Anegdota jest z maoistowskich Chin – najwyższe czynniki partyjne i państwowe były niezwykle poruszone niskimi zbiorami ryżu pewnego roku. Obok ukarania przeróżnej maści sabotażystów, znaleziono także wroga gatunkowego dobrobytu – były nim wróble, w podejrzanie wielkiej ilości i podejrzanie często kręcące się wokół ryżowych pól. Podjęto więc decyzję o eliminacji wroga – chłopom wyznaczono kontyngenty martwych wróbli do dostarczenia, motywując ich także nagrodą finansową za każdy dziób. Dzielni i pracowici Chińczycy dokonali rzezi, zasypując workami efektów swoich polowań wyznaczone przez państwo punkty. Następnego roku zbiory były rekordowo niskie – ryż został zjedzony, zanim jeszcze dobrze wyrósł przez owady, które pozbawione swojego naturalnego wroga rozmnożyły się w sposób niespotykany.
Przypowieść z totalitarnych Chin lat 60 –tych jakoś bardzo kojarzy mi się z działaniem rządów państw tworzących ACTA. Przeświadczenie o własnej wszechwiedzy i monopolu na prawdę o sposobach zapewnienia szczęścia obywatelom jest niestety cechą każdej władzy, nie tylko chińskiej i nie tylko totalitarnej.
Internet jest zjawiskiem nadal prawnie i państwowo niedookreślonym. Likwiduje pilnie strzeżone granice, ujawnia tajemnice tkwiące dotąd w urzędowych szafach. Powoduje przepływ pomysłów, idei, technologii często bez woli a może i wiedzy autorów. Żadna struktura państwowa czy międzynarodowa nie była i chyba nadal nie jest przygotowana na to zjawisko. Internet nie tyle poszerza sferę wolności, ile daje narzędzie do wykorzystania tej wolności, jaką nasza cywilizacja już zdobyła – takich jak np. przepływ informacji gwarantowany tak konwencjami ONZ i UNESCO jaki i protokołem końcowym KBWE – wykorzystywanym przez opozycję krajów komunistycznych do działań wolnościowych. Prawo do informacji zawarowane w konwencjach było jednak pod kontrolą państwową – można było konwencję złamać. Internet w dzisiejszym jego kształcie możliwość łamania tego prawa praktycznie zlikwidował.
ACTA największe emocje wzbudza wśród internautów, ale warto przypomnieć, że zagadnienie praw autorskich w sieci został do tych ustaleń poniekąd dorzucony – bo zaczęło się od lobbingu firm zainteresowanych ochroną własnych technologii, blokowaniem podróbek swoich produktów. Do jednego worka wrzucono bardzo wiele różnych problemów, będących obecnie domeną spraw cywilnych, przenosząc je w sferę prawa publicznego, pozwalającego ścigać określone zachowania przez państwo, z urzędu. Każda ze spraw objętych ACTA ma swoją specyfikę i już samo połączenie ich świadczy o tym, że uzgadniające porozumienie rządy poruszają się jak Mao po polu ryżowym:
– podróbki technologii – to przedmiot sporów sądowych o bardzo trudnych rozstrzygnięciach. Wystarczy spojrzeć na spór Apple z Samsungiem o Galaxy Tab’a i różne orzeczenia sądów w różnych krajach na ten temat. Sprawą zajmują się setki czy tysiące specjalistów nie potrafiących do końca stwierdzić, czy faktycznie jest tu kopiowanie technologii – a ACTA proponuje dać tą decyzję urzędnikowi, który decyzją własną np. zablokuje sprzedaż jakiegoś urządzenia. I zapewne akurat Samsung da sobie z czymś takim radę – może nawet zarobi na odszkodowaniu (wypłaconym z naszych podatków – żeby była pełna jasność). Mały producent, który wpadnie na pomysł podobny do technologii wielkich firm – zostanie zniszczony, bez względu na zasadność zarzutu.
