współpracy z nauczycielem.
Polska szkoła jest na tle większości krajów o podobnym statusie materialnym (czyli najbogatszych na świecie) jedną z najsłabiej przygotowanych do wyzwań zdalnego nauczania. Od czasu zapowiedzi przez minister Krystynę Łybacką projektu „Laptop dla każdego ucznia” i przeniesienia podręczników oraz ćwiczeń do formatów cyfrowych miną niedługo dwie dekady. Przez te 18-19 lat polska szkoła nie była jednak w stanie przejść z formuły całkowicie analogowej do cyfrowej. Pomimo wprowadzenia elektronicznych dzienników i tablic interaktywnych w ostatnich kilku latach nadal bardziej kojarzy się z kałamarzem niż tabletami. Gdyby technologiczną modernizację szkoły potraktowano serio w pierwszej dekadzie XXI w. i nie poprzestano na pięknych deklaracjach, to dzisiaj nauczyciele pokolenia 50+ (wtedy 30-latki) czuliby się przed ekranami komputerów jak ryba w wodzie. Tymczasem – polski MEN powinien być tego faktu świadom – w wielu miejscach ideę nauczania zdalnego ratują dzieci i wnuki polskich nauczycieli, którzy pokazują im „co po kolei wciskać”.
Skoro rząd nie potrafił przygotować szkoły lepiej do – od początku przecież pewnego – ponownego przejścia na nauczanie zdalne jesienią 2020, to może skupi się na kolejnym już teraz oczywistym zadaniu? Chodzi o modyfikację programów nauczania, ale nie tak, aby poić uczniów prawicową ideologią na lekcjach historii czy WOS-u, ale aby wprowadzić tam elastyczność konieczną do tego, aby uczniowie byli w stanie nadrobić zaległości narosłe przez rok zdalnego nauczania. Te potrzeby będą zróżnicowane, zatem istnieje konieczność opracowania kreatywnych scenariuszy lekcji w tym okresie postpandemicznym, które pozwolą efektywnie osiągnąć uczniom normalizację.
Leczenie pod znakiem zapytania
Kolejnym krytycznym wyzwaniem jest utrzymanie dostępu do leczenia chorób innych niż COVID. Problematyka wydolności systemu ochrony zdrowia w kontekście lawinowego przyrostu przypadków, w tym przypadków ciężkich wymagających hospitalizacji, jest obecnie oczywiście nieustannie poruszana i stanowi – co zrozumiałe – jeden z najważniejszych tematów debaty publicznej. Polska, podobnie jak wiosną i latem wiele krajów świata, najpewniej nie uniknie poważnych problemów i trudnych do zniesienia z przyczyn etycznych przypadków, w których pomoc mogła zostać teoretycznie udzielona skutecznie, lecz w praktyce zabrakło możliwości jej udzielenia.
Problemem przez wiele miesięcy w skali globalnej, ale także w Polsce, jest i będzie dostęp do leczenia innych chorób. Spadła dostępność do ośrodków szpitalnych i przychodni. Ludzie unikają wizyt w tych miejscach albo z obawy przed zarażeniem, albo ze względu na świadomość trudności dostępu. Mniej poważnie wyglądające symptomy chorób częściej są lekceważone i ignorowane. Rezygnuje się z badań profilaktycznych, przekłada na później zabiegi, odkłada konkretne działania w zakresie leczenia chorób przewlekłych. Dodatkowo wiele osób zamkniętych w domach przy komputerach prowadzi coraz mniej zdrowy tryb życia. Wyjścia poza dom są ograniczane, infrastruktura sportowa zamykana. Najbardziej dramatyczne są oczywiście przypadki rezygnacji z kontynuowania leczenia poważnych chorób z powodu realnego braku dostępności bezpłatnej opieki zdrowotnej. Składki są płacone w dotychczasowej wysokości, ale podaż usług medycznych radykalnie obniżona. W okresie po przezwyciężeniu najcięższego etapu pandemii systemy publicznej służby zdrowia będą wymagały dużego zastrzyku gotówki, aby sprostać ogólnemu pogorszeniu stanu zdrowia populacji. Niestety potrzeba ta zbiegnie się z głębokimi deficytami finansów publicznych (związanymi z ratowaniem gospodarki), a w Polsce w dodatku już przed pandemią poziom finansowania służby zdrowia był znacznie poniżej realnych potrzeb.
