Premiera długo oczekiwanej Żelaznej damy wzbudziła bardzo mieszane odczucia, często rozczarowanie lub niedosyt. Najczęstsze zarzuty wobec twórców filmu odnoszą się do pominięcia wielu kluczowych kwestii politycznych, które ukształtowały karierę Margaret Thatcher oraz do pokazywania byłej premier Wielkiej Brytanii jako kobiety starej, zapomnianej i cierpiącej na demencję. Reżyserka filmu, Phyllida Lloyd, w wielu wywiadach stwierdza, że nie chciała zrobić filmu politycznego ani oceniającego Margaret Thatcher, zależało jej na pokazaniu wyrzeczenia i wyobcowania, z jakimi wiązało się wtedy sprawowanie urzędu premiera Wielkiej Brytanii. Zwłaszcza, kiedy nosiło się spódnicę.
Polecam przeczytanie wywiadu z Phyllidą Lloyd przeprowadzonego przez Zuzannę O’Brien pod tytułem Thatcher to córka sklepikarza (opublikowanego przez „Newsweek Polska”, tekst dostępny również tutaj: Co więcej, polecam przeczytanie tego tekstu przed seansem kinowym, dzięki tej lekturze można lepiej zrozumieć, co autorka filmu chciała osiągnąć i dlaczego zdecydowała się na taką, a nie inną konwencję. Zamierzenia osiągnęła w stu procentach. Pokazała Margaret Thatcher jako postać wielowymiarową, która na przestrzeni lat przechodzi kompletną metamorfozę. Film pokazuje byłą panią premier jako osobę starszą, istotnie cierpiącą na demencję (wciąż rozmawia ze swoim zmarłym mężem), wymagającą opieki i zapomnianą (nikt nie rozpoznaje jej w sklepie, kiedy kupuje mleko). To za pośrednictwem jej wspomnień oraz rozmów z mężem widz poznaje jej życie, dzięki czemu zamiast suchej biografii dostaje pełną osobistych wątków opowieść kobiety, która głęboko wierzyła w słuszność tego, co robi.
Thatcher w centrum uwagi
Z filmu można wysnuć wniosek, że ogromną rolę w życiu Margaret Thatcher odegrał jej ojciec – sklepikarz, a zarazem konserwatywny polityk, który wpoił jej podstawowe zasady wierności swoim ideom i konieczności zmieniania świata na lepszy. Dzięki uporowi młoda Margaret dostała się na studia w Oxfordzie, gdzie zainteresowała się polityką i postanowiła ubiegać się o mandat poselski. Drugim mężczyzna jej życia to mąż Denis; w filmie widzimy go jako tego, który zawsze zachowuje spokój i wspiera żonę w trudnych chwilach. Znane z licznych biografii Margaret Thatcher opinie o tym, że robiąc karierę w polityce zaniedbywała rodzinę, pojawiają się tylko w kilku momentach filmu, są raczej zasygnalizowane, ponieważ obraz nie skupia się na relacjach rodzinnych bohaterki, ale na samej Thatcher. Podobnie jak mąż, tak i dzieci znajdują się gdzieś w tle, na obrzeżach jej zainteresowań. Film pokazuje kobietę skupioną na polityce, nie tyle na robieniu kariery, co na wprowadzaniu w życie idei, w które wierzy.
I to chyba najciekawszy aspekt filmu Żelazna Dama – obraz nieugiętej Margaret Thatcher, wierzącej w konieczność zmiany. W tym właśnie kontekście pokazane są wydarzenia, które złożyły się na jej rządy – szeroko zakrojona prywatyzacja, zamykanie nierentownych kopalni i strajki górników, zamachy IRA i wojna o Falklandy. Thatcher w filmie nie jest zimnym niewzruszonym politykiem, ma chwile słabości czy zwątpienia, płacze, kiedy giną żołnierze brytyjscy i pije kiedy strajkują górnicy. To jednak nie zmienia jej przekonania, że to, co robi jest właściwe i przyniesie korzyści w przyszłości – tak jak choćby zasada, że nie będzie negocjowała z terrorystami, nawet po tym, jak IRA dokonała zamachu bombowego na hotel, w którym Thatcher przebywała ze swoim mężem.
