Film Pawlikowskiego nagrodzony Złotą Palmą za reżyserię. Recenzja filmu.

Właśnie wróciłem z seansu filmowego „Zimnej wojny” Pawła Pawlikowskiego (2018).[http://www.filmweb.pl/film/Zimna+wojna-2018-764039] Naprawdę jestem pod wrażeniem. Wiele osób nie mogło — nie chciało — opuścić kina, oglądając do końca napisy i nasłuchując: może jeszcze coś da się usłyszeć? Sam miałem ochotę krzyknąć „Bis”. Niby nie dziwota, w końcu „Złota palma” w Cannes, ale co innego uznanie światowe, a co innego przekonać się na własne oczy i uszy. Bo ten film zachwyca zarówno wizją jak rozmachem muzycznym i dźwiękowym. Jest to jeden z nielicznych filmów polskich z perfekcyjną ścieżką dźwiękową. A czarno-białe kino w formacie 4:3 jest nie tylko urzekające, ale wciąga mocno nie tylko dlatego, że przybliża estetykę czasów powojennych, ale że świetnie wpisuje się w paryski klimat jazzu i egzystencjalizmu.
Na końcowej liście znajduje się w pewnym momencie informacja „Historia, obraz, reżyseria: Paweł Pawlikowski”. I to nieschematyczne ujęcie roli reżysera wydaje mi się niezwykle symboliczne. Bo faktycznie napis ten wskazuje nie tylko na rolę w opowiadaniu, narracji i budowaniu obrazu oraz reżyserowaniu Pawła Pawlikowskuego, ale pokazuje też główną, chyba najgłówniejszą zaletę tego filmu — historia staje się obrazem dzięki genialnej reżyserii. I to w kilku tego słowach znaczeniu: prosta miłosna historia, fatalnego splotu losów dwojga bohaterów, staje się przepięknym epickim obrazem, proste pojedyncze losy dwojga skupiają w sobie historię całego kontynentu, przeznaczonego sobie, ale rozdzielonego i rozdzielanego. Pawlikowski świetnie pokazuje los Polski, Wschodniej Europy łącząc go z Europą Zachodnią, tłumacząc niełatwe przecież i szczególne powikłania polskie i wschodnioeuropejskie na język kultury Zachodu. To wygląda tak, że jemu udaje się atrakcyjnie pokazać i sprzedać owe „słowiańskie gacie”, o których pisał kiedyś Czesław Miłosz.
A na dodatek muzyka, dźwięk i choreografia: Pawlikowskiemu udało się przełożyć na jazzowo polski folklor. To jest niebywała sztuka. Siermiężny stalinizm, folklor polski i łemkowski, artystowski Paryż, egzotyczna Jugosławia, a wszystko dzięki zdjęciom także w Łodzi. No i dźwięk – realizowany przez TOYA Studios w Łodzi. Łódź znów jest stolicą filmu. W najlepszym wydaniu.

