Słowo to wydobył z czeluści bogactwa języka polskiego nieodżałowany Janusz Głowacki, opisując nim Prawo i Sprawiedliwość. Pragnę je państwu przypomnieć akurat dzisiaj, bo nie ma lepszego na to momentu. Słowo to oznacza chciwość, pazerność i zachłanność, i dokładnie opisuje nie tylko PiS, ale też wszystkie jego satelity, które niczym głodne wilki krążą wokół partii – matki. Dziś bowiem zaczął się ostatni rozdział historii tych ugrupowań, a także ostatni rozdział historii prawicy w Polsce w takim rozumieniu, jak dotychczas rozumieliśmy polską scenę polityczną. I nie jest to moje czcze gadanie…
Życie polityczne pędzi w Polsce niczym pendolino i to, co wczoraj było jeszcze sensacją, dziś jest już tylko wspomnieniem. Układając sobie w głowie ten felieton jeszcze kilka godzin temu, miałem jego plan całkiem inny niż w tej chwili. Układaną od kilku dni konstrukcję zniszczyła informacja, która dotarła do mnie wczorajszą popołudniową porą. Oto właśnie dowiedziałem się, że pani I prezes Sądu Najwyższego zdecydowała się zwołać jednak pierwsze posiedzenie nowej KRS. Jej argumentacja, że i tak PiS by go zwołał, kompletnie do mnie nie przemawia, uważam bowiem, że są sędziowie, jak prof. Rzepliński i sędziowie, jak prezes Gersdorf. Pani I prezes ma według mnie jeszcze jedną, ostatnią szansę uratowania twarzy – ogłosić na posiedzeniu 27.04, że Rada jest niekonstytucyjna i wyjść. Po prostu wyjść. Problem w tym, że mogła to ogłosić także nie zwołując tego zebrania.
Wiadomo, co zrobi PiS, to żadne novum – ale dlaczego mu w tym pomagać? I naprawdę staram się w swojej wrodzonej wyrozumiałości zrozumieć motywy działania pani I prezes, ale… nie bardzo mi się to udaje. Mogę zrozumieć, że być może jest w SN osamotniona (jak twierdzą niektórzy), mogę też zrozumieć, że trzeba za wszelką cenę trzymać się Konstytucji i skoro jest napisane, że pierwsze posiedzenie KRS zwołuje I prezes SN, to powinna to zrobić, bo trzymanie się Ustawy Zasadniczej to nadrzędna sprawa jest. Mogę naprawdę wiele zrozumieć, ale… nie mogę. Obroną Konstytucji byłaby właśnie konsekwentna odmowa zwołania tego posiedzenia, nawet wtedy, gdy zrobiłby to najstarszy sędzia KRS (najnowszy wybieg PiS). I idzie tu nie tylko o podtrzymywanie ducha w tej części narodu, która uważa rządy obozu władzy za nieszczęście dla Polski, ale także o pewne określone sygnały wysyłane Komisji Europejskiej i w ogóle przywódcom unijnym. W tej właśnie chwili przekaz nam się całkowicie rozjeżdża. I to dokładnie w sytuacji, kiedy PiS gra z Unią w ciuciubabkę. Podobnie jak Paweł Zalewski uważam bowiem, że Unia będzie grała na czas w rozmowach z rządem, czekając na wyniki wyborów nie tyle samorządowych, ile parlamentarnych. Jeśli wybory te ponownie wygra PiS – jestem przekonany, że Unia zacznie wdrażać plan Unii dwóch prędkości, zostawiając Polskę na marginesie spraw, co oczywiście będzie spełnieniem marzeń Kaczyńskiego, aby mógł wreszcie rządzić tu bez tego całego patrzenia mu na ręce. O to w istocie idzie gra w nadchodzących wyborach – o tym właśnie będziemy decydować. I doprawdy, powiadam wam, nie miejcie tych wyborów głęboko w dupie, niezależnie od tego, co się wydarzy w ciągu tego roku do ich przeprowadzenia.
Nie dajcie sobie też wmówić, że opozycja jest beznadziejna. Że nic nie robi i że nie ma pomysłu jak wygrać z obozem władzy. Każdemu kto tak twierdzi przypomnę, że skandal z premiami wyszedł na jaw dzięki działaniom posłanek i posłów opozycji właśnie, a główne role grali tu Izabela Leszczyna i Krzysztof Brejza. I przypomnę też, że to od tej sprawy zaczął się zjazd poparcia dla władzy i w konsekwencji wszystkie te nerwowe ruchy, z którymi mamy do czynienia od kilku dni. Polska opozycja nie jest tak rozbita jak ta na Węgrzech, ponadto tu nie przejdą takie wolty, jak znikające ponad 80 tysięcy głosów podczas wyborów, dzięki czemu Orban zdobywa kolejny raz konstytucyjną większość. Władzy i wątpiącym przypomnę, że wielu już próbowało narzucić Polakom nową rzeczywistość i że to Polacy są najbardziej krnąbrnym narodem w tej części Europy. Czerwiec 56, Marzec 68, Grudzień 70, Czerwiec 76, powstanie WWZ-ów w 1978, Sierpień 80, Grudzień 81 i wreszcie Czerwiec 89, to cezury świadczące o tym, że są granice wyrozumiałości dla władzy w tym kraju. Krytykując opozycję zatem, nie dajmy się zwariować, mimo, że czasami traci ona rozum, roztrząsając w mediach sprawy, które trzeba roztrząsać jedynie w ciszy gabinetów. Jak pisałem jakiś czas temu, Nowoczesna niech się zajmie budowaniem liberalnej sceny politycznej wzbogaconej o ugrupowanie Barbary Nowackiej i ruchy obywatelskie, a Platforma niech buduje centrum i liberalno-konserwatywne skrzydło, by na końcu zlepić wspólnie wszystko to w jedną całość, choćby nawet w postaci koalicji skupionej jedynie na tym, co łączy.
Kilka ostatnich posunięć świadczy o tym, że ujawnienie rwactwa bardzo musiało władzę zaboleć. Przesłuchanie w prokuraturze prezydenta Komorowskiego i premiera Marcinkiewicza, wnioski o uchylenie immunitetów dla posłanki Gasiuk-Pihowicz, posłów Neumanna i Petru a nade wszystko zgoda większości sejmowej na tymczasowy areszt dla posła Gawłowskiego jest tego wyraźnym przejawem. Zwłaszcza ta ostatnia sprawa pachnie stosowanymi już za pierwszych rządów PiS “standardami”. Sprawa, która była już badana przez prokuraturę i umorzona, przekazana dwa lata temu prokuratorowi, który się już nią wcześniej zajmował (a więc znał ją bardzo dobrze), wraca teraz po dwóch latach od tego momentu (dlaczego akurat teraz?), i w której osobami oskarżającymi są osoby blisko związane z obecną władzą, musi budzić sporo wątpliwości. Nie wiem, czy Stanisław Gawłowski jest winny czy nie. Nie znam szczegółów i dobrze by było, gdyby te znał jedynie sam zainteresowany, prokurator, obrońca i sąd. Zwłaszcza sąd niezawisły, a nie wyznaczany przez prezesa sądu, który właśnie otrzymał nominację od ministra sprawiedliwości. Wiem też, że dopóki nie ma prawomocnego wyroku, to człowiek jest dla mnie, póki co, jedynie ofiarą państwa PiS. Nic więcej. W tej i we wszystkich podobnych sprawach zalecam wielką ostrożność w jakichkolwiek ocenach, chociażby z tego powodu, że niezawisłość sądów może dzisiaj budzić poważne wątpliwości, a sam, z własnego doświadczenia wiem, że sfingowany proces to nie jest jakieś bardzo odległe science fiction i to nawet wtedy, gdy w I instancji wygrywasz sprawę w miażdżący sposób. W sprawie posła Gawłowskiego za dużo jest “dziwnych zbiegów okoliczności”, aby być całkowicie pewnym, co do prawdziwych intencji rządzących. I do tego to budzące duży niesmak zachowanie PiS i Kukiz’15 w sprawach posłów Tarczyńskiego, Jakiego i Kownackiego, w końcu w bliźniaczo podobnych kwestiach co sprawy Gasiuk-Pihowicz i Petru. A co z senatorem Kogutem? Pamiętacie, co po senackich głosowaniach w jego sprawie mówił Kaczyński? Mówił. I co z tego?
