Na początku obecnej kadencji poseł Razem, Maciej Konieczny powiedział o posłach Konfederacji, że „trzeba ich odgrodzić od reszty opozycji kordonem sanitarnym”. Dziś pojawia się pytanie czy kordonem sanitarnym od reszty demokratycznej opozycji nie odgrodziła się z własnej woli Lewica wkraczając na terytorium Prawa i Sprawiedliwości.
Stało się. Fundusz Odbudowy przeszedł przez Sejm głosami PiS-u i Lewicy, która wzięła na siebie odpowiedzialność wekslowania ustaleń i zapisów w nim zawartych. A także ich braku. Lewica twierdzi, że zadbała o mechanizmy zabezpieczające środki unijne przed partyjnym rozdawnictwem, że konsultowała się w tej sprawie z samorządowcami, że wywalczyła 75 tysięcy mieszkań na wynajem i wreszcie, że uratowała unijne pieniądze dla Polski. Tymczasem wiele zapisów, którymi chwali się Lewica zostało ustalonych nie przy stole negocjacyjnym z premierem Morawieckim, a na szczeblu unijnym – w Komisji Europejskiej.
Jeśli chodzi o zabezpieczenia, to Prawo i Sprawiedliwość wielokrotnie udowodniło co myśli o zapisach hamujących jej apetyty. Nie straszne PiS-owi orzeczenia TSUE, z którymi od wielu miesięcy prowadzi grę, nie straszne Orlenowi wyroki sądowe nakazujące wstrzymanie przejęcia Polska Press. Nie straszne również składanie obietnic bez pokrycia choćby byli swoi. Prezes Kaczyński obiecywał Andrzejowi Dudzie, że spełni jego ultimatum i usunie Jacka Kurskiego z fotela prezesa TVP. Gdzie teraz jest Kurski?
Sprawa konsultacji z samorządowcami jest równie mętna i niejasna. Lewicowi politycy przekonują ogólnikowo, że konsultacje miały miejsce. Z kim? Unia Metropolii Polskich i zarząd Związku Miast Polskich temu przeczą. Organizacje chciały wnieść swoje uwagi na co nie pozwolił legislacyjny pęd żyrowany przez formację Zandberga, Czarzastego i Biedronia. Głos w sprawie zabrała także lewicowa prezydentka Świdnicy, Beata Moskal-Słaniewska, która podkreśliła, że nikt w tej sprawie o zdanie jej nie pytał. Z Łodzi, w której współrządzi Lewica, także płynęły sygnały świadczące o tym, że lewicowi politycy specjalnie o zdanie tamtejszych samorządowców nie zabiegali.
Wreszcie sławne mieszkania i zabezpieczone pieniądze dla samorządów. Nie jest wiadome z jakiego komponentu miałyby być finansowane tanie mieszkania na wynajem. Pytany o to przeze mnie wiceminister Funduszy i Polityki Regionalnej, Waldemar Buda wyjaśnił, że w tej sprawie czekają Polskę jeszcze rozmowy z Komisją i wiele się może zmienić. Zaznaczył, że jeśli nie z KPO, to rząd wywiąże się z ustaleń poprzez budowę mieszkań z krajowych pieniędzy. Ciekawe czy tak prężnie jak z programu Mieszkanie+.
Lewica nie potrafi także jasno i przekonująco udzielić odpowiedzi na pytanie, czemu pieniądze dla samorządów w większości popłyną z pożyczek, a dotacje zasilą spółki skarbu państwa. Paktując z PiS-em nie upomniała się słowem o praworządność, kwestie traktowania mniejszości seksualnych, zakaz aborcji, piątkę dla zwierząt. Ostatni argument orędowników dealu z PiS-em jest rozpaczliwy – „gdyby nie my, pieniądze z Unii by przepadły”. To oczywiście nonsens. Te pieniądze i tak trafiłyby do Polski. Można było spokojnie rozciągnąć dialog nad KPO, ustalić wspólne opozycyjne warunki, pogrillować PiS, być może zachwiać koalicją rządzącą i zyskać więcej dla kraju. Lewica wybrała inaczej.
Oczywiście nie jest tak, że nie zawiniła reszta opozycji. Największy opozycyjny klub, KO był w sprawie KPO bierny, miotał się, nie miał wspólnej wizji. Trwały jednak rozmowy, opozycja przez pewien czas trzymała wspólny front. Mówi się o tym, że rozmawiano od prawa do lewa nad próbą ustanowienia rządu technicznego i doprowadzenia do przyspieszonych wyborów. To nie po raz pierwszy podziałało na Lewicę jak płachta na byka. Szczególnie na „Razemitów”, którzy nie akceptują nawet chwilowych sojuszy z Konfederacją. Lewica nie chciała dyskutować także z Gowinem podczas próby przeciągnięcia go na stronę opozycyjną podczas kryzysu parlamentarnego. „Nie rozmawiamy z politycznymi terrorystami” grzmieli wtedy lewicowcy, głównie ustami intelektualnego zaplecza SLD, Anny Marii-Żukowskiej.
Lewica prezentuje w ostatnim czasie miszmasz naiwności z brakiem logiki, umiejętności kooperacji oraz politycznego rozgrywania. Z jednej strony wierzą, że PiS ich nie oszuka, z drugiej nie chcą rozmawiać z przeciwnikami PiS-u a rozmawiają z samym PiS-em, wreszcie z trzeciej, początkowo część ugrupowania chciała żyrować KPO w ciemno. Nazywam to specyficznym sposobem „razemowania”.
