Dla konserwatystów współczesnych demokracja oznacza przede wszystkim ustrój, w którym niewykształcony lud, który uległ politycznemu upodmiotowieniu, zostaje zmanipulowany przez „zawodowych polityków”, dla których celem jest przede wszystkim zdobycie władzy, nie zaś troska o jakąkolwiek formę dobra wspólnego.
Może i Roger Scruton nie jest postacią w pełni reprezentatywną w próbach dookreślenia specyfiki współczesnej myśli konserwatywnej czy też konserwatywnego myślenia o świecie współczesnym, jednakże niewątpliwie można go uznać za zaangażowanego i często bezkompromisowego obrońcę tradycji. Choć do mediów masowych zwykle przedostają się kontrowersyjne wypowiedzi myśliciela, w których broni surowego prawa wobec przestępców, organizowania polowań bądź krytykuje przepisy uznające prawa małżeństw homoseksualnych, to szereg jego spostrzeżeń dotyczących kultury, polityki, religii czy filozofii pozwala uchwycić specyfikę konserwatyzmu czasów współczesnych.
Krytyka demokracji
Co prawda współcześni konserwatyści, którzy podejmują się działalności politycznej czy publicznej, zwykle akceptują zasady funkcjonowania porządku demokratycznego i podporządkowują się regulacjom demokracji parlamentarnej, to jednak cechuje ich swoisty sceptycyzm względem demokracji jako ustroju. Oczywiście w przypadku różnych nurtów konserwatywnych dostrzeżemy cały wachlarz postaw względem demokracji: od skrajnego antydemokratyzmu, odrzucającego ten porządek ustrojowy jako formę „dyktatury większości”, którego reprezentantami są chociażby amerykańscy paleokonserwatyści, pielęgnujący swoją tęsknotę do tradycyjnie rozumianej władzy króla i rządów wąskiej elity; aż po pogodzonych z demokratycznym porządkiem konserwatywnych liberałów czy liberalnych konserwatystów, którzy dążą przede wszystkim do wyrugowania mankamentów demokratycznych rządów i ograniczenia postępującego pochodu radykalnego egalitaryzmu. Roger Scruton wskazuje, że we współczesnych realiach parlamentaryzmu „zbyt duża doza zasady demokratycznej narusza równowagę parlamentu, pozwalając narodzić się »zawodowemu« politykowi, oportuniście chcącemu zajść jak najdalej w instytucji, która zachowuje tyle zewnętrznych oznak prestiżu, że warto o to zabiegać”1. Dla konserwatystów współczesnych demokracja oznacza przede wszystkim ustrój, w którym niewykształcony lud, który uległ politycznemu upodmiotowieniu, zostaje zmanipulowany przez „zawodowych polityków”, dla których celem jest przede wszystkim zdobycie władzy, nie zaś troska o jakąkolwiek formę dobra wspólnego.
Tym samym konserwatyści zabiegają o odnowienie idei dobra wspólnego, czyli przywrócenie bądź odbudowanie klasycznego pojmowania polityki. Zgodnie z nauką Arystotelesa, do którego nawiązuje wielu współczesnych konserwatystów, „każde państwo jest pewną wspólnotą, a każda wspólnota powstaje dla osiągnięcia jakiegoś dobra”2. Choć konserwatyści zwykle podzielają idee trójpodziału władzy, przede wszystkim według modelu sformułowanego przez Monteskiusza3, to jednak usiłują pogodzić tę strukturę instytucjonalno-proceduralną z teleologicznym punktem widzenia państwa i wspólnoty państwowej. Nie będą zatem skupiać się na rozwiązaniach proceduralnych, ale spróbują podporządkować te organizacyjne struktury jasno sformułowanemu celowi, który musi stanowić formę zdefiniowanego wspólnego dobra. Ów cel może być realizowany w różnych warunkach ustrojowo-instytucjonalnych, nie wymaga więc istnienia demokracji jako takiej. Scruton podkreśla, że „jedność państwa i społeczeństwa nie wymaga procesu demokratycznego; ba, w chwili obecnej demokratyzacja pod wieloma względami stanowi dla tej jedności zagrożenie”4. Konserwatyści ze swoistą rezerwą podchodzą zatem do ustrojowego porządku ustanowionego przez człowieka, o ile daje on możliwość realizacji idei wspólnego dobra. Zdają sobie sprawę, iż w realiach demokratycznego porządku jest to niezwykle trudne, albo wręcz niemożliwe. Chociażby Carl Schmitt wykazuje, że typowa dla demokracji „metoda tajnego głosowania indywidualnego przeobraża obywatela uprawnionego do głosowania w izolowaną jednostkę prywatną i umożliwia mu wyrażanie opinii bez porzucania sfery prywatnej”5. Tymczasem polityka rozumiana jako troska o wspólne dobro wymaga wyjścia ze sfery prywatnej i przejścia do sfery publicznej. Proces wyborczy sprowadza demokrację do statystycznej procedury, którą trudno określić mianem formuły wypracowywania dobra wspólnego.
