Jestem teraz w domu, na ścisłej kwarantannie covidowskiej; to efekt mojego udziału w uroczystości 1 sierpnia pod pomnikiem powstania warszawskiego w Łodzi na Dołach. Nie mogę wyjść z domu, nie mogę protestować. A chciałbym, po swojemu i ze swoją narracją.
Bo dzisiaj w Warszawie pod siedzibą Kampanii Przeciw Homofobii (ul. Solec) zgromadzili się ludzie chcący bronić aktywistkę Małgorzatę „Margot” Szutowicz przed prewencyjnym zatrzymaniem na dwa miesiące. Na miejscu byli liczni demonstranci, głównie młodzi ludzie, niektórzy bardzo rozgniewani, ale także m.in. parlamentarzyści Śmiszek, Gill-Piątek, Gdula, Dziemianowicz-Bąk, Żukowska, Biejat, Szczerba, Zielińska, Filiks, Jachira inni. Grupa demonstrantów przeszła potem na Krakowskie Przedmieście, a jeszcze przed chwilą policja (w liczbie i sile, takiej jakby się sposobiła na walkę z pseudokibicami) wyłapywała dzieciaki z przecznic historycznego traktu stolicy. Na komisariaty szturmem ruszyli warszawscy adwokaci. Na miejscu, o ile wiem, nadal są parlamentarzyści.
W telegraficznym skrócie: zatrzymania samochodów z jadowitymi homofobicznymi (obrzydliwymi) napisami, zniszczenie plandeki samochodu z takimi treściami, bójka z kierowcą. Ostatnio – i to przede wszystkim, jeśli patrzeć od strony politycznej – przyczepienie tęczowych flag do pomników w Warszawie, w tym do Chrystusa „Sursum Corda” dźwigającego krzyż przed bazyliką Krzyża Świętego na Krakowskim Przedmieściu.
Jak wiecie, i o tym, jak sądzę, nie muszę już nikogo zapewniać, jestem zwolennikiem walki stuprocentowo bez przemocy. W tym kontekście mógłbym odnieść się krytycznie do bójki z kierowcą, gdybym znał jej szczegóły. Nie znam. Jednak wszystkie inne akcje aktywistek „Stop Bzdurom” to obywatelskie nieposłuszeństwo w czystej postaci. I piszę to jako legalista. Za zniszczenie plandeki odpowiadać można i należy z wolnej stopy i w konsekwencji być uniewinnionym albo płacić grzywnę. Żyjemy w XXI, a nie w XIX w. Zresztą te napisy były naprawdę obrzydliwe. Ja to znoszę albo zgłaszam, młodzież może świerzbić ręka. Takie np. sufrażystki w Wielkiej Brytanii wybijały szyby w oknach wrogich im polityków, a często były to młode kobiety z klasy robotniczej, harujące ponad miarę i mające prawo nie sublimować swoich działań. Mnóstwo kobiet potępiało wtedy w ogóle starania o prawa do głosowania, pomstowało na wichrzycielki (one tylko szkodzą sprawie!). Pamięta to dzisiaj któraś głosująca Brytyjka?
Osobnego komentarza wymaga ozdobienie pomników tęczowymi flagami. Słyszę, owszem, nawet od wysoko postawionych znajomych, że to profanacja. Usłyszałem nawet od jednej osoby, że to tak, jakby ozdobić dany święty obraz/pomnik swastyką (sic!). Pomijam już to, że sam Chrystus na ten temat się nie wypowiedział, podobnie jak Maryja wcześniej nie miała okazji skomentować ozdobienia jej aureoli tęczowymi barwami. Sam jestem ciekaw, co by powiedzieli. Chrystus to w końcu nie św. Paweł z Tarsu ani pisarz Księgi Rodzaju. W świetle czterech ewangelii to raczej sympatyczny gość, i może dlatego tylu ludzi w ciężkiej sytuacji życiowej czy społecznej łatwo nawiązywało z nim kontakt przez ostatnie dwa milenia.
