Po porażkach naszej reprezentacji na Mundialu pojawiła się myśl – a może by tak kobiety? No bo w końcu, gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. Tylko że pociąg pod nazwą „światowa piłka kobieca” odjeżdża, a PZPN cały czas zastanawia się, czy do niego wsiąść.
I to mimo tego, że mamy oficjalnie zarejestrowanych już 40 tys piłkarek, że w ostatniej edycji Turnieju o Puchar Tymbarka wzięło udział 100 tysięcy dziewczynek, że mamy już pięć poziomów rozgrywek ligowych, a liczba klubów biorących udział w oficjalnych rozgrywkach to ok 250. W narracji prezesa Bońka próżno szukać dobrego słowa o kobietach w futbolu, a że przykład idzie z góry, to mamy, co mamy.
Walne Zgromadzenie Delegatów PZPN liczy sobie 118 osób, z czego piłkarstwo kobiece reprezentują 2 (słownie: dwie!) osoby.
A to właśnie tam zapadają najistotniejsze decyzje dotyczące polskiego futbolu, a co za tym idzie, również kobiecego. I to tam właśnie dzieli się związkowe pieniądze. A jest ich dużo. Ponad 200 milionów złotych wyniosą fundusze Polskiego Związku Piłki Nożnej na 2018 rok. O 38 milionów więcej niż w 2017 roku. Suma, którą wyda PZPN na kadrę Adama Nawałki, sięgnie 21 milionów złotych. Na rozgrywki kobiece przeznaczy się ok 4 milionów. Dużo? Policzmy. 4 miliony podzielić na 40 tysięcy piłkarek daje nam około 100 zł. Koszt zarejestrowania piłkarki w klubie trzecioligowym, to 150 zł.
O zarobkach piłkarek lepiej nie pisać.
Reprezentantka Polski w ekstraligowym klubie zarabia około 2000 złotych, przy czym często jest to wynagrodzenie za pracę w charakterze trenerki grup młodzieżowych. Trudno pracować w pełnym wymiarze godzin, pięć dni w tygodniu trenować, w weekend rozgrywać mecze i jeszcze w międzyczasie brać udział w zgrupowaniach i meczach kadry. A piłka nożna wszędzie na świecie się profesjonalizuje. To oznacza, że całe życie trzeba podporządkować treningom i doskonaleniu się. Tyle, że trzeba jeszcze mieć za co żyć. Dlatego wiele utalentowanych, młodych kobiet kończy piłkarską karierę mając 20 czy 25 lat, w momencie, gdy tak naprawdę dopiero wtedy mogłyby swoimi umiejętnościami i talentem cieszyć kibiców reprezentacji.
Kibicem reprezentacji Polski jest się bowiem niezależnie od dyscypliny i niezależnie od tego, czy grają mężczyźni czy kobiety.
To dlatego szalejemy pod skoczniami narciarskimi gdy leci Stoch i na stadionach lekkoatletycznych gdy startuje Włodarczyk. Nawet tenis w wykonaniu Radwańskiej gromadzi setki tysięcy telewidzów, chociaż pewnie część z nich nie do końca zna zasady tej gry. I jeśli dzięki wsparciu PZPN polskie piłkarki zaczęłyby odnosić sukcesy w seniorskiej piłce (bo w młodzieżowej jesteśmy w najlepszej ósemce w Europie), to i kibiców tej reprezentacji by nie brakowało.
Póki co piłkarki dzielnie walczą o promocję swojej dyscypliny, która z niezrozumiałych dla mnie powodów jest uważana za „męski sport”.
A przecież mniej w niej kontaktu fizycznego i „gry ciałem” niż chociażby w koszykówce czy piłce ręcznej. To dlatego kluby kobiece często angażują się w akcje społeczne. Łodzianki z Klubu Sportowego Kontra prowadzą projekt „Kobiety na boiska” gdzie każda kobieta może spróbować swych sił na treningach koszykówki, siatkówki czy piłki nożnej. W organizowanym przez KS kontra Turnieju Fiero! Women’s Cup – Amatorskim Turnieju Piłki Nożnej, Siatkówki Plażowej i Streetballa Kobiet wzięło udział niemal 200 sportsmenek (156 piłkarek). Perły Lublin organizują pokazowe mecze „w spódniczkach”; rozgrywki par z okazji Walentynek, otwarte turniej podwórkowe. Chrząszczyki z Warszawy angażują się w akcję FARE „Football against homophobie”, organizując konferencje i turnieje. Ilość amatorskich rozgrywek jest już tak duża, że w zasadzie w każdy weekend lata i zimy można gdzieś w Polsce zobaczyć kobiecą piłkę. Do tego dochodzi jeszcze beach soccer – piłka nożna na piachu, gdzie polski zespół Grembacha Łódź wywalczył piąte miejsce w Europie, a w corocznych Mistrzostwach Polski bierze udział coraz więcej ekip.
Świat się zmienia. Niemcy odpadli, Argentyna ledwie się prześlizguje, trudno przewidzieć kto zostanie nowym Mistrzem Świata. Może więc i w polskiej piłce zacznie się coś zmieniać. I może za pięć lat poślemy baby tam, gdzie diabeł nie może. Po Mistrzostwo Świata w piłce nożnej kobiet.
Zdjęcie tytułowe: https://armedforcessports.defense.gov/Media/Images/igphoto/2001546309/