W skali globalnej należy liczyć się z pogorszeniem sytuacji w związku z wieloma różnymi chorobami, które wydawały się na najlepszej drodze do ostatecznego przezwyciężenia. Jednak w przypadku żadnej z nich wpływ pandemii nie będzie równie spektakularny, jak w przypadku HIV. Od drugiej połowy lat 90-tych liczba przypadków sukcesywnie spada z ok. 0,55 na 100.000 ludzi rocznie do 0,26 w 2019 roku. Optymistyczny wariant zakłada kontynuowanie tego trendu do poziomu ok. 0,18 w 2030 roku. Ale wariant pesymistyczny idzie w kierunku powrotu do poziomu wskaźnika z jego szczytowego okresu w latach 90-tych. Przyczyną tego zagrożenia jest zaprzestanie terapii antywirusowej u pacjentów, którzy w efekcie ponownie mogą zarażać. Można postawić pytanie o ewentualność powrotu tego problemu zdrowotnego przy tak znacznych wzrostach na agendę także w państwach rozwiniętych, które od lat wydają się być zwycięzcami w starciu z HIV.
Bardziej optymistycznym akcentem w raporcie Goalkeepers jest ocena wpływu pandemii na wyszczepialność populacji. Choć oczywiście ze względu na obciążenia systemów ochrony zdrowia szczepienia wpadną w latach 2020-22 w głęboki „dołek”, to jednak zarówno optymistyczny, jak i pośredni scenariusz zakładają odbicie się odsetka zaszczepionej populacji ku górze. W krajach rozwiniętych, także w Polsce, od ponad 5 lat rośnie w siłę antynaukowy oraz wrogi rozumowi ruch tzw. antyszczepionkowców i odnosi poważne „sukcesy” w zakresie przekonywania części ludzi do rezygnacji ze szczepień. Pierwsze od dekad przypadki zgonów na odrę w krajach Europy zachodniej nie są wystarczającym impulsem do dyskredytacji spiskowych bredni serwowanych przez te grupki. Dramat pandemii COVID, która doprowadziła do zgonu tak wielu ludzi, która pozbawi środków do życia jeszcze większą grupę, spowoduje zamknięcia biznesów, pozbawi wielu chorych na inne schorzenia szansy na skuteczne leczenie pokazuje, że kwestia szczepień nie jest odpowiednim materiałem do politycznego bicia piany i rozrywki polegającej na antagonizowaniu się społeczeństw wokół „gorącego tematu”. Inaczej niż w przypadku dyskusji o legalizacji marihuany, ograniczeniu ruchu samochodów w miastach czy wprowadzeniu związków partnerskich, dyskutowanie i dowolność w sprawie szczepień może kosztować ludzi życie i majątek. Jest dla wszystkich jasne, że gdyby koronawirus był znany nauce kilka lat przed jego wyjściem poza ściany laboratorium i szczepionka istniała zanim zaraził tysiące mieszkańców Wuhan, to pandemia zostałaby zatrzymana w ciągu kilku tygodni i żaden lockdown nie miałby miejsca. Tragedię można byłoby zdusić w zarodku. Wiele teorii spiskowych i umysłowych aberracji nadal będzie nadal zatruwać nasze życie społeczne, ale istnieje szansa na kompromitację tej antyszczepionkowej.
Więcej nierówności
Pandemia może mieć także niedobry wpływ na dążenia do celu równości płci. Pierwsze badania z wiosny, z okresu pierwszych lockdownów, pokazały, że liczba godzin poświęcanych przez kobiety na bezpłatną pracę domową i opiekuńczą (zamknięcie szkół i gastronomii!) wzrosła w samej tylko progresywnej Europie o 29 godzin tygodniowo (mężczyźni poświęcali o 25 godzin tygodniowo więcej na takie prace). Wzrosła więc różnica, z której wypływają nierówności w odniesieniu do pracy zawodowej, a potem w odniesieniu do poziomu wynagrodzeń. Kobiety częściej sięgały po zasiłek dla rodziców dzieci przeniesionych na nauczanie zdalne, więc zaliczały przerwę w pracy zawodowej. Jeśli drugie lockdowny potrwają do końca wiosny 2021 (to nie jest nierealny scenariusz), niektóre z nich będą poza życiem zawodowym przez blisko rok.
