Gowin dziś już wie, że wyrok na niego zapadł. Jego kolejna polityczna wolta jest nieunikniona, jeśli nie chce zostać skonsumowany. Dlatego jeśli chce zachować jakąś podmiotowość, to musi zdradzić Kaczyńskiego.
Ogłoszony przez PiS nowy program wyborczy zantagonizował opozycję i opinię publiczną w Polsce. Nie wiem, czy taki był zamiar rządzących, bo dużo więcej niż nam się wydaje zależy w polskiej polityce od przypadku, ale Nowy Ład, czy przypadkiem, czy z premedytacją, poszerzył pole walki i bez wątpienia pomoże wygrać znowu Kaczyńskiemu wybory, które mogą być lada moment. Gowin bowiem dziś już wie, że wyrok na niego zapadł. Jego kolejna polityczna wolta jest nieunikniona, jeśli nie chce zostać skonsumowany. Dlatego jeśli chce zachować jakąś podmiotowość, to musi zdradzić Kaczyńskiego.
Gowin zagłosuje przeciwko Nowemu Ładowi, bo zmiana systemu podatkowego, który ten program niesie, uderza bezpośrednio w jego nieliczny elektorat konserwatywnych przedsiębiorców, wpychając go w ręce Konfederacji. Jeśli zagłosuje na tak, straci go, jeśli na nie, to wyleci z rządu z hukiem. Nowy Ład i tak przejdzie nawet bez Gowina, bo w odwodzie jest – tak jak w przypadku głosowania nad podwójnym opodatkowaniem spółek komandytowych – Zandberg, a niewykluczone, że również przynajmniej kilku innych posłów Lewicy.
Nowy Ład oznacza powrót do starych, prostych podziałów. Jesteś za Polską solidarną, czy za Polską liberalną? W takim razie jesteś z nami, koniec kropka, a przeciwko nim. Nielicznego Gowina wpycha w ręce liberałów, a dużo liczniejszy elektorat lewicowy i takowych polityków, wpływowych komentatorów i satelitów przyciąga w swoją orbitę. Co to za lewak, co to nie jest za redystrybucją podatkową? Tak dekonspirujemy „kryptolibków”. Tak odsiewamy ziarno od plew.
W tym biało-czarnym podziale świata niestety jest zaszyty pewien problem. Ten cały Piketty, te wszystkie wykresy pokazujące nierówności rozkładu dochodów w Polsce, te wszystkie idiotyczne wpisy na twitterze posłów Lewicy, ten Żakowski, ten Woś, ta Krytyka Polityczna, ta cała gównoburza, która przetoczyła się przez internet, nie bierze pod uwagę jednej rzeczy. A mianowicie jakości tych danych, jakości tej bazy, z której te analizy, te wykresy wypływają.
Tak. To jest prawda, że współpracownicy Thomasa Piketty’ego w Polsce ustalili w 2019 roku, iż na 10% najlepiej zarabiających Polaków przypada 40% całego dochodu narodowego. W żadnym innym kraju Unii Europejskiej ten wskaźnik nierówności dochodowych nie jest wyższy. Że udział 10% najlepiej zarabiających Polaków w dochodzie narodowym netto od 1980 roku niemal się podwoił. Że w świetle wyliczeń Polska jest też jedynym krajem Europy, w którym nierówności dochodowe są dziś podobne do tych w USA.
Tylko że lewica, lewicowi komentatorzy, Morawiecki i inni puszczający do Lewicy oko nie biorą pod uwagę następujących czynników, które zaburzają wyliczenia Piketty’ego i jego ludzi.
Czynnik numer 1. Podstawa plus koperta
Jeżeli dziś w Polsce pracownik chce na przykład zarabiać 7 000 złotych na rękę na umowie o pracę, to jego pracodawcę razem z narzutem 19% wynagrodzenie będzie kosztować 12 000 złotych. Liczę tu jeszcze bez wpływu na te wyliczenia PPK i zmian podatkowych związanych z Nowym Ładem. Jest więc oczywiste przy takim systemie, że i jedna, i druga strona chce to jakoś obejść. Najprostszym i najefektywniejszym sposobem dla obu stron jest umówienie się na minimalną i płacenie reszty pod stołem. Jest to w Polsce nagminne i nie ma chyba przedsiębiorcy, który tego nie praktykował choćby przez chwilę. Często jest to jedyna metoda by zatrudnić np. kierowców z kategorią inną niż B, bo alimenty, bo komornik, bo pomoc społeczna inaczej się nie należy. Naprawdę takich ludzi, którzy nigdy już nie wrócą na prostą, bo kiedyś zdecydowali się na chwilówkę u lichwiarza, w pewnych grupach zawodowych, uwierzcie mi, jest mnóstwo. To nie są ułamki procentów, a ile? 20%, 30% może i więcej?… No właśnie… Tego nie wiemy, bo tego się nie da zbadać, bo żaden przedsiębiorca oficjalnie nie powie ci, że rozlicza się pod stołem i tak samo zachowa się jego pracownik, który tą kopertę od niego bierze.