Wiem jedno – o profanacji w żadnym z przypadków nie może być mowy. Materialna struktura dzieł nie doznała uszczerbku. Nie pomazano ich obelżywymi napisami, nie pomazano żrącą cieczą ani fekaliami. Tak, to byłaby rażąca obraza uczuć i profanacja. Zresztą, Elżbieta Podleśna nie pacykowała po częstochowskim oryginale, a co do Jezusa, jeśliby każdy jego wizerunek uznawać za święty, należałoby przesłuchać połowę właścicieli sklepów z dewocjonaliami i stoisk spod Jasnej Góry i Lichenia…
Jakaś część polskich osób lgbt wierzy w Chrystusa i MB, to też należy podkreślić. W dodatku zawieszony symbol tęczowej flagi jest ważny i reprezentatywny nie dla jakiejś „ideologii” czy li tyllko środowisk aktywistów lgbt, ale dla polskiego geja, lesbijki, osoby bi czy trans oraz szerokiego grona Polaków nam sprzyjających. Widzicie to codziennie na polskich ulicach. W tęczowych torebkach czy tęczowych ciuchach. Nie jest to symbol obrazy, nie jest używany jak kamień, a jako społeczna manifestacja. Jest czymś pozytywnym dla tych, którzy go używają. A przy tym nie symbolizuje dla nas czegoś wojowniczego, niszczycielskiego, niekonstytucyjnego, agresywnego. To dlatego przede wszystkim, nawet z perspektywy gorliwego kiedyś katolika, nie umiem się tu dopatrzyć krztyny profanowania.
Gdyby zapytać takiego oburzonego katolika, dlaczego właściwie poczuł się dotknięty taką formą protestu, musiałby dojść do swojej, finalnie, homofobii, albo przynajmniej zauważyć, że tęczowa flaga to symbol neobolszewickich radykałów, prawda? Może by nawet wspomniał o uciśnieniu polskich katolików. Myślę, że każdy z nas może sam w głowie racjonalnie rozważyć, ile warta jest taka argumentacja.
Część z Was powie, że nie trzeba drażnić. Ale czasem to jedyne wyjście w instrumentarium młodego aktywisty, gdy metody konwencjonalnego protestu tymczasem zawodzą a i tak agresorzy mówią o „tęczowej zarazie”. Czasem to jedyne ujście i jedyny sposób, żeby usłyszano. Jako historyk dobrze wiem, że od starożytności protesty i rozruchy są albo spokojne albo niespokojne albo zgoła bardzo niespokojne. Nie zmienicie tego, bo ludzki bunt manifestuje się na różne sposoby. Nie święci garnki lepią i nie wszyscy są tak ugrzecznieni jak ja. Moje metody są inne, ale nie będę się odcinał od młodych ludzi o innej wrażliwości, bo walczą o słuszną sprawę, nawet jeśli wyrażają emocje z odpowiednią obywatelską dojrzałością. Nie stosowali przemocy.
Powtarzam, jestem i zawsze będę zwolennikiem metod non-violence. Przyczepienie tęczowych flag do warszawskich pomników albo ozdobienie Hodegetrii Częstochowskiej tęczowymi aureolami mieści się w 100% w metodach aktywizmu bez przemocy. Kropka.
Dlaczego Wam o tym piszę w tym momencie? Ano dlatego, że gdy balustradę, na której stoi przed fasadą bazyliki warszawski Chrystus z Via Crucis, nacjonaliści obwiesili swoimi symbolami, banerami itp., nikt nie protestował. Po chodnikach polskich miast chodzą tysiące nacjonalistów, którzy podczas marszów wykrzykiwali hasła obelżywe, wulgarne, otwarcie nawołujące do przemocy, i nawet nikt ich nie spisał. Po polskim parlamencie przechadzają się w glorii politycy, którzy przygotowywali wybory bez podstawy prawnej a potem odstąpili od ich przeprowadzenia. Którzy łamali i łamią konstytucję. Ba, po Polsce chodzi na wolności liczne grono przestępców, których nie zatrzymano, bo organy ścigania uznały, że nie warto, nie da się, niska społeczna szkodliwość, etc. etc. etc.
