Wiele uwagi w ostatnim czasie zostało poświęconej propozycjom przedstawionym przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. W mediach eksponowane były pomysły związane z kwestią wieloetatowości oraz wprowadzenia odpłatności za drugi kierunek studiów. Jednak dokument zatytułowany Założenia do nowelizacji ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym oraz ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki jest obszernym dokumentem, zawierającym wiele innych propozycji zmian w omawianym sektorze. Jako że założenia do nowelizacji ustawy rozpisane zostały na 80 stron, należałoby każdą z propozycji omówić oddzielnie. W przeciwnym razie analiza tego dokumentu może okazać się powierzchowna. Dlatego też w niniejszym komentarzu pragnę się skupić na ogólnych założeniach reformy. Prezentowany przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego dokument zawiera diagnozę systemu szkolnictwa wyższego w Polsce, proponowane zmiany oraz ich uzasadnienie. Na wstępie dowiadujemy się, iż „obecny system szkolnictwa wyższego wymaga ewolucyjnych zmian”. Autorzy projektu nie przewidują zatem rewolucji w systemie szkolnictwa wyższego, ale stopniowe wdrażanie zmian. Omawiany dokument zakłada, iż reforma będzie składać się z trzech elementów: pierwszy dotyczy zmian w zakresie zarządzania uczelniami, drugi w zakresie rozwoju kariery naukowej, a trzeci dotyczy kształcenia studentów.
Jakość to będzie
Przywołany dokument Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego i Nauki za jeden z głównych celów stawia sobie zwiększenie konkurencyjności polskich instytucji kształcenia wyższego. W dokumencie czytamy: „dokonanie projektowanych zmian systemowych powinno zapewnić polskim studentom wysokiej jakości kształcenie, polskim uczonym przyniesie szansę uczestnictwa w największych międzynarodowych przedsięwzięciach badawczych, a polskim uczelniom stworzy perspektywy systematycznego rozwoju i stałego zwiększania potencjału badawczo-dydaktycznego”. Polskie uczelnie według światowych rankingów pozostają w tyle za amerykańskimi (które wiodą prym) i europejskimi. Wydaje się, że przyczyną słabej pozycji polskich szkół wyższych nie jest zła kadra naukowo-dydaktyczna oraz niski poziom kształcenia, ale brak odpowiednich środków finansowych, które w dłuższej perspektywie umożliwiłby konkurowanie z o wiele bogatszymi amerykańskimi oraz europejskimi uczelniami. W tym też celu Ministerstwo proponuje, aby stworzyć takie mechanizmy, dzięki którym szkolnictwo wyższe będzie finansowane w sposób „bardziej racjonalny oparty na osiągniętych efektach pracy naukowej i dydaktycznej. Służyć temu ma zmiana sposobu finansowania uczelni tak, aby coraz większa liczba funduszy rozdysponowywana była w drodze konkursów, a zakres finansowania z budżetu państwa zależał docelowo od jakości uczelni”. Słowo jakość pojawia się wielokrotnie w niniejszym dokumencie. Niestety jego twórcy nie sprecyzowali, co rozumieją (lub co środowisko akademickie powinno rozumieć) przez „jakość kształcenia”, „jakość badań naukowych”. W części dotyczącej „jakość kształcenia” możemy dowiedzieć się m.in., że „uczelnie będą zobowiązane do doskonalenia uczelnianego systemu zapewnienia jakości kształcenia. Ukierunkowanie oceny jakości kształcenia na sprawdzanie, w jakim stopniu proces edukacyjny gwarantuje osiągnięcie założonych celów. W tym celu skład PKA (Państwowa Komisja Akredytacyjna) zostanie rozszerzony o przedstawicieli pracodawców”. Dowiadujemy się także, iż „wprowadzone zostaną dwa rodzaje oceny jakości kształcenia przez PKA: ocena programowa (dotyczy kierunków studiów) oraz ocena instytucjonalna (dotyczy podstawowych jednostek organizacyjnych uczelni)”. Przy czym ocena programowa jest już stosowana, zmiana ma dotyczyć „ukierunkowania na efekty kształcenia”.
