Siedzę przed ekranem komputera osłupiały i wstrząśnięty. Kilkaset kilometrów na wschód od mojego mieszkania żołnierze z orzełkami na czapkach stosują wobec nieznanych mi mężczyzn, kobiet i dzieci procedurę push-back, czyli – mówiąc wprost – wyłapują ich i wyrzucają w środku lasu, za granicą państwa, pozostawiając na ziemi niczyjej. Najjaśniejsza Rzeczypospolita, kraj bez Quislinga, kraj Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, Jana Pawła II i Solidarności nie ma nawet współczucia dla bezbronnych dzieci i ich matek.
Ze zdjęcia spogląda na mnie Marek Edelman z kpiącym wyrazem twarzy. I niemal słyszę jak się na mnie, na nas wszystkich wydziera: „Bo obojętność w pewnym momencie jest tym samym co morderstwo, zabójstwo. Bo twoje odwrócenie głowy pomaga tym, którzy dopuszczają się zła!”. A zła dopuszcza się rząd mojego kraju. Siedzę przed ekranem komputera osłupiały i wstrząśnięty i oglądam konferencję prasową polskich ministrów, którzy zamiast zdawać relację z pomocy dla niewinnych ofiar polityki Łukaszenki, patrzą z zatroskanymi minami na zdjęcie mężczyzny, kopulującego ze zwierzęciem kopytnym.
Przyznaję, że ich nie doceniałem. Robili i robią nieprawdopodobne świństwa, śmiejąc się w twarz ludziom przyzwoitym. Niszczą elity, niezależne instytucje, kulturę i edukację, zawłaszczają i odwracają znaczenie pojęć i słów, kłamią, manipulują, łamią reguły, oszukują, napuszczają na siebie ludzi, traktują państwo jak prywatny folwark… Ale żeby jawnie, w biały dzień, publicznie i z zatroskanymi obłudnie twarzami, deprawować? To nie do wiary, to być nie może… W swojej pracy zawodowej zorganizowałem setki konferencji prasowych i doskonale zdaje sobie sprawę, jak dobra prezentacja, niespodziewany gadżet lub pomysłowo wybrane miejsce, potrafi uatrakcyjnić przekaz gadających głów. To w świecie public relations wiedza podstawowa, intuicyjna wręcz i powszechnie stosowana. To, co się jednak wydarzyło na tej słynnej już konferencji nie mieści się w żadnych skryptach czy podręcznikach, dotyczących organizacji wydarzeń medialnych. To moment przełomowy. Po raz pierwszy w historii władza wykorzystała w celach politycznych konwencję patostreamingu.
Patostreaming to publikowanie nagrań naruszających prawo, przekraczających normy etyczne, pokazujących brak szacunku do ludzi i wszelkich wartości. Celem takich treści jest szokowanie oglądających, żerowanie na najniższych instynktach, ściągnięcie uwagi i zyskanie jak największych zasięgów w sieci. Cała ta konferencja wydaje się żerować na konwencji patostreamingu. Ponadto ewidentnie zostało złamane tu prawo i dobrze się stało, że działacze partii Razem z Warszawy złożyli zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez Kamińskiego, Błaszczaka i Żaryna. Czyżby polski rząd wzorował się na internetowych patostreamerach i dla korzyści politycznych nie wahał się epatować pornografią z udziałem zwierząt? Bo chyba nikt trzeźwo myślący nie ma żadnych wątpliwości, że celem tej pato-konferencji było odciągnięcie uwagi od tragedii, jaka dzieje się na granicy polsko-białoruskiej. Być może uznano, że próba przedstawienia płaczących dzieci i tulących je kobiet, jako śmiertelnego zagrożenia dla Rzeczpospolitej, może zakończyć się porażką (wiedziano doskonale o tym, że wśród migrantów są kobiety i dzieci). Chociaż zaraz, niby dlaczego? Jak mawiał klasyk – ciemny lud wszystko kupi. Trzeba jedynie ukazać tych najsłabszych w tak nieprawdopodobnie ohydnym kontekście, żeby już na zawsze kojarzyli się Polkom i Polakom możliwie jak najgorzej. Żeby nie tylko się ich bano, ale żeby nimi pogardzano.
