Wydarzenia, które miały miejsce w Sejmie 11 sierpnia wielu ludziom nasunęły pytanie, gdzie jest granica szaleństwa obecnej władzy. Upór Kaczyńskiego, aby forsować ustawę wymierzoną w wolność słowa i interesy firmy z kraju najważniejszego sojusznika Polski, żałosne wygibańce regulaminowe marszałek Witek, parodia głosowania, które zawsze musi się zakończyć wygraną PiS-u, czy wreszcie spektakl politycznej korupcji na oczach milionów telewidzów. Jak to możliwe, że jeden człowiek prowadzi kraj do katastrofy i nikt mu w tym nie przeszkadza, a ci, którzy są tego świadomi czują się bezradni? W tej sytuacji warto zastanowić się jak mogło dojść do tego, że bezmyślnie trwonimy wyjątkową szansę rozwoju i sami zmierzamy do stanu, który może być łudząco podobny do poprzedzającego rozbiory w XVIII wieku.
Otóż Kaczyński postąpił dokładnie na odwrót niż czynili to dotychczasowi przywódcy polityczni, którzy zakładając partię, starali się pozyskać ludzi sukcesu, spełnionych pod rozmaitymi względami, popularnych i ustosunkowanych. W nich dostrzegali potencjał niezbędny w rządzeniu państwem. Z kolei potencjalny elektorat upatrywano wśród ludzi aktywnych, zainteresowanych własnym rozwojem, którym prezentowano wizję państwa wychodzącego naprzeciw ich oczekiwaniom. W przeciwieństwie do nich, Kaczyński uznał, że chciwość, frustracja i potrzeba bezpieczeństwa to najpewniejsze uczucia, na których można bazować dążąc do władzy. Zaspokajając potrzeby z nimi związane, pozyskuje się nie tyle zwolenników, co dłużników świadomych swoich zobowiązań wobec dobroczyńcy.
Tak więc drużyna Kaczyńskiego to ci, których on kupił lub na których miał haki. Członkowie PiS-u i większość tych, którzy z nadania tej partii zostali parlamentarzystami lub pełnią funkcje publiczne w rządzie, administracji państwowej i spółkach skarbu państwa, to ludzie, którzy nigdy wcześniej nie marzyli o pozycji społecznej, którą dzięki Kaczyńskiemu osiągnęli. Niektórzy z nich mieli co prawda wysokie aspiracje, ale zdawali sobie sprawę, że posiadane kompetencje ich nie uzasadniają. Jeszcze inni byli przekonani, że na przeszkodzie ich karier, na którą w pełni zasługują, znalazł się szklany sufit, pilnie strzeżony przez wrogie im, z takich czy innych powodów, elity. W tej drużynie znaleźli się również tacy, którzy mieli na pieńku z wymiarem sprawiedliwości, czego przykładem może być Daniel Obajtek. Korzyści z uczestnictwa w drużynie Kaczyńskiego zwiększyły się niesłychanie, gdy jego partia doszła do władzy. Korzyści te zaczęli odczuwać już nie tylko członkowie drużyny, ale także ich rodziny, bliżsi i dalsi krewni, przyjaciele i znajomi. Nepotyzm i kolesiostwo rozwinęły się na niespotykaną do tej pory skalę.
Kaczyński swoich akolitów uzależnił od siebie. W jego ręku znalazły się ich losy – stan posiadania, kariery, pozycja społeczna czy poczucie bezkarności. W przeciwieństwie do nielojalności, lojalność się opłaca, o czym przekonało się ostatnio troje posłów PiS-u: Kołakowski, Janowska i Czartoryski, którzy zawiedzeni w swoich oczekiwaniach opuścili obóz Zjednoczonej Prawicy. Bardzo szybko do niego powrócili, gdy pierwszych dwoje otrzymało lukratywne posady, a trzeci – zwolnienie z zainteresowania nim przez CBA. Nic więc dziwnego, że ludzie uczciwi, których do PiS-u początkowo przyciągały wyłącznie jakieś względy ideologiczne, bardzo szybko opuścili szeregi tej drużyny. Pozostali w niej jedynie zakładnicy Jarosława Kaczyńskiego. Czy można się zatem dziwić bezwstydnej demonstracji pogardy dla prawa i dobrych obyczajów, z jaką mieliśmy do czynienia 11 sierpnia? Drużyna Kaczyńskiego zdolna jest poprzeć wszystkie szaleństwa swojego dobroczyńcy godzące w polską rację stanu. Ci ludzie są zwykłymi najemnikami, którzy swój osobisty interes związali z interesem partii, chcącej za wszelką cenę utrzymać się przy władzy. Tak z pewnością można powiedzieć o większości, bo oprócz nich są jeszcze ideologiczni fanatycy w rodzaju Czarnka czy Ziobro, którzy w poparciu Kaczyńskiego widzą możliwość realizacji swoich nacjonalistyczno-katolickich ideałów.