Elastycznie i autonomicznie
Jednocześnie autorzy dokumentu wskazują, że uczelnie uzyskają większą autonomię w zakresie prowadzenia dydaktyki. Zauważają, że „standardy kształcenia – wprowadzone w trosce o zachowanie jakości kształcenia – znacząco ograniczyły autonomię uczelni w sferze tworzenia autorskich, innowacyjnych, a przede wszystkim interdyscyplinarnych kierunków studiów. Uczelnie, nawet te o najwyższym statusie, nie mają obecnie możliwości szybkiego dostosowywania oferty dydaktycznej do zmieniających się potrzeb rynku pracy”. Dlatego też „docelowo wszystkie uczelnie zostaną upodmiotowione poprzez wprowadzenie Krajowych Ram Kwalifikacji (KRK) zdefiniowanych poprzez efekty kształcenia (wiedzę i umiejętności), którymi będzie cechował się absolwent”. KRK stanowi część inicjatywy UE określanej jako European Qualification Framework (EQF) „zmierzającej do lepszego porównywania kwalifikacji zdobywanych przez studentów w różnych narodowych systemach edukacji”. W konsekwencji, jak dowiadujemy się z dokumentu: „uczelnie na podstawie rozeznania potrzeb i posiadanych możliwości będą uruchamiać własne kierunki kształcenia i określać ich profil”. Na marginesie chciałabym dodać, że wobec obowiązujących rozwiązań legislacyjnych nie można jednoznacznie stwierdzić, czy autonomia szkół wyższych jest ograniczona. Oczywiście obowiązują pewne standardy kształcenia odnośnie liczby godzin czy przedmiotów, natomiast cele i treści kształcenia są określane przez prowadzących zajęcia.
Wyznaczyć najlepszych
W związku z powyższym autorzy dokumentu zakładają, iż uczelnie „zostaną uwolnione od skomplikowanych centralnych procedur administracyjnych, natomiast najlepsze otrzymają pełną swobodę w zakresie tworzenia autorskich, innowacyjnych i interdyscyplinarnych kierunków studiów”. Na tej podstawie będą wyłaniane „KNOW-y – Krajowe Naukowe Ośrodki Wiodące. Będzie to pierwszy krok w kierunku stworzenia w Polsce uczelni flagowych wyróżniających się jakością badań naukowych i dydaktyki w skali Europy. Priorytetowo będą również jednak traktowane te uczelnie, które poprzez integrację z regionalnym rynkiem pracy, środowiskiem gospodarczym oraz otoczeniem społecznym realizować będą zadania naukowo-badawcze specyficzne dla regionu”. Wyłanianie KNOW-ów przypomina wyłanianie „elitarnych” uniwersytetów w Republice Federalnej Niemiec, o których pisałam w artykule Dogonić USA. Przypomnę, iż wprowadzono tam tzw. „Inicjatywę doskonałości”, której głównym celem jest wspieranie i promowanie uniwersytetów prowadzących innowacyjne badania oraz utrzymujących wysoką jakość kształcenia, dzięki czemu możliwe będzie wzmocnienie środowisk naukowych oraz podniesienie prestiżu niemieckich uczelni na arenie międzynarodowej. Ogłoszono konkurs, w ramach którego co roku wyłaniane są uniwersytety spełniające postawione wcześniej kryteria. Każdy ze „zwycięskich” uniwersytetów otrzymuje tytuł „elitarnej” instytucji oraz wsparcie finansowe. Pojawiło się wiele krytycznych głosów wobec tej inicjatywy. Główne zarzuty dotyczą rozdziału środków finansowych. Wielu obserwatorów uważa, iż decyzje te podejmowane są w oparciu o przesłanki polityczne a nie merytoryczne. W 2004 roku ówczesny rektor Uniwersytetu w Heidelbergu Peter Hommelhoff skrytykował inicjatywę, twierdząc: „na otwartym (akademickim) rynku status elity nie może być nadawany przez zewnętrznych arbitrów. To aktorzy i uczestnicy rynku powinni mieć głos rozstrzygający”. I ja również stoję na tym stanowisku.
Proponowane zmiany mają wprowadzić menedżerski model zarządzania uczelniami. W dokumencie tym czytamy: „tradycyjny model zarządzania szkołą wyższą sprawdzał się dobrze w warunkach statycznego państwa opiekuńczego, ale powolne wycofywanie się z modelu państwa opiekuńczego doprowadziło do stopniowego wprowadzenia mechanizmów rynkowych do sfery szkolnictwa wyższego”. Dlatego autorzy proponują zwrot w kierunku bardziej rynkowego podejścia do kwestii zarządzania uczelniami.
Naukowcy na start
Drugim elementem reformy, jak czytamy w omawianym dokumencie, będzie kariera naukowa: „punktem zwrotnym będzie selektywne (na bazie konkursów) dofinansowanie najlepszych, co zwiększy atrakcyjność zawodu pracownika naukowo-dydaktycznego i w dużej mierze będzie mechanizmem redukującym, a w przyszłości eliminującym, wieloetatowość w sektorze szkolnictwa wyższego. Uproszczenia proceduralne przy ubieganiu się o stopień doktora habilitowanego, przy zachowaniu wymagań merytorycznych, stanowić będą o daleko idących, istotnych zmianach kształtujących środowisko akademickie w kraju. Jest naturalne, że wybór najlepszych musi być oparty o jednolite zasady, mające na uwadze wyniki prac indywidualnych osób tak w zakresie kształcenia studentów, jak i pracy naukowej, ale również strategiczny rozwój jednostek w ramach stworzonych nowych warunków finansowania i rozwoju”. Warto podkreślić, iż w dokumencie, który ukazał się w czerwcu 2009 nie było wzmianki o wynagrodzeniu pracowników naukowo-dydaktycznych. Z kolei o procedurze habilitacyjnej, mogliśmy się dowiedzieć, że ma być „uproszczona”. Niemniej jednak zapis ten nadal pozostaje bardzo ogólny. O ile w dokumencie w czerwca znalazła się wzmianka, iż należy wprowadzić mechanizmy mające na celu „podniesienie poziomu doktoratów”, tak w najnowszej jego wersji czytamy: „najczęściej pierwszym etapem rozwoju kariery naukowo-dydaktycznej jest podjęcie studiów doktoranckich. Istnieje dobrze uzasadniona potrzeba wsparcia najlepszych już na tym etapie rozwoju kariery. Obecny poziom finansowania kolejnych lat studiów i prac badawczych często nie może konkurować z płacami oferowanymi poza sektorem rozwoju kapitału intelektualnego, a rozwój tego sektora w obliczu rozwoju nowoczesnej gospodarki będzie odgrywał decydującą rolę we wzroście gospodarczym kraju. Zatem stypendia >prymusów< i nagrody dla najlepszych studentów i doktorantów mają na celu stworzenie w polskich ośrodkach atrakcyjnych warunków dla rozwoju wybitnych młodych naukowców”. W prezentowanym dokumencie autorzy eksponują fakt, iż w Polsce mamy do czynienia „ze skomplikowaną ścieżką kariery naukowej” (osobiście uważam, że jest to zbyt kategoryczne stwierdzenie). Z dokumentu możemy dowiedzieć się, że: „w ciągu ostatnich 20 lat w Polsce trzykrotnie wzrosła liczba bronionych doktoratów, liczba ta nie miała jednak wpływu na wzrost liczby nauczycieli akademickich ze stopniem doktora habilitowanego – uprawnionych m.in. do prowadzenia samodzielnych badań naukowych oraz pełnienia funkcji promotorskich”. W sytuacji inflacji dyplomów wiele osób w celu „maksymalizacji” własnej edukacji podejmuje studia doktoranckie, po których niekoniecznie osoby te kontynuowały pracę naukowo-dydaktyczną. Prawdopodobnie dane te dotyczą wszystkich osób, które zdobyły tytuł doktora, jednak nie uwzględniono, jaki odsetek z nich swoje dalsze losy związał z karierą akademicką. Wzrost liczby osób podejmujących studia doktoranckie nie jest charakterystyczne jedynie dla Polski. W wielu krajach zaobserwowano ten trend, który może być następstwem inflacji dyplomów na poziomie magisterskim.