Nie wiem, jaka historia kryje się za wyświetlonym przez dzielnych ministrów zdjęciem człowieka spółkującego z ssakiem nieparzystokopytnym z rodziny koniowatych (bo okazało się, że to nie jest krowa). Nie wiem, czy to jedynie jakiś wygłup, szokująca fotka ściągnięta z netu i wysłana dla beki kumplowi, czy to misternie przygotowana prowokacja rosyjskich lub białoruskich służb, czy to może autorski pomysł z naszych kręgów rządowych na osiągnięcie zamierzonego celu. Kompletnie jednak nie ufam historyjce sprzedanej podczas konferencji prasowej, że oto polską granicę próbują sforsować zoofile i zboczeńcy. Ta narracja obraża inteligencję kilkulatka. Dziennikarze zresztą już ustalili, że to fragment starego filmu porno dla seksualnych wykolejeńców, który rozpowszechniany był na kasecie VHS. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wykorzystałby tego na konferencji prasowej, jako dowodu na cokolwiek. Dla naszych ministrów nie ma jednak granicy kompromitacji. Jeśli konwencja patostreamingu ma takie zasięgi, to warto i tego spróbować!
Przerażające, ale to naprawdę działa! Narracja ta rozlewa się niczym wirus. Internetowe trolle natychmiast ruszyły do akcji, reprodukując niesławne zdjęcie z typowym komentarzem: patrzcie głupie lemingi, kogo chcecie wpuścić na naszą uświęconą ziemię – zboczeńców i gwałcicieli! Już nawet nie terrorystów i morderców, ale najbardziej wynaturzonych dewiantów. Jeden z radnych sejmiku województwa podkarpackiego przy okazji dyskusji o uchyleniu uchwały dyskryminującej osoby LGBT+ peroruje o gwałceniu krów. Telewizja Polska epatuje fotografią, pokazując ją w Wiadomościach. Oburzają się prawicowe portale i grzeje się tweeter. W pułapkę dali się złapać nawet krytycy władz, a wśród nich znani ludzie kultury. Niektórzy – niezmiernie, jak się okazało rozbawieni – rozpowszechniają memy z Kaczyńskim i kotem, ujęte w konwencji zdjęcia z konferencji. A przecież o to właśnie chodziło Kamińskiemu i Błaszczakowi. Taki był cel pokazania tej szokującej fotografii. Nie tylko zohydzić, oburzyć, zszokować, rozpowszechnić i utrwalić w świadomości rzekomy obraz uchodźcy-dewianta, ale też wyśmiać, strywializować, a przede wszystkim odwrócić uwagę od prawdziwej, realnej tragedii dziejącej się na polsko-białoruskiej granicy.
W pierwszym odcinku znakomitego serialu Black Mirror, który stara się antycypować nieodległą mroczną przyszłość, była już pokazana podobna sytuacja. Szantażowany przez szaleńca premier Wielkiej Brytanii musi na oczach całego kraju, na żywo w telewizji, odbyć stosunek seksualny ze świnią – w przypadku odmowy zginie niewinna kobieta. Naciskany przez opinię publiczną i własne otoczenie, zgadza się wreszcie na ten poniżający akt. Nie to jest jednak najważniejsze – nakręcona sensacyjnym wydarzeniem opinia publiczna gromadzi się przed telewizorami, całkowicie zapominając o zakładniczce. Podczas gdy społeczeństwo z perwersyjną ciekawością obserwuje spółkującego ze zwierzęciem przywódcę narodu, po opustoszałych ulicach Londynu błąka się zwolniona wcześniej ofiara, której nie ma kto udzielić pomocy. Czy oprócz innych uwypuklonych w serialu patologii masowej kultury, twórca serialu nie chciał nam przypadkiem pokazać jaka jest siła przyciągania pato-treści? Czy to nie przerażająca alegoria, tego co się u nas aktualnie dzieje? Czy na taki efekt odwrócenia uwagi liczyli występujący na konferencji politycy tzw. „dobrej zmiany”?
Na granicy polsko-białoruskiej cierpią i umierają realni ludzie: dzieci, kobiety i mężczyźni – to powinno być najważniejsze, na tym należy się skupić. Polski rząd jest współwinny tym cierpieniom i nie ma znaczenia, że migranci stanowią narzędzie w rękach Łukaszenki. Marek Edelman powtarzał do znudzenia: „Jak się przyglądasz złu i odwracasz głowę albo nie pomagasz, kiedy możesz pomóc, to stajesz się współodpowiedzialny”. Nie wiem, co można w tej sprawie zrobić, jak można pomóc. Naprawdę nie wiem, choć nie odwracam głowy. Tej hańby długo z siebie nie zmyjemy.
Autor zdjęcia: Ilyass SEDDOUG