Staczanie się PiSu będzie nadal postępować. Wyraźnie widać, że stracił on rzecz dotąd dla niego najcenniejszą, którą rozkładał opozycję na łopatki – czyli narzucanie i prowadzenie narracji dokładnie takiej, jaką chciał. Ten rok okazuje się jednak przełomowy, od samego jego początku daje się zauważyć całkowita bezradność obozu władzy. Jedyne co nam on może zaoferować, to kolejne wnioski o uchylenie immunitetów kolejnym posłankom i posłom opozycji oraz kolejne wątpliwej jakości prokuratorskie oskarżenia. Całkowite pogubienie się władzy widać też w decyzjach marszałka Sejmu czy przewodniczących komisji sejmowych z ramienia PiS, jak choćby ta, że wniosek posłanki Gasiuk-Pihowicz o przerwę w obradach, to zagrożenie powadze Sejmu. Ktoś tu zwariował, czy to po prostu wymykająca się z rąk władza? Moim zdaniem to drugie. Zauważmy, że PiS nie ma żadnej propozycji programowej dla Polaków, nic, co mogłoby świadczyć o tym, że obóz zjednoczonej prawicy myśli o przyszłości Polski. Rząd marokański podjął właśnie decyzję o budowie gigantycznej farmy solarowej za 9 mld dolarów, która jest nie tylko wyzwaniem inżynieryjnym, ale przede wszystkim dalekosiężnym spojrzeniem w przyszłość, gdy tymczasem obóz władzy brnie w martyrologiczną przeszłość, niczego nie oferując Polakom na przyszłość. Polska PiSu to państwo wiecznej historii, grobów, ciągnącej się bez końca katastrofy, lewych nagród, Misiewiczów, afer, widma walącego się niebawem systemu emerytur, węgla i ZKM bo NSN, czyli „Znowu Kurwa My bo Nam Się Należy!”. Żadnej oferty dla Polaków sięgającej kilku, kilkunastu lat w przód. Najdroższe schody w Polsce zwieńczone, nie wiedzieć czemu, czołgowym włazem, kosztowały 4 mln złotych, czyli tyle co 8 całkiem niezłych, 130 metrowych, szeregowych domów jednorodzinnych w przyjemnej podmiejskiej lokalizacji. Na najważniejszym placu stolicy stanął podstępem wymuszony najbardziej kiczowaty pomnik w Polsce, który ma ponoć naród łączyć, zapewne tymi kilometrami barierek, które stanęły wokół centrum Warszawy na znak jedności i zgody narodowej. To także jedyny pomnik w Polsce (a być może i na świecie), który pilnowany jest przez policję 24 godziny na dobę. Prawdopodobnie przed tłumami wielbicieli, którzy mogliby go skalać swymi brudnymi dłońmi, kontemplując go w akcie uniesienia. A to przecież nie koniec, przed nami jeszcze pomnik drugi, połączony z pierwszym czerwonym dywanem z marmuru, po którym dusza zmarłego prezydenta iść będzie ku schodom, by ulecieć w końcu do nieba. Który to już raz? Trudno zliczyć. Co z tym ambarasem zrobić? Nowe władze Warszawy (zakładam, że będzie to koalicja obywatelska) powinny natychmiast po wyborach ogłosić referendum miejskie w sprawie owych dzieł sztuki rzeźbiarskiej, pozostawiając ich los w rękach ludu stolicy. Vox populi, vox Dei, jak mówi prezes prezesów.
Zastanawiałem się niedawno jakimi pięcioma zdaniami określić obóz rządzący dziś Polską. Starałem się znaleźć możliwie krótkie frazy, aby zachować celność przekazu. I myślę, że najbardziej trafnie opisują PiS te słowa:
Zamknijcie te zdradzieckie mordy!
Gdzieś w końcu musimy pracować.
Te pieniądze nam się należały!
Mam 67 lat, nie będę latać economical class, gdy mam wracać na senat.
Ponad wszelką wątpliwość wybuchły bomby, ale to nie był zamach.
Rwactwo i wariactwo w pięciu zdaniach, choć można by było dopisać jeszcze co najmniej pięć kolejnych.