Komu kuter, a komu okręt flagowy?
Analizując wypowiedzi ekspertów, które pojawiły się w mediach można wysnuć wniosek, iż proponowane zmiany mają charakter kosmetyczny. Jednak autorzy dokumentu przewidują, iż z budżetu państwa oraz ze środków unijnych (programy operacyjne: PO Infrastruktura i Środowisko, PO Innowacyjna Gospodarka, PO Kapitał Ludzki) przeznaczone zostaną środki finansowe zarówno na wzrost wynagrodzeń jak i na projakościowe finansowanie szkół. „Fundusz projakościowy przeznaczony będzie na cele promujące najlepsze jednostki organizacyjne uczelni, najlepszych studentów i doktorantów tak, by pobudzić rywalizację między nimi o poziom badań naukowych, poziom dydaktyki i poziom studiowania”. Z tego funduszu będą finansowane KNOW-y, jednostki wyróżniające kierunki studiów w ocenie Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Sposób podziału „funduszu projakościowego” na wyżej wymienione zadania zależeć będzie od następujących czynników:
. Status KNOW przyznawany w drodze konkursu uzyskiwać będą rocznie trzy najlepsze w skali kraju jednostki organizacyjne uczelni;
. PKA rocznie przyznawać będzie nie więcej niż 25 ocen wyróżniających;
. Dofinansowanie na wdrożenie KRK otrzymywać będą w drodze konkursu tylko te jednostki organizacyjne uczelni, które przeprowadzą rzetelną restrukturyzację organizacyjną i programową zgodną z celami KRK;
. Tylko najlepsze uczelnie niepubliczne, które inwestują w rozwój naukowy własnej kadry i posiadają uprawnienia do prowadzenia studiów doktoranckich, uzyskają finansowanie tych studiów, o ile co najmniej dwa kierunki studiów w tej uczelni nie uzyskają oceny negatywnej PKA;
. 30 proc. najlepszych studentów studiów doktoranckich otrzyma dodatek do stypendiów w wys. 800 zł.
Doktorat prywatnie
Dość ciekawie przedstawia się propozycja finansowania studiów doktoranckich na uczelniach niepublicznych. Autorzy dokumentu proponują: „na podstawie danych Departamentu Strategii MNiSW wyliczono, że koszt jednego studenta w latach 2004-2008 wynosił około 10 tys. zł rocznie. Przykładowo uczelnia kształcąca 120 doktorantów otrzymałaby finansowanie w wysokości 1 200 000 zł rocznie. Przyjmując tę kwotę za bazę planowane dofinansowanie byłoby na poziomie 8 mln rocznie dla danych z roku 2008/2009 i rosłoby przez najbliższe lata proporcjonalnie wraz ze wzrostem liczby studentów w tych uczelniach”. Dokument wprowadza kategorię „prymusów” na studiach doktoranckich, którzy mają otrzymywać dofinansowanie „do wysokości 2 tys. złotych miesięcznie przez 10 miesięcy w roku. Koszt takich zmian to 8 000 zł rocznie na studenta, kwota przewidziana na ten cel wynosić będzie 81 250 tys. zł rocznie. Jest istotne, ze założenia przewidują utrzymanie w mocy warunków łączenia pracy zarobkowej z pobieraniem wyższych stypendiów”.
(Obecnie wg dokumentu stypendia doktoranckie wynoszą 1000-1300 zł). Niestety dokument ten nie precyzuje, na jakiej podstawie wyłaniani będą „prymusi” (najlepsze wyniki w nauce, najlepsze prace naukowe, ilość publikacji, etc.).
