‚Polska szkoła będzie uczyła prawdziwej polskiej historii, w której wiadomo, kto był zdrajcą, a kto bohaterem” w listopadzie tamtego roku, miłościwie panujący Prezydent, tak streścił politykę historyczną zaplanowaną dla nas przez rządzących. I z tą prawdziwością najtrudniej jest, przyznam dojść do ładu. Bo ta polska historia to ona taka trochę obca, żeby nie powiedzieć gorszego sortu. Zaczynając od władców ojczystych i pierwszego z Polan Mieszka I, dzięki któremu nad Wisłę Bóg zawitał, to o księciu możemy przeczytać dzięki uprzejmości Ibrahima ibn Jakuba. I tak chcąc nie chcąc, o polskich władcach już w pierwszych latach wojowania dowiadujemy się z ust żydowskich. Co gorsza, w drugiej kolejności od Niemców w osobie znanego wszystkim Thietmara. Już wtedy widać — nasz król, a ich kroniki…
Prawica chce przywracać godność, historię podziwiać i gdzie nie spojrzeć napotykają problem. Nawet ten matejkowski poczet królów jakiś taki antypolski. Żadnym bohaterem, żeby to było jasne, nie będzie przecież Kazimierz Wielki. Chyba nie powinno dziwić, że w poczet narodowych bohaterów nie wpiszemy tego, przez którego bracia wyznania mojżeszowego dostali prawa, a nawet (sic!) przywileje! Kolejny na liście jest Warneńczyk i jego antypolskie upodobania do tureckich młodzieńców. I tak co wiek, co król to rozczarowanie. Nawet nam Wawelu nie oszczędzili i pozwolili, żeby się Włosi dobrali do naszego zamku i swoje zachodnie wpływy rzeźbili! I pozwolili, żeby prawdziwi Polacy, sercem ojczyźnie wierni, w Katedrze Wawelskiej, koło Niemców byli chowani. Zdrajcy, powiedzmy sobie jasno!
Oburzali się okrutnie prawicowi politycy, jak ograniczano godziny historii w szkołach. Gdyby wiedzieli, że to „podcinanie korzeni polskiego narodu” oszczędziłoby kilku rocznikom oburzającej wiedzy o złotej wolności, pełnej zepsucia i tolerancji. Bo to, że w katolickim naszym kraju, uchwalali konfederację warszawską, żeby wszyscy innowiercy mogli wierzyć, w co chcą, to samo w sobie budzi sprzeciw. Ale umówmy się, żeby młodzież uczyć o tolerancji religijnej, jako o fragmencie polskiej historii to już jest przesada! I dalej prawdziwa polska historia się toczy, wchodzi w okres czasów elekcyjnych.
Prawdziwy Polak, który teraz wreszcie wstaje z kolan, jak wiemy, nigdy nie zaakceptuje jawnego naruszania dobra narodowego i psucia kraju, bo przecie przedstawiciele Unii i zepsutego zachodu nie będą mówić nam jak mamy się rządzić! Dla przypomnienia na tronie polskim po kolei zasiadali: Francuz, Szwed i Niemiec. O tempora, o mores!
I tak można po tej historii kroczyć i błądzić i wszędzie tylko zdrada i polskość zaprzepaszczona. Miała być kraina mlekiem i miodem płynąca, nasz kraj lat dziecięcych i gdzie ten mesjasz narodów, gdzie duma? Tęskno tak do wieków, kiedy Polska była silna, dumna, dla Polaków, a tu kraj jak na złość od morza do morza promował upodobania do multi kulti.
Ale przynajmniej w dwudziestoleciu Polskę ratował, bohater nasz, ojciec nasz, prawdziwy z najprawdziwszych Polak, Dmowski Roman. Kierunek wskazał, każdy dziś dumnie z orłem na piersi zacytować potrafi „Polska dla Polaków”. A jakby ci historię od nowa piszący nie wiedzieli, to przypomnę, Roman Dmowski urodził się w drobnoszlacheckiej rodzinie wywodzącej się z herbu Pobóg. Herb Pobóg nosiły także swojego czasu rodziny tatarskie wyznania muzułmańskiego.
Co bardziej symboliczne herbem Pobóg szczyciła się też rodzina Koniecpolskich.
N.G
