W tej tragedii zginęło kilku równie wybitnych Polaków, co Lech Kaczyński, którzy mieli nawet i większe zasługi dla państwa niż on, chociaż obecnie nie sprawowali tak ważnej funkcji. Mimo to, środowiska (partie), które ich reprezentowały nie kazały Polakom nazywać ich imieniem stadionów, ulic i nie postulowały chowania ich na Wawelu.
Na czas żałoby Polacy zawiesili toczone spory polityczne. Nie wszyscy jednak wytrzymali, a impulsem do konfrontacji była kontrowersyjna decyzja o pochowaniu prezydenckiej pary na Wawelu. Ponownie powróciły oskarżenia o brak patriotyzmu, co zwiastuje tylko jak emocjonalna może być nadchodząca kampania wyborcza. Tym bardziej, że polska prawica już tworzy na jej użytek mit tragicznie zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którego postać może być w kampanii używana do atakowania politycznych oponentów. Jest to strategia krótkowzroczna, jak również, co pokazała żałoba, szkodliwa dla pamięci Lecha Kaczyńskiego.
Żałoba wrogiem polityki
Jak słusznie podkreślił w jednej z wypowiedzi redaktor Grzegorz Miecugow – polityka to sprawa poważna, a więc w niczym nie uwłacza pamięci osób tragicznie zmarłych w katastrofie pod Smoleńskiem. Innego zdania byli niektórzy zwolennicy prezydenta, którzy w czasie żałoby odmawiali moralnego praw polemizowania z ich inicjatywami uhonorowania pamięci Lecha Kaczyńskiego. Inicjatywami, które – co warto podkreślić – odnosiły się do ogólnonarodowych symboli, takich jak Wawel czy nowo budowany Stadion Narodowy. Polacy nie mogli „na chłodno”, bez emocji, żalu i współczucia wypowiedzieć się w sprawie pochówku prezydenta. Był to błąd, gdyż debata w tej sprawie powinna się odbyć a nawet gdyby uznano, że Wawel jest nieodpowiednim miejscem, to jestem niemal pewien, że w całym kraju politycy i samorządowcy zdecydowaliby o jakiejś formie uhonorowania głowy państwa – Warszawa już nadała mu tytuł „honorowego obywatela”, co adekwatnie oddaje zasługi tego człowieka dla stolicy i mam wrażenie, że z tego powodu obyło się to bez jakichkolwiek protestów i manifestacji.
Niestety, jeszcze przed oficjalnym pogrzebem doświadczyliśmy inflacji pomysłów na honorowanie prezydenta, przeciwko którym w czasie żałoby na dobrą sprawę nie sposób było protestować. Gdy część Polaków zaczęła przeciwstawiać się pochówkowi Kaczyńskiego na Wawelu, w mediach pojawiły się głosy mówiące o tym, że nie czas teraz o tym dyskutować – z tym, że po pogrzebie było już oczywiście na to za późno, gdyż ewentualne przeniesienie pary prezydenckiej do innego miejsca zostałoby uznane za profanację. Nie brakowało również osób twierdzących, że protestujący psują żałobę, a urzędnik kancelarii prezydenta stwierdził nawet, że nie są oni prawdziwymi patriotami – za co marszałek Komorowski, w mojej ocenie, powinien go zdymisjonować. Z kolei, gdy decyzję o pochówku na Wawelu skrytykowała „Gazeta Wyborcza”, niektórzy internauci grozili śmiercią autorom artykułu.
Emocje z całą pewnością wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem. Automatycznie wyłączono dyskusję na ten kontrowersyjny temat, jako niestosowną, niegodną chwili, co w odbiorze osób, dla których ta decyzja była zwyczajnie błędna, było skandaliczne. Należy się, więc cieszyć, że minął już okres żałoby. W takich warunkach nie da się prowadzić polityki, spór jest tylko teoretyczny, nie ma konfrontacji stanowisk i pomysłów a kurtuazja wygrywa nad zdrowym rozsądkiem.
Przełomowa prezydentura?
To czy tragicznie zmarły prezydent zasługiwał na pochowanie na Wawelu jest już dzisiaj na dobrą sprawę kwestią drugorzędną, chociaż być może nadal ważną dla części społeczeństwa. Warto podkreślić, że argumenty miały obie strony sporu. Wawel jednak, jako miejsce symboliczne i niesamowicie nobilitujące, w odbiorze dużej – jak sądzę – części społeczeństwa jest miejscem nieodpowiednim dla pochówku polityka, a więc także i Lecha Kaczyńskiego, który co warto podkreślić nie wsławił się w czasie swojej niespełna 5-letniej prezydentury niczym szczególnym. W każdym bądź razie polityków o podobnych zasługach w historii III RP jest bardzo, bardzo wielu. Lech Kaczyński był politykiem, który – jak słusznie zauważył profesor Paczkowski – nie musiał rządzić w czasie powstawania polskiej państwowości, gdy na naszych ziemiach stacjonowały wojska obcego mocarstwa (jak Wałęsa) i który nie wprowadził nas do NATO i UE (jak Kwaśniewski). W czasie prezydentury Lecha Kaczyńskiego nie było tych donośnych celów czy problemów, z którymi musieliśmy sobie poradzić. Owszem nie brakowało problemów i konfliktów politycznych, ale nie uznałbym ich za specjalnie ważkie – powiedział profesor Andrzej Paczkowski w wywiadzie dla Money.pl.