– leki generyczne – gdzie problem leży w tym, że firma X produkuje taniej lek o składzie identycznym czy bardzo podobnym jak firma Y która wymyśliła go, czy zaczęła produkować pierwsza. Oczywiście firma X produkuje go taniej, wypierając z rynku firmę Y. Tu jest bardziej złożony problem – bo oczywiście ktoś, kto lek wymyślił i zainwestował ciężkie miliony w badania powinien mieć możliwość zrekompensowania sobie nakładów i zarobienia, ale z drugiej strony tajemnicą poliszynela jest to, ze koncerny farmaceutyczne nadużywają możliwości zmonopolizowania rynku leczenia takiej czy innej choroby. Naszym wspólnym interesem jest upowszechnienie nowoczesnych leków – także w krajach o niskich budżetach i małych możliwościach nabywczych obywateli. Dlatego tutaj rządy powinny popracować nad rozwiązaniami pozwalającymi prowadzić badania, jednocześnie wprowadzając mechanizmy otwierania patentów leków istotnych dla zdrowia w wymiarze globalnym – np. za pośrednictwem wykupu praw przez WHO – czy jakimkolwiek innym. Dorzucanie problemu praw np. szczepionki na HIV do problemu procesora w tablecie czy wtrysku w samochodzie jest nieporozumieniem.
– no i prawa autorskie w internecie – wrzucone w pakiet na końcu, pewnie pod naciskiem koncernów muzycznych, ale zapewne także po to, by zyskać grono lubianych artystów, którzy pełnią rolę pożytecznych idiotów wspierających projekt. Problem piractwa nie pojawił się wraz z Internetem – skrybowie kopiowali ręcznie, Gutenberg dał maszynę do mechanicznego i masowego drukowania. Od czasu magnetofonu szpulowego z funkcją nagrywania muzyka rozprzestrzeniała się poza sieciami dystrybucyjnymi. Nie jest zrozumiałym, dlaczego koncerny nie chcą sprzedawać muzyki i filmów w sieci. Zmienia się przecież tylko jedno – zamiast nośnika jest adres serwera. Aż tak bardzo są związani z producentami nośników i rozważaniami czy Cd, dvd czy blue – ray? To już przeszłość tak, jak skrybowie. Koncerny albo się zaprzyjaźnią z nowym medium, albo znikną. ACTA tego zjawiska nie zmieni, może jedynie przedłużyć agonię.
Cała sytuacja, abstrahując od merytorycznych wątpliwości w konkretnych sprawach, wskazuje na bardzo poważne zagrożenia cywilizacyjne stwarzane przez nasze rządy. Nie neguję zasadności ochrony własności intelektualnej ale nie rozumiem dlaczego:
– ochrona ta ma być przeniesiona ze sfery cywilnej do publicznej – dlaczego koszty ścigania i dochodzenia, a także odpowiedzialności za ewentualne błędne decyzje mają ponosić podatnicy krajów, które przyjmą te rozwiązania, a nie zainteresowani.
– przygotowywano dokument tajnie, na wzór planów wojennych, wykorzystując możliwości jakie dają negocjacje międzynarodowe, nie podlegające jak legislacja w cywilizowanych krajach bieżącej kontroli obywatelskiej, a jedynym źródłem wiedzy o przygotowywanym dokumencie była wikileaks…
– przyjęto w dokumencie zasadę domniemania winy każdego internauty, przedkładając interes korporacji nad interesy obywateli.
– wykorzystując pretekst ochrony wartości intelektualnych tworzy się mechanizmy permanentnej, legalnej inwigilacji internautów, stwarza się mechanizm urzędniczego blokowania wolności gospodarczej.
800 lat temu, w Magna Carta feudałowie angielscy wymogli uznanie władzy sądowniczej jako decydującej w sporach, w miejsce ulegania widzimisię króla i jego urzędników. 50 lat temu w Chinach podjęto walkę z wróblami. Niespełna 30 lat temu podpisano protokół końcowy KBWE. Kiedy zastanawiam się, dokąd nam dziś bliżej – mam smutne wnioski.
Na szczęście poza „mądrymi” rządami mamy ten paskudny internet – i tam znajdziecie informacje o ACTA i możliwości obywatelskiego protestu. Musimy przypomnieć wysokim układającym się stronom, że ich mandat pochodzi z naszego nadania.