W tym kontekście ganianie aktywistów lgbt+ jest przeciwskuteczne, ewidentnie rozgrzewa gniew młodych ludzi (toczka w toczkę metoda Trumpa z Black Lives Matter), a przede wszystkim jest rażąco DYSPROPORCJONALNE. Jest rażąco NIESPRAWIEDLIWE. Pokazuje, że to rządzący wskazują, kogo karać surowo, a kogo nie ścigać. Tak nie wygląda równość w prawach i równość wobec prawa.
Proszę, byśmy wszyscy się nad tym zastanowili.
Nie, nie popieram niektórych wulgarnych haseł wykrzykiwanych dzisiaj pod siedzibą KPH. Nawet nie wiem czy jestem entuzjastą tego, co Margot dzisiaj w ewidentnych emocjach krzyczała do megafonu. Ale od bardzo młodej osoby w strachu i emocjach oraz świetle kamer nie oczekuję tego samego racjonalizmu, co od siebie podczas każdego protestu. I wiem też, że bardzo wielu czarnych aktywistów (np. młodzież z Czarnych Panter) wyrzucało w latach 60. XX w. Martinowi Lutherowi Kingowi, że jego pokojowe metody są bez sensu, bez skuteczności, za miękkie i zbyt ugrzecznione.
Tak to już jest. Ludzie, którzy walczą o prawa, są tylko ludźmi. Bywa że generalnie mają rację, ale nie są świętymi i nie mówią franciszkańskim językiem. zwłaszcza, jeśli są młodzi albo bardzo młodzi. Gdyby protestowało więcej gejów-prezesów, gejów-profesorów, gejów-radnych, gejów-policjantów, gejów-księży, gejów-polityków, gejów-rekinów finansjery itp. – o tak, wtedy język na pewno byłby grzeczniejszy, a postulaty i protesty dojrzalej przekazane. No, tylko jakoś nie przychodzą.
Tak czy inaczej dzisiaj w Warszawie odbyło się kolejne polskie Stonewall, nawet nieco grzeczniejsze niż amerykański oryginał. Jak mówiłem w niedawnym wywiadzie Magdzie Melnyk, najmłodsze pokolenie Polaków lgbt+ nie będzie się chciało schować pod plandeką bigoterii. Zobaczycie to podczas marszów lgbt+ w 2021 r., będą rekordowe. W perspektywie 30-40 lat mało kto będzie pamiętał głupie hasła (tylko niektóre były głupie, zaznaczam) wołane przez szczekaczkę przez dwudziestolatka-aktywistę na Solcu 7 sierpnia 2020. Nie będzie ważne, czy Margot w stresie gadała mądrze czy głupio. Ważniejsza będzie całość sprawy i racja ogólna protestów. Tego, mam nadzieję, nie da się zatrzymać.
Poniekąd proszę gorąco wszystkich trzymających megafony/mikrofony o trzymanie nerwów na wodzy. Możemy być lepsi. Okrzyk bez bluzgu jest równie silny, jeśli jest w słusznej sprawie.
A Was wszystkich proszę, patrzcie na całość sprawy, a nie na detale i drobiazgi.
Ani polski ruch narodowo-wyzwoleńczy, ani dziewiętnastowieczna walka o powszechne prawa wyborcze, ani działanie sufrażystek, ani socjalistów i związkowców XIX/XX w., ani polskie protesty solidarnościowe to nie były przemarsze eterycznych elfów w przez las Lorien. Zawsze patrzcie kto ma rację, a kto odbiera prawa, kto walczy o swoje, a kto innych tłamsi. A jeśli mnie będziecie chcieli gdzieś z moimi metodami non-violence, przyjdę i pomogę. Po kwarantannie.