Znamy się na faktach. Nie jest tak, że czytamy z magicznych ksiąg, że snujemy swoje czary, że raz za razem rzucamy zaklęcia, które mogłyby układać świat. No, może trochę… Księgi nosimy w sobie, w nich opowieści przeszłe, dzisiejsze, przyszłe, czasem w zaskakujący sposób dopasowujące do siebie pozornie niezwiązane historie, wątki odległe, z których da się utkać nową jakość. Układamy. Rzeczy przeszłe, historie, spotkania, słowa… wracają, nie jak z mitów, ale ze świata faktów, i to na te ostatnie się przekładają, mają wpływ.
Jedne drogi prostujemy, by skomplikować inne, choć często za setką zakrętów znajdujemy własne warunki spokoju. Takiego, którym potrafimy się dzielić z tymi, co dostają zaproszenie do naszych światów. Te z kolei nie są nierealne, przeciwnie, mocno stoją na nogach, nawet gdy na ułamek chwili, jedno uderzenie serca, mogą porwać ku bujaniu w obłokach. Bolesnych upadków z tych nierealności bywa coraz mniej – przez doświadczenie, budowanie mądrych więzi, świadomość przesuwania granic, o których nasze prababki mogły co najwyżej marzyć. Nieodłącznym elementem takiego postępu jest świadomość, pewność, wprowadzanie w życie, czy wreszcie mądre strzeżenie naszych praw, praw człowieka, którym z kobiecą twarzą wciąż jakby trudniej.
Na każdym kroku liczy się zatem myślenie, szczególnie to długofalowe, zaczynające się od delfickiej maksymy „poznaj samego/samą siebie” (γνῶθι σεαυτόν), a dalej postępujące drogami nie zawsze łatwymi, niekoniecznie dobrze przebadanymi, często pełnymi wybojów i… To się opłaca. Bo prostowanie ścieżek, czyszczenie złych emocji, niedopowiedzeń, plotek, rozbuchanych lub rozjątrzonych historii też się opłaca. Opłaca się w relacji jednego z drugim i drugiego z każdym, w kolejnych Ja i Ty. Rozmowa opłaca się bardziej niż milczenie, bardziej niż jej pozór. Tu błędy są „do wybaczenia”, ale wybaczamy najpierw sobie. W tym „odpuszczeniu sobie” sprawy nabierają znaczenia, a … istotne wychodzą na światło dzienne. To dobry krok ku innym, ale też pierwszy ku byciu sobą w wolności, bez ciągłych ucieczek, usprawiedliwień czy przepraszania za to, że „nie spełnia się” czyichś oczekiwań.
I znów… W tym byciu sobą wybieramy, ale też pokonujemy kolejne stopnie, zakręty, przeszkody, wspinamy się po schodach, przebijamy prawdziwe i urojone szklane sufity. Nie godzimy się na bycie paprotką czy… kwiatkiem do kożucha. Domagamy się, bronimy siebie i innych, rozwijamy umiejętność pomocy, ale też sprawność odpowiedzi, gdy ktoś daje nam w kość. Patrzymy ku temu, co nam należne, a jednocześnie sięgamy po to ręką. Czasem jeszcze z niepewnością, z odwagą co wyrywa nas z kompleksów lub z przyzwyczajeń narzuconych przez systemy kształtujące nas na drodze życia. Jesteśmy sprawcze, twórcze, odważne. Nie my pierwsze, nie ostatnie. I mamy prawo do… wszystkiego (w granicach prawa).
Tworzymy więzi. Te natychmiastowe, ale i te wymagające czasu, cierpliwości, kolejnych odsłon; więzi, które po prostu „się wydarzają”, inne potrzebujące pracy, a wreszcie i te, w których troska, czułość, inspiracja i mądrość pokonują każde „i po co znowu?”. To więzi między kobietami, ale nie tylko. Między Nami: Osobami, Przyjaciółmi, Znajomymi, Nieznajomymi, Ludźmi.
***
W roku 1791 Olimpia de Gouges, ogłaszając Deklarację praw kobiety i obywatelki, pisała: „Jeśli kobiety mają prawo wstępowania na szafot, to powinny mieć też prawo wstępować na trybunę polityczną”. Dziś prawa, których się domagała – prawo do edukacji, do rozporządzania własnością, prawo do obejmowania funkcji równym mężczyznom (również w armii) czy wreszcie równość płci w rodzinie są dla nas oczywistością. Doprawdy? Wciąż jednak musimy o nie zabiegać, przypominać. Szczęśliwie minął czas, gdy musimy o nie pokornie prosić. Dziś Przyjaciółki, Koleżanki, Partnerki, Wiedźmy – kobiety świadome swojej wartości – nie muszą być petentkami w męskim świecie. Wstępując na każdą trybunę – polityczną, akademicką, ekonomiczną, medialną – warto mieć w pamięci pokolenia, którym zawdzięczamy dzisiejszą wolność, ale też myśleć o przyszłych generacjach: Przyjaciółkach, Koleżankach, Partnerkach, Wiedźmach, Matkach, Babciach, Córkach… tych Najbliższych i Nieznajomych, których głos brzmi w naszych głosach.
