Nie milkną echa opublikowanej „Białej księgi” ws. wymiaru sprawiedliwości, która roi się od kłamstw i manipulacji. Niedługo później, rządzący zaprezentowali pakiet „ustępstw” wobec KE, prowadzącej wobec Polski procedurę z art. 7 Traktatu o UE. Taki „dialog” z Brukselą to desperacka (i skazana na porażkę) próba rozmycia 2,5 lat podporządkowania sądownictwa politykom.
Jak rząd „wybielał się” Białą Księgą
Zaprezentowana niedawno „Biała Księga ws. reform wymiaru sprawiedliwości” zawiera wiele przekłamań, nad którymi nie sposób przejść obojętnie.
Pierwszy przykład to żonglowanie statystykami. Rząd uzasadnia zmiany „niskim zaufaniem do wymiaru sprawiedliwości”. Na poparcie przytacza badania wykonywane m.in. przez CBOS. Jednakże znacznie niżej oceniany jest sam rząd i parlament, a nikt nie podnosi tematu reformy Sejmu czy Rady Ministrów.
Respondenci, pytani o przyczyny niskiej oceny sądownictwa, wskazują głównie na przewlekłość postępowań i skomplikowane procedury. Są to kwestie, które wynikają z fatalnej redakcji przepisów. Zadaniem sędziów jest stosować takie prawo, jakie przygotował im parlament. Niska jakość prawa i brak rzeczowej analizy problemów sądownictwa będą pogłębiały te negatywne oceny. Odwróceniu tego trendu w nie służy podporządkowanie sądownictwa politykom. Najlepszym tego przykładem jest obecny TK, który w tym roku wydaje średnio jedno orzeczenie na 40 dni.
Innym przykładem manipulacji jest wybiórcze zestawienie zmian w Polsce z mechanizmami z innych państw UE.
Weźmy nową skargę nadzwyczajną. Wybrane podmioty mogą ją złożyć do SN celem „zapewnienia praworządności i sprawiedliwości społecznej”. Tak niejednoznaczne kryteria pozwolą na wzruszenie większości orzeczeń które stały się ostateczne z dniem obowiązywania Konstytucji RP – co pokazuje stosunek obecnej władzy do ustawy zasadniczej. Doprowadzi to do sytuacji żywcem wziętej z sowieckiej Rosji, w której nikt nigdy nie mógł być pewny swojego stanu prawnego.
Autorzy Białej Księgi, w odpowiedzi na te zarzuty, argumentowali że podobnym rozwiązaniem jest francuska „skarga w interesie prawa” (le pourvoi dans l’intérêt de la loi).
Takie porównanie jest nieprawdziwe. Skarga nadzwyczajna dotyczyć będzie i spraw karnych, i cywilnych. Francuskie rozwiązanie, ograniczone do spraw karnych, z natury nie być wnoszone na korzyść państwa – polskie rozwiązanie na to pozwala. Wpłynie to negatywnie m.in. na pewność obrotu gospodarczego.
Rząd, uzasadniając upolitycznienie KRS, wskazał że „różni się [ona] od systemu hiszpańskiego jedynie w niewielkich szczegółach”.
Jest to twierdzenie nieprawdziwe. Kandydatów do hiszpańskiej Consejo General del Poder Judicial (CGPJ) proponują reprezentatywne stowarzyszenia sędziowskie lub 25 sędziów. Mogą oni poprzeć do 12 kandydatów. Uchwalona ustawa o KRS pozwala na złożenie dowolnej liczby podpisów pod kandydaturami. Co więcej, informacje o poparciu są tajne – dysponują nimi politycy: Marszałek Sejmu i Minister Sprawiedliwości. Umożliwienie składania podpisów sędziom delegowanym do resortu sprawiedliwości i ujawnione powiązania między kandydatami a ministrem każą sądzić, że organ ten nie będzie reprezentował sędziów, a partię rządzącą.
Model hiszpański zakłada, że kandydatów wstępnie weryfikują sędziowie sądu najwyższego. U nas swoistej „weryfikacji” dokonała sejmowa komisja sprawiedliwości – nie odbyła się żadna dyskusja nad kandydatami.
