W tym odcinku Liberal Europe Podcast Leszek Jażdżewski (Fundacja Liberté!) opowiada o zbliżających się wyborach parlamentarnych w Polsce, funduszach unijnych i rządach prawa oraz o tym, jak radzić sobie z populistami.
Dzisiaj porozmawiamy o Polsce. Wiele osób wie co nieco o sytuacji w Polsce, o problemach, jakie Polska stwarza Unii Europejskiej, a także o wydarzeniach dotyczących uchodźców wojennych z Ukrainy i roli, jaką odgrywamy w tym zakresie.
Większość z Was wie też, że Prawo i Sprawiedliwość, prawicowa partia nacjonalistyczna, sprawuje rządy w Polsce już od siedmiu lat. Partia ta znajduje się na prawo od nurtu głównych partii unijnych (np. CSU w Niemczech). Jej przedstawiciele chcą być postrzegani jako ‘rozsądni konserwatyści’, ale biorąc pod uwagę ich poglądy na Europę, praworządność i aborcję, to jest im raczej bliżej do ugrupowań populistycznych i antyestablishmentowych – jak Zjednoczenie Narodowe Marine le Pen we Francji, Liga Północna Matteo Salviniego we Włoszech lub Vox w Hiszpanii. Istnieje jednak istotna różnica między partią PiS a pozostałymi tymi ugrupowaniami – PiS ma nastawienie antyrosyjskie i zajmuje stanowisko przychylne relacjom transatlantyckim. Jest to jeden z powodów, dla których partia ta nie ma zbyt przyjaznych stosunków z resztą obozu populistycznego.
Fidesz Viktora Orbana na Węgrzech jest najbardziej podobny do Prawa i Sprawiedliwości. Należy jednak pamiętać, że Orbán prowadzi zgoła inną politykę na poziomie międzynarodowym i stara się pielęgnować stosunki z Rosją i Chinami. Tymczasem Polska musi utrzymywać bliskie relacje transatlantyckie ze Stanami Zjednoczonymi – pod tym względem możemy uznać, że rząd PiS nadal znajduje się w obozie zachodnim, choć pozostaje raczej eurosceptyczny, co przysparza Polsce wielu problemów na arenie międzynarodowej.
Rok 2023 będzie rokiem wyborczym, a wybory parlamentarne zaplanowano na późną jesień. Opozycję dla partii PiS stanowi stary dobry Donald Tusk, były premier Polski i były szef Rady Europejskiej. Od 2005 roku polska scena polityczna jest zasadniczo podzielona między Donalda Tuska (lidera Platformy Obywatelskiej) a Jarosława Kaczyńskiego (lidera Prawa i Sprawiedliwości). Pięć lat spędzonych przez Tuska w Brukseli drogo kosztowało opozycję, ponieważ Platforma Obywatelska nie jest obecnie w stanie konkurować z PiS-em.
Nie trzeba dodawać, że opozycja w Polsce to scena bardzo rozdrobniona. Oprócz Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska inne partie opozycyjne to: Polska 2050 pod przewodnictwem Szymona Hołowni (politycznego outsidera, komentatora religijnego, byłej osobowości telewizyjnej). Partia ta jest, o dziwo, ruchem liberalnym i należy obecnie do grupy ALDE na poziomie UE. Ideologicznie jest to partia jest centroprawicowa, co upodabnia ją do Platformy Obywatelskiej (należącej do Grupy EPL).
Lewica w Polsce obejmuje starą partię postkomunistyczną, a także partię Nowa Lewica pod przewodnictwem europosła Roberta Biedronia. W skład koalicji wchodzi także partia Razem, przedstawicielka nowej lewicy, która (jak na ironię, biorąc pod uwagę jej nazwę) wyróżnia się na tle innych sił opozycyjnych.
Następnie mamy Polskie Stronnictwo Ludowe, ruch rolniczy z około 5% poparcia, który stara się pozycjonować jako partia centrowa i skupia się nie tylko na wsiach, lecz także małych miejscowościach i większych miastach. Jednak mają z tym trudności.
Jest wreszcie radykalna, prawicowa partia nacjonalistyczna, Konfederacja, która przechodzi obecnie proces rebrandingu. Partia ta jest bardzo heterogeniczna – niektórzy członkowie partii są silnie prorosyjscy, inni to zagorzali nacjonaliści (w tym zwolennicy białej supremacji), a jeszcze inni to konserwatywni libertarianie (którzy opowiadają się za wolnym rynkiem, ale jednocześnie są konserwatywni w kwestiach społecznych). Ta ostatnia grupa wydaje się obecnie dominować i to na nich spoczywa obowiązek podjęcia próby repozycjonowania partii na scenie politycznej. Konfederacja oscyluje wokół 5% progu poparcia wśród wyborców, czyli progu niezbędnego do wejścia do polskiego parlamentu.
