Temat polityki rodzinnej jest dziś bardzo aktualny, choć rzadko poruszany przez polityków. Sporej części ludzi wydaje się, że państwo powinno bardzo inwestować
i wspierać rodziny(zwłaszcza wielodzietne), co nie koniecznie jest prawdą. Kwestia demografii nie jest niestety taka prosta, nie wystarczy dać becikowego, żeby nagle wszyscy chcieli mieć piątkę dzieci. Domy dziecka mamy w Polsce pełne, a o adopcje jest trudno i ludzie z niej rezygnują.
Pierwszym i najważniejszym spostrzeżeniem w tej kategorii jest to, że nie można stawiać na konkretny model rodziny i go promować, ponieważ model rodziny jest zależny od społeczeństwa. Np. jeśli państwo promuje i nadaje przywileje rodzinie 2+4 to i tak nie zmieni to faktu, że np. w miastach większość rodzin to rodziny 2+1. Od tego faktu prostym rozumowaniem należy dojść do wniosku, że żaden typ nie powinien być faworyzowany. To samo dotyczy większego faworyzowania rodziny za każde kolejne dziecko. Jednak nie jestem przeciwny pozarządowemu promowaniu wielodzietności. Organizacje non-profit powinny jak najbardziej prowadzić takie akcje.
Tak naprawdę ustawodawstwo nie powinno zajmować się kwestią tego ile kto ma i czy
w ogóle ma dzieci, zwłaszcza w kwestii podatków (pomijam kwestie zasiłków
i najbiedniejszych rodzin). Np. ulga na dzieci w podatku PIT powinna zostać zlikwidowana, becikowego również nie powinno być, dużo lepiej gdyby zamiast tego były niższe podatki. Zwłaszcza że wymienione przeze mnie przywileje dyskryminują ludzi którzy nie chcą mieć dzieci lub nie mogą ich mieć(np. z powodu choroby). To oni w swoich podatkach ponoszą po części ciężar za te wszystkie dodatki. Następuje zachwianie równości obywateli wobec państwa, takie samo jak w przypadku przywilejów emerytalnych. Czy można do tego dopuszczać? Oczywiście że nie, potrzebny jest głos sprzeciwu. Idąc takimi małymi kroczkami, rząd ten czy inny wprowadzi podatek od niebycia w związku małżeńskim po pewnym wieku, czy podatek od nie posiadania dzieci
w małżeństwie. To wszystko ingeruje w wolność obywateli, a przecież to o wolność chodzi.
Czy zatem nie istnieje sposób na wsparcie rodzin i zachęcenie ich do posiadania dzieci przy nienaruszaniu wolności czy równości obywatelskiej? Jasne, że istnieje. Przede wszystkim odpowiednia infrastruktura, żłobki, przedszkola itp. Takie prywatne żłobki czy przedszkola, mogą się okazać dobrą inwestycją i można na nich dobrze zarobić.
W Warszawie dziecko do przedszkola zapisuje się zaraz po urodzeniu, czyli 3 lata przed potencjalnym pójściem do niego, a i tak pewności co do miejsca żadna z mam nie będzie miała. Przecież chodzi o to, aby potencjalni rodzicie mieli świadomość, że są placówki, które pozwolą im jakoś łączyć pracę i życie rodzinne w tym ważnym okresie początkowego rozwoju dziecka, a tego bardzo brakuje.
Powinno się zachęcać pracodawców do umożliwiania młodym matkom pracy w niepełnym wymiarze godzin, w domu lub też pracę przez telefon. Gra toczy się o poprawny rozwój dziecka w aspekcie psychiczno-społecznym, więc trzeba o to zadbać. Rozwiązaniem, które powinno być promowane i wprowadzone na szeroką skalę są umowy z bezrobotnymi, aby na czas urlopu macierzyńskiego i wychowawczego matki, oni zajęli jej miejsce w pracy. Jest to dobre rozwiązanie, zapewnia prace bezrobotnym i odciąża państwo od dawania zasiłków. Urząd Pracy powinien prowadzić szeroko zakrojoną współpracę
z przedsiębiorstwami, aby takie rozwiązanie stało się standardem. Kobiety powinno się za to uświadomić, że powinny otwarcie mówić o swojej ciąży pracodawcy, aby już z góry móc się na jej nieobecność przygotować. Ciąża to przecież nie jest choroba czy przekleństwo losu. Myślę, że istnieje jeszcze kilka alternatyw. Ważne jest aby kobiety, wiedziały, że mimo dziecka mają gdzie wrócić do pracy. Ta świadomość jest dla nich dużo bardziej cenna niż to becikowe czy ulga na dziecko. Spełnia ono ich potrzebę bezpieczeństwa jedną z podstawowych potrzeb.