Konserwatyści dostrzegają również, że idea profesjonalizacji sfery politycznej, skutkuje zerwaniem z postrzegania polityki jako służby państwowej. Polityk staje się technokratą – osobą przygotowaną do tego, żeby odpowiednio manipulować ludźmi i umiejętnie wykorzystywać machinę państwową, często dla interesu prywatnego bądź państwowego. Dla Scrutona „głównym czynnikiem rakotwórczym jest gabinet – wewnętrzny krąg ministrów mianowanych wyłącznie przez premiera, krąg, który rozstrzyga wszystkie kwestie w tajemnicy i udaje, że jest rozliczany zarówno przez parlament, jak i przez monarchę, podczas gdy w rzeczywistości nie jest rozliczany przez nikogo”6. Rozliczanie polityków w procedurze wyborczej jest – zdaniem wielu współczesnych konserwatystów – jedynie wygodnym złudzeniem, gdyż w istocie narzędzia socjotechniki oraz odpowiednie zastosowanie wiedzy z zakresu psychologii społecznej sprawia, że zdobywają oni wpływ na społeczeństwo, a jego zakres często jest nieproporcjonalny do ich rzeczywistych politycznych zasług i osiągnięć. W kręgach konserwatywnych często znajdujemy krytykę demokracji, wskazywanie na towarzyszące jej ryzyka, trudno zaś o doszukanie się w wypowiedziach konserwatystów apologii demokracji. Również Bogdan Szlachta, polski badacz myśli konserwatywnej, przywołuje werbalizowane przez konserwatystów groźby „skrępowania życia publicznego ciasnymi formułkami sztucznie wykoncypowanej, a ujednolicającej wszystko doktryny demokratycznej, jako rzekomo jedynie godziwego i możliwego ustroju czasów nadchodzących, mającego nawet stanowić kres historii ludzkości”7. Historia ludzkości – jak pokazują konserwatyści – to dzieje przemian ustrojowych, nieustannego przebudowywania instytucjonalnych i proceduralnych struktur organizacyjnych wspólnoty politycznej, a zatem demokrację należy postrzegać jedynie jako swoistą przypadłość, przypadkową cechę czy wręcz instrumentarium wspólnoty politycznej. To wspólnota i jej dobrą są wartością, nie zaś demokracja.
Krytyka zmian kulturowych
Demokracja jest więc traktowana jako przejaw zmiany społecznej i kulturowej, jaka dokonuje się nieustannie w społeczeństwach ludzkich. Zmiana zaś jako taka zawsze niesie ze sobą szereg zagrożeń i niebezpieczeństw. W dobie niniejszej zmiany konserwatyści starają się uchronić te wartości, które uznają za fundament wspólnoty politycznej. Podnoszenie przez nich takich haseł, jak tradycja, wspólnota, dobro, porządek, ład czy prawo naturalne, stawia ich w pozycji obrońców status quo. We współczesnym konserwatyzmie znajdziemy zatem wiele wątków nawiązujących do towarzyszących dzisiejszym czasom przemian, od aborcji, eutanazji, legalizacji małżeństw jednopłciowych, po konsumpcjonizm, cyfryzację, emancypację mniejszości czy funkcjonowanie systemów edukacyjnych. W tym sensie konserwatyzm współczesny przestaje być wyłącznie obrońcą zastanej rzeczywistości, gdyż ta rzeczywistość nie zawsze na obronę zasługuje. Tomasz Merta podkreśla, że choć oczywiście „konserwatysta winien przecież konserwować to, co jest – ale przecież – to, co jest, okazuje się niewątpliwie mało zachęcające”. Niejednokrotnie „konserwatysta nie może więc afirmować zastanej rzeczywistości, lecz od samego początku się jej sprzeciwia. Jego odruchy nie są zachowawcze, lecz burzycielskie”8. Merta miał na myśli rzecz jasna polską rzeczywistość po 1989 roku, jednakże jego spostrzeżenia jak najbardziej dotyczą stanu konserwatyzmu współczesnego w perspektywie szerszej. Konserwatyści mają zatem wyjść poza samą formułę obrony status quo ante, a wtedy, kiedy będzie to konieczne, uzasadnione będzie przyjęcie przez nich postawy radykalnych burzycieli, którzy podważą obowiązujący porządek, zdominowany przez degrengoladę i upadek tradycyjnych wartości.
