Putinowska Rosja wydaje się być bytem, który polska prawica zwalcza, którego się lęka, ale jednocześnie o którym marzy i do którego usilnie tęskni. I to cała prawica zarówna ta PiS – owa, jak i ta spod znaku PO, „Solidarnej Polski”, „Polski Razem” a także UPR Janusza Korwina Mikkego. Rosja pod rządami Władimira Władimirowicza uosabia bowiem wszelkie prawicowe fantazje.
Po pierwsze dlatego że Rosja to kraj na wskroś chrześcijański. Od dwudziestu dobrych lat budujący „Państwo Boże” na ziemi. Budujący je też przez całe stulecia przed rewolucją bolszewicką. Wtedy też państwo to nazywało siebie „Świętą Rusią”, „od Boga daną”, bez której istnienia świat, zgodnie z doktryną „Moskwy, Trzeciego Rzymu” pogrążyłby się w odmętach apokalipsy. Rosja jednak trwała broniąc świat ode złego samym swoim „świętym istnieniem”. Nic zatem dziwnego, że powiększała swoje „błogosławione terytorium” wcielając ziemie nie tylko Polski, ale wszelkich krajów ościennych. Dziś wciela Krym i wschodnią Ukrainę jak na depozytariuszkę wartości św. Cyryla i Metodego przystało.
W żadnym innym państwie na świecie, może poza niektórymi krajami muzułmańskimi i Maltą, nie występuje w takim stopniu podporządkowanie się struktur współczesnego państwa, zarówno na lokalnym jak i centralnym poziomie, władzom duchownym – tej bezgranicznej duszy narodu rosyjskiego, uosobionej w monastyrach, z których czujnym okiem na losy państwa popatrują ich hierarchowie.
Gdy posłanka Kempa oburza się na wyniki Eurowizji i na pana „muszelkę-kiełbasę” a wraz z nią pan Gowin, pan Piłka, pan Hoffman, pan Kaczyński czy pan Niesiołowski, to muszą oni wszyscy być pod wrażeniem decyzji władz rosyjskiej telewizji, która w ogóle transmitować tego „dekadenckiego” konkursu zakazała.
A gdy posłanka Pawłowicz obraża posłankę Grodzką i wtóruje jej pan Adamek kipiąc oburzeniem nad upadkiem kultury europejskiej, to prawie cytują rosyjską ustawę przeciwstawiającą się „propagowaniu” homoseksualizmu w przestrzeni publicznej Matuszki Rasiji.
Nawet ulubieniec polskich nastolatków Janusz Korwin-Mikke jest rozkochany w naszym wschodnim sąsiedzie i panujących tam obyczajach. Dał temu wyraz w rozmowie z Kazimierą Szczuką, gdy stwierdził, że nie uważa by koniecznym było posiadanie przez kobiety praw wyborczych. W Rosji rzeczywiście jedynie męska część populacji ma realny wpływ na rządzenie państwem, a zwłaszcza ci z panów wychowani w KGB, generałowie resortów siłowych, „zielone ludziki” i oligarchowie różnej szemranej maści zbijający miliardowe fortuny, co jednak panu Mikkemu zdaje się nie przeszkadzać.
Co więcej nie od dziś powiada on, że jest zwolennikiem monarchii, zatem z pewnością i z tego powodu zachwycony jest państwem rosyjskim. Przecież Putin to car, jednoosobowy władca absolutny, nieodwoływalny choć jeszcze bez dynastii. Ale kto wie, co nam zafunduje w przyszłości w swojej „suwerennej demokracji”. Może jeszcze powoła nową miłościwie panującą i samodzierżawną dynastię w Rosji?
Z monarchistami jest jeszcze jeden problem. A mianowicie ten, że poparcie jakim się cieszą wśród młodzieży, jest ogromne. Wielu komentatorów zastanawia się obecnie nad tym zjawiskiem i nie wie jak je zinterpretować, ale mnie ono, jako pedagoga z dwunastoletnim stażem, to poparcie dla Korwina wśród młodzieży zupełnie nie dziwi. Korwin jest bowiem dla młodych tym samym, czym dla mojego pokolenia było AC/DC.
Proszę sobie przypomnieć jak to było, kiedy mieliśmy pryszcze, mutacje przez którą dziewczyny z klasy patrzyły na nas jak na debili, a rodzice znowu się o coś czepiali – mieliśmy przynajmniej Briana Johnsona.
Ci współcześni młodzi mają teraz Korwina.
Czy to może być groźne dla Polski? Pewnie tak, przecież nie od dziś wiadomo że „na złość mamie to i uszy można sobie odmrozić”.
Dlatego usilnie proszę wszystkich niezdecydowanych, starych i młodych, a także wszystkich zdecydowanych w nadchodzących wyborach głosować na partie narodowe, konserwatywne, antyeuropejskie, z „wartościami” wypisanymi na sztandarach, nim to zrobicie… spójrzcie na Rosję i zastanówcie się dwa, albo nawet trzy razy.
