Oklaski kilkuset osób żegnały wczoraj we Wrocławiu kończącego swój pierwszy objazd po Polsce Janusza Palikota, lidera powstającego właśnie Ruchu Poparcia. Przez trzy dni na spotkania zorganizowane z nim w czterech największych miastach południowej Polski przyszło łącznie ponad 3.3 tysiąca osób. Czy powinniśmy zacząć wierzyć w sukces Partii Palikota?
Wrocławscy koordynatorzy spotkania na jego organizację dostali tydzień. Informację, że Palikot może zjawić się w ich mieście usłyszeli przez telefon dopiero w ostatni poniedziałek. Na decyzję, czy chcą podjąć się jego organizacji mieli kilka godzin. Minęło kilka praktycznie bezsennych dni, przez ten czas wynajęto salę i powieszono dostarczone z centrali plakaty. Informacja o spotkaniu pojawiła się jeszcze w Internecie – na Facebooku. Mimo to w niedzielę, punktualnie o 12:00 w wynajętej sali jednego z hoteli na spotkaniu stawiło się około 350 osób.
Czytelnik mógłby przejść obok tego wyniku obojętnie. Z taką liczbą głosów Palikot nie wszedłby prawdopodobnie nawet w skład Rady Miejskiej Wrocławia. Ciekawsze wnioski można wysnuć jednak z zupełnie innych porównań. Cztery tysiące osób – czyli około dziesięć razy więcej – zjechało się z całej Polski na organizowany w trzy razy większej Warszawie Kongres Ruchu Poparcia Palikota Nowoczesna Polska. I chyba każdy z nas pamięta, że medialne informacje na jego temat skończyły się dopiero wtedy, gdy premier Tusk ogłosił wojnę z dopalaczami.
Nie bez znaczenia jest też, że na organizowane od czasu do czasu we Wrocławiu polityczne debaty przychodzi maksymalnie kilkadziesiąt osób. Nie było ich dzisiaj na sali, a to znaczy że do Ruchu Poparcia ciągną ludzie bez doświadczenia politycznego, nie angażujący się wcześniej w żadne inicjatywy. Szybki research wykazuje, że tak jest chociażby w przypadku większości koordynatorów weekendowych spotkań w Krakowie, Katowicach, Częstochowie i Wrocławiu. We wrocławskiej grupie inicjatywnej jest już koło stu osób. Na weryfikację ich rzeczywistej gotowości poświęcenia czasu i energii na pracę w inicjatywie politycznej potrzebne będzie co najmniej kilka miesięcy. Pełna sala podczas wykładu Leszka Balcerowicza na początku tego roku nie przełożyła się na gwałtowny rozrost struktur wrocławskiego Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Trudno powiedzieć na ile z obecnej sytuacji zdaje sobie sprawę sam Palikot. Na razie zapowiada przeprowadzenie internetowych wyborów do władz poszczególnych regionów, wspólne pisanie programu ekonomicznego i organizację kolejnych ogólnopolskich spotkań. Faktem jest, że podczas drugiej części wrocławskiego spotkania, gdy po krótkiej przerwie miało dojść do podania pierwszych „informacji technicznych” tłum na sali wyraźnie się przerzedził. Ilu przyjdzie także kolejnym razem? Ilu zapłaci pierwszą składkę członkowską? Przecież warto pamiętać, że Palikot chce na pierwszą wyborczą kampanię pozyskać od swoich sympatyków kilka milionów złotych – więcej niż ze składek członkowskich zbiera rocznie Platforma Obywatelska.
Jeżeli poseł z Lublina chce zostać w przyszłości premierem będzie musiał przeistoczyć się z happenera w sprawnego organizatora pracy u podstaw, lidera rozwoju będącego wciąż w powijakach społeczeństwa obywatelskiego. W przeciwnym wypadku prawdopodobnie skaże siebie i popierającego go Kazimierza Kutza na polityczną emeryturę.