Konserwatyści współcześni niekoniecznie przyjmują postawę obrońców obowiązującej rzeczywistości społeczno-politycznej, ale raczej postawę obrońców kulturowych wzorców i tożsamości wspólnotowej, a zarazem krytyków zachodzących w tej rzeczywistości zmian kulturowych. Żyjący na przełomie XIX i XX wieku konserwatysta krakowski, Stanisław Tarnowski, dowodził, że aby bronić tych wartości, nie trzeba nawet wprost deklarować się jako konserwatysta, a wystarczy być przede wszystkim przyzwoitym i uczciwym człowiekiem, przywiązanym do tradycyjnego porządku moralnego. Dowodzi zatem, że również w życiu państwowo-politycznym „jednego byłoby nam potrzeba, stronnictwa porządnych ludzi. Ci niechby byli czym by chcieli, arystokratami, demokratami, republikanami, monarchistami, niechby socjalistami i komunistami nawet, byle uczciwymi ludźmi, ludźmi honoru, dobrej wiary i jednego słowa: byle nie kłamali i kłamać nie pozwalali, byle w brudnych spekulacjach rąk nie maczali i byli w całym znaczeniu słowa porządnymi ludźmi”9.
Współcześni konserwatyści częściej mówią o konserwatyzmie jako o postawie względem wartości, aniżeli o konserwatyzmie postrzeganym jako ideologia czy doktryna polityczna. Starają się raczej wskazywać na to, co zasługuje na obronę, oraz na wszelkie przejawy zagrożeń, sprawiających, że fundamentalne wartości naszej kultury i cywilizacji mogą ulec degradacji, niż wyznaczać wzorce politycznego czy ustrojowego porządku. Przemawia przez nich – jak przez Tomasza Mertę – obawa, że „wszystko, co ważne, zostało zapomniane i utracone, skarlały idee, a wraz z nimi skarleli i ludzie, przemienieni z nieustraszonych wojowników w tępo zadowoloną masę niewolników techniki”10. Jak podkreślają, ów proces „skarlenia” i „zapomnienia” został zapoczątkowany przez oświecenie i rewolucję francuską, czyli przez te zjawiska, które przez liberałów i lewicę traktowane są jako początek procesu wyzwalania się jednostki z niewoli. Konserwatyści nie negują potrzeby myślenia o przyszłości, przekonują, że „przyszłość można wybierać, pamiętając o przeszłości, troszcząc się o zachowanie ciągłości i historycznej pamięci”11. Ciągłość i pamięć to pojęcia, które nieustannie im towarzyszą, choć – jak uważał Isaiah Berlin – reakcyjnie nastawieni konserwatyści tę ciągłość właśnie pragnęli przerwać. Według niego, Joseph de Maistre postawił sobie za cel „zniszczenie XVIII wieku i pamięci o nim”12, ponieważ „uważał rewolucję, przez którą cierpieli niewinni, za przerażającą katastrofę”13. Większość współczesnych konserwatystów przyjęła jednak postawę zdecydowanie bardziej zdroworozsądkową i zrozumiała, że pewne osiągnięcia nowoczesności – w ich rozumieniu: „negatywne zmiany” – nie mogą zostać cofnięte. Możliwe jest zatem jedynie zachowywanie tego, co jeszcze zdało się przetrwać, bądź próba reaktywacji pewnych wartości lub postaw mających swoje źródła w tradycji.
Obrona tradycji i wartości sprawia, że współcześni konserwatyści nieustannie stają w obronie roli i znaczenia religii w życiu publicznym, a także stają się niejednokrotnie sojusznikami kościołów. Ryszard Legutko wskazuje, że „Kościół notorycznie popada w sytuacje konfliktowe z liberalną demokracją w kwestiach moralnych, które ustrój ten całkowicie zawłaszczył i poddał władzy ciał ustawodawczych i sądów. To tam dzisiaj się rozstrzyga, co jest, a co nie jest prawnie dopuszczalne w kwestiach dotyczących życia i śmierci, dobra i zła”14. Konserwatyści dowodzą, że porządek moralny nie może być efektem proceduralnych uzgodnień demokratycznych – nie wolno nam poddawać pod społeczny osąd pewnych fundamentalnych prawd, które mają charakter obiektywny. Konserwatyści współcześni zatem tak często krytykują współczesne przejawy relatywizmu, subiektywizmu i nihilizmu, zdecydowanie protestują przeciwko – jak mówią – ideologii multikulturalizmu, która te niebezpieczne postawy sankcjonuje. Tym samym postawa tolerancyjna, uznawana w społeczeństwach demokratycznych za jedną za fundamentalnych wartości, wskazywana jest przez nich jako jedna z przyczyn upadku tradycji i wartości. Legutko dowodzi, że „tolerancja jako najwyższa zasada musi ogłupiać, ponieważ jej przyjęcie osłabia refleksję nad ludzkim zachowaniem i nie pozwala go różnicować”15. Jednakże wydaje się całkiem zrozumiałe, że w demokratycznych społeczeństwach, tak mocno podkreślających egalitarne idee, tolerancja stała się jedną z naczelnych zasad. Dlatego również demokracje odrzuciły tradycjonalistyczny elitaryzm oraz ideę elit jako grupy społecznej stojącej na straży ładu i wartości. Nie dziwi więc, że wśród współczesnych konserwatystów tak często pojawia się wezwanie do odbudowy tradycyjnej roli inteligencji. Merta przekonuje, że „nie wszyscy dadzą się zamknąć w klatkach swoich profesji, nie wszyscy dadzą się przekonać, że ideał służby społecznej jest martwy, a czynne uczestniczenie i współtworzenie kultury – zbyteczne”16. Z ust konserwatystów wypływa tęsknota za elitą społeczną, która nawet w realiach demokratycznego porządku broniłaby tego, co fundamentalne. Elita taka nie musi być utożsamiana z elitą polityczną, choć i takie wątki można znaleźć wśród najbardziej antydemokratycznie nastawionych konserwatystów.
Krytyka tendencji antykapitalistycznych
Współcześni myśliciele i zwolennicy konserwatyzmu przypominają o źródłowej skłonności konserwatystów do wolności gospodarczych, dążenia do ochrony konkurencji i przedsiębiorczości oraz idei nieingerencji władzy państwowej w procesy gospodarcze. Zwykle przywoływane są wypowiedzi założyciela konserwatyzmu, Edmunda Burke’a, który przyjął idee wolnorynkowe od szkockich liberałów, i dlatego właśnie uznaje się go za „zdecydowanego zwolennika wolnego rynku”. Burke twierdził dobitnie, że jeśli chodzi o sferę gospodarczą, to „właściwą rolą rządu jest bierność”17. Tym samym thatcheryzm, reaganomika czy wypowiedzi Janusza Korwin-Mikkego jak najbardziej zdają się być kontynuacją prokapitalistycznych tendencji myśli konserwatywnej. Większość współczesnych konserwatystów przyjmuje zatem postawę zdecydowanie prorynkową, podkreślając znaczenie własności prywatnej i wolnej konkurencji, a także swój sprzeciw wobec wszelkich form interwencjonizmu państwowego, przede wszystkim socjaldemokratycznego modelu welfare state. Według Strutona, tendencje antykapitalistyczne oraz skłonność różnych środowisk politycznych do interwencjonizmu państwowego wypłynęła z tego, że „własność prywatna została zniesławiona”18 i to zniesławiona w sposób skuteczny. Przede wszystkim środowiska lewicowe – nie bez wpływu byli tutaj dwudziestowieczni komuniści – zbudowały wizerunek własności jako kwintesencji ludzkiej chciwości i dążenia do osiągnięcia zysku. Podkreślali jednakże zysk jako formę niesprawiedliwego czy też nieuprawnionego wzbogacenia, będącego efektem wykorzystywania drugiego człowieka, niewolniczej pracy i ślepego pędu do podporządkowania sobie środowiska przez wąską grupę ludzi.
Konserwatyści współcześni starają się również odpowiedzieć na lewicową krytykę współczesnego społeczeństwa konsumpcyjnego, wedle której „konsumpcja nie jest celem samym w sobie, ponieważ nie ma wpływu na nic związanego z jaźnią”, podkreślają jednakże, że „konsumpcja nie jest złem, lecz koniecznością”19. Scruton występuje z zasadniczą i dobitną obroną świętego prawa własności. Przypomina przedstawicielom środowisk radykalnej lewicy, że „własność to podstawowy stosunek, w który wchodzą ze sobą człowiek i natura. Stanowi ona zatem pierwsze stadium uspołeczniania przedmiotów i warunek istnienia wszelkich wyższych instytucji. Niekoniecznie jest wytworem chciwości lub wyzysku, lecz koniecznie należy do procesu, w wyniku którego ludzie wyzwalają się spod władzy rzeczy, kształtując oporną naturę według założonego wzorca”20. Konserwatyści dowodzą, że to właśnie poprzez własność człowiek wprowadza w życie dążenia swojej woli: może przeobrażać świat, przebudowywać go, sprawiać, że będzie on dla człowieka lepszy i wygodniejszy. Na tendencję współczesnych konserwatystów do obrony własności wskazuje również Szlachta, który zaznacza, że konserwatyści współcześni „mniej miejsca poświęcają etyce”, ale w większym stopniu skupiają się na ukazywaniu znaczenia „własności prywatnej i zasady wolnej konkurencji, łącząc wysiłki z liberałami odrzucającymi dawne, racjonalistyczne i utylitarystyczne uzasadnienia swej doktryny”21. Własność zatem to nie tylko forma panowania człowieka nad światem, ale również element budowania przezeń własnej tożsamości, poczucia własnej wartości, a przede wszystkim naturalne prawo człowieka, dla którego podstawą jest – tak mocno podnoszone przez libertarian – prawo samoposiadania.
Krytyka centralizmu
Współcześni konserwatyści krytykują również postawy centralistyczne: przede wszystkim poszerzanie zakresu interwencjonizmu państwowego, ograniczanie wolności osobistych przez aparat państwa, a także rozbudowywanie struktur państwowych poprzez postępujący wpływ władzy na funkcjonowanie podstawowej wspólnoty, jaką jest rodzina. Głosy przeciwne centralizacji w Europie materializują się również w krytyce procesu integracji europejskiej oraz wrogości względem postępującego rozbudowywania europejskiej jurysdykcji i jej wpływu na legislację i orzecznictwo sądownictwa krajów należących do Unii Europejskiej. Konserwatyści przypominają, że w „społeczeństwie każda jednostka jest włączona w wielość naturalnych wspólnot”22 i dlatego każda z nich powinna utrzymywać swoje prawa i przywileje, w szczególności zaś maksimum swobody powinno przysługiwać rodzinie jako podstawowej komórce społecznej. Współczesny konserwatyzm staje po stronie idei decentralizacji władzy publicznej oraz przyzwolenia na formowanie silnego samorządu terytorialnego. Legitymizacja dla zasad decentralizacji i samorządności czerpana jest przez większość konserwatystów z idei pomocniczości – ta z kolei ma swoje źródła w doktrynie chrześcijańsko-demokratycznej oraz katolickiej nauce społecznej. Polscy konserwatyści w początkach lat dziewięćdziesiątych deklarowali swoją tożsamość właśnie poprzez odwołanie do tychże haseł. Przekonywali, że „państwo w swej praktyce ustrojowej powinno kierować się zasadą pomocniczości”, polegającej na tym, że rząd powinien zrezygnować „z aktywności w tych sferach, które mogą zostać powierzone władzom lokalnym, samorządom zawodowym lub obywatelom”23.