O ile w obu krajach parlament wybiera kandydatów większością 3/5 głosów, to tylko w Polsce istnieje mechanizm awaryjny, tj. wybór większością bezwzględną. Pozwala to partii rządzącej wybór wszystkich sędziów do KRS chwilę po fiasku głosowania w pierwszym trybie.
Ponadto, członkowie CGPJ, w czasie sprawowania mandatu, nie mogą orzekać. Polskie prawo nie zawiera takiego ograniczenia i wzmacnia podejrzenia o nacisk polityków również na orzecznictwo sędziów z KRS.
Pozorowane ustępstwa
Kilka dni temu partia rządząca przedstawiła trzy projekty ustaw. Już pobieżna lektura tych propozycji pokazuje prawdziwe intencje władzy. W uzasadnieniach wskazano wprost, że zmiany mają przyczynić się do zakończenia sporu z KE. Chęć jego przerwania blednie, jeśli wczytać się w treść przepisów.
Pierwsza z propozycji dotyczy publikacji trzech wyroków TK z 2016 r. Władza uzurpuje sobie prawo do oceny ich charakteru i jako „ustępstwo” proponuje ogłoszenie z adnotacją, że wydano je z naruszeniem prawa. Samo ogłoszenie orzeczeń nie stanowi rozwiązania sporu wokół TK. Konieczne jest usunięcie trzech „dublerów”, włączenie legalnie wybranych sędziów i zgodny z prawem wybór kierownictwa TK.
Włączenie sędziów do procesu powoływania prezesów sądów to kolejna kosmetyczna zmiana. Jeżeli kolegium sędziów wyrazi negatywną opinię o kandydacie wskazanym przez Ministra Sprawiedliwości, ten drugi będzie mógł zwrócić się do KRS. W politycznej Radzie wystarczy 7 głosów, by zaakceptować decyzję ministra. Te głosy ma już w rękach partia rządząca.
Ostatnia ze zmian polega na zamianie Ministra Sprawiedliwości na Prezydenta RP w procedurze wyrażania zgody na dalsze orzekanie przez sędziego. Wprowadzono również dwie przesłanki, którymi ma kierować się prezydent przy podejmowaniu decyzji: „interes wymiaru sprawiedliwości” lub „ważny interes społeczny”. Nie rozwiąże problemu naruszenia praworządności zamiana jednego polityka na drugiego i wprowadzenie tak ocennych przesłanek. Nieprawdą jest, jak twierdzą wnioskodawcy w uzasadnieniu projektu, że „interes wymiaru sprawiedliwości” lub „ważny interes społeczny” to „obiektywne kryteria”.
Strach przed unijnym trybunałem
Procedura z art. 7 TUE jest instrumentem politycznym. Wykładni pojęcia „praworządności” dokonują organy UE i państwa członkowskie. Można ją w każdej chwili przerwać lub zweryfikować zarzuty.
Wydaje się więc, że większą rolę odegra unijny trybunał. Z jego pomocy zamierza skorzysta irlandzki sąd, który zwrócił się do TSUE z pytaniem o wykładnię przepisów dotyczących Europejskiego Nakazu Aresztowania. Sąd ma wątpliwości, czy polski obywatel, podejrzewany o przestępstwo, może liczyć na sprawiedliwy proces w naszym kraju.
To właśnie ewentualny wyrok TSUE jest bezpośrednim powodem, który skłonił rząd do (pozorowanego) złagodzenia swojego stanowiska. Podważenie przez TSUE polskiej praworządności to nie tylko niewydanie podejrzanego naszym władzom. Wyrok pozwoli każdemu sądowi w UE na weryfikację tego, czy Polska nadal narusza zasady państwa prawa. Dotyczyć to może nie tylko ENA, ale również innych spraw transgranicznych, w tym rodzinnych czy gospodarczych.
***
Ani Biała Księga, ani pozorowane nowelizacje, w nie przyczynią się do poprawy sytuacji w Polsce. Jeśli do czasu orzeczenia TSUE nie dojdzie do przywrócenia praworządności, to nawet najbardziej szczegółowe porównania z innymi państwami nie zmienią tego stanu rzeczy. Tylko realne wycofanie się z destrukcyjnych zmian może przywrócić Polskę do rodziny państw respektujących rządy prawa.
Artykuł jest skróconą wersją Komunikatu FOR z 28 marca 2018 r., opublikowanego w serwisie Forum Obywatelskiego Rozwoju.