Jednak skala tego zjawiska w Polsce niewątpliwie unieważnia te statystyki GUSu i sprawia, że późniejsze teksty pana Wosia w „Gazecie Prawnej” są pozbawione jakiegokolwiek sensu. Pracodawca bowiem w takim przypadku zarabia dużo mniej niż na papierze, a pracownik dużo więcej niż to ma miejsce oficjalnie.
Szczątkowe badania polskich mikrofirm z 2019 roku pokazują, iż średnia płaca w ponad 2 mln polskich firm wynosi równe 2 tysiące złotych na rękę. Choć pracują w nich 4 miliony osób, to tylko 1,4 mln pracowało na umowę o pracę. Trzeba być naprawdę wysoce naiwnym, by w te 2 tysiące na rękę w 2019 roku uwierzyć. Średnia w zeszłym roku bez tych przedsiębiorstw, bo GUS w wyliczeniach corocznych średniej płacy bierze pod uwagę tylko firmy zatrudniające powyżej dziewięciu osób, wyniosła tym czasem około 3 400 złotych na rękę. Jeszcze raz powtórzę. Tak naprawdę bogaci nie są tak bogaci jak pokazują statystyki, a biedni nie są tak biedni, jak w tych tabelkach widać.
Podobnie ma się rzecz z tak zwanym samozatrudnieniem, czyli z wysypem jednoosobowych działalności w Polsce na tle Europy. To nie jest jednak patologia, jak nam próbują wmówić lewicowi dziennikarze i Morawiecki. Nie. Dlaczego tak się dzieje? Czy to jest skutek, czy przyczyna? To akurat jest proste. Prawdziwą przyczyną i istotą tej patologii na skalę przynajmniej europejską jest obowiązujący aktualnie w Polsce system podatkowy. System, który po tych wszystkich latach zmian, wyłączeń jednych grup kosztem pozostałych, mógł wymyśleć tylko wariat.
Płacenie pod stołem, czy tzw. samozatrudnienie, czy umowy zlecenia to tylko uzasadniona wspólna obrona przed tą podatkową maszyną losującą i jedyna często szansa na przetrwanie. Jak nie zakombinujesz, to już cię za chwilę może na rynku nie być. Konkurencja podbierze ci pracownika, konkurencja podbierze ci kontrahenta, bo konkurencja może sobie pozwolić na niższą marżę, bo rozlicza się ryczałtem i zapłaci 5,5% podatku dochodowego, a ty, frajerze, normalnie zapłacisz 6 razy tyle.
Czynnik numer 2. Mit o polskiej klasie średniej
Idźmy dalej. Wyobraźmy sobie, że na jednej szali mamy przedsiębiorcę, który zarabia tyle, żeby według założeń Polskiego Ładu można było go zaliczyć do klasy średniej. Według Morawieckiego i jego planu musisz zarabiać trochę ponad 7 tysięcy złotych na rękę. Wtedy twoje efektywne opodatkowanie dochodów zaczyna gwałtownie rosnąć i osiąga poziom 25%. Przy 10 000 zł na rękę osiąga poziom 27%, a przy 30 000 – już 34%. Jednak ten przedsiębiorca spłaca kredyt obrotowy, który wziął na siebie i nie może go wrzucić w koszty firmy, bo dzięki rządowi i Adrianowi Zandbergowi musiał zamknąć swoją spółkę komandytową, która miała historię kredytową i otworzyć nową, która tej historii nie ma, więc bank dał mu kredyt tylko na siebie. Pobiera więc wynagrodzenie 8 000 złotych, a 2 500 złotych płaci miesięcznie z tych 8 000 dywidendy, by ten kredyt spłacić i już do tej mitycznej klasy średniej nie należy. Według GUSu i Morawieckiego jednak należy.
Jego pracownik za to zarabia 4 000 złotych miesięcznie, ale ma 10 hektarów lasu po dziadku i w tym roku wyciął 4 hektary z czego zarobił na czysto 300 000 złotych. Na czysto, bo od tej sprzedaży nie płaci się podatku dochodowego, ba, nie uwzględnia się tego nawet w zeznaniu podatkowym. Za 5 lat wytnie kolejne 4 hektary i znowu zarobi 300 000 złotych. Według GUSu i Morawieckiego nie należy do klasy średniej, do której niewątpliwie należy.
Badania GUSu nie uwzględniają dochodów ze źródeł innych niż praca. Nie ma w nich na przykład najmu. Zupełnie też inna jest sytuacja materialna rodziny, która spłaca kredyt frankowy od 15 lat i ciągle rata do spłaty przewyższa wartość mieszkania, a rodziny, która dostała mieszkanie w spadku po dziadkach.
Klasa średnia to też często wyłączeni z opodatkowania rolnicy. 40-letni policjanci na emeryturze. Klasą średnią jest też część emerytów, których wspólne dochody wynoszą 5 000 złotych, a mają już spłacone wszystkie życiowe zobowiązania. Do klasy średniej moglibyśmy też zaliczyć pana posła, który dostając się do parlamentu zagwarantował sobie wysoką emeryturę, choć z wysokości składek zusowskich, które opłacał przez swoje całe życie zawodowe, wynikałoby, że emeryturę będzie miał niską.
Dla mnie definicja klasy średniej w Polsce, to odpowiedź na pytanie czy musisz wciąż pracować, czy już nie musisz?
Do klasy średniej na pewno należy też przedsiębiorca, który mi i dwunastu następnym dostawcom nie zapłacił kilku milionów złotych za towar i ogłosił upadłość, a wcześniej przepisał wszystko, co miał, na żonę. Do klasy średniej należy też ten, kto jest blisko dzisiejszej władzy. Może i on nie zarabia kokosów, ale jego żona za to trafi do rady nadzorczej pewnej giełdowej spółki, a brat zostanie prezesem miejskich wodociągów.
W jednej z tych państwowych spółek co 6-7 miesięcy zmieniał się cały zarząd. Okazało się po kontroli, że częste zmiany w zarządzie były spowodowane tym, że członkom tego zarządu przysługiwała bezpłatna opieka medyczna, w której uwzględniono również usługi dentystyczne włącznie z implantologią. 6-7 miesięcy wystarczało, by uzupełnić uzębienie. Na wolnym rynku koszt tych zabiegów kontrola oceniła średnio na około 30 tysięcy złotych na każdego członka zarządu…
Czynnik numer 3. ,,Im bardziej chore państwo, tym więcej w nim ustaw” – Tacyt
Jeżeli chcemy podatkami wyrównywać nierówności społeczne, to musimy wziąć pod uwagę, że jednocześnie kolejny raz skomplikujemy coś, co i tak jest już tak skomplikowane, że nawet wyspecjalizowane kancelarie podatkowe zaczynają się gubić w tym – co jest dozwolone dziś, co nie jest, a co dziś jest, a za chwilę nie będzie. W Polsce nie przestrzega się podstawowych zasad praworządności, czyli vacatio legis. Ostatnią zmianę dotyczącą opodatkowania spółek komandytowych prezydent Duda podpisał ostatniego dnia listopada, a zmiany zaczęły obowiązywać od 1 stycznia. Teraz będzie podobnie. Mamy przecież już czerwiec, a rząd dopiero zapowiedział pokazanie pierwszych ustaw dotyczących Nowego Ładu.
Ustawa dotycząca PIT-u od 1991 roku modyfikowana była 357 razy. Rok młodsza ustawa o CIT 248 razy. Ustawa o podatku dochodowym od osób prawnych liczy dziś tyle samo artykułów co w 1992 roku, czyli 42. Jednak 27 lat temu te 42 artykuły mieściły się na 11 stronach. Dziś ustawa ma 266 stron. Skala tych zmian wymknęła się przez ostatnie 30 lat spod kontroli i stała się jednym z największych systemowych problemów państwa.
W takim stanie prawnym nie da się dziś przeprowadzić żadnej poważnej operacji podatkowej. Można wprowadzić za to jeszcze większy chaos i w efekcie pogłębić jeszcze bardziej podziały. Przy okazji można też wprowadzić kraj w recesję i podłożyć ogień pod coraz bardziej wymykającą się spod kontroli inflację. Ukarać przedsiębiorców za to, że nie głosują na PiS. Nagrodzić emerytów za to, że głosują. Napuścić pracowników na pracodawców. Lewaków na liberałów i vice versa. I przy okazji zmarnować jedyną szansę na normalność. Jedyną niepowtarzalną szansę, którą dostaliśmy za to, że jesteśmy częścią większej unijnej wspólnoty. Ukraina takiej nie dostanie. My tak i teraz tylko od nas zależy, jak ją wykorzystamy.
Jeśli lewica przyłoży do tego nowego ładu podatkowego swoje głosy, to PiS będzie miał kolejną kadencję na niszczenie przedsiębiorczości i praworządności. O to idzie tak naprawdę stawka. Nie o to, że współczynnik Giniego w Polsce wynosił 0,299, a w ubiegłym roku było to już 0,313. Nie o to, czy PKB jest głównym wyznacznikiem tego, czy w Polsce jest dobrze, czy źle. Nie o to, czy Piketty w Polsce się myli, czy jednak ma rację.
Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi w dniach 10 – 12.09.2021.
Dowiedz się więcej na stronie: https://igrzyskawolnosci.pl/
Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń.