Nie będę pisał o meczu z Czechami – choć podobnie jak połowa Polaków oczywiście znałem receptę na sukces. Gdyby nie to, że z jakiś przyczyn nie ja, tylko Smuda jest (jeszcze) selekcjonerem, to losy turnieju (i świata) byłyby inne. Nie będę pisał, bo losy polskiej reprezentacji na tym akurat turnieju są bardzo drugorzędne w stosunku do samych mistrzostw. Bo my wciąż jesteśmy w grze i będziemy w niej co najmniej do półfinału.
Bez względu na utyskiwania przeciwników Euro, piłki nożnej, piwa, stref kibica flag na samochodach jak na razie mamy sukcesy i musimy walczyć o kolejne. Te sukcesy to skojarzenie Polski z przyjaznym, nowoczesnym krajem otwartym na obcokrajowców, gdzie można dobrze się bawić. Każda minuta relacji z polskich miast-gospodarzy warta jest więcej od dziesiątków sprostowań dyplomatycznych w sprawie obozów śmierci.
Nie liczę na tzw. „efekt barceloński” – bo walorów Barcelony nie mamy. Nie staniemy się nagle turystycznym tygrysem. Liczę na trwały efekt skojarzeniowy – dobry wizerunek w oczach przeciętnego Europejczyka, który nie słucha Chopina czy encyklik Jana Pawła II, który dotąd nie bardzo odróżniał nas od Rosji. Liczę na trwały efekt poprawy naszego samopoczucia – bo jako piłkarze przegraliśmy, ale jako restauratorzy, hotelarze, sklepikarze, kibice – gospodarze turnieju – wygrywamy na całej linii.
Mamy przed sobą zadanie utrzymania tej atmosfery i tego wizerunku do końca mistrzostw – kibicujmy i gratulujmy zwycięstw tym, którzy zagrają w kolejnych fazach turnieju. Bawmy się razem z nimi – następnej takiej imprezy z dziesiątkami tysięcy gości z całej Europy długo w Polsce nie będzie. Dajmy się jak najlepiej zapamiętać – to jest nasze 5 minut i nie traćmy ich na rozważania o kondycji polskiej piłki, trenerach, PZPN itp.
Kiedy zaś już poznamy zwycięzcę kijowskiego finału – nie jedźmy na wakacje od razu, ale niesieni zapałem i dobrym mniemaniem o sobie weźmy się za rzeczywistość, by dorównała wizerunkowi. Dokończmy autostrady, uporządkujmy prawo zamówień publicznych tak by pozwalało na inwestycje, zlikwidujmy władzę dziadków z PZPN nad polską piłką nawet, jeśli będzie to kosztowało sankcje FIFA i problemy z udziałem w eliminacjach mistrzostw świata. To kolejne mecze, które musimy wygrać zaraz po zakończeniu Euro 2012.