Falsyfikowanie nazwy prowadzi do osłabienia organizacji. Kiedyś Tomasz Mamiński założył „Krajową Partię Emerytów i Rencistów”, która zyskała wielkie poparcie społeczne. Nie weszła do Sejmu, bo ktoś tuż przed wyborami założył „Krajową Partię Emerytów i Rencistów RP”. Ta nowo założona też nie weszła, ale przecież nie o to chodziło. Chodziło o zaszkodzenie tej pierwszej. No i się udało. Nawiasem mówiąc, partia ta (pierwotna) istnieje nadal, więc zważywszy na niemal 5-milionową rzeszę emerytów w naszym kraju, być może znów zacznie się kiedyś cieszyć zainteresowaniem wyborców. Wprawdzie emerytów przez ostatnie pięć lat nie przybyło, ale PiS zapowiada obniżenie wieku emerytalnego, więc zapewne przybędzie. Mamy wszak model starzejącego się społeczeństwa.
Żeby odnieść zwycięstwo, nazwa nowej partii musi być bliźniaczo i łudząco podobna do PiS. Proponuję, by była to nazwa „Prawo oraz Sprawiedliwość”. Dla sukcesu właściwie nieważny jest statut takiej partii, bo jej celem miałoby być odebranie głosów PiS-owi. Jedynie lider i grono założycielskie winno się rekrutować spośród osób, które nie wyobrażają sobie koalicji z PiS-em. Oczywiście, najlepiej, gdyby statut był rzetelny i zacny, na wypadek, gdyby jednak udało się odnieść PoS-owi zwycięstwo. Dlatego powinny się w nim znaleźć takie elementy, jak obrona demokracji, konstytucji, trybunału, wolności obywatelskich, etc. Musiałaby być to także partia programowo chyba konserwatywna, ażeby tym łatwiej następował transfer elektoratu z PiS-u do PoS-u. Ale to niekoniecznie.
KOD nigdy nie będzie partią, o czym przy każdej okazji zapewnia jego lider, Mateusz Kijowski. KOD jest stowarzyszeniem. Ale nawet wobec KOD-u złośliwi starają się o osłabienie organizacji, powołując gremia bliźniaczo podobne z nazwy. Za to w działaniu nie. Ostatnio powołano do życia KODE. Trudno się rozpisywać na temat tego zjawiska, gdyż jest marginalne, więc zatrzymajmy się tylko przy nazwie. Nazwę wymyślono następującą: „Koalicja Organizacji Demokratycznych”. Skrót mógłby być więc taki sam, jak w przypadku Komitetu Obrony Demokracji, ale pomysłodawcy łaskawie dorzucili „E”, żeby cokolwiek się odróżniać.
Naturalnie, czy twórcy KODE chcą tego, czy nie, działają na szkodę KOD-u, ponieważ nazwy są zbyt podobne do siebie. Ostatnio wymyślili, że będą przeganiać lud smoleński z miesięcznic pod pałacem namiestnikowskim. Właściwie, to nie oni wymyślili, tylko wymyślił Władysław Frasyniuk.
Frasyniuk jest zasłużonym opozycjonistą i człowiekiem charyzmatycznym. Zgromadzonych na Krakowskim nazywa „sabatem” i nawołuje do odzyskania przestrzeni przed pałacem w imię powstrzymania szaleństwa smoleńskiego. Wspaniale, że Frasyniukowi jeszcze się chce działać, bo możemy sobie wyobrazić, jak strasznie musi być rozczarowany, że dobre skutki jego działalności opozycyjnej z przeszłości, okupionej więzieniem i cierpieniem zostały obrócone wniwecz.
Tymczasem na temat tego szaleństwa Marcin Napiórkowski mówi tak: „(…) wracamy do prawdy, przyzywając zmarłych i tworząc obraz pochodu historii. Takiego, jaki opisywał Krzysztof Kamil Baczyński: na początku idą woje piastowscy, w środku rycerze spod Grunwaldu, XIX-wieczni powstańcy, ofiary powstania warszawskiego, Katynia, a na końcu ci, którzy już nie zginęli, tylko polegli pod Smoleńskiem. Możemy to uznać za dobrą opowieść o Polsce lub szkodliwą. Ale niezależnie od tego, czy nam się podoba, powinniśmy podejmować rzetelne próby jej zrozumienia. Jeśli nam się podoba, to będziemy ją mogli dzięki temu wzbogacać, rozwijać. Jeśli nie, to bez próby jej zrozumienia będziemy tylko walić kijem na oślep.”
Otóż, teraz te miesięcznice zrzeszają zaledwie epigonów tamtych miesięcznic sprzed sześciu lat. To jest owszem nadal ten sam rytuał, ale trochę poruszany siłą inercji. Nie ma radości, gdy jest się u władzy, co innego, gdy w opozycji. Jeśli wtedy nie próbowaliśmy odzyskać przestrzeni przed pałacem, to tym bardziej teraz to nie ma sensu. A ponadto, działanie takie nie zostało wpisane do statutu KOD-u. Pyskówki z ludem smoleńskim nie wybronią naszej konstytucji, ani demokracji, ani naszych swobód obywatelskich. Za to 11 sierpnia znów powrócimy w Al. Szucha, by wspierać swoją obecnością sędziów Trybunału Konstytucyjnego, którzy będą rozpatrywać kolejną kuriozalną ustawę przepchniętą przez PiS.
Byłoby wprost kapitalnie, gdyby Władysław Frasyniuk został liderem nowo powstałej partii. Wróżę takiej partii ogromne społeczne poparcie i zwycięstwo w nadchodzących wyborach samorządowych, i w kolejnych – parlamentarnych.