Dokładnie rok temu Lewica usiłowała legitymizować głosowanie kopertowe, a ich posłowie i posłanki apelowi do wyborców Małgorzaty Kidawy-Błońskiej zawieszającej swój udział w wyścigu, by Ci głosowali na Roberta Biedronia. Dodać można do tego inne wpadki – popieranie nocnych, sejmowych wrzutek zmieniających kodeks wyborczy czy zatwierdzenie zdalnego głosowania w Sejmie ułatwiające rządzenie PiS-owi w czasie pandemicznych obostrzeń. Oczywiście część opozycji również poparła te poszczególne projekty, a Borys Budka zachował się nielojalnie ogłaszając bez konsultacji projekt „ Koalicji 276”. Ten stał się faktem. Tyle, że nie w pierwotnie zakładaną stronę. Lewica poszła dalej i złamała tabu – dogadała się za plecami partnerów z PiS. To nie to samo co próba porozumienia się z mniejszym Porozumieniem w celu wysadzenia rządu w powietrze. To zdrada koalicjantów.
Widać kto sygnuje taki stan rzeczy, a kto najchętniej schowałby głowę w piasek. Poza pojedynczymi posłami SLD – jak wspomniana Anna Maria-Żukowska i Krzysztof Śmiszek z Wiosny, który swoimi komicznymi wpisami na Twitterze burzy swój dotychczasowy wizerunek racjonalnego polityka – robią to politycy Razem. Wczoraj Adrian Zandberg miał swój dzień. Grzmiał z mównicy sejmowej, wręcz wydzierał się na liberałów, krytykował Koalicję Obywatelską i Borysa Budkę. Zyskał oklaski z ministerialnych ław i przychylne komentarze w TVP. Za głowę łapali się lewicowi działacze i publicyści jak Piotr Szumlewicz.
Zandbergowi z wielką łatwością przychodzi krytyka KO. Widać, że dla Razem, to liberałowie a nie PiS są wrogiem numer jeden. Wydaje się, że od jakiegoś czasu najmniejszy koalicjant Lewicy nadaje polityczną agendę tej formacji. Koncentruje się ona na naiwnej chęci żyrowania KPO w ciemno „bo Unia o wszystko zadba”, uderzaniu w liberalną opozycję i rozbijaniu jedności opozycji. Powagę tego ugrupowania obrazuje filmik, na którym kilku polityków Razem wije się na korytarzu sejmowym rechocząc sztucznym śmiechem po usłyszeniu pytania o kandydata na RPO, Bartłomieja Wróblewskiego. Ze swojego występu ala „Kabaret Skeczów Męczących” byli bardzo dumni. Warto odnotować odmienną postawę posła Rozenka, który wstrzymał się od głosu ws. KPO i uargumentował dlaczego.
Lewica złamała zasadę, że z PiS się nie paktuje, bo PiS oszuka. Robiąc deal z Prawem i Sprawiedliwością za plecami potencjalnych koalicjantów udowadniają, że prowadzona jest najnormalniejsza gra polityczna. Cieszy to peryferyjnych komentatorów i aktywistów lewicowych jak Rafał Woś, który zachęca lewicę do „budowania z PiS demokratycznego socjalizmu” czy Jana Śpiewaka, który swoją działalność w dużej mierze opiera na atakowaniu liberalnych polityków, artystów i autorytetów. Tylko gdzie w tym wszystkim są lewicowi wyborcy mówiący o zagrożeniu demokracji, szarganiu praw kobiet i LGBT? Na jednym z przerobionych żartobliwych filmów niedawno zmarły hiszpański komik Juan Joya Borya mówi z trudem powstrzymując śmiech „Ledwo zakazaliśmy aborcji a Lewica ratuje nam rząd”. Członek klubu radnych Lewicy z Łodzi, profesor i konstytucjonalista Maciej Rakowski napisał „W poprzedniej kadencji PiS-owi pomogło to, że lewica nie weszła do Sejmu. W tej, że weszła”.
Dziennikarz i prawicowy komentator polityczny, Marcin Makowski zaistniałą sprawę skomentował jako przebiegunowanie polityczne na opozycji. Rzeczywiście, lewica zrobiła kolejny krok w tym kierunku. Nie pierwszy raz z tych, czy innych powodów podaje rękę PiS-owi stając się jego pożyteczną idiotką. Czy uda się zasypać podziały pomiędzy KO, Hołownią, PSL-em i Lewicą? Będzie trudniej niż dotychczas. Z pewnością Lewica wzmocni swoje Razemowe skrzydło, które z jednej strony już jawnie wypowiada wojnę „patoliberałom” a z drugiej ma ograniczony do maksymalnie trzech procent zaciąg wyborczy. Z pewnością inny odzew będzie wśród elektoratu antyklerykalnego, anty-pisowskiego, który według badań jest najsilniejszy właśnie wśród wyborców Lewicy. Wszystko zweryfikują wybory. Generalnie po wczorajszym głosowaniu straciła cała opozycja. Zwycięzca jest jeden. PiS.
Autor zdjęcia: Anne Nygård