W związku ze zbliżającymi się wyborami PiS boryka się z szeregiem problemów. Prawo i Sprawiedliwość mierzy się z wyzwaniami gospodarczymi, reakcją na łamanie praworządności (Europejski Trybunał Sprawiedliwości próbuje zmusić partię rządzącą do wycofania się z wprowadzonych antyreform, które doprowadziły do dysfunkcji wymiaru sprawiedliwości w Polsce) oraz wprowadzeniem zakazu aborcji (obecnie prawie wszystkie aborcje są nielegalne – to drakońskie prawo powodowane względami politycznymi).
Kwestie te mogą przyprawić o ból głowy każdego, kto rozważa ewentualne reformy po wyborach, gdyż wyjście z tej plątaniny niekonstytucyjnych zmian będzie niezwykle trudne. Wydaje się to prawie niewykonalne, jeśli ma zostać przeprowadzone w sposób zgodny z prawem.
Jeśli chodzi o napięcia w Unii Europejskiej, Prawo i Sprawiedliwość próbuje sprowadzić wszystkie te problemy do poziomu „złej UE, która nie chce dać Polsce pieniędzy”, podczas gdy Polska wraz z Ukraińcami toczy wojnę wywołaną przez Rosję, dlatego to „hańba!”. Obecnie trwa też wielka antyniemiecka kampania partii rządzącej (z Donaldem Tuskiem w roli niemieckiej marionetki), która usiłuje udowodnić, że to Niemcy rządzą UE od wewnątrz.
Tymczasem mimo działań obecnego rządu Polska jest krajem zdecydowanie proeuropejskim. Przyczyny takiej postawy mogą być różne, ale generalnie Polacy widzą swoją przyszłość w Unii Europejskiej. W świetle tego faktu nie można być otwarcie antyunijnym i liczyć na wysokie poparcie wyborcze. Dlatego PiS próbuje zamienić „UE” na „Niemcy”, aby zmobilizować poparcie polityczne antyniemiecką propagandą.
Jednocześnie Komisja Europejska bardzo otwarcie stwierdziła, że jeśli nie zostaną wdrożone pewne reformy (m.in. zniesienie ustawy zakazującej niektórym sędziom pracy w sądach), to Polska nie otrzyma unijnych środków z funduszu odbudowy po pandemii COVID-19. Ponadto Polska boryka się również z jeszcze poważniejszymi problemami związanymi z funduszami strukturalnymi.
Polski rząd wyraźnie boryka się z problemami finansowymi związanymi z wysoką inflacją, sprzedażą państwowych obligacji i bardzo kosztownymi programami socjalnymi (np. dodatkowymi emeryturami). Potrzebuje pieniędzy, zwłaszcza w roku wyborczym 2023. W konsekwencji może dojść do próby zmiany podejścia do relacji Polski z Unią Europejską. Strategia szantażu i sprzeciwiania się nie działa w tym przypadku – nie można po prostu wejść do pokoju zachowując się jak buntownik i oczekiwać, że wszyscy cię wysłuchają, tylko dlatego, że masz inne zdanie na dany temat.
Istnieje zatem wysokie prawdopodobieństwo, że ze względu na zdecydowane stanowisko w sprawie praworządności w Polsce, Komisja Europejska może być w stanie wymusić na polskim rządzie przynajmniej częściowe wycofanie się z wprowadzonych antypaństwowych zmian. Byłoby to wielkie zwycięstwo dla wszystkich Polek i Polaków, którym zależy na tych sprawach. Po raz pierwszy Unia Europejska dysponuje wytrychem (finansowym), który może faktycznie wykorzystać.
Niepokojące jest jednak to, że środki z tego funduszu otrzymać ma również Viktor Orban, który obecnie również obiecuje pewne ustępstwa wobec UE. To wysyła bardzo negatywny sygnał do całej społeczności europejskiej. Podobnie byłoby w przypadku, gdyby Polska miała otrzymać środki unijne bez wdrożenia niezbędnych reform. Przekazanie teraz Węgrom pieniędzy europejskich podatników oznaczałoby, delikatnie mówiąc, wspieranie „reżimu hybrydowego” i tylko umocniłoby pozycję Orbana. Trzeba mieć na uwadze, że oczekiwanie zmiany rządu węgierskiego i powrotu do demokracji liberalnej wydaje się w tym momencie nierealne i naciągane, gdyż państwo to nie jest już w pełni demokratyczne.
Jeśli pozwolimy populistom w Unii Europejskiej wybierać sobie, co im się podoba, a co nie, to napotkamy poważne problemy. Dotyczy to również krajów, które w tej chwili wydają się być wolne od populistów, ponieważ pokusa, by podążać tylko za tym, co wydaje się atrakcyjne w projekcie europejskim, może być bardzo silna. Wciąż mamy w pamięci nieudaną próbę Davida Camerona, by postawić na swoim w UE – przy czym jego głównym zmartwieniem było ograniczenie migracji i przepływu osób z UE do Wielkiej Brytanii.
