Czy jedzenie mięsa to prywatna decyzja konsumencka skoro wiemy, że każdego dnia doprowadza do systemowego cierpienia miliardów istnień i degradacji planety? Obrona zwierząt i klimatu nie musi odbywać się tylko z pozycji lewicowych. Liberałowie mają w tej sprawie coś do powiedzenia.
W ostatnich dniach duże poruszenie wywołał unijny pomysł dodatkowego opodatkowania mięsa. Co bardziej radykalni komentatorzy, jak redaktor Tomasz Sommer z „Najwyższego Czasu” – tygodnika, który tropił ślady semickiego pochodzenia marszałka Grodzkiego- twierdzili, że to ostateczny argument za „jak najszybszym opuszczeniem domu komunistycznych wariatów”.
Pomysł opodatkowania mięsa nie jest nowy. Szwedzi wśród, których ponad 10% społeczeństwa stanowią wegetarianie i weganie rozpoczęli debatę nad tym zagadnieniem już pięć lat temu. Motywy są proste – zniechęcenie ludzi do kupowania mięsa, którego „produkcja” jest nieekologiczna i nieetyczna. Pomijam, że niezdrowa w spożyciu. Jako zdecydowany przeciwnik podwyższania podatków, uważam że jest to jeden z niewielu (jeśli nie jedyny) podatek godny wprowadzenia. O ile byłby skuteczny.
Mimo, że jestem przeciwnikiem palenia uważałem podnoszenie akcyzy na papierosy i alkohol za nierozsądne – bo to inżynieria społeczna ingerująca w ludzkie swobody. Czy jestem zatem hipokrytą? Uważam, że nie, bo człowiek może decydować o tym, czy chce na własną odpowiedzialność truć się używkami za rozsądną cenę, a zwierzę przetrzymywane w skandalicznych warunkach i bezlitośnie zabijane nie ma nic do powiedzenia. To co robimy zwierzętom jest totalnie nieetyczne i ma katastrofalne skutki dla planety.
Prywatne wybory kończą się tam, gdzie zaczyna się cierpienie innych. W tym przypadku słabych i bezbronnych. Nie ma czegoś takiego jak humanitarne zabijanie a ludzie w większości nie są tego świadomi. Widać to było po informacji, w której podano, że Francja chce zakazać mielenia żywych kurcząt. Ludzie w Polsce byli oburzeni, że takie rzeczy wyprawia się nad Loarą nie wiedząc, że nad Wisłą robi się dokładnie to samo i bez planów zaprzestania.
Czasy się zmieniają, zmienia się podejście ludzi do wielu spraw. Na szczęście świadomość społeczna powolutku, nierównomiernie, ale jednak pnie się w dziedzinie empatii w górę. Kiedyś niewolnictwo było normą, czy dziś powiedzielibyśmy, że zakaz posiadania niewolników godzi w swobody gospodarcze? Za kilkadziesiąt lat na jedzenie mięsa z hodowli przemysłowej też będziemy patrzeć z obrzydzeniem. Tyle, że poza podatkiem skuteczniejsze byłoby zintensyfikowanie prac nad „sztucznym mięsem”, czyli wprowadzeniem do obrotu mięsa z probówki.
Nie jest prawdą, że obrona klimatu i zwierząt może odbywać się tylko z pozycji lewicowych, jak wielu uważa. Podobnie jak w przypadku zwierząt, ma się sprawa ze środowiskiem naturalnym. Rozsądni liberałowie też dostrzegają problem i potrzebę zmiany. Zamiast twierdzić, że zmiany klimatyczne to wina bezdusznych kapitalistów etc. Należałoby rezerwaty, naturalne lasy i ekosystemy objąć szczególną ochroną i zakazać tam eksploatacji, a zwierzętom nadać realne prawa i przywileje. Na jałowym ugorze nie poradzą sobie w równym stopniu socjalista, konserwatysta, komunista, liberał czy anarchokapitalista.
Liberałowie powinni zagadnienia ekologiczne uwzględnić w swojej agendzie. Zresztą to już się dzieje. Istnieją dostrzegające ten problem nawet odłamy radykalnych wolnościowców zwane zielonymi libertarianami. A więc drodzy liberałowie i libertarianie – czas na zmiany.
