Trzeba przywrócić tradycyjne zasady kapitalizmu: najpierw zarobić a potem się bawić za własne pieniądze a poziom życia dopasować do bieżących dochodów. Trzeba przywrócić sens ludzkiego działania: skierować nasz czas i wysiłek na twórczą poprawę warunków życia dla siebie i innych.
Widmo kryzysu od czterech lat przeziera ze szpalt gazet, audycji radiowych i ekranu telewizora. Kojarzy w naszej świadomości różne hasła jak: PKB, kredyt, zadłużenie, banki, bankructwo, USA, Grecja, strefa euro, prezydencja, spotkania na szczycie, giełda … Z każdego z tych haseł wygląda pieniądz, a właściwie jego brak. Co znamienne – brak ten odczuwa euro-atlantycki świat „zachodni”, ten – którego mieszkańcy funkcjonują w neoliberalnej wersji kapitalizmu uważanej przez nich za system najlepiej realizujący materialne potrzeby i oczekiwania człowieka. Po upadku radzieckiej wersji komunizmu czuli się zadowoleni i bezpieczni. „System demokratyczny” plus „wartości chrześcijańskie” plus „wspólnota gospodarcza” to zestaw, który zaleca się jako najlepszą receptę na rozwój świata. Dlaczego więc system ten wygenerował sytuację kryzysową i po pieniądze przywódcy zachodniego świata muszą się zwracać się do Arabów i Chińczyków? Dlaczego oni mają a my nie? Kraje arabskie (niektóre) mają, bo opatrzność obdarzyła je bogactwem naturalnym – ropą naftową. Natomiast pieniądze w prywatnych kieszeniach Chińczyków i w budżecie państwa gromadzą się w wyniku nowej filozofii i polityki gospodarczej kierowniczych sfer tego kraju. Filozofia ta jest bliższa zasadzie wczesnego kapitalizmu USA i Europy – tej, której świat zachodni zawdzięcza dzisiejszy dobrobyt materialny: najpierw praca, potem zapłata. Mój ojciec przywiózł niegdyś ze studiów w Monachium wielki fajansowy kufel do piwa z XIX wieku. Wokół brzegu kufla widniał napis: Erst mach dein Sach’, dann trink und lach’ – wpierw zrób co masz do zrobienia, potem pij i śmiej się. W chińskim wydaniu ta zasada przy połączeniu wyjątkowo niskiego poziomu wynagrodzeń, niskiego średniego poziomu życia, autorytarnego systemu władzy (oszczędza czas tracony na demokratyczne procedury i kłótnie o przeznaczenie środków publicznych), pracowitości oraz liczebności populacji umożliwia produktywność odpowiedzialną za szokujący skok ekonomiczny ostatnich trzech dekad. Obecnie nadchodzi czas na konsekwencje wzbogacenia: zmianę obyczajów i oczekiwań i wykorzystanie nagromadzonych pieniędzy.
W przeciwieństwie do Chin, u mieszkańców „Zachodu” pęd do dobrobytu materialnego i zachłanność wyprzedziły ich możliwości wytwórcze a rozwinięty system bankowo-kredytowy udostępnił im pieniądze oderwane od wypracowywanej przez nich wartości rzeczywistej. W sferze prywatnej wymuszone okolicznościami obniżenie poziomu życia jest czymś naturalnym. W sferze publicznej konieczność rezygnacji z raz uzyskanych przywilejów prowadzi do niepokojów społecznych i ostrych konfliktów politycznych.
Zasadę „najpierw praca potem płaca” zarzucono na rzecz dewizy „przede wszystkim pieniądze”. Tę postawę obrazują powszechnie używane powiedzenia :
„Pieniądz rządzi światem”.
„Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze”
„Pieniądz robi pieniądz”
„Pieniądz” oderwał się od pierwotnego znaczenia i zaczął swój samodzielny byt! Czym naprawdę jest pieniądz? Pojęcie to powstało w czasach, w których w umyśle pierwotnego człowieka zaczęło się kształtować pojęcie własności. Trudno powiedzieć, kiedy przekonanie „to jest MOJE” w zetknięciu z innymi osobnikami rozwinęło się na tyle, że przerosło naturalne u zwierząt poczucie własności upolowanego łupu czy zbudowanego gniazda. Momentem przełomowym było wykształcenie zdolności wymiany przedmiotów uznawanych za własne nie siłą, lecz na drodze porozumienia, a więc pojawienie się zdolności do handlu. Wraz z nimi pojawiła się potrzeba ilościowej oceny wartości wymienianych przedmiotów i usług. Przedmiotem wymiany stały się – traktowane jako własność – łupy, plony, wytwory własnej pracy, a z czasem – obszary ziemi wraz ze wszystkimi na ich terenie dobrami naturalnymi, m.in. dobrami kopalnymi. Przedmiotem handlu stawały się także coraz bardziej usługi a więc wartość czasu, sił, pomysłowości i wiedzy w działaniach na rzecz innych ludzi. Wartość obiektów do wymiany ustalano początkowo indywidualnie i bezpośrednio w handlu barterowym, przedmiot lub usługa za przedmiot lub usługę. Szybko pojawiła się potrzeba wprowadzenia jednostki do określania umownej wartości poszczególnych towarów i usług bez potrzeby bezpośredniego porównywania obiektów handlu. I tak pojawił się pieniądz, jako środek do ilościowej oceny wartości wszelkich własności będących przedmiotami wymiany handlowej. Stąd już jeden krok do wprowadzenia czegoś symbolizującego ilość wartości, łatwego do przenoszenia i przechowywania a zarazem opornego na zniszczenie. Wykopaliska archeologiczne pozwoliły nam wyjaśnić, jakie materiały wykorzystywano w przeszłości do wytwarzania symboli wartości – od obrabianych kamieni poprzez różne monety do czystego złota. To ostatnie – oporny na korozję metal szlachetny – rozpowszechniło się jako najbardziej popularny „magazyn wartości”. Następny krok to banknoty drukowane – wygodniejsze do przenoszenia. Początkowo drukujące je władze państwowe gwarantowały w każdej chwili wymienialność papierowej formy na równoważną ilość złota. Szybko odstąpiono od tej zasady. Banknoty i monety miały cieszyć się zaufaniem użytkowników jako zabezpieczone wartością całego majątku narodowego, czego gwarantem miała być władza państwowa. Tak więc, w wyniku stopniowej ewolucji, pieniądz z symbolu wartości, sam jako taki przekształcił się w wartość. Jego gromadzenie otwierało możliwości i gwarantowało egzystencję i jej jakość. Pozyskanie pieniędzy stało się więc dla wszystkich koniecznością, a dla wielu – głównym celem życia. O tym, że w istocie są one jedynie jednostką miary rzeczywistej wartości czegoś, na ogół się nie pamięta. Przekształcenie ilustruje przykład: kupujemy kilogram wołowiny bez kości. Płacimy za niego 25 złotych. W tej transakcji kilogram jest jednostką do określenia wagi mięsa a złotówka jednostką do określenia jego wartości – w tym wypadku 40 gramów wołowiny. Gdybyśmy poprosili w sklepie o… „1 kilogram”, ekspedientka zapytałaby: kilogram – czego? „Kilogram” jako jednostka (wagi) bez określenia towaru nie ma sensu. Inaczej jest ze „złotówką”. Chociaż również jest jednostką (wartości) – to równocześnie posiada dla każdego wartość nawet w oderwaniu od wycenionego obiektu. Nikt nie pyta – złotówka czego? Złotówka to złotówka. Symbolizuje ją moneta lub banknot, krążek metalu lub papierek, ale posługując się nim nie zastanawiamy się nad tym co było źródłem zmagazynowanej w tym krążku lub papierku wartości? Jeśli nam ktoś podaruje tysiąc złotych albo znajdziemy na ulicy portfel z taką zawartością banknotów, to będą one dla nas stanowiły wartość samą w sobie, chociaż powinno się zapytać – tysiąc złotych – ale czego?
To oderwanie pieniądza, jako jednostki, od posiadającego wartość rzeczywistą obiektu – i przyznanie papierkowi lub krążkowi metalu wartości uniwersalnej, którą można zamienić na dowolną rzecz lub usługę o wartości wycenionej umownie na równą nominałowi banknotu/monety – jest źródłem aktualnych kłopotów z kapitalizmem. Skoro ten papierek czy moneta ma opisaną na nim wartość, to po co wysilać się na trud świadczenia usług lub wytwarzanie towarów, skoro wystarczy mieć pieniądze? Możemy je po prostu wyprodukować, robią to masowo fałszerze pieniędzy. Mogą to również robić władze państwowe uzupełniając drukowaniem pieniędzy zasoby skarbu państwa. Przyrost pieniędzy w obrocie powinien mieć pokrycie w rozwoju gospodarczym kraju i majątku narodowego. Gorzej, jeżeli władze decydują się na druk pieniędzy bez pozyskania nowej rzeczywistej wartości – dóbr naturalnych albo wyrobów lub usług w wyniku ludzkiej pracy – prowadząc do inflacji. Prawdziwym źródłem kryzysu świata zachodniego jest w mentalności większości jego mieszkańców przesunięcie celu działania z tworzenia nowych wartości na gromadzenie pieniędzy. Dlatego:
– nie po to pracujemy, żeby rozwiązać problem a za wykonanie zadania otrzymać wynagrodzenie (pieniądze) ale – po to aby otrzymać pieniądze, z konieczności podejmujemy się pracy,
– nie po to się uczymy, aby posiąść większą wiedzę i umiejętności, potwierdzone świadectwem czy dyplomem, ale po to aby otrzymać świadectwo czy dyplom, jesteśmy zmuszeni posiąść wymaganą wiedzę,
– nie po to budujemy drogę, aby ułatwić sobie i innym poruszanie się i za pracę przy budowie otrzymujemy wynagrodzenie, ale – aby zarobić – zmuszeni jesteśmy podjąć pracę przy budowie drogi.
