Ruch „Polska Jest Najważniejsza” przedstawił na konferencji swoją deklarację ideową. Nie program, ponieważ ma być on przedyskutowany i ogłoszony na kongresie ruchu, ale deklarację, która można uznać za rychłe powołanie partii politycznej. Im zresztą szybciej ta partia powstanie, tym lepiej, ponieważ po pierwsze zainteresowanie mediów polityczną nowalijką zaczyna spadać, dwa, że pogłoski o przedterminowych wyborach parlamentarnych wyszły z pokoi polityków na korytarze, do dziennikarzy. Miałyby się one odbyć już pod koniec marca przyszłego roku.
Deklaracja ideowa w świecie medialnej, wizerunkowej polityki, czasem zwanej postpolityką, ma znaczenie drugorzędne. O, coś w rodzaju statusu spółki z o.o., w który się wrzuca wszystko, od produkcji wykałaczek do organizacji lotów kosmicznych, a nuż się coś kiedyś przyda. Deklaracja nie może być też długa, ani zbyt szczegółowa. Żadnej enumeratywności, raczej poezja polityczna. PJN Joanny Kluzik-Rostkowskiej jest do tego w sytuacji takiej, że musi się wpasować pomiędzy Prawo i Sprawiedliwość i Platformę Obywatelską, niechybnie korzystając z ich elektoratów, więc naturalnie musi podkraść część idei z obu formacji. Stąd mamy odwołanie do solidaryzmu (a właściwie – etosu solidarnościowego, co jest powiązane z socjalizmem…), akcentowanie konserwatyzmu, deklaracja przywiązania do wartości chrześcijańskich, no i zupełnie dla mnie niezrozumiałe odniesienie do republikanizmu. O jaki republikanizm chodzi, mam pewne wątpliwości, że nawet dr Migalski nie wie do końca. Czy ten antydemokratyczny w sumie z czasów Arystotelesa, czy może rewolucyjny jakobinizm Wielkiej Rewolucji Francuskiej, czy zupełnie współczesny amerykański, stricte konserwatywny… Zapewne użyto to lekko wyblakłej kalki z programu PiS-, gdzie mianem republikanizmu określano walkę o dobro wspólne obywateli słabszych. Czyli jednak socjalizm… To jak się do tego ma deklaracja, że jednym z filarów zaplecze eksperckiego nowej formacji ma zostać prof. Krzysztof Rybiński, którego o zapędy solidaryzmu, kosztem liberalizmu trudno posądzać… Zresztą słowo liberalizm raczej w deklaracji się nie pojawia. Wolny rynek obok solidaryzmu, parcie ku nowoczesności połączone z tradycją chrześcijańską. Coś materii politycznej do przykrycia tych wszystkich idei mało.
W deklaracji znajdziemy też kilka słów o polityce zagranicznej, na szczęście nie ma nic o ulubionym przez Pawła Kowala przesłaniu prometejskim, ma ona za to być jednocześnie i skuteczna, ale łagodna, rozsądna i nie ugodowa. Sygnatariusze chcą oczywiście zakończenia wojny polsko-polskiej, ale przecież wszyscy byli on żołnierzami frontowymi formacji, która tę wojnę prowadziła. Aby ją zakończyć, trzeba jednak pokonać przeciwników, ponieważ trzeba „wiedzieć kiedy walczyć, a kiedy nie walczyć”. Oczywiście wszystko to dla „poszerzenia demokracji”, którego to stwierdzenia również nie za bardzo rozumiem. Jak również nie rozumiem bezpośredniego odwołania się do sprawy katastrofy smoleńskiej i kwestii jej wyjaśnienia. To w deklaracji jest ewidentnie zagraniem „pod publiczkę”.
Poprzez nagromadzenie w jednym materiale tak wielu sprzecznych deklaracji, sygnałów, na tak dużym poziomie ogólności sprawia wrażenie bałaganu ideowego w nowej formacji, a może już rodzącego się konfliktu programowego. Nie to jest jednak główną słabością tego dokumentu, ale to, że w dalszym ciągu nie otrzymaliśmy przekonywujących argumentów za tym, że nowa formacja (partia) ma coś unikalnego, świeżego i nowatorskiego, co może zmienić scenę polityczną, Polskę i skłonić nas do oddania na nią głosu. Piękne hasła i ładne buzie to stanowczo za mało.
Azrael