Pandemia może spowodować zatrzymanie powolnego procesu zwiększania się globalnego odsetka kobiet z dostępem do profesjonalnej antykoncepcji i planowania rodziny. Osiągnął on 78% w roku 2019, ale może teraz równie powoli, lecz spadać. Problemem jest przeciążenie systemu ochrony zdrowia i spadek dostępu do poradnictwa, zaś rozwiązaniem dalsze wspieranie rozpowszechniania metod samodzielnej antykoncepcji. Polska jest bodaj jedynym państwem pośród wysoko rozwiniętych, gdzie należy się spodziewać spadku poziomu dostępności antykoncepcji, ale z przyczyn ideologicznych. Dostępność antykoncepcji tylko na receptę oznacza konieczność nawiązania kontaktu z lekarzem, a ten w pandemii jest utrudniony. Klauzule sumienia oznaczają dalsze bariery.
Obciążenie „białego personelu” zadaniami wynikającymi z walki z pandemią wpływa już globalnie na jakość ochrony zdrowia kobiet ciężarnych, w trakcie i bezpośrednio po porodzie. Nie zaskakuje, że niebezpieczeństwo zgonu w połogu statystycznie wzrosło w skali globalnej. W 1990 r. umierało ponad 200 matek na każde 100 000 porodów żywych, przed pandemią liczba ta spadła do 144, a prognozy były obiecujące i w roku 2030 można było liczyć na obniżenie jej do ok. 93. Niestety niedobory ochrony zdrowia, a także rezygnacja pacjentek z wizyt lekarskich w trakcie ciąży z powodu trwającej pandemii i ryzyka zarażenia się, częstsze decyzje na rzecz porodów domowych, w końcu rezygnacja z wizyt lekarskich w pierwszych tygodniach po porodzie stwarzają groźbę zatrzymania korzystnych trendów i zamrożenia liczby zgonów na obecnym poziomie na wiele lat po pandemii.
Po 20 latach nieprzerwanej redukcji liczby ludzi znajdujących się w ekstremalnej biedzie, która była namacalnym dowodem na skuteczność mechanizmów kapitalizmu, globalizacji i wolnego handlu w jej ograniczaniu, kryzys pandemiczny zepchnął w pół roku 37 milionów ludzi poniżej tego minimum egzystencji (życie za mniej niż 1,90 USD dziennie). W krótkiej perspektywie proces ten ograniczają transfery pomocowe dla ludzi i małych biznesów, ale one mogą nie wystarczyć na podtrzymanie dobrych trendów ostatnich 20 lat. Raport Goalkeepers, tradycyjnie już, apeluje o szeroko zakrojony program inwestycji w kapitał ludzki, w sytuacji postpandemicznej zwłaszcza w edukację i odbudowę ochrony zdrowia.
Kluczowe chwile i decyzje
Cały glob stoi przed najpoważniejszymi wyzwaniami od kilku pokoleń. COVID oznacza istną dewastację świata, który udało się nam zbudować przez ostatnie 30 lat. Zadania na dziś są oczywiście związane z bezpośrednią walką o przetrwanie ludzi i gospodarek, ale one nie skończą się wraz z wyszczepieniem populacji przeciwko wirusowi pod koniec 2021 roku. Wówczas czeka nas zadanie odbudowy i skierowania świata ponownie na dobre tory postępu. Tylko jeśli ten etap zakończy się sukcesem, unikniemy powszechnego zgorzknienia i politycznego wzmocnienia wrogów wolności i demokracji.
Wyzwania czekające nas w tym etapie są dość łatwe do przewidzenia. Remedia relatywnie łatwe do wskazania. Czynnikami problematycznymi będą jednak czas i pieniądze. Dla ratowania resztek fundamentów rozwoju gospodarczego czas będzie kwestią krytyczną. Także w kontekście słabej cierpliwości obywateli państw demokratycznych w obecnych czasach, którzy są nader podatni na podszepty szarlatanów oferujących natychmiastowe, „cudowne” rozwiązania. Przede wszystkim jednak realnym problemem będą mniejsze niż dziś możliwości finansowe. Staniemy przed trudnymi wyborami, który program wdrażać, a który nie, bo nie ma za co. Zgniłe kompromisy mogą doprowadzić do tego, że mało co zostanie wdrożone z pełną determinacją, a więc skutecznie. Na ile to się uda – od tego zależy przyszłość naszego i kolejnego pokolenia.
Raport „COVID-19. A Global Perspective. 2020 Goalkeepers Report” dostępny pod adresem: https://www.gatesfoundation.org/goalkeepers/report/2020-report/#GlobalPerspective