-nie po to leczymy lub pielęgnujemy chorego, aby go wyleczyć albo mu ulżyć i za to nam płacą, ale po to, aby zrobić określoną ilość pieniędzy – podejmujemy się leczenia lub pielęgnacji chorych itd.
Odwrócenie ról pozornie nie wpływa na bilans działania i jego skutki, a jednak wszyscy wiedzą, jaka jest różnica między tym, który pracuje, bo musi a tym, który pracuje, bo chce – np. lekarzem czy nauczycielem „z powołania” a tym, który pracę wykonuje jedynie z konieczności aby zarobić.
Konsekwencją usamodzielnienia się pieniądza od mierzonych nim wartości jest również masowe obecnie zjawisko życia na kredyt lub bankructwo. Skoro celem życia nie jest praca lecz pozyskanie pieniędzy to zamiast wpierw wytworzyć nową wartość (wyprodukować towar lub wykonać usługi) a zarobione działaniem pieniądze wykorzystać lub odłożyć jako oszczędności – można pobrać pożyczkę lub kredyt na poczet swoich przyszłych działań. Podejmuje się ryzyko, że jeśli sytuacja rozwinie się gorzej niż przewidujemy – będą trudności z jego spłatą. Takie ryzyko ma uzasadnienie jeśli bierzemy kredyt w celach inwestycyjnych, aby przyspieszyć rozwój produkcji lub usług. Niestety najczęściej kredyt pobieramy w celach konsumpcyjnych, na rozrywkę lub szybszą poprawę warunków życia. Trzeba przywrócić tradycyjne zasady kapitalizmu: najpierw zarobić a potem się bawić za własne pieniądze a poziom życia dopasować do bieżących dochodów.
Trzeba przywrócić sens ludzkiego działania: skierować nasz czas i wysiłek na twórczą poprawę warunków życia dla siebie i innych. Wiąże się to z poglądem na temat sensu mijającego czasu, bardzo u różnych ludzi różnym. Godziny, która minęła, już nie zmienimy. Stanowi z mniejszym lub większym sensem zapisany fragment naszego życia. Natomiast czemu poświęcić godzinę, która jest przed nami, zależy od nas. Możliwe, że okoliczności wymuszą na nas określony kierunek działania, ale szczegóły i ocena sensu tego działania zależy od naszego podejścia do życia. Czas tej godziny uznamy za pozytywny, jeśli spędzimy go zgodnie z naszym pragnieniem. Gorzej, jeśli spędzimy go pod przymusem, wbrew sobie. Ale ta godzina minie nieubłaganie – każda jest nam dana tylko raz. Najczęściej pozytywnie oceniamy czas spędzony na wypoczynku, rozrywce albo działaniu, które przyniesie nam dużo pieniędzy. Większość źle oceni czas pracy źle lub w ogóle nie wynagrodzonej. Szkoda takiej godziny. Ważne, abyśmy w ewidencji naszego życia mogli jak najwięcej godzin zaliczyć jako źródło zadowolenia a jak najmniej – frustracji. Dlaczego więc samej pracy nie akceptować jako źródła zadowolenia? Aby tak ją ocenić, musi nam dostarczyć poczucia sensu jej wykonania. To zaś, poza własnym poglądem – co ma sens a co nie ma – zależy od okoliczności. Te zaś zależą od innych ludzi a zwłaszcza od pełniących funkcje kierownicze i organizacyjne. Dlatego ponoszą oni szczególną odpowiedzialność za tworzenie innym możliwości odczuwania sensu mijających godzin ich życia.
Ale co zrobić z bezrobociem? Z tymi, którzy chcą pracować, ale nie mogą znaleźć pracy? Co z niepełnosprawnymi? Głównym zadaniem ludzi władzy – „administratorów czasu” wybranych przez nas do tworzenia takich warunków do życia, aby mijające godziny dawały nam poczucie ich sensu – jest umożliwianie jak największej ilości mieszkańców kraju pracy zgodnej z predyspozycji i zamiłowaniami. Do wychowania ludzi od dziecka w przekonaniu, że prawdziwy sens życiu nadaje praca i ona nadaje pieniądzom rzeczywistą wartość.