Każde państwo członkowskie może łatwo znaleźć w UE coś, co mu się nie podoba i czego wolałoby się pozbyć. Ale kiedy zaczniemy na to pozwalać, to możemy skończyć z zupełnie inną Unią Europejską niż ta, którą znamy. UE, która byłaby mniej zintegrowana, z bardziej skomplikowanym procesem decyzyjnym, a nawet pozbawioną strefy Schengen lub ponownym kryzysem strefy euro (jak ten z 2012 roku). Może się to wydawać przesadą, ale jeśli inni populiści w Europie zobaczą, że można przebierać w założeniach projektu europejskiego, to możemy być świadkami wzmocnienia ich przekazu, wielu antyeuropejskich kampanii i wzrostu poparcia dla ich postulatów. Idąc dziś na ustępstwa, jutro będziemy obserwować dalsze osłabienie partii politycznych głównego nurtu.
Rozmowy o Polsce, Węgrzech i rządach prawa mogą być nużące. Większość Europejczyków chciałaby raz na zawsze zamknąć ten temat i o nim zapomnieć Należy jednak pamiętać, że Polacy są Europejczykami, więc byłoby nie fair wobec nich mówić im, że nie zasługują na rządy prawa najwyższej jakości. Polska na to zasługuje. Przywrócenie praworządności może zająć trochę czasu, ale zadaniem Polski jest zmiana rządu i wyciągnięcie wniosków z zaistniałej sytuacji. Choć społeczeństwo w Polsce jest tak samo spolaryzowane jak w Stanach Zjednoczonych, nie ma powodu sądzić, że nie potraktowałoby tej lekcji poważnie.
Nie powinniśmy iść na kompromis w sprawie naszych ideałów ani podważać walki, którą polskie społeczeństwo obywatelskie toczy od 7 lat z własnym rządem przeciwko demontażowi Konstytucji i rządów prawa w Polsce – na ulicach, w sądach i w parlamencie. Dlatego bardzo się cieszę, że Komisja Europejska postanowiła wzmocnić swoją pozycję – lub po prostu postąpić właściwie.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości znajdzie się teraz w bardzo niepewnej sytuacji – od tego momentu może albo podążać bardziej racjonalną drogą (sięgnąć po fundusze unijne, iść na ustępstwa i przywrócić praworządność przynajmniej w zakresie głównego nurtu politycznego w liberalno-demokratycznym porządku światowym – co może kosztować ich wewnętrzną koalicję z partią Solidarna Polska) lub pozostać na obranym kursie i stracić pieniądze (co z kolei może kosztować ich wybory w 2023 roku). Wybór jest więc naprawdę trudny.
Jeśli chodzi o perspektywy polskiej opozycji, to jestem bardzo optymistycznie nastawiony do zmiany władzy w wyborach w 2023 roku. Problematyczne będzie jednak samo przejęcie władzy, gdyż wygrani będą musieli stawić czoła wyzwaniu w zasadzie sprawowania władzy w konflikcie do istniejących instytucji, które zostały przejęte (legalnie lub nielegalnie) przez Prawo i Sprawiedliwość. I tak, przykładowo, do odrzucenia weta prezydenta potrzeba 60% głosów, co bardzo utrudnia realizację pewnych zmian. Co więcej, kryzys gospodarczy będzie kolejnym ciężkim orzechem do zgryzienia w sytuacji, gdy będziemy mieli do czynienia z rządem wielopartyjnym (tymczasem od 2005 r. nie było w polskim rządzie więcej niż dwóch partii).
Podsumowując, wygrana w wyborach to jedno, a faktyczne sprawowanie rządów to zgoła coś innego. Mam nadzieję, że z pomocą społeczeństwa obywatelskiego, think tanków i ekspertów nasi liderzy polityczni w opozycji będą gotowi podjąć się tego niezwykle ważnego politycznego zadania odbudowy polskiej demokracji po wyborach w 2023 roku.
Niniejszy podcast został nagrany 30 listopada 2022 roku.
Niniejszy podcast został wyprodukowany przez Europejskie Forum Liberalne we współpracy z Movimento Liberal Social i Fundacją Liberté!, przy wsparciu finansowym Parlamentu Europejskiego. Ani Parlament Europejski, ani Europejskie Forum Liberalne nie ponoszą odpowiedzialności za treść podcastu, ani za jakikolwiek sposób jego wykorzystania.
Podcast jest dostępny także na platformach SoundCloud, Apple Podcast, Stitcher i Spotify
Z języka angielskiego przełożyła dr Olga Łabendowicz
Czytaj po angielsku na 4liberty.eu
