Nie wiem co skłoniło prezesa Kaczyńskiego do zorganizowania spotkania z liderami opozycji. Być może chciał tylko zdobyć kilka punktów wizerunkowych dla swojej partii, może chciał zagrać na czas albo faktycznie próbuje zalegalizować zamach na Konstytucję RP i na sąd jej strzegący. Jaka by nie była ta motywacja, to opozycji nie wolno wejść w pułapkę „szukania rozwiązań politycznych” kryzysu konstytucyjnego. Dobre rozwiązanie jest tylko jedno: zaprzysiężenie przez Prezydenta legalnie wybranych sędziów, opublikowanie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 9 marca i pełne wdrożenie zaleceń Komisji Weneckiej. To kończy kryzys i jest rozwiązaniem legalistycznym. A opozycja musi stać po stronie legalizmu, jeśli chce zachować wiarygodność wobec swoich wyborców i przyjaciół Polski zagranicą.
Dlatego ze zdziwieniem przyjąłem deklarację Ryszarda Petru o „światełku w tunelu”, które zapaliło mu się w czasie spotkania. Spotkania, na którym lider PiS, w zgodnej ocenie wszystkich uczestników, nie przedstawił żadnej konkretnej propozycji rozwiązania. Dużo więcej politycznej trzeźwości zachował tym razem Grzegorz Schetyna, który z nieznaną mi wcześniej u niego błyskotliwością ripostował, że „jeśli zauważył światełko, to z nadjeżdżającego pociągu pancernego”. Platforma zarobiła swoją postawą u mnie punkt. Pierwszy od bardzo dawna.
Nie należy mieć bowiem złudzeń, że prezes Kaczyński szuka jakiegoś dobrego rozwiązania dla Polski. On wyłącznie próbuje ocalić resztkę twarzy w sytuacji narastającej izolacji Polski na arenie międzynarodowej, obiektywnego braku możliwości realizacji obietnic wyborczych (oddłużenie frankowiczów, obniżenie wieku emerytalnego, podniesienie kwoty wolnej od podatku) oraz coraz lepiej zorganizowanej i posiadającej przewagę moralną pozaparlamentarnej opozycji z KOD-u, czy Razem.
Tym bardziej, że za chwilę wybuchnie społeczna bomba dyskusji aborcyjnej. Popierany przez premier Beatę Szydło pomysł całkowitego zakazu aborcji, nawet w przypadku gdy ciąża zagraża życiu kobiety i/lub jest efektem gwałtu, ucieszy może redaktora Terlikowskiego i jego akolitów, ale dla PiS dyskusja ta będzie niszcząca. Ustawi bowiem partię Kaczyńskiego w sytuacji bez dobrego wyjścia. Odrzucenie ustawy może doprowadzić do rozłamu (jak już kiedyś było w przypadku wyjścia frakcji Marka Jurka), a jej przyjęcie będzie jak podlanie benzyny do ogniska opozycji. Chciał ktoś zobaczyć „Marsz miliona”? To go zobaczy, bo samych kobiet wyjdzie na ulice milion w proteście przeciwko prawu, które będzie bardziej restrykcyjne niż w Iranie (tam dopuszczona jest aborcja gdy zagrożone jest życie matki).
Dlatego też uważam, w przeciwieństwie do Sławomira Drelicha, którego komentarz serdecznie Państwu polecam dla porównania argumentów, że wikłanie się w kompromisy polityczne z Kaczyńskim to w tym momencie zła taktyka dla opozycji. Większy sens ma raczej pogłębianie jego izolacji i wyraźne komunikowanie wyborcom polskim oraz obserwatorom zagranicznym, że walczymy o państwo prawa, w którym nie może być zgody na praktyki polityczne oparte o łamanie konstytucji. I nie będzie takiej zgody. A po odzyskaniu władzy w państwie wszystkie przypadki łamania prawa przez polityków obecnego obozu rządzącego zostaną osądzone z całą stanowczością. Na samym początku kadencji.
Pewnie nie będę odosobniony jeśli powiem, że oddam swój głos na tę partię, która obieca, że postawienie winnych przed sądem, względnie Trybunałem Stanu, będzie pierwszym punktem w exposé nowego premiera. Zrobię tak, bo cała reszta programu nowego rządu już teraz jest dla mnie jasna: żmudne naprawianie wszystkich sfer dotkniętych „dobrą zmianą”.