Jedyna rzecz, której powinniśmy się obawiać jest sam strach – Franklin Delano Roosevelt.
Rząd ma obowiązek przeciwdziałać panice. Dezinformacja szerzy się jak pożar w buszu. Być może pierwsze objawy paniki są za nami – jak w horrorze – najstraszniejszy jest potwór, którego nie widać – ale wraz z kolejnymi przypadkami strach niesiony przez social media może okazać się niebezpieczniejszy od samego wirusa.
Każdy powinien otrzymać informację – pocztą, mailem, smsem – o podstawowych regułach działania w obliczu pojawienia się wirusa w Polsce. Dlaczego wykupywanie maseczek czy antybiotyków nie ma sensu, o podstawowych zaleceniach, które mogą zapobiec epidemii (chorzy zostają w domu zamiast zarażać w pracy, unikanie kontaktu przez podawanie rąk itd.).
Kluczowe jest ograniczenie do minimum tempa przyrostu nowych zachorowań. Każdy tydzień przybliża nas do szczepionki (choć wprowadzenie jej do obrotu zajmie co najmniej kilka miesięcy) i przede wszystkim do lata, kiedy tempo zarażeń powinno zdecydowanie zmaleć. Spowolnienie tempa nowych zachorowań pozwala unikać przeładowania oddziałów zakaźnych i izolatek, zapewnić najlepszą możliwą pomoc wszystkim i ograniczyć liczbę najtrudniejszych przypadków. Śmiertelność w samych Chinach znacząco spadła poza Wuhanem dzięki możliwości lepszego przygotowania się szpitali. Jeśli epidemia będzie się rozszerzać trzeba będzie rozważyć nadzwyczajne środki, jak na przykład zawieszenie transportu zbiorowego, co pomogło opanować sytuację w Chinach.
Musimy wzmocnić personel zarówno placówek oddziałów zakaźnych jak i zwykłych przychodni. Liczba pacjentów w sezonie grypowym, którzy będą się zgłaszać z każdym objawem choroby będzie ogromna. Nie jestem przekonany, czy w przypadku osób młodszych i dzieci zgłaszanie się ze „zwykłym” zapaleniem gardła ma w tej sytuacji sens – rośnie ryzyko zarażenia się w przychodni, a także zarażenia tych, którzy są w grupie ryzyka (starsi, cierpiący na przewlekłe choroby). Tę istotną kwestię powinni rozstrzygnąć epidemiolodzy, a informacja powinna szeroko kolportowana do obywateli, z których trzy miliony co roku zapadają tylko na samą grypę.
Szczególną ochroną muszą się cieszyć domy opieki nad ludźmi starszymi i seniorzy w ogóle – to wśród nich zanotowano największą liczbę przypadków śmiertelnych. Wielu z nich może paść ofiarą naciągaczy, w wyniku stresu podejmować niebezpieczne dla siebie decyzje, np. nie wykupywać leków, których przyjmowanie jest niezbędne. Skutki uboczne wirus-paniki mogą okazać się w ich przypadku opłakane. Powinna zostać stworzona linia informacyjna, gdzie będą mogli zasięgnąć porady, otrzymać niezbędne informacje.
Trudne do określenia są skutki epidemii koronawirusa dla biznesu. Pesymistyczne prognozy mówią o światowej recesji, dość prawdopodobny jest scenariusz spowolnienia wzrostu gospodarczego o 1,3-2%. Opanowanie epidemii w Chinach nie oznacza, że nie wymknie się ona spod kontroli gdzie indziej – tak jak w Iranie i być może we Włoszech.
Szok popytowy – ograniczenie produkcji, przerwanie łańcuchów dostaw, ograniczenie rynków zbytu – to wszystko sytuacja w zglobalizowanej gospodarce bezprecedensowa. Wiele firm – związanych z rynkiem chińskim, biura podróży, firmy eventowe itd. przechodzi trudny okres. Obniżenie stóp procentowych w USA ma służyć podtrzymaniu koniunktury, także u nas ministerstwo rozwoju powinno rozważyć w jaki sposób w sytuacji porównywalnej z klęską żywiołową pomóc zagrożonym biznesom i tysiącom zatrudnionych w nich pracowników.
Zagrożenie, które zostanie poddane racjonalnej analizie i wytłumaczone traci swoją zdolność przerażania. Koronawirus nie powinien budzić w nas lęku, ale stać się problemem do przezwyciężenia. Doświadczeniem dzięki któremu jako zbiorowość wyjdziemy mocniejsi.
Pierwszy cud już się wydarzył. Rząd i opozycja pracowali ramię w ramię w komisji zdrowia, ustawa o zapobieganiu koronawirusowi (niebezpieczna z racji drakońskich ograniczeń dla praw obywatelskich i praw własności) przeszła niemal jednogłośnie. Czyżby zaatakował nas koronawirus zgody?