Postawa antycentralistyczna znajduje swój wyraz przede wszystkim wśród konserwatystów tych państw, w którym rozbudowana jest krytyka nieskuteczności funkcjonowania aparatu państwowego. Zgodnie z twierdzeniem Tomasza Merty, jeśli „mamy do czynienia ze złym państwem, które nie potrafi być ani skutecznym nocnym stróżem, ani dobrym opiekunem”24, wówczas decentralizacja i przekazywanie uprawnień jak najbliżej obywatela wydaje się rozwiązaniem najrozsądniejszym. Antycentralizm nie może być jednakże utożsamiany z niechęcią czy wręcz wrogością do autorytetu, gdyż to właśnie autorytet jest przez konserwatystów zawzięcie broniony. Nie chodzi jednak ani o autorytet jakikolwiek, ani tym bardziej o autorytet ustanowiony, utożsamiany z władzą polityczną, legitymującą się demokratycznym mandatem. Scruton mówi, że „człowiek, który posiada autorytet, posiada go z jakiegoś źródła – chociaż dobrze jest, jeśli odznacza się on również autorytetem w innym sensie niż legitymowana lub ugruntowana zasada sprawowania władzy, a mianowicie w sensie naturalnego daru wzbudzania posłuszeństwa”25. Skłonność człowieka do posiadania autorytetu, sugerowania się jego wskazaniami oraz gotowość do podporządkowania się jemu ma – zdaniem Scrutona – charakter naturalny. Zwraca on jednakże uwagę na konieczność przyjmowania przez człowieka współczesnego postawy ostrożnej i sceptycznej, gdyż do miana autorytetu roszczą sobie pretensje krzykliwi populiści i demagodzy, a także przywódcy polityczni, który przy pomocy pozoru charyzmy, usiłują podporządkować sobie społeczeństwo.
Przywódcy tacy niejednokrotnie wykorzystują słabości państwa i jego niedoskonałości, obiecują uskutecznienie jego działania, podniesienie efektywności, zwiększenie jakości świadczonych usług publicznych, wpłynięcie na przyspieszenie rozwoju i podniesienie poziomu życia. Okazuje się bowiem, że państwo „o rachitycznej woli i niskiej sterowności jest zarazem państwem niebywale miękkim. Za słabe, by poradzić sobie z silnymi, poprzestaje na dręczeniu słabych. Niezdolne do osiągania ambitnych celów, ma jednak dość sił, by paraliżować u trudniąc działanie niezależnych podmiotów – rosnąca wciąż liczba barier i regulacji w życiu gospodarczym świadczy o tym dobitnie”26. Choć Merta miał na myśli słabości polskiego państwa po roku 1989, to jego wnioski dotyczyć mogą wszelkich instytucji państwowych, które spotykają się z powszechną krytyką i zarzutem nieefektywności. Środowiska lewicowe wzywają zatem do większego centralizmu i poszerzenia sfery wpływu władzy państwowej, uznając, iż jest to jedyna skuteczna forma przebudowania struktur państwowych. Zapowiadają, że doprowadzą do – jak mowa przykładowo w tekście polskiej konstytucji – „realizacji zasady sprawiedliwości społecznej”. Tymczasem Scruton i inni konserwatyści współcześni zachęcają, aby „sobie uzmysłowić, że »naturalna« sprawiedliwość ma nienaturalnego wroga: sprawiedliwość »społeczną« lansowaną przez reformatora egalitarystę”27. Ponownie powołują się na Burke’a, który „zwracał się on przeciwko upolitycznieniu handlu, stworzeniu monopolu akceptowanego przez brytyjski rząd, co zapobiegałoby normalnemu działaniu konkurencji, stanowiącej hamulec dla chciwości i nadużyć”28.
Konserwatyzm jako forma reakcji
Współczesny konserwatyzm jawi się zatem nie tylko jako ideologia czy doktryna polityczna, ale przede wszystkim jako forma reakcji na zmiany społeczne, kulturowe, moralne i polityczne, jakie zaobserwować można we współczesnym społeczeństwie. Tak rozumiany konserwatyzm ma rzecz jasna swoją genezę w tym największym złu, jakie znajdujemy w narracji konserwatystów, czyli w rewolucji francuskiej. Jednakowoż każda epoka – tak samo czasy współczesne – staje wobec nowych problemów, kolejnych niebezpiecznych przemian i idei, a zatem również konserwatyści formułują swoje oceny w odpowiedzi na kontekst ich czasów. Tym samym konserwatyzm współczesny, ale również wszelkie formy konserwatyzmów przyszłości, skazane są niejako no tożsamość reakcyjną, stanowiącą jedynie wypadkową zmieniającej się „ówczesności”. Scruton zdaje sobie sprawę, że „widzimy dokoła wielki chaos” oraz że „dawne lojalności poszły na dno, a w ich miejsce wypłynęły inne”. Jest jednak głęboko przekonany, że „w tym całym zamęcie konserwatyści potrafią znaleźć i ugruntować autentyczną ciągłość”29. Ta skłonność konserwatystów współczesnych do „ugruntowywania autentycznej ciągłości” przypomina trochę przekopywanie się archeologów przez kolejne warstwy skorupy ziemskiej.
1 R. Scruton, Co znaczy konserwatyzm, przeł. T. Bieroń, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2014, s. 112.
2 Arystoteles, Polityka [1252a], przeł. L. Piotrowicz, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2004, s. 25.
3 B. Szlachta, Z dziejów polskiego konserwatyzmu, Wydawnictwo Dante, Kraków 2003, s. 225.
4 R. Scruton, Co znaczy konserwatyzm, s. 128.
5 C. Schmitt, Nauka o konstytucji, przeł. M. Kurkowska i R. Marszałek, Teologia Polityczna, Warszawa 2013, s. 443.
6 R. Scruton, Co znaczy konserwatyzm, s. 111.
7 B. Szlachta, Z dziejów polskiego konserwatyzmu, s. 217.
8 T. Merta, Nieodzowność konserwatyzmu. Pisma wybrane, Teologia Polityczna – Muzeum Historii Polski, Warszawa 2011, s. 74.
9 S. Tarnowski, Królowa opinia. Wybór pism, Ośrodek Myśli Politycznej, Kraków 2011, s. 59.
10 T. Merta, Nieodzowność konserwatyzmu. Pisma wybrane, s. 101.
11 Tamże, s. 451.
12 I. Berlin, Zdradzona wolność. Jej sześciu wrogów, przeł. J. Czernik, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2019, s. 213.
13 Tamże, s. 214.
14 R. Legutko, Triumf człowieka pospolitego, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2012, s. 252.
15 Tamże, s. 275.
16 T. Merta, Nieodzowność konserwatyzmu. Pisma wybrane, s. 302.
17 G. Himmelfarb, Drogi do nowoczesności. Brytyjski, francuskie i amerykańskie oświecenia, przeł. K. Wudarska, Teologia Polityczna, Warszawa 2018, s. 110-111.
18 R. Scruton, Co znaczy konserwatyzm, s. 227.
19 Tamże, s. 231.
20 Tamże, s. 180.
21 B. Szlachta, Konserwatyzm. Z dziejów tradycji myślenia o polityce, Wydawnictwo Dante Ararat, Kraków – Warszawa 1998, s. 137.
22 J. Bartyzel, Katechizm prawicowca, Klub Myśli Politycznej, Bielsko-Biała 1996, s. 18.
23Uchwała III Krajowego Zjazdu Koalicji Konserwatywnej z 29.04.1997, [w:]: „Polska scena polityczna. Vademecum partii i ugrupowań politycznych” 1997, nr 8, s. 5.
24 T. Merta, Nieodzowność konserwatyzmu. Pisma wybrane, s. 283.
25 R. Scruton, Co znaczy konserwatyzm, s. 51.
26T. Merta, Nieodzowność konserwatyzmu. Pisma wybrane, s. 283.
27 R. Scruton, Co znaczy konserwatyzm, s. 158.
28 G. Himmelfarb, Drogi do nowoczesności. Brytyjski, francuskie i amerykańskie oświecenia, s. 118.
29 R. Scruton, Co znaczy konserwatyzm, s. 83.