Przeanalizujmy sytuację:
1. PiS chciał odetchnąć od grillowania ministra Szumowskiego, bo nie służy to kampanii prezydenta Dudy. Wyciąga więc zgrany oręż „Walki z ideologią LGBT”. Temat zardzewiały i kłamliwy, ale wydawałoby się w konserwatywnym społeczeństwie chwytliwy i dość bezpieczny.
2. Poza odwracaniem uwagi od problemów władzy temat LGBT ma być przyczółkiem do uderzenia kandydata KO i pośrednio Lewicy a także mrugnięciem do elektoratu Konfederacji.
3. Sprawa wymyka się spod kontroli. Poseł Czarnek do spółki z prezydentem przeszarżowali. Padają oskarżenia o nazistowską retorykę, Andrzej Duda ląduje na nagłówkach międzynarodowych gazet. W międzyczasie okazuje się, że bliski współpracownik Donalda Trumpa odpowiedzialny za instalację Fort Trump to zdeklarowany gej walczący z wykluczeniem mniejszości seksualnych. Na słowa prezydenta reaguje ambasador USA w Polsce.
4. Andrzej Duda zaczyna wycofywać się rakiem ze swoich słów. Zaprasza do pałacu prezydenckiego Roberta Biedronia i jego mamę. Ci odpowiadają zręcznie, że najpierw musi przeprosić.Temat nawet na prawicy wzbudza niesmak i podziały. Poseł Horała nazywa występ posła Czarnka niefortunnym. Poseł Czarnek subordynuje Horałę i nie odpuszcza. Sprawa wymknęła się spod kontroli.
5. Konfederacja wyśmiewa prezydenta za bycie chorągiewką a jej elektorat zamiast zyskać zaufanie do głowy państwa, jeszcze bardziej je traci. Umacnia to Konfederację jako realną, konsekwentną prawicową siłę. Zyskuje Robert Biedroń i Lewica, bo dobrze czują się w tym temacie i mają atrybuty po swojej stronie. Rafał Trzaskowski robi swoje, buduje zaufanie w czym pomaga mu TVPiS idiotycznymi pytaniami o dżem.
6. Zyskuje Trzaskowski, KO, Biedroń i Lewica, Bosak i Konfederacja. Traci – Andrzej Duda i PiS. A miało być odwrotnie. Mistrzowie. No miodzio. Dżemik raczej.