Pomijając jednak ideologicznych oszołomów, absolutnie przekonanych o słuszności swojej misji, trudno uwierzyć, że pozostali członkowie pisowskiej drużyny nie czują żadnego dyskomfortu w pełnieniu roli płatnych najemników. Przecież muszą zdawać sobie sprawę, że przykładają rękę do łamania prawa, że kłamią i manipulują. Pojawić się więc u nich musi Freudowski konflikt między własnym ego a internalizowanymi normami moralnymi, zwanymi sumieniem. Ten konflikt oczywiście łatwo rozwiązać, kiedy jest się skończonym cynikiem, ale przecież większość tych najemników takimi z pewnością nie jest. Im z pomocą w likwidowaniu poczucia dyskomfortu przychodzi błogosławiony mechanizm psychologicznej racjonalizacji. Często stosowany jest argument, że przecież politycy opozycji zachowywali się podobnie, gdy byli u władzy. Też dbali o swoje prywatne interesy, dopuszczali się afer i nepotyzmu. Skoro więc teraz wyborcy im powierzyli władzę, to oni również mają prawo dbać o własne interesy.
Racjonalizacji postaw funkcjonariuszy PiS-u sprzyja również chęć ulegania iluzji, którą roztacza Kaczyński, tłumacząc swoje działania patriotyzmem, dobrem Polski, które upatruje w powrocie do tradycyjnych wartości, wypełnianiu testamentu przodków, katolickiej moralności i ochronie rodziny (cokolwiek to ostatnie miałoby znaczyć). Dlatego trzeba izolować się od zepsutego świata zlaicyzowanego Zachodu i bronić suwerenności kraju. Maska patrioty jest jak tarcza, która chroni przed zarzutem egoizmu i pozwala przeobrazić wyuczoną moralność, czyli sumienie, przez usunięcie z niej zachodnich miazmatów równości, tolerancji i w ogóle praw człowieka. Widać to wyraźnie w przesadnej gorliwości, z jaką ci ludzie stale deklarują swoją miłość do ojczyzny i poświęcenie dla jej dobra. Nic lepiej nie świadczy o fałszywości tych deklaracji, jak ta wyuczona czołobitność.
Trzeba wreszcie zwrócić uwagę na naturalną skłonność ludzi, aby dla konformizmu ignorować bezsporne świadectwa dowodzące czegoś dokładnie przeciwnego niż przekonania grupy, z którą czują więź. Ta grupowa lojalność jest bardzo dobrze widoczna wśród polityków PiS-u. W publicznych wypowiedziach nigdy nie krytykują zachowania członka swojej partii, nawet wtedy, gdy z oczywistych powodów zasługuje ono na krytykę. Uchylanie się w takich wypadkach od oceny, próby naiwnych usprawiedliwień czy tłumaczenie się brakiem wiedzy na temat danego zdarzenia, są w mediach tak częste, że stały się pożywką dla satyryków.
Tak Kaczyński skompletował drużynę Prawa i Sprawiedliwości, w której sprawuje niepodzielną władzę i w której panuje żelazna dyscyplina i jednolite poglądy, które są zawsze zgodne z aktualnymi przekazami dnia. Nie ma tu mowy o skrzydłach i frakcjach. Każdy bowiem wie, co może stracić, gdy przyjdzie mu do głowy sprzeciwić się prezesowi. Wszyscy pamiętają, jak na początku prezydentury Andrzeja Dudy, Kaczyński go upokorzył nie podając mu ręki. Była to kara za nieuzgodnione z nim, publicznie wypowiedziane słowa o gotowości wybaczenia przeciwnikom politycznym. Duda szybko zrozumiał, na czym polega jego rola partyjnego nominata na to stanowisko i jaka jest rzeczywista hierarchia władzy w Polsce PiS-u. Absolutne podporządkowanie prezesowi to pierwszy czynnik przewagi PiS-u nad innymi partiami, w których kryzysy przywództwa i częste konflikty osłabiają siłę ich społecznego oddziaływania.