Jestem realistą, wiem, że każda władza ma swoje własne grzechy na sumieniu – SLD miał Rywina, Platforma ośmiorniczki i sowie rozmowy przy winie i wódce, ale ta władza przeszła wszelkie granice, wszystko, z czym mieliśmy do tej pory do czynienia, przy czym najbardziej wredne jest to, że szła do władzy, mydląc ludziom oczy tym, że od teraz będzie skromnie, uczciwie i roztropnie. Żadna władza po 1989 roku nie uczyniła z jej posiadania tak szeroko zakrojonego biznesu. To co drażni, boli i wkurza najbardziej, to właśnie ten perfidny fałsz, który jest sednem tej władzy. Pamiętacie, co Tusk zrobił, gdy wyszła na jaw sprawa kontaktów niektórych polityków PO z szemranymi gośćmi z branży hazardowej? To przyjrzyjcie się, co zrobi Kaczyński w sprawie zapisów w nowym prawie wodnym, czyli co zrobi z kolejną już czekającą nas aferą tej władzy, skalą przekraczającą eseldowskie “lub czasopisma”. Albo spójrzcie, jak wykuwa się rydzykowa stal. Zainteresujcie się tym, jak to się dzieje, że całe domy, mieszkania, grunty nawet darowane są przez wyznawców Radia M. i Telewizji T. Fundacji Lux Veritatis. Wszystko liczone w milionach złotych. Oczywiście, każdy może ze swoim majątkiem zrobić, co chce, ale okazuje się, że darowizna dwóch luksusowych aut przez bezdomnego, który wkrótce po tym zmarł, nie była przypadkowa. A co się dzieje w spółkach skarbu państwa, które ponoć notują historyczne wzrosty? Tam dopiero się gotuje jak w kotle, bo średnio co 20 dni następuje wymiana zarządu. W jednym ze swoich felietonów pisałem kilka miesięcy temu, że to stworzona przez PiS metoda obłaskiwania swoich. A że na prawicy rodziny są liczne i znajomych mnóstwo, a do tego wygłodniali są wszyscy 8 latami bycia w opozycji, to i rotacja musi być szybka, bo każdy nachapać się ma, zwłaszcza, że wiedzą już, iż to ostatni dla nich dzwonek. Dla tych apanaży pracujecie, nie dla Polski, panie marszałku Karczewski.
W tym stanie rzeczy teatr, jakim nas poczęstował 10 kwietnia Antoni Macierewicz, pokazując wielce sugestywną, ale kompletnie pozbawioną dowodów, teorię dwóch wybuchów, to żałosny akord wybrzmiały z rozstrojonego już dawno instrumentu. Znamienne jest natomiast to, że pan były minister od Mistrali za jedno euro, podrzucił ten gorący kartofel prezydentowi i prokuratorowi generalnemu (wiadomo przecież, że trzej panowie ci nie przepadają za sobą), oznajmiając, iż wybuchy bomb nie oznaczają wcale zamachu i że co dalej z tym zrobić, to już decyzja Dudy i Ziobro. Ponieważ ani Duda, ani tym bardziej Ziobro, nie mają najmniejszej ochoty dalej tematu ciągnąć – wojna z Rosją to jednak poważny temat w NATO – Macierewicz będzie mógł zawsze powiedzieć: “sorry, ja pokazałem dowody, ale to oni nic z tym nie zrobili”. Więc może on jednak takim wariatem nie jest, jak się nam wydaje…
Obserwując bacznie to, co z Polakami i Polską robi prezes Kaczyński, jowialny, starszy pan z siwą od przewidywania kilku ruchów w przód głową, postanowiłem skreślić nowy, nasz polski Dekalog, którym bez wątpienia kierują się politycy obozu zjednoczonej prawicy, rano, w dzień i w nocy. Niech będzie on przestrogą dla wszystkich tych, którym marzy się kroczyć tą samą drogą.
Dekalog Zbawcy Narodu.
Nie będziesz miał innych prezesów przede Mną.
Nie będziesz brał imienia Zbawiciela twego nadaremno.
Pamiętaj, abyś miesięcznicę święcił.
Czcij brata mego i matkę moją.
Nie zabijaj (ducha partii naszej).
Nie cudzołóż, chyba że ksiądz zezwoli.
Nie kradnij pieniędzy naszych, budżetowe kradnij.
Nie mów fałszywego świadectwa przeciw braciom naszym, o wszystkich innych mów, co ci ślina na język przyniesie.
Nie bij żony brata naszego, swoją i cudzą możesz, gdy nieposłuszna ci jest.
Nie pożądaj rzeczy innego, która jego jest, chyba, że ci ją sam daruje.
Good night and good luck Państwu.