Sytuacja, w której Putin dominuje nad naszą refleksją nad wydarzeniami w Europie staje się niebezpieczna dla nas samych. I wróży dalsze sukcesy skrajnej prawicy
Po spotkaniu liderów antyliberalnej prawicy w Warszawie, wśród krytycznych komentarzy najczęściej pojawia się jedno nazwisko: Władimir Putin. Wskazuje się, że siły polityczne, które dążą do osłabienia lub rozbicia Unii Europejskiej, działają na korzyść Kremla. Nieraz, w tym w komentarzu Donalda Tuska, pojawił się termin „pożyteczni idioci”. W sytuacji gdy partia rządząca naszym krajem czyni swoim głównym sojusznikiem Marine Le Pen, która to wprost stwierdziła, że Ukraina należy do rosyjskiej strefy wpływów, trudno nie dostrzegać racji w takim myśleniu. Trudno byłoby również nie zauważyć, jak bliskie są opinie uczestników warszawskiego spotkania oraz włodarzy Kremla na wiele innych kwestii: prawa osób LGBT+, praworządność, czy rolę liberalnych elit we współczesnym świecie (w języku rosyjskiej prawicy powstał nawet termin „liberaści” (liberasty), co ma być zbitką słów „liberałowie” i „pederaści”). Rację ma Donald Tusk, gdy pisze, że Moskwie na rękę jest gdy europejska skrajna prawica jest „antyunijna, antyamerykańska, anty-LGBT+, antyszczepionkowa, antyuchodźcza (…) byle tylko polaryzowała społeczeństwo”. Niemniej, sytuacja w której Putin steruje naszą refleksją nad wydarzeniami w Europie staje się niebezpieczna dla nas samych. I wróży dalsze sukcesy skrajnej prawicy.
W 2018 r. ukazała się książka Timothego Snydera „Droga do niewoloności. Rosja – Europa –Ameryka”. Amerykański historyk próbuje w niej wyjaśnić przyczyny zwrotu populistycznego, lub nawet autorytarnego, w europejskiej i amerykańskiej polityce. Na poziomie kategoryzacji tego co wydarzyło się w światowej polityce książka Snydera jest bardzo interesująca. Niezwykle ciekawa jest na przykład refleksja – pozornie fundamentalna dla tej książki – nad rozumieniem polityki w kategoriach „nieuchronności” oraz „wieczności”. Pierwsze myślenie – reprezentowane zarówno przez radziecki komunizm, jak i zachodni liberalizm – zakładało że dzieje zmierzają do nieuchronnego celu. Będzie nim, zależnie od światopoglądu, rewolucja proletariatu lub dominacja liberalnej demokracji i wolnego rynku. Według Snydera współcześni populiści proponują natomiast myślenie w kategoriach „wieczności”, w centrum którego znajduje się „naród w centrum cyklicznie powracającej historii męczeństwa. Czas nie jest już linią prowadzącą w przyszłość, lecz okręgiem przynoszącym bez końca te same zagrożenia z przeszłości”.
Podobnie jak inni autorzy, w tym Iwan Krastev i Peter Pomerantsev, Snyder dostrzega że taka polityka najpierw zdominowała Rosję, a następnie zyskała poklask również na Zachodzie. Jedną z nieodłącznych części tego myślenia są teorie spiskowe, które najpierw pozwoliły Kremlowi wyjaśnić przyczyny upadku ZSRR i innych niepowodzeń Federaci Rosyjskiej (zwłaszcza w polityce wewnętrznej, społecznej), a później stały się orężem w rękach zachodniej prawicy. Demiurgiem w tych teoriach są najczęściej liberalne elity, których personalizacją jest George Soros.
Problem pojawia się gdy Snyder stara się wyjaśnić przyczyny, dla których ten rosyjski model polityki zaczął zyskiwać popularność również na Zachodzie. Nie znajdziemy tu refleksji nad podobieństwem procesów społeczno-politycznych i kulturowych, lub choćby zalążków krytyki błędów popełnianych przez elity państw europejskich i USA. Nie znajdziemy próby odpowiedzi na pytanie dlaczego „polityka wieczności” padła na podatny grunt. Z pracy Snydera wynika, że najważniejszą przyczyną jest rosyjska dezinformacja oraz działania tamtejszych służb (które, jak wynika z narracji, miały się w fundamentalny sposób przyczynić do upadku rządów PO). Zarzucając „drugiej stronie” myślenie spiskowe amerykański historyk zdaje się powielać ten sam sposób rozumienia mechanizmów społeczno-politycznych.
Wydaje mi się, że w podobną pułapkę w refleksji nad zjawiskiem skrajnej prawicy w Unii Europejskiej wpada wielu liberalnych komentatorów. W jasny sposób definiujemy zagrożenie oraz kreujemy obraz wroga: to Putin i jego pożyteczni idioci. W ten sposób spory polityczne wpisywane są w geopolityczne lęki i schematy. Jest w tym wiele racji, niemniej problem pojawia się gdy tutaj stawiamy kropkę. Wtedy nie ma już miejsca na pytanie, co zrobić by Unia Europejska przestała być żyzną ziemią dla Putina i jego pożytecznych idiotów?
Autor zdjęcia: Don Fontijn
