Żeby być szanowanym krajem należy trzymać się kilku podstawowych zasad. Na przykład, nie bić własnych obywateli ze względu na ich poglądy polityczne. Organizować wybory, w których wynik nie jest z góry rozstrzygnięty. Należy też przestrzegać prawa, które się samemu ustanowiło. Łamanie własnej konstytucji jest naprawdę w złym guście. Oznacza to, że dane państwo jest nieobliczalne i niegodne zaufania, tak w stosunkach wewnętrznych jak i zewnętrznych. Można też tych zasad nie przestrzegać i cieszyć się szacunkiem. Wystarczy, że się ma bombę atomową.
Wejście do Unii Europejskiej oznaczało dla Polski wiele twardych zobowiązań. Przestrzeganie zasad trójpodziału władz jest jednym z nich. To bardzo dobra wiadomość, że Polska zobowiązała się do zagwarantowania swoim obywatelom pewnych podstawowych praw: na przykład do uczciwego procesu, którego wyniku nie będzie ustalać aparatczyk w partyjnej centrali. Wydawało się jednak do niedawna, że to „oczywista oczywistość”. Nikt nie musi przecież zapisywać w specjalnym regulaminie, że mamy myć uszy, a potem jeszcze sprawdzać czy na pewno są czyste. Jesteśmy przecież dorośli i myjemy je sami.
Okazuje się, że nie. Że to Komisja Europejska walczy o prawa polskich obywateli, podczas gdy nasz rząd chce nam te prawa ograniczać. Podporządkowuje interesy Polaków partyjnym wytycznym. Jakie korzyści odniesiemy z faktu, że PiS będzie miał możliwość ręcznego sterowania sądami? Sądy na telefon były już w PRL i mówiąc delikatnie nie można uznać ich za wzór obiektywizmu.
Kiedy policja łapie kierowcę, który prowadzi „na bani”, to zabiera mu prawo jazdy a prokurator wszczyna proces. Komisja Europejska przez dwa lata tolerowała „jazdę PiS po pijaku”. Teraz, kiedy Andrzej Duda ogłosił, że podpisze ustawy, które łamią polską konstytucję musiała nareszcie zareagować. Zamiast wydzierać się jak rozwydrzone bachory na środku ulicy, że Europa nas bije, rządowi propagandziści powinni położyć się i wytrzeźwieć. Zanim rozbiją nas na pierwszym lepszym drzewie.