Wynik referendum już znamy: ani wysoka frekwencja, ani ostateczny wynik nie są zaskoczeniem. Od samego początki było jasne, że tak będzie. Ważny jest nie wynik, lecz co? Czy Krym dla Ukrainy jest stracony? Dzisiaj tak. Na dłuższą metę wcale tak nie musi być. Ukraiński kryzys jest dzisiaj kryzysem rosyjskim. W gruncie rzeczy to Putin ma dzisiaj trudności, do pewnego stopnia większe niż Jacyniuk. Kijów może obawiać się rosyjskiej inwazji, ale ma po swojej stronie cały niemal świat, ofiarowywana jest mu szeroka pomoc. Rząd w Kijowie zadziwiająco szybko konsoliduje państwo, czego pierwszym objawem jest spadek ceny dolara. Reformująca się Ukraina może w krótkim czasie okazać się wielkim sukcesem, porządkując własne sprawy. Tam zresztą gdzie 50% gospodarki należało do szarej strefy paradoksalnie łatwo jest w pierwszym okresie o szybki postęp.
Putin ma znacznie gorzej. Gospodarka (mimo, że dochód per capita w Rosji jest dwa razy wyższy od ukraińskiego) ledwo zipie. Moskwa udaje, że nie przejmuje się sankcjami, ale w istocie już teraz są one dla niej dotkliwe. Wprowadzenie sankcji drugiego stopnia od poniedziałku (w skutek „udanego” referendum) spowoduje, że będą one jeszcze dotkliwsze.
Putin, dzięki konfliktowi z Ukrainą, podwyższył swoją popularność w Rosji. Być może o to najbardziej mu chodziło, bowiem jego „rating” był już bardzo niski. Jego „sukces” może jednak szybko zblednąć. Dzisiaj w paru miejscach w Rosji wyszli protestanci. Wielu Rosjan nie umie się rozstać z Ukrainą. Jest to problem skomplikowanej rosyjskiej postimperialnej tożsamości. Rosjanie jednak również silnie są przywiązani do haseł pokojowych. Mimo wszystko nawet w Rosji trudno jest przekonywać opinię publiczną, że to Ukraina jest agresorem. Może się okazać, że tak skuteczna gra Putina na jednej strunie duszy rosyjskiej, okaże się fałszem, gdy poruszona zostanie inna struna.
Coraz bardziej też widać, że Putin to po trosze taki super Janukowycz. Działa poprzez prowokacje, kłamstwa, łatwe do przejrzenia manipulacje. To oczywiście co robi Putin jest znacznie groźniejsze, nie widać w tym jednak strategii, prócz demonstracji siły. Może on zachować własną pozycję jedynie przez ciągłą eskalację. Gra w pokera. Jego problemem jest to, że ma słabą kartę, więc licytuje coraz wyżej. Jak długo? Tak właśnie postępował Janukowycz (albo tak kazał mu postępować Putin) i nie okazała się to dla niego gra zwycięska.
Dziś łatwo o pesymistyczne, a nawet katastroficzne scenariusze. Nikt tego nie może wykluczyć. Właściwa jednak analiza sytuacji każe analizować wszelkie scenariusze. Nie tylko te złe ale i te „dobre” (choć nie należy mieć przy tym złudzeń i myśleć wedle „wishfulthinking”). Oczywiście Krym jest dziś w rękach rosyjskich i to niezależnie od referendum. Może jednak okazać się, że łatwiej było Putino coś zdobyć niż utrzymać. To że mamy na Krymie do czynienia z nowym „frozen conflict” jest bardzo możliwe. Możliwe jest jednak, że kryzys ten wysadzi w powietrze samego Putina. Chcę przypomnieć, że wielu już po szczycie w Wilnie ogłosiło sukces Putina. Jak się okazało przedwcześnie. Demokratyczna Rosja może się tak samo okazać rzeczywistością jak stał się nią Kijów.
Uważam, że taki scenariusz należy również brać pod uwagę. Nie tylko ze względu na Ukrainę, ale również ze względu na samą Rosję. Nadmiar pesymizmu i defetyzm w sprawach rosyjskich („Putin wszystko może”,”Rosja zawsze taka był”a itd.) jest według mnie odmianą antyrosyjskości. Ci dzielni Rosjanie jakich dziś jest mniejszość, którzy demonstrują przeciw wojnie winni wiedzieć, że pokładamy w nich nadzieję i widzimy też szansę dla innej, lepszej od putinowskiej Rosji. Z tą lepszą Rosją już dziś trzeba nawiązywać dialog.