Rządy PiS budzą emocje. Po trochu niszczone są podstawy ustrojowe państwa i krok za krokiem państwo jest zawłaszczane przez aparat partyjny. Do tego co chwilę pojawiają się głośne tematy: od wycinki drzew, przez reformę edukacji po regularne wypadki komunikacyjne najważniejszych osób w państwie. Trudno się więc dziwić, że wiele istotnych tematów pozostaje w cieniu. Jednak minął już ponad rok rządów PiS i choć tematy ustrojowe wymagają ciągłego nadzoru, to czas jednak na podsumowania wszystkiego tego co nie wydaje się tak palące – bo nawet jeśli nie jest kluczowe w danej chwili to może mieć dramatyczne skutki w dłuższej perspektywie.
Moim polem zainteresowania jest dola przedsiębiorców. To grupa społeczna, która jest mocą sprawczą stojącą za naszym sukcesem transformacji gospodarczej. Oczywiście jak każda grupa społeczna nie jest doskonała, ale jest bardzo ważna. Od jej skłonności do ryzyka, inwestycji, innowacyjności zależy przyszłość naszej gospodarki. Jednocześnie jest bardzo podatna na populistyczne ataki i często traktowana jedynie jako źródło podatków. Niestety fiskus zawsze zakłada, że każdy przedsiębiorca jest przestępcą podatkowym – i trzeba to tylko udowodnić. To chyba efekt tego, że mamy stolicę w Warszawie i nasza władza przejawia raczej wschodnią mentalność. Mam wrażenie, ze stolica w Poznaniu dałaby nam dużo lepszy start.
Rządy PO charakteryzowały się rosnącym fiskalizmem. Pogarszający się bilans finansów publicznych wymuszał zwiększanie obciążeń podatkowych. Podnoszenie stawek podatkowych jest politycznie trudne (choć i przed tym PO nie uciekło np. w przypadku VAT) skupiano się zatem na kwestiach drobniejszych – wprowadzaniu dodatkowych ograniczeń w odliczeniach kosztów czy podatku VAT – zwłaszcza w ulubionej przez fiskusa kwestii samochodów osobowych. Z czasem podejście się zaostrzało w czym prym wiódł niesławnej pamięci minister Kapica. Ulubionym zagraniem było zmienianie interpretacji przepisów, które obowiązywały od dawna i naliczanie podatków na podstawie nowych interpretacji za pięć lat. Prawo nie działa wstecz, a interpretacja może.
Stąd opinia o PO nie była w środowisku przedsiębiorców zbyt dobra. PO było odbierane jako agent wielkich korporacji, a PiS ze swoją narracją dawał nadzieję na zwrot w kierunku polskich mniejszych przedsiębiorstw. Ten sentyment powoli przemija, gdyż biorąc pod uwagę choćby plan Morawieckiego wyraźnie widać, że rządzący wyraźnie przez „narodowy” rozumieją „państwowy”. Minister Morawiecki jest wyraźnie zafascynowany centralnym planowaniem, a do tego potrzebuje dużych firm pod kontrolą państwa – i ten plan stopniowo realizuje poprzez nacjonalizację – zwłaszcza banków (choć nie tylko). Za sprawą OFE ten kierunek może zostać znacząco rozszerzony.
Faktem jednak jest, że na początku rządów PiS fiskalizm w najgorszym wydaniu znacząco zelżał. Przypadki nagłych zmian interpretacji przepisów stały się dużo rzadsze. Nie znaczy, ze ustąpiły w zupełności. Sympatyzujące z PiS organizacje przedsiębiorców takie jak ZPP nazywały to działaniami „ludzi Kapicy”, mimo, że ani Kapicy ani jego ludzi w resorcie już dawno nie ma.
Jednocześnie rząd zaczął przygotowania do „uszczelniania” systemu podatkowego. Wzbudza to w przedsiębiorcach naturalną nerwowość – bo gdzie drewno rąbią tam wióry lecą, a duży poziom szczelności jednocześnie może spowodować dość duszną atmosferę. Jednak cały proces wygląda jak dotąd dość spokojnie. Rząd wdraża projekty swoich poprzedników takie jak Jednolity Plik Kontrolny, do tego dokłada narzędzia do swojego zestawu działań do walki z oszustami podatkowymi, z których jednak słabo korzysta. Ale są to przerażające narzędzia.
25 lat za fałszowanie faktur – to tyle co za zabójstwo. Rozszerzony przepadek majątku. Oczywiście wszystko obwarowane zapewnieniami o tym, ze dotyczyć to będzie tylko największych oszustw – głównie mafii karuzelowych zajmujących się wyłudzaniem VAT z budżetu. Problem jednak polega na tym, że obwarowania te zawsze będzie można znieść, a narzędzia pozostawić. Bo jak wiemy „nie ma takiego okrucieństwa ani niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd łagodny i liberalny rząd kiedy zabraknie mu pieniędzy”. A temu rządowi pieniędzy zaczyna brakować w dość szybkim tempie. Zapowiadane uszczelnianie systemu podatkowego nie przyniosło rezultatu. Poziom ściągalności właściwie się nie zmienił, za to wydatki wzrosły niepomiernie zwłaszcza w zakresie programów socjalnych. Powołana Krajowa Administracja Skarbowa to najpotężniejsza służba specjalna w kraju kompetencjami i możliwościami przyćmiewająca każdą inną. Ma prawo do niezapowiedzianych kontroli, a nawet użycia psów tropiących i ostrej broni. Póki co jednak – kilka dni od powołania znajduje się w straszliwym organizacyjnym nieładzie. Wcieleni do niej celnicy zapowiadają bojkot, zaś strona formalna jest kompletnie nieprzygotowana. Chwilowo faktyczni przestępcy podatkowi mogą robić co im się tylko podoba. Przynajmniej kwartał KAS będzie zajmował się głównie sobą. Ile zajmie tej formacji rozpoczęcie efektywnej pracy nie wie nikt.