Należy też położyć nacisk na rozwój usług opiekuńczych. Stworzy to nowe miejsca pracy dla wyspecjalizowanych opiekunek czy pomocy domowych. Oczywiście to zawsze rodzi pewne poczucie zagrożenia tym, że ktoś zajmuje się dzieckiem lub poznaje nasz dom. Myślę, że i z tym można się uporać a pojawią się osoby, które będą się tym zajmować na wysokim poziomie.
W szkołach powinno się prowadzić lekcje wychowania do życia w rodzinie, które powinny przede wszystkim mówić o planowaniu rodziny i powinny być prowadzone przez osoby do tego odpowiednio wykwalifikowane. Dobrze, że w życiu trafiłem na kilka dobrych i złych przykładów, i mogłem sobie to wszystko poukładać, aby kiedyś nie mieć problemów. Niestety nie każdy ma takie szczęście, stąd te nastoletnie matki i ojcowie czy niechciane ciąże.
Teraz czas na kwestie adopcji. W Polsce domy dziecka są zamieszkane przez sporą liczbę dzieci. Z drugiej strony w kolejkach do adopcji czeka wiele par. Wydaje mi się, że te kolejki są tutaj problemem, to one powodują, że domy dziecka są pełne. Skąd one się biorą?
A jak to zwykle bywa z tego, że aby adoptować trzeba spełnić wiele wymogów i wszystkie formalności trwają bardzo długo. Jest to taki problem, że mimo tego że nie mam kontaktu z wieloma osobami chętnymi adoptować dziecko, słyszałem takie historie od np. moje mamy, kiedy ludzie się zniechęcali lub im odmawiano. W mojej opinii prawie każda rodzina jest lepsza dla dziecka niż dom dziecka. Wiadome jest, że nawet jeśli dziecko nie jest już niemowlakiem, lepsza taka rodzina niż żadna. Dom dziecka nie jest wyjściem. Jest przede wszystkim środkiem zastępczym i tak o nim należy myśleć. Do adopcji wystarcza jak dla mnie to, aby para adoptująca nie żyła w skrajnym ubóstwie, miała chęć i przeszła parę testów psychologicznych aby upewnić się czy to nie jest słomiany zapał, czy przypadkiem nie są zboczeńcami itp. no i może czy nie są weganami (tak poważnie mówiąc dieta wegańska nie dostarcza wszystkich potrzebnych składników do rozwoju dziecka).
Adopcja przenosi obowiązek wychowania dzieci z rąk państwowych instytucji do rąk prywatnych. Dziecko w prywatnych rękach(rodzinie) ma lepsze warunku do rozwoju, poświęca mu się więcej uwagi, jest spora szansa że zostanie obdarzone prawdziwą rodzicielską miłością. A opiekun w domu dziecka zawsze pozostanie opiekunem w domu dziecka, nie jest w stanie zastąpić matki czy ojca. A dzieci do opieki też ma więcej niż
w przeciętnej rodzinie. Państwo nie jest dobrym przedsiębiorcą, nie jest też dobrym rodzicem. Nie jest w stanie tak się dokładnie zajmować każdym pojedynczym dzieckiem, jak są to w stanie zrobić rodzice zastępczy.
W mojej opinii adopcja powinna być promowana, a ludzie adoptujący stawiani za wzór. Dla par, które nie mogą mieć dzieci jest ona dobrym rozwiązaniem, lepszym niż płacenie kobiecie za urodzenie dziecka (surogatki). To czy ktoś może stać się twoim dzieckiem nie zależy tylko od biologii. To powoduje, że adopcja może być stawiana, wcale nie jako gorsza, alternatywa dla zapłodnienia in vitro.
Podsumowując, jest kilka zmian które należy wdrożyć. Usunięcie ulgi na dzieci, becikowego, zbudowanie żłobków i przedszkoli lub zachęcenie inwestorów do ich otwarcia, uproszczenie łączenia życia zawodowego z życiem rodzinnym świeżym rodzicom, zapewnienie odpowiedniej edukacji na temat planowania rodziny, uproszczenie procedury adopcyjnej i prowadzenie szerokiej skali akcji promującej adopcje. Do zrobienia jest dużo
i oczywiście to o czym pisałem to nie jest wszystko, jednak w mojej opinii poruszyłem najbardziej podstawowe problemy polityki rodzinnej w Polsce.
Tekst napisany na II Szkołę Liberalnej Polityki Społecznej.