Drugim czynnikiem okazał się wybór środowisk społecznych, które stały się propagandowym targetem partii Kaczyńskiego. W przeciwieństwie do swoich przeciwników politycznych, Kaczyński zwrócił się o poparcie nie do ludzi aktywnych, oczekujących zmian, ale do ludzi biernych i przestraszonych zmianami cywilizacyjnymi zachodzącymi w Polsce. Tym ludziom obiecał opiekę i stabilizację. Doskonale zdawał sobie sprawę, że w środowisku ludzi biednych, niewykształconych i zaawansowanych wiekowo poparcie uzyskuje się nie poprzez stawianie im wymagań, ale przez akceptację ich postaw i poglądów. Trzeba podzielać, a nawet wspomagać ich lęki i niepokoje związane ze zmianami kulturowymi dokonującymi się pod wpływem uczestnictwa w Unii Europejskiej, pogłębiać ich negatywny stosunek do elit, które te zmiany forsują, przekonywać wreszcie, że to oni, a nie elity, są solą tej zmieni, więc nie powinni wstydzić się swoich wartości i poglądów, ale śmiało je prezentować.
Bez skrupułów wykorzystano częsty w tych środowiskach lęk przed obcymi, podsycano resentymenty i utrwalano stereotypy. Na spotkaniach z wyborcami na prowincji politycy PiS-u starali się w ten sposób podkreślać swoją więź z prostymi ludźmi i pokazywać jak bardzo różnią się od dotychczasowych elit władzy, obwiniając je o wszystkie niedostatki, na które wyborcy się skarżyli. Na skutek prostackiej propagandy, której celem było wzbudzanie nienawiści do elit, rozbudzono u wielu ludzi najgorsze instynkty, dotychczas tłumione z poczucia wstydu lub lęku przed opinią społeczną. Propaganda PiS-u ich ośmieliła i wyzwoliła agresję. Ci ludzie przestali się kryć ze swoim antysemityzmem, nienawiścią do obecnych Niemców i Ukraińców, za winy ich przodków, oraz do uchodźców z Syrii i Czeczenii, bo nie są katolikami. To, co do tej pory wydawało się naganne, teraz nabrało wartości postawy patriotycznej. Atawistyczna negacja inności i różnorodności przybrała postać nienawiści do ludzi LGBT. Nienawiść ta wzmacniana była przez pisowską propagandę i Kościół katolicki potrzebą obrony tradycyjnej rodziny i wartości chrześcijańskich. Przez zdecydowany atak na poprawność polityczną PiS uprawomocnił chamstwo i głupotę w życiu publicznym. Wyrazem tej ostatniej jest między innymi ruch antyszczepionkowy, kwestionujący rolę nauki w społeczeństwie.
Kaczyński zdawał sobie też sprawę, jak ważne dla poczucia bezpieczeństwa są w tym środowisku sprawy socjalne. Stąd obficie stosowane i mocno nagłaśniane transfery socjalne: 500+, 13 i 14 emerytura, wyprawka szkolna, podwyżka płacy minimalnej czy skrócenie wieku emerytalnego. To z pewnością zwiększyło poczucie bezpieczeństwa wielu ludzi. Politycy PiS-u: Szydło, Morawiecki, Witek przy każdej okazji powtarzali, jakie wspaniałe prezenty ich partia daje ludziom. Marszałek Witek zaskoczyło i zdenerwowało ostatnio, jak można krytykować rząd, który robi dla ludzi tyle dobrego. Trzeba też wziąć pod uwagę, że w wielu środowiskach poczuciu bezpieczeństwa sprzyja świadomość silnej władzy, która realizuje swoje cele wbrew oburzeniu i protestom części społeczeństwa. Otóż czego, jak czego, ale takich doświadczeń PiS dostarcza pod dostatkiem.
