W dobie kryzysu, niepewności zatrudnienia i kurczącego się domowego budżetu, sytuacja mieszkaniowa młodych małżeństw wygląda nienajlepiej. Stanie się ona jednak jeszcze trudniejsza od stycznia 2013 roku, ponieważ dobiegnie końca rządowy program „Rodzina na swoim”. Funkcjonował on od 2007 roku, a jego celem było wsparcie młodych rodzin poprzez pomoc państwową w nabyciu mieszkania. Pomoc ta polegała na czasowych (do ośmiu lat) dopłatach do kredytu mieszkaniowego pochodzących ze skarbu państwa. W zeszłym roku podjęto decyzję, że program nie może zostać przedłużony głównie ze względu na wysokie koszty, dla budżetu. Pamiętać należy, że z powodu już podjętych w tym programie zobowiązań koszty te ponoszone będą, tak czy inaczej do roku 2020, kiedy to skończy się okres współfinansowania kredytów zaciągniętych w roku bieżącym. Należy się jednak zastanowić czy nie warto byłoby ograniczyć innych wydatków w sektorze odpowiedzialnym za wsparcie rodziny, na rzecz choć częściowego zachowania tego programu? Pytanie też czy proponowany przez rząd ewentualny „następca” „Rodziny na swoim” faktycznie będzie realizował te same cele?
„Rodzina na swoim” miała stanowić jeden z kluczowych elementów polityki rodzinnej prowadzonej przez państwo. Moim zdaniem był to najskuteczniejszy sposób by zachęcić młodych ludzi do posiadania dzieci ze wszystkich proponowanych do tej pory. Nie da się ukryć, że posiadanie własnego mieszkania jest jednym z kluczowych elementów wpływających na decyzję przyszłych rodziców o posiadaniu potomstwa. Początkowe niższe raty kredytu z pewnością ułatwiały również decyzje o jego zaciągnięciu. Przy obecnym bezrobociu wśród młodych i sytuacji ciągłego zagrożenia utratą pracy trudno zdecydować się na kredyt, którego miesięczna spłata, gdyby nie program państwowy niejednokrotnie stanowiłaby 80% pensji jednego ze współmałżonków. Likwidacja tego programu to ogromny cios z punktu widzenia młodych oraz fatalnych perspektyw demograficznych Polski.

Rząd zapowiedział wprawdzie wprowadzenie w połowie roku 2013 lub w 2014 nowego programu o nazwie „Mieszkanie dla Młodych”, który choć nie jest jeszcze dopracowany i nie przeszedł procedury legislacyjnej ma być zdecydowanie mniej obciążający dla państwowego budżetu niż jego kosztowny poprzednik. Z informacji, które na razie ukazały się na temat nowej propozycji rządu wynika, że owszem państwo pomoże młodym ludziom przy kredycie mieszkaniowym, ale tylko jeśli nabędą oni mieszkanie z rynku pierwotnego. Co w praktyce oznacza, że dużo mniej rodzin będzie chętnych do skorzystania z tego programu, gdyż jeśli kogoś stać na developerskie mieszkanie, które jest dużo droższe od mieszkania z rynku wtórnego nie potrzebuje pomocy państwa przy jego spłacie. Większość młodych małżeństw dotychczas korzystająca z programu „Rodzina na swoim” nabywała stare lokale (dane pokazują, że ilość mieszkań nabytych przez czas trwania projektu z rynku wtórnego wynosi 87,5 tys. dla porównania tych z rynku pierwotnego nabyto tylko 38,8 tys.), gdyż ich cena jest nieporównywalnie niższa od tej jaką osiągają nowe mieszkania. Takie założenia proponowanego przez rząd programu – następcy „Rodziny na swoim” spowodują, że będą z niego korzystać tylko bogate rodziny, a nie faktycznie potrzebujący wsparcia młodzi. Oni nawet przy początkowej pomocy państwa nie będą mogli sobie pozwoli na bardzo drogie mieszkania z rynku pierwotnego, na które konieczny do zaciągnięcia kredyt będzie o wiele wyższy. Czy zatem jest to dobre rozwiązanie? Dla budżetu państwa w krótkim okresie czasu zapewne tak, gdyż jego koszty faktycznie okażą się mniejsze, ale młode małżeństwa z kiepską sytuacją finansową na pewno na nim nie zyskają.