Student pod ochroną
Trzeci etap reformy dotyczy studentów, proponowane rozwiązania mają: „na celu zniesienie barier, szczególnie dla studentów pochodzących z rodzin mniej zamożnych, poprzez stworzenie nowoczesnego systemu stypendialnego, zwiększenie środków na pomoc o charakterze socjalnym dla studentów, uproszczenie procedur i ułatwienia w systemie poręczeń w zakresie przyznawania kredytów studenckich. Ochronę praw studenta zapewni wprowadzenie obowiązku umów zawieranych pomiędzy studentem a uczelnią. Z drugiej strony efektywne mechanizmy łączące uczelnie z rynkiem pracy podniosą z kolei poziom przygotowania absolwentów do potrzeb pracodawców”. Wydaje się, że polityka edukacyjna w naszym kraju w przeciągu ostatnich 20 lat skupiona była na likwidowaniu nierówności w dostępie do edukacji, także wyższej. Co ciekawe, w dalszej części dokumentu autorzy wskazują, iż w Polsce kształci się prawie 2 miliony studentów, co daje Polsce jeden z najwyższych na świecie wskaźników skolaryzacji oraz największą liczbę instytucji szkolnictwa wyższego w Europie. Powstaje zatem pytanie, czy autorom dokumentu, zależy na zwiększeniu liczby instytucji kształcenia wyższego oraz liczby studentów, którym w przyszłości rynek pracy będzie musiał zapewnić stanowiska odpowiednie do ich aspiracji i wykształcenia? Autorzy dokumentu proponują „nowoczesny” system stypendialny oraz ułatwienie otrzymywania kredytów studenckich. Jednak kwestia kredytów studenckich musi poczekać na osobne rozporządzenie. W mediach wiele uwagi zostało poświęconych odpłatności za drugi kierunek studiów, w uzasadnieniu zmian dotyczących zwiększenia dostępności do studiów wyższych, czytamy: „średnio w kraju ok. 10% studentów studiuje równolegle dwa lub więcej kierunków studiów. Proponuje się pozostawienie tego stanu z wyraźnym ukierunkowaniem możliwości korzystania z tego uprawnienia do najlepszych studentów. Podejmowanie przez studentów (niekoniecznie szczególnie do tego przygotowanych) studiów na więcej niż jednym kierunku w tym samym czasie powoduje blokowanie miejsca na studiach stacjonarnych innym studentom, którzy zmuszeni są do podejmowania studiów płatnych. Ogranicza to równy dostęp do bezpłatnego kształcenia, szczególnie dla osób ze środowisk o niższym kapitale kulturowym. Wprowadzenie tej regulacji będzie wymagało docelowo uruchomienia centralnego, ogólnopolskiego rejestru studentów, gdzie odnotowane będą przyznane punkty ECTS oraz ich wykorzystanie przez studentów”. Osobiście nie rozumiem tego zapisu, skoro 10% studentów wybiera równolegle drugi lub więcej kierunków, to po co wprowadza się ograniczenia, jeśli ustawodawca pragnie utrzymać istniejący stan rzeczy. W tym kontekście pojawia się pytanie, jak wielu studentów istotnie „blokuje” dostęp osobom o niższym kapitale kulturowym? Czy zostały zrobione badania potwierdzające powyższe spostrzeżenia autorów dokumentów?
Propozycje przedstawione przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego wydają się być bardzo kompleksowe. Trudno dokonać szczegółowej ich analizy w jednym artykule. Być może dlatego doniesienia medialne i komentarze do tych propozycji były bardzo uproszczone i eksponowały najbardziej „medialne” rozwiązania. W celu lepszego zrozumienia owych propozycji osoby zainteresowane powinny zapoznać się z dokumentem Ministerstwa. Na zakończenie pragnę zauważyć, iż dokument, który pojawił się w czerwcu, różni się od tego, który obecnie znajduje się na stronach internetowych Ministerstwa. Moją uwagę przykuła zmiana pewnych sformułowań, które były bardzo ogólne, a wręcz populistyczne (np. wspomniany postulat o podniesieniu poziomu doktoratów, który wydaje się, iż implikował, że obecne prace doktorskie są na niskim poziomie). Być może debata publiczna, a zwłaszcza wypowiedzi środowiska akademickiego sprawiły, iż autorzy dokumentu zmienili niektóre zapisy. Wydaje się bowiem, że w sprawach szkolnictwa wyższego ważne są głosy wszystkich aktorów życia akademickiego od studentów, poprzez profesorów, a na przyszłych pracodawcach skończywszy. Osobiście jednak stoję na stanowisku, że im mniej polityki, ingerencji państwa i biurokracji, tym lepiej dla szkolnictwa wyższego.