„10 tysięcy złotych i przeprosin od właścicieli jednej z sopockich restauracji żąda młoda matka, która piersią chciała nakarmić swoje dziecko w jednej z sopockich restauracji. Kelner poprosił kobietę o zmianę miejsca. O zwrócenie uwagi młodej matce pracowników restauracji mieli prosić inni klienci. Dziś przed sądem w Gdańsku ruszył proces w tej sprawie.”
Nie rozumiem, co jest obscenicznego albo nieapetycznego w widoku dziecka karmionego piersią? Moim zdaniem to bardzo ładny widok. Gdybym był w restauracji, a przy sąsiednim stoliku zdarzyłoby się, że matka karmiłaby dziecko piersią, potraktowałbym ten widok jako naturalny, mało tego – estetycznie nienaganny i mówiąc wprost – piękny. Oczywiście, nigdy nie gapię się na to, co się dzieje przy sąsiednich stolikach, więc i tym razem zapewne zerknąłbym najwyżej dyskretnie, tym bardziej respektując sferę intymności relacji matki z dzieckiem. „Problem” karmienia dzieci piersią w miejscach publicznych uważam za dziwaczny. Obyśmy mieli jak najwięcej takich szczęsnych widoków dookoła.
Tu poruszamy się w dwóch sferach: estetycznej i fizjologicznej. Estetyczna może być dla niektórych z państwa kontrowersyjna, cóż: de gustibus… Natomiast ta fizjologiczna wiąże się z koniecznością. Chodzi o pojenie niemowlaka. I tu nie ma żadnej wątpliwości, że matka dobrze robi przystawiając je do piersi. A nam nic do tego.
Mimo wszystko uważam, że kwestia rzekomo mało estetycznego widoku piersi karmiącej jest wybiegiem przysłaniającym purytanizm.
Z psychoanalitycznej perspektywy jestem w stanie bardziej zrozumieć mężczyzn, którzy ten widok kwestionują ze względu na „breast envy”, ale kobiety? Przecież one nie muszą zazdrościć, bo też mają piersi…
Z kolei z socjologicznego punktu widzenia, rozumiem bardziej kobiety, które zazdroszczą karmiącej, że potencjalnie skupia męską uwagę, ale mężczyzn tu nie rozumiem.
W każdym razie emocje i kontrowersje, jakie to społeczne zjawisko wzbudza u nas, każe widzieć w nim przejaw zmiany społecznej, czy też obyczajowej przemiany. Dawniej kobiety karmiące nie chadzały do restauracji. Teraz chodzą i chwała im za to. Dlaczego miałyby przesiadywać w domu, skoro mogą mile spędzić czas w towarzystwie przyjaciół i niemowlęcia? Otóż ta przemiana, której przyklaskuję (bo jest konieczna, a i tak bardzo u nas w kraju spóźniona) wywołuje u osób o zapatrywaniach konserwatywnych opór. I stąd wynikają protesty.
Konserwatyzm ów, który wprawdzie może wynikać z rozmaitych światopoglądów, jest wspierany przez kościół, który neguje jakąkolwiek goliznę w sferze publicznej w każdej postaci, nawet tak niewinnej, mimo iż winien ją chronić, bo przecież wspiera macierzyństwo.
Wszyscy, którzy protestują przeciw matkom karmiącym piersią w miejscu publicznym, manifestują trudno skrywaną zazdrość i zawiść. A to że sami już tego nie robią lub nigdy nie robili, nie karmili lub nie byli karmieni, a to, że ich żony, a to że dzieci, że obraz świata nie pozwala im na oglądanie takich scen rodzajowych, że dysonans poznawczy… Wściekłość, z jaką tępicie karmienie piersią i podnoszenie trudnych do zweryfikowania doznań estetycznych utwierdza mnie w tym przekonaniu. Jesteście strażnikami obstrukcyjnego ładu, zgodnie z którym młoda matka ma siedzieć przy kołysce i przy garach (lub w kościele), a na pewno nie powinna swoim widokiem was gorszyć w miejscach, w których się pojawicie. Widok karmienia budzi w was niezrozumiały lęk, pogardę i nienawiść. Porównujecie akt karmienia do masturbacji, spółkowania, puszczania bąków i drapania się po jajkach. Kuriozalne porównania. Oceniacie piersi, że jedne ładne, a inne zbyt wybujałe. Brakuje wam elementarnej tolerancji dla reguł życia społecznego, nie mówiąc już o akceptacji. W swoim podejściu niewiele się różnicie od biskupów, którzy również najchętniej kuszący widok kobiety zmietliby z powierzchni ziemi do kruchty lub alkowy. Kobiety karmiące winny być otoczone powszechną życzliwością, a nie ostracyzmem estetycznym. Jestem zawiedziony.
Nie będę przytaczał komentarzy internautów, którzy nie wstydzą się zupełnie swojego infantylizmu i przedkładają własny dobrostan ponad dobro dziecka. Matki karmiące powinny zejść im z oczu… Jesteśmy społeczeństwem ze wszech miar purytańskim i konserwatywnym. To na tym podglebiu obecnej władzy udało się zwyciężyć w wyborach i zatriumfować: schlebiała i schlebia myślowym schematom, uprzedzeniom i tendencjom dyskryminacyjnym, oraz tanim gustom zachowawczym i tradycjonalistycznym.
Otóż, cała awantura wokół karmienia piersią w miejscach publicznych każe na nasze życie społeczne spojrzeć z szerszej perspektywy. Archetypem Polaka – katolika stał się kibol z racą udający powstańca lub żołnierza wyklętego. Kibol jak wiadomo nie karmi piersią, a kto wie, czy był kiedykolwiek karmiony (w każdym razie może tego nie pamiętać). Kobiety w Polsce muszą walczyć o swoje prawa, choć mamy wiek XXI i ta walka zaczęła się w na samym początku poprzedniego wieku. Symbolem obecnej walki jest ustawa antyaborcyjna.
Barbara Nowacka, przewodnicząca Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Ratujmy Kobiety” uważa, że główne cele projektu to zapewnienie edukacji seksualnej w szkołach, dostępności środków antykoncepcyjnych oraz liberalizacja prawa aborcyjnego w Polsce. „Od dawna wiele środowisk w Polsce uważa, że dzisiejsze prawo dotyczące aborcji jest absolutnie nieskuteczne, jest ośmieszeniem państwa i właściwie nie ma rzetelnej edukacji seksualnej. Antykoncepcja bardzo często jest droga, a dostępność do niej, szczególnie w mniejszych miejscowościach – ograniczona” – uważa Nowacka.
To bowiem nie widok nagiej piersi tak gorszy przeciwników publicznego karmienia niemowląt, tylko perspektywa równouprawnienia kobiet w społeczeństwie zdominowanym przez samcze restrykcje.