Przede wszystkim kobieta, dopiero później polityk
Dobrze, że Phyllida Lloyd nie zrobiła filmu politycznego. O Thatcher jako polityku i przywódcy Wielkiej Brytanii powstało już mnóstwo dokumentów i biografii, niepotrzebny jest kolejny film o jej decyzjach politycznych. Dzięki skupieniu się na osobie Thatcher i na tym, jak na nią samą i jej najbliższe otoczenie wpływała władza film ją niejako „uczłowiecza”, sprawia, że widz dostrzega w niej osobę, która musi zmagać się z wyzwaniami jakie stawia przed nią każdy dzień. Debatowanie o Margaret Thatcher jako o pewnego rodzaju symbolu jest już mocno ograne; spojrzenie na nią jako na człowieka wnosi do tych debat powiew świeżości.
Drugi zarzut wobec filmu często pojawiający się w recenzjach to granie na emocjach widza poprzez pokazywanie Margaret Thatcher nie tylko u szczytu kariery i w pełni sił, ale także jako schorowaną starszą kobietę. Myślę, że sama autorka filmu we wspomnianym wywiadzie w najlepszy sposób odparła te ataki wskazując, że to przecież córka Thatcher, Carol, w swojej książce ujawniła informację o chorobie matki. Jeżeli więc najbliższy członek rodziny nie widzi nic złego w tym, żeby rozmawiać o tym głośno i publicznie, dlaczego nie wykorzystać tego w filmie? Margaret Thatcher, nawet jeżeli starsza i cierpiąca na demencję, nie traci godności. To nie zaniedbana staruszka, która postradała zmysły, ale elegancka kobieta. Co rano zakłada do śniadania brylantowy pierścionek i kolczyki, śledzi prasę i jest w stanie prowadzić konwersację z gośćmi, których przyjmuje na kolacji. Co prawda, rozmawia ze zmarłym mężem, ale nie robi tego w sposób ośmieszający ją, ale godny i spokojny. Czy to, że czasem miewa momenty załamania lub gorszy dzień, a niekiedy ma rozczochrane włosy, odbiera jej godność, poniża ją? Nie, pokazuje po prostu, że wszyscy się starzejemy tak samo, a fakt, że ktoś rządził potężnym krajem nie uchroni go przed zapomnieniem czy samotnością. Margaret Thatcher, według Phyllidy Lloyd, to nie tylko była premier Wielkiej Brytanii, to również zwykła kobieta, która tęskni za swoim zmarłym mężem.
Popis aktorstwa Meryl Streep
Niezależnie od tego, czy komuś film się podobał, czy nie, wszyscy są zgodni co do mistrzowskiego aktorstwa Meryl Streep. Co prawda, już wielokrotnie udowodniła, że jest niezwykle utalentowaną aktorką, ale w Żelaznej Damie przeszła samą siebie i chyba wszyscy byliby zaskoczeni, gdyby za tę rolę nie dostała Oscara. Meryl Streep wygląda jak Margaret Thatcher, mówi jak Margaret Thatcher, ubiera się jak Margaret Thatcher. Meryl Streep po prostu w tym filmie stała się Margaret Thatcher i łatwo zapomnieć, że to nie dokument, a fikcja. Jej gra jest fenomenalna; pokazała silną kobietę przekonaną o swoich racjach, a jednocześnie sprawiła, że obraz Thatcher nie jest aż tak jednoznaczny, bo daleko jej do wyrachowania i niewzruszonej obojętności.
Film Phyllidy Lloyd to też ciekawy głos w debacie o roli kobiety w dzisiejszym świecie. Po obejrzeniu Żelaznej Damy nasuwa się jednoznaczna konkluzja: kobiety równie dobrze jak mężczyźni mogą sobie radzić w polityce na najwyższych szczeblach władzy i nie można ich lekceważyć tylko ze względu na płeć. Kobiety takie jak Margaret Thatcher udowadniają, że płeć przestała mieć pod tym względem decydujące znaczenie, co zresztą potwierdzają również w roku 2012 kobiety takie jak Tarja Halonen czy Cristina Kirchner. W tym kontekście godne uwagi, że Phyllida Lloyd często podkreśla, że jej zdaniem poczucie wyobcowania i izolacja Margaret Thatcher wynikały raczej z jej pochodzenia, a nie z płci – córce sklepikarza z pewnością nie było łatwo odnaleźć się w snobistycznym społeczeństwie brytyjskim.
Żelazna Dama to film wart obejrzenia. Pokazuje Margaret Thatcher przede wszystkim jako kobietę, a dopiero później jako polityka, a jednocześnie na tyle intrygująco przedstawia trudne momenty w jej karierze, że ma się ochotę iść prosto z kina do księgarni po biografię byłej premier. Jeżeli chodzi o głosy krytyki i rozczarowania, to warto przypomnieć, co kiedyś powiedziała sama Margaret Thatcher: „Podobanie się wszystkim nie jest zajęciem dla polityków”. Podobnie jest z dobrymi filmami.