Kubuś Puchatek sobie zasłużył?
Wobec powyższego Wawel wydaje się być znacznie ponad dokonania prezydenta Kaczyńskiego. Co nie oznacza, że osoby prezentujące takie stanowisko nie szanują byłego prezydenta, albo tym bardziej nie są prawdziwymi patriotami. Nie jest przecież tak, że liberalna część społeczeństwa musi się godzić na każdy pomysł części konserwatywnej i gdy ta uzna, że prezydent zasłużył na grobowiec wielkości piramidy na Placu Defilad w Warszawie to wszyscy muszą ten pomysł przyjąć z pokorą. Kaczyński zasługuje na jakąś formę uczczenia od narodu. W Warszawie jest na przykład ulica Kubusia Puchatka, więc nie sposób argumentować, że na taki zaszczyt nie zasługuje tragicznie zmarła głowa państwa. Dzisiaj prawica jednak popada w całkowicie odmienną, chociaż nie mniej niebezpieczną skrajność, polegającą na – jak określił to poseł Kurski – tworzeniu mitu Lecha Kaczyńskiego.
Tragedia nie zmieniła krytycznego osądu części społeczeństwa
Prawica popełniła błąd przedstawiając różnorakie pomysły na upamiętnienie prezydenta w okresie żałoby, gdyż – paradoksalnie – szkodziły one pamięci Lecha Kaczyńskiego, który ponownie staje się przyczyną konfliktu. Nie można zapominać przecież, że jeszcze za życia był prezydentem, który dzielił a nie łączył Polaków i wbrew temu, co głoszą obecnie prawicowi publicyści (np. „Rzeczpospolitej”), Polacy nie zmienili krytycznego stosunku do osoby Lecha Kaczyńskiego. Dlatego, gdy ta część społeczeństwa, która była negatywnie nastawiona do niego, słyszy o tym, że był on „bohaterem”, „mężem stanu” i „najlepszym przywódcą kraju od czasów II Wojny Światowej” to rodzi się w nich postawa protestu. Czują, że ktoś tutaj stara się z nich zrobić, mówiąc kolokwialnie, głupców! Wawel przelał czarę, w której zbierał się ten protest a każdy kolejny taki pomysł będzie tylko zaostrzał sytuację.
Już dzisiaj w wielu środowiskach, na uniwersytetach i w biurach w Polsce żartuje się z tych inicjatyw prawicy, a tym samym z osoby pana prezydenta. Żarty jakie się opowiada są niestosowne, więc nie będę tutaj ich przytaczał, ale w społeczeństwie żałoba skończyła się znacznie wcześniej niż w dniu pogrzebu pary prezydenckiej, a skróciła ją sama prawica, która ogłosiła Polakom, że Lech Kaczyński był postacią na miarę królów. Przesadzono i to znacznie, co pokazuje, że niektórzy politycy i komentatorzy nie rozumieją wystarczająco dobrze społeczeństwa. Mam wrażenie, że im dalej od Pałacu Prezydenckiej i Warszawy, tym mniej zrozumienia jest dla różnego rodzaju inicjatyw mających na celu upamiętnienie polityka jako bohatera narodowego. Prawica tego nie dostrzegła i ekstrapolowała nastrój, jaki panował w kilkukilometrowej kolejce osób czekających na wejście do sali z trumnami pary prezydenckiej na wszystkich Polaków. Politycy PIS-u muszą więc mieć tego świadomość, bo w przeciwnym razie – nawet mając dobre intencje – utrwalą, zamiast zatrzeć, w Polakach wizerunek prezydenta, który dzielił a nie łączył. Nawet po śmierci.
Tragedia narodowa, a nie tragedia prawicy
Na koniec należy wspomnieć o coraz częściej pojawiających się głosach krytycznych, na to jak prawica zawłaszczyła tragedię pod Smoleńskiem, w której zginęło w końcu 96 osób. Pomagały jej oczywiście w tym media, które bardzo często pokazywały – co zresztą zrozumiałe – zdjęcia najważniejszych osób, które zginęły w tej tragedii, a wśród nich na pierwszym miejscu musiał być prezydent – chociaż druga najważniejsza ofiara tragedii (prezes NBP) był, z całym szacunkiem, rzadziej wspominany niż oficerowie BOR-u. Śmiem twierdzić, że w tej tragedii zginęło kilku równie wybitnych Polaków, co Lech Kaczyński, którzy mieli nawet i większe zasługi dla państwa niż on, chociaż obecnie nie sprawowali tak ważnej funkcji. Mimo to, środowiska (partie), które ich reprezentowały nie kazały Polakom nazywać ich imieniem stadionów, ulic i nie postulowały chowania ich na Wawelu. Wspominały swoich zmarłych, ale nie tworzą kultu wokół nich, który w przypadku osoby prezydenta przeradza się powoli w coś niemal fanatycznego i mającego więcej wspólnego z hagiografią i mitologią niż rzeczywistością i rzetelną ocenę jego prezydentury.
W każdym razie zawłaszczanie tragedii narodowej i przedstawianie jej, jako tragedii jednego obozu politycznego nie umyka również uwadze społeczeństwa, co niestety, rodzi w wielu Polakach negatywne odczucia, automatycznie także w stosunku do prezydenta Lecha Kaczyńskiego.