„Dobry fachowiec, ale bezpartyjny” – partie się zmieniają, ale powiedzenie zaczerpnięte z pamiętnego tekstu Mieczysława Rakowskiego wciąż zachowuje aktualność.Dlatego wszyscy zachodzą w głowę czemu PO forsuje kandydatów do ważnych międzynarodowych i dyplomatycznych stanowisk spoza własnego środowiska, tym bardziej, że uprawia dokładnie przeciwną politykę na lokalnym, przykładowo warszawskim podwórku. Platforma przekonuje „ciemny lud”, że to czysto merytoryczne nominacje i od dziś liczą się wyłącznie kompetencje. W rzeczywistości każda z nich ma drugie, a czasem i trzecie dno.
Włodzimierz Cimoszewicz to polityk o poważnym ciężarze gatunkowym, ogromnym doświadczeniu w służbie państwowej, bardzo dobry kandydat do Rady Europy, w której z resztą funkcjonował już jako minister spraw zagranicznych. Zgłoszony późno,przeznaczony właściwie na odstrzał (chyba, że prowadzono jakąś zakulisową pracę, o której nie wiemy). Jednak sam fakt, że Polak pretenduje w Europie do jeszcze jednego stanowiska zwiększa szanse na wybór innych – choćby Jerzego Buzka na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, o czym pisze w ostatniej”Polityce” Adam Szostkiewicz.
Kandydatura Cimoszewicza to wybór bardzo przemyślany. Już sam fakt nominacji „wyjmuje” go z orbity bezpośrednich zainteresowań lewicy i gwarantuje, że nie stanie się on twarzą jakiejś formacji zagrażającej PO z lewej flanki. Ewentualne mało prawdopodobne zwycięstwo Cimoszewicza w Radzie Europy eliminuje potencjalnego konkurenta Tuska w wyborach prezydenckich (tym obejdzie się bez Jaruckiej bis).
Tusk powtarza w ten sposób zabieg z telewizyjnej debaty z Kwaśniewskim – zwraca się bezpośrednio, ponad głowami partyjnych bonzów do lewicowego elektoratu mówiąc:jestem wasz, patrzcie – ja też cenię Cimoszewicza. Tusk w przeciwieństwie do Jarosława Kaczyńskiego nie trzyma się ideowej ściany ani z prawej ani z lewej strony. Pokazanie się na horyzoncie jednego z najzdolniejszych (i najbardziej pragmatycznych) polityków młodego pokolenia Pawła Piskorskiego zmusza lidera PO do dostrzeżenia elektoratu, który zagłosował na PO jako mający największe szanse anty – PiS z braku lepszej alternatywy. Stąd też przeciągnięcie na swoją stronę w wyborach do Parlamentu Europejskiego Danuty Hübner, dla której szanse na mandat okazały się ważniejsze od sentymentów.
Sięganie po kandydatów spoza bezpośredniego zaplecza partii świadczy też o krótkiej ławce kadrowej PO – zjawisko zadziwiające biorąc pod uwagę, że Platforma teoretycznie powinna być dla polskiej inteligencji i kadr kierowniczych partią pierwszego wyboru. (cdn.)
Cz II: https://liberte.pl/web/app/uploads/old_data//polacy-na-stanowiska-cz-ii