Nie wiemy zatem czy przeraźliwy arsenał fiskusa to wyraz bezsilności, który nie da efektu – skuteczność łapania przestępców jest znikoma, więc oni kar się nie boją. Szczególnie, że urzędnicy nie wykazują się ani nadzwyczajną szybkością ani świetną organizacją. A może jednak to arsenał teraz kompletowany dla niepoznaki pod pozorem walki z oszustami, faktycznie jednak gotowy do użycia przeciwko przeciwnikom politycznym, ludziom niewygodnym, albo w celu nacjonalizacji prywatnych firm? Co gorsza jedenscenariusz drugiego nie wyklucza. To jednak jeden z powodów, dla którego przedsiębiorcy czują się co raz bardziej niepewnie.
I to właśnie niepewność jest znakiem szczególnym rządu PiS z punktu widzenia przedsiębiorców. Fiskus z potężnym arsenałem, którym na razie tylko grozi to tylko jeden z elementów. Do tego dochodzi fatalna polityka komunikacyjna tego rządu. Najlepiej było to widać w przypadku Jednolitego Podatku, który miał uprościć nasz system, ale przy tym jednocześnie podwoić obciążenia przedsiębiorców. Wieści te uruchomiły eksodus firm do naszych południowych sąsiadów. Zamieszanie potrwało dłuższą chwilę i rząd w końcu się z pomysłu wycofał, ale poczucie, że czas strzyżenia nadchodzi pozostał.
Seria takich przecieków wprawia przedsiębiorców w nerwowość, bo doskonale sobie zdają sprawę, że projekt może zamienić się w ustawę w ciągu jednej nocy, a prezydent specjalnie wróci z nart by ją podpisać. Jakość stanowienia prawa za rządów PO pozostawiała wiele do życzenia, ale była na tyle powolna, że dawała szanse na przygotowanie. Dziś ustawa potrafi wejść w życie przed podpisaniem i opublikowaniem (jak choćby ustawa o wcześniej wspomnianym KAS). Do tego dochodzi niepewność w zakresie uznawania wyroków. Władza już pokazała, że Trybunał Konstytucyjny nie chroni już nas przed zakusami władzy. Obecny atak na Sąd Najwyższy jest jeszcze groźniejszy. Jeśli wybór Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego zostanie zakwestionowany będzie to miało olbrzymie skutki prawne: w tysiącach spraw zwykłych ludzi – wiele wyroków ulegnie unieważnieniu, o ile orzekali w nich sędziowie promowani przez panią Prezes. Zresztą pod znakiem zapytania staną wszystkie ustawy uchwalone w obecnym Sejmie – bo poprawność wyborów nie została potwierdzona. To byłaby prawna katastrofa. A skoro przedsiębiorcy nie mogą już ufać wyrokom sądów to ryzyko prowadzenia działalności gospodarczej wzrasta niepomiernie.
Na to nakłada się zszargana opinia międzynarodowa, co ma i może mieć różnorakie skutki: większą zmienność kursu złotego, trudność w pozyskaniu kapitału zagranicznego, sankcje UE, wstrzymanie dotacji. W sumie to wszystko daje obraz dużej niepewności i rozedrgania, a nie ma dla biznesu niczego gorszego. Przedsiębiorcy się boją, a kiedy się boją nie inwestują. To zaś doskonale widać w statystykach – kiepski wynik w zakresie wzrostu PKB to nie tylko spadające inwestycje publiczne, ale także te prywatne.
Jak zatem rysuje się przyszłość? W perspektywie najbliższych 2 lat prawdopodobnie gospodarka będzie się dość szybko rozwijać. Już jednak czuć nadciągające problemy strukturalne. Starzejemy się w zastraszającym tempie, zaś posunięcia rządu takie jak obniżenie wieku emerytalnego i 500+ dodatkowo opróżniają rynek pracy. Jeszcze ratują nas Ukraińcy, ale to długo nie potrwa – oni też za Polakami wyjadą dalej na Zachód. Nasze firmy będą miały więc do wyboru albo się zautomatyzować albo zniknąć, a biorąc pod uwagę niewielką ilość dostępnego kapitału druga opcja będzie przeważać. To zaś nałoży się na rosnące potrzeby budżetowe związane z wypłatami z systemu emerytalnego oraz wydatkami na opiekę geriatryczną.
Nie wydaje się by nasi politycy dojrzeli do rozwiązań wdrażanych obecnie w Rumunii, czy części pozytywnych rozwiązań z Węgier: upraszczania podatków i obniżania ich stawek podatkowych. Wierzą za to w represje państwowe i aparat represji został przygotowany. Choć jeszcze nie jest w pełni wykorzystany: z powodu nieudolności, niewystarczającej jeszcze desperacji to groźba jego użycia jest spora i rośnie. Wygląda na to, ze kończymy okres rozwoju oparty na prywatnych małych i średnich przedsiębiorstwach, otwartej gospodarce i globalizacji. Co nas czeka – zobaczymy.