Elektorat PiS-u, czujący się dłużnikiem tej partii został więc usatysfakcjonowany godnościowo i ekonomicznie. Wcześniej żadna inna partia nie zrobiła tego w sposób tak spektakularny, chociaż poziom życia w Polsce systematycznie się podnosił. Kaczyński pozyskał wdzięczność sporej grupy wyborców, których to, co PiS robi z konstytucją i demokracją kompletnie nie interesuje. Chociaż stanowią oni nie więcej, jak 30% Polaków uczestniczących w wyborach, to są w stanie zapewnić Prawu i Sprawiedliwości zwycięstwo. Pozostałe 70% wyborców to zwolennicy innych partii, których rozproszenie przy metodzie D’Hondta nie daje szans na wygraną żadnej z nich.
Wreszcie trzecim czynnikiem przewagi PiS-u jest sam Jarosław Kaczyński, którego determinacja sprawia, że podejmuje działania, których ludzie racjonalni, kulturalni i odpowiedzialni nigdy by nie podjęli. Ta nieustępliwość i zachłanność w sprawowaniu władzy oraz dążenie do kontroli nad wszystkim, są charakterystyczne dla osobowości autorytarnej, nie znoszącej sprzeciwu i kompromisu. W przypadku Kaczyńskiego z pewnością nie wynika to z ideologicznego fundamentalizmu. W poprzednich latach nie wykazywał on bowiem aż tak zdecydowanej postawy światopoglądowej. Jego populistyczna i nacjonalistyczno-katolicka narracja jest skutkiem świadomego i racjonalnego wyboru. Po prostu uznał on, że pod tym sztandarem będzie mu najłatwiej zdobyć w Polsce władzę. Nie sądzę także, aby był to wynik zwykłego cynizmu. W tym wypadku mamy bowiem do czynienia z poważnymi deficytami osobowości.
Są one skutkiem głęboko przeżywanych kompleksów i długotrwałych frustracji powodowanych chorobliwą ambicją. Jego pozornie żartobliwe stwierdzenie, że chce być emerytowanym zbawcą narodu, jest w istocie całkiem poważnym wyznaniem życiowego celu. Kaczyński jest pozbawiony poczucia humoru i dystansu do siebie, nie znosi krytyki i lekceważenia. Ma w sobie, z tego powodu, duże pokłady agresji, którą od czasu do czasu publicznie ujawnia. Chce być wielki i ważny; nienawidzi wszystkich, którzy w to wątpią i tę wątpliwość wyrażają. Stąd pełen podejrzliwości i niechęci jego stosunek do środowisk inteligenckich. Jest przy tym skryty i zamknięty, rzadkich wywiadów udziela tylko wybranym dziennikarzom, wykazuje obsesyjną troskę o własne bezpieczeństwo, otaczając się chmarą ochroniarzy. Reakcje krajowych autorytetów, światowych i europejskich przywódców demokratycznych, zdziwionych i zniesmaczonych jego decyzjami, to jest właśnie to, na co czekał od zawsze. Nareszcie jest ważny i budzi lęk, nareszcie może się mścić i upokarzać tych, którzy go nie doceniali. Ten człowiek ze swoim szalonym ego nie widzi, że pcha kraj do katastrofy. Wciąż mu się wydaje, że jego władza jest dla Polski zbawieniem, w czym utwierdzają go ci, którzy z tego doraźnie korzystają: jego akolici i elektorat oraz Kościół katolicki. Mylą się ci, którzy uważają, że w końcu się opamięta. Ten defekt psychiczny jest niestety nieuleczalny.
Jak widać siła PiS-u oparta jest na słabościach i ciemnych stronach ludzkiej natury. Okazują się one drogą do władzy w sytuacji, gdy w podzielonej opozycji animozje między „libkami” a „lewakami” przesłaniają widmo zbliżającej się katastrofy. Czy Tusk potrafi jej zapobiec, skoro z góry wyklucza współpracę z lewicą?
Autor zdjęcia: Valentin Lacoste
_________________________________________________________________
Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi w dniach 10 – 12.09.2021.
Dowiedz się więcej na stronie: https://igrzyskawolnosci.pl/
Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń.