Mam taką ulubioną opowieść, zaczerpniętą z Mistrza i Małgorzaty Michaiła Bułhakowa. Opowiem Wam, choć chwilowo sięganie po rosyjskich intelektualistów/twórców bywa „niemile widziane”. Tylko co mają Bułhakow czy Tołstoj do wojny Putina? Jak ma się do niej Rachmaninow czy Czajkowski? W czym nagle zawinił Puszkin? I tak można by bez końca o tych, co mając głos, nie mają dziś głosu. Ale wróćmy do opowieści. „Czy widzi pani ten, na przykład, skrawek omywanego przez ocean lądu? – pytał Woland Małgorzatę, pokazując jej swój magiczny globus. – Proszę popatrzyć, jak się rozżarzył. Wybuchła tam wojna. Jeśli przyjrzy mu się pani z bliska, zobaczy pani wszystko dokładnie”. Młoda kobieta nachyliła się, by zerknąć na wskazany skrawek ziemi, który powiększał się i nabierał kształtów, zyskiwał na znaczeniu. Stawał się rozpoznawalnym lądem, pokazywał tą konkretną wioskę, konkretny dom… „Nagle dach owego domu bezgłośnie wzleciał w kłębach czarnego dymu ku górze, ściany domu runęły i z piętrowego pudełeczka nie pozostało nic oprócz garstki popiołu, z której walił czarny dym”. Tak przychodzi wojna. Ogarnia sobą coraz to nowsze obszary, zawłaszcza, podporządkowuje, wyjaławia, niszczy, uśmierca. Jest potwornym żywiołem porywającym wszystko, co stanie jej na drodze. Jest niczym Saturn pożerający własne dzieci. I choć prawa stanowią inaczej, wojna nie ma względu na osoby; w swym zbrodniczym zamyśle, w szale nie ogląda się na to, co jej wolno. I choć cywilizowane narody zgodziły się co do praw czy ograniczeń wojny, to ona przybywa niczym bezwzględny jeździec apokalipsy. „Wołać będzie: Mordować! I spuści psy wojny” (Shakespeare)… I tak właśnie przychodzi wojna.
Jest pierwszym strzałem i ostatnią komendą. Decyzją najokrutniejszą z możliwych, ostatnią deską ratunku, upiorną koniecznością obrony, wyrachowaną grą politycznych interesów. Jest wymysłem tych, co przyzwyczaili się sprawować władzę, co zawsze pragnąć będą więcej, co uwierzyli w mity, co postanowili „zapisać się w historii”. Jest okrucieństwem, które swój początek bierze w bezduszności. Jest alternatywą Hektora „Zwyciężę lub zginę” (Homer) – cokolwiek to pierwsze tak naprawdę oznacza. Jest sprawdzianem naszych praw zbiorowych, naszych społecznych czy wspólnotowych wyobrażeń, naszych indywidualnych wartości, które testuje z sobie tylko właściwą bezwzględnością. Weryfikuje naszą absolutną pewność, wyrywa ze strefy komfortu, w której zadowoleni z siebie wierzymy, ze sprawy da się załatwić „od – do”, że każdy postępek możemy rozliczyć wedle miary „czarne – białe”, „dobre – złe”. Wywraca świat do góry nogami stawiając przeciw sobie narody, rzucając na szalę ludzkie życie, odmieniając los. I nie pyta czy mamy na to ochotę. Tu człowiek staje się straszny i niepojęty; waleczny i heroiczny; śmiertelnie przerażony i dumnie podnoszący głowę; tchórzliwy i odważny; odrażająco okrutny i bezgranicznie czuły. Nie rozpoznaje siebie ani we własnym bitewnym szaleństwie, ani w następującej po nim upiornej ciszy, ani w wylanych później łzach. I tak właśnie dzieje się wojna…
Ma kolor, ma zapach, ma smak. Spowija ją dym płonących miast, naznacza czerń wypalonych domów. Rozbłyska ogniem. Ogłusza wyciem syren, świstem bomb, hukiem kolejnych wystrzałów. Jest głodem. Pragnieniem. Strachem. Kumuluje w sobie wszelkie okropności, jakie moglibyśmy sobie wyobrazić. I serwuje je na raz, to nie tak, że wybieramy coś á la carte. Wojna nie pozostawia wyboru – poza tym, którego każdy dokonuje zawsze dla siebie, we własnym imieniu, w ułamkach sekund, jakie niejednokrotnie pozostawia na decyzję. O życiu i śmierci. O ucieczce w nieznane, co jawi się jako bezpieczne. Póki się da. Pani Wojna, która – jak pisała Swietlana Aleksijewicz – „nie ma w sobie nic z kobiety”. Czy aby na pewno? W tym wszystkim jednak – jak chcemy wierzyć – „człowiek jest większy niż wojna. Zapamiętuje się właśnie te chwile, w których jest większy. Kieruje nim wtedy coś, co jest silniejsze niż historia. Muszę podejść do tego szerzej; pisać prawdę o życiu i śmierci w ogóle, a nie tylko prawdę o wojnie. Zadać pytanie Dostojewskiego: ile człowieka jest w człowieku i jak obronić w sobie tego człowieka” (Aleksijewicz). Bo tak też… dzieje się wojna.
Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14 – 16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji już wkrótce na: www.